Polscy pracownicy delegowani pokrzywdzeni przez unijne przepisy

Polska niestety przegrała bój o pracowników delegowanych. Nowe unijne prawo będzie niekorzystne dla naszych firm. Wprowadzenie nowych rozwiązań może przyczynić się do stopniowego wypierania polskich przedsiębiorców z rynków innych państw członkowskich.

Dyskusja w sprawie dyrektywy o pracownikach delegowanych toczyła się od zeszłego roku. W końcu zapadła decyzja.

– Delegowanie będzie ograniczone do dwunastu miesięcy. W szczególnych przypadkach może być wydłużone o kolejne sześć miesięcy – wyjaśnia Mariusz Kękuś, ekonomista.

Po tym okresie pracownik delegowany będzie podlegał pod prawo pracy przyjmującego kraju. Takie rozwiązania są niekorzystne dla Polski.

– Będziemy mniej konkurencyjni. Polscy przedsiębiorcy, szczególnie mikroprzedsiębiorcy (zatrudniający do dziewięciu pracowników) będą w znacznym stopniu wyrzucani z rynków europejskich – wskazuje ekspert.

Dlatego przepisom sprzeciwiały się m.in. Polska, Węgry, Litwa i Łotwa. Zwłaszcza w kontekście branży transportowej.

– Nie chcemy, sprzeciwia się temu zdecydowanie rząd, żeby dyrektywa dotyczyła transportu. Chcemy, żeby były inne uregulowania tzw. lex specialis dla branży transportowej – mówi Stanisław Szwed, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej.

Unia Europejska nie uwzględniła jednak naszego stanowiska.

– Jest to ewidentne złamanie zasad funkcjonowania Wspólnoty. Mówię tutaj o zasadach swobody przepływu usług, towarów, kapitału czy osób – podkreśla Mariusz Kękuś.

Przedsiębiorcy już liczą straty.

– Czas mija. Już naprawdę nie mamy czasu. Nasze firmy padają, bankrutują – wskazuje przedsiębiorca Jan Buczek.

Nie wiadomo, czy jakiekolwiek negocjacje w tej sprawie mają jeszcze sens.

– Sprawa jest przesądzona, negocjacje właściwie chyba zostały już zamknięte – uważa ekonomista Mariusz Kękuś.

Porozumienie musi teraz zostać formalnie zaakceptowane przez państwa wspólnoty w ramach Rady Europejskiej.

TV Trwam News/RIRM

drukuj