Podpisano finalną wersję umowy o Partnerstwie Transpacyficznym
Przedstawiciele 12 krajów Pacyfiku podpisali ostateczną wersję umowy o Partnerstwie Transpacyficznym. Może to przyspieszyć prace nad wdrożeniem budzącej kontrowersje analogicznej umowy pomiędzy Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi.
Prace nad TPP trwały siedem lat. W umowie zadeklarowano m.in. wsparcie rozwoju gospodarczego regionu, powstawania miejsc pracy i pobudzanie inwestycji.
Krytycy dokumentu podnoszą jednak, że chroni on przede wszystkim interesy korporacji. Podobne głosy pojawiają się też w odniesieniu do TTIP, która jest negocjowana od 2013 r. Prof. Leokadia Oręziak z SGH mówi, że ta umowa nie powinna wejść w życie.
– Jest to umowa, która niesie bardzo dużo zagrożeń dla społeczeństwa europejskiego, ale także dla Stanów Zjednoczonych. W USA również istnieją poważne obawy, że to wpłynie na sytuację rynku pracy i koszty siły roboczej – w ogóle pogorszy sytuację pracowników. U nas podobnie. Skorzystają na tym tak naprawdę tylko wielkie korporacje, które handlują między sobą przez Atlantyk. To jest kilkanaście tysięcy firm, a reszta właściwie ma ponieść koszty – zaznacza Leokadia Oręziak.
Pod koniec planowana jest kolejna runda negocjacji między Unią a USA ws. umowy o transatlantyckim porozumieniu handlowo-inwestycyjnym. W krajach Unii zebrano ponad 3 mln podpisów pod apelem o zaprzestanie trwających od 2013 r. negocjacji.
RIRM