Protest medyków w Warszawie
Wadliwe zapisy tarczy antykryzysowej 4.0 oraz zbyt małe nakłady na służbę zdrowia – to główne problemy, o jakich mówili w sobotę medycy podczas protestu w stolicy. Manifestujący przeszli sprzed gmachu resortu zdrowia przed Sejm.
Ratownicy medyczny, lekarze i pielęgniarki – w proteście pracowników służby zdrowia uczestniczyło około 150 osób – wszystko przez rygor sanitarny. Uczestnicy przeszli w milczeniu z transparentami sprzed resortu zdrowia, Krakowskim Przedmieściem i Nowym Światem, przed gmach parlamentu. Medycy protestowali przeciwko zaostrzeniu przepisów karnych za niezawiniony błąd lekarski. Takie zapisy zawarto w tarczy antykryzysowej 4.0. Domagają się także realnych działań skracających kolejki oraz wzrostu nakładów na służbę zdrowia do 6,8 proc. PKB.
– Abyśmy mogli godnie pracować, dostawać za to godne wynagrodzenie. Środki na to, żebyśmy mogli bezpiecznie mogli ratować ludzkie życie. Na samym początku pandemii w marcu wszystkie szpitali złapały się za głowę, bo brakowało dosłownie wszystkie od podstawowych maseczek chirurgicznych. Prywatni wolontariusze przyjeżdżali i oferowali zwykłe bawełniane maseczki – powiedział ratownik medyczny Wojciech Jędrzejczak, uczestnik protestu.
Wicerzecznik PiS Radosław Fogiel odpowiedział, że obecnie rządzący, w porównaniu do poprzedniej władzy, zwiększają wydatki na służbę zdrowia.
– Warto tutaj przypominać, że jako Zjednoczona Prawica chcemy jak najszybciej osiągnąć poziom 6 procent PKB na służbę zdrowia, a już dzisiaj w stosunku do 2015 roku około 30 miliardów więcej jest na służbę zdrowia przeznaczone – oznajmił Radosław Fogiel.
„Dajcie szansę pacjentom, nie związujcie rąk medykom”! – to hasło towarzyszyło sobotniej manifestacji.
Zuzanna Dąbrowska/RIRM