fot. PAP/Leszek Szymański

„Nasz Dziennik”: Od tego, kogo wybierzemy na prezydenta, będzie zależeć, czy zostaniemy wchłonięci przez wielkie unijne państwo pod niemieckim zarządem

Od tego, kogo wybierzemy na prezydenta, będzie zależeć, czy zostaniemy wchłonięci przez wielkie unijne państwo pod niemieckim zarządem, czy też zachowamy suwerenność – wskazał Artur Kowalski w artykule dla „Naszego Dziennika”.

Od naszej mobilizacji i wyników głosowania w wyborach prezydenckich będzie zależeć, w którą stronę podążymy jako kraj.

Polska jest obecnie najludniejszym krajem Unii Europejskiej, który jeszcze prowadzi suwerenną politykę monetarną, niezależną od Europejskiego Banku Centralnego we Frankfurcie. To się zmieni, jeśli spełnią się oczekiwania lobbystów zza Odry. Zmiana rządu w Polsce na sprzyjający Niemcom już wystarczyła, aby polityka naszego kraju została diametralnie odmieniona. Wstrzymano bądź spowolniono wielkie inwestycje rozwojowe, w związku z czym wiele polskich zakładów podupada, a Polacy znowu rozglądają się za pracą w Niemczech. Rozpoczęto przerzucanie nielegalnych migrantów zza Odry do Polski, a premier polskiego rządu kłaniał się niemieckiemu kanclerzowi w pas i „rezygnował” z należnych Polsce reparacji od Niemiec. Obserwowana, postępująca podległość wobec Niemiec zdecydowanie może przyspieszyć, jeśli na prezydenta Polski zostanie wybrany dyspozycyjny polityk.

Fala relokacji

Tym samym inicjatywy rządu Donalda Tuska, które mogą się nie podobać ogółowi Polaków, nie spotkają się z wetem głowy państwa. Obecnie niemieckie media spekulują, jakoby kanclerz Niemiec, Friedrich Merz, miał się porozumieć w sprawie migracji i po korzystnych dla zachodniego sąsiada wynikach wyborów prezydenckich w Polsce miałaby ruszyć fala relokacji migrantów z Niemiec do Polski. Przyjazny Niemcom prezydent otworzyłby również drogę do wstąpienia Polski do strefy euro, wznosząc budowę europejskiego superpaństwa pod zarządem Niemiec na wyższy poziom. Z tego, że waluta euro nie jest dla Polski dobrym wyborem, coraz bardziej zdają sobie sprawę zwykli wyborcy. O niechęci Polaków do euro wiedzą zresztą liberalno-lewicowi kandydaci, którzy, gdy nastała kampania wyborcza, zmienili swoją dotychczasową narrację.

Jeszcze niedawno wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej, Rafał Trzaskowski, przekonywał, że „Polska znajdzie się na marginesie, jeśli nie wejdzie do strefy euro”, a teraz mówi, że „potrzebujemy dzisiaj silnej złotówki”. Marszałek Sejmu, Szymon Hołownia, z kolei twierdził, że „euro jest polską racją stanu i zadaniem na jedną kadencję”, a teraz wskazuje, że „czasy się zmieniły, na euro nie jesteśmy gotowi”. Poseł Marcin Porzucek (PiS) z sejmowej Komisji Finansów Publicznych przestrzega, żebyśmy nie dali się nabrać.

– Z całą pewnością wybór na prezydenta Rafała Trzaskowskiego czy Szymona Hołowni oznaczałby zwiększenie szans na przystąpienie Polski do procedury zbliżającej nas do wstąpienia do strefy euro – podkreśla w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”.

Odwrócone reparacje

Z punktu widzenia naszego kraju – jak zaznacza rozmówca „Naszego Dziennika” – wiązałoby się to z wielkim niebezpieczeństwem dla gospodarki i polskich rodzin.

– Przystąpienie do euro to wielkie zagrożenie, to przede wszystkim pozbawienie się na własne życzenie kolejnego elementu suwerenności. Należy zrobić wszystko, aby polski złoty pozostał naszą walutą przez następne lata. Gdyby okazało się, że w wyniku procesu przystąpienia Polski do strefy euro pozyskiwane przez ostatnie lata mądrymi decyzjami prezesa NBP rezerwy złota miałyby znaleźć się pod kontrolą Europejskiego Banku Centralnego we Frank-furcie czy pod kontrolą Berlina, to mielibyśmy do czynienia z jakimiś „odwróconymi reparacjami”. Być może o to właśnie chodzi mocodawcom liderów „koalicji 13 grudnia” – zwraca uwagę Marcin Porzucek.

„Nie” dla euro systematycznie deklaruje natomiast kandydat popierany przez Prawo i Sprawiedliwość.

– Polska złotówka jest nie tylko jedną z gwarancji naszej niepodległości, jest walutą już z ponadstuletnią tradycją, ale przede wszystkim daje nam wolność gospodarczą i możliwość regulowania naszej gospodarki – i to w Polsce, a nie w Europie. Jestem przeciwnikiem wejścia Polski do strefy euro, nie pozwolę na to, aby euro było w Polsce, bo jest szkodliwe i dla polskiej gospodarki, i dla polskich konsumentów – deklarował Karol Nawrocki podczas jednego z ostatnich wieców wyborczych.

Zmiana narracji polityków, którzy dziś autoryzują rząd Donalda Tuska, dotyczy nie tylko kwestii euro, ale i wielu innych spraw, uprawdopodabniając tezę, że ma ona na celu jedynie zmanipulowanie wyborców na potrzeby kampanii.

Euro narzędziem dominacji

Profesor Zbigniew Krysiak ze Szkoły Głównej Handlowej ocenia, że przystąpienie Polski do strefy euro przyspieszyłoby tylko popadanie naszej gospodarki w ruinę.

– Polska gospodarka pogrążałaby się jeszcze szybciej, niż ma to miejsce teraz, za rządów Donalda Tuska. A to z powodu tego, że przywiązanie Polski do euro wzmacniałoby transmisję negatywnych tendencji płynących z niemieckiej gospodarki, która już w tej chwili ma poważne kłopoty, coraz bardziej odstając od amerykańskiej. A będzie miała jeszcze większe, chociażby z uwagi na problemy wynikające z zaopatrzenia w energię i rosnące koszty pozyskania tej energii. Ostatni, ogromny blackout w Hiszpanii jest ostrzeżeniem przed tym, czego możemy się spodziewać w najbliższych latach przy kontynuowaniu tej polityki, jeżeli chodzi o zaopatrzenie w energię elektryczną – akcentuje prof. Zbigniew Krysiak.

Rozmówca „Naszego Dziennika” dodaje, że chociaż najczęściej, rozważając kwestie „za” czy „przeciw” euro, w dyskusjach koncentrujemy się na kwestiach skutków gospodarczych, to jednak wspólna waluta jest przede wszystkim narzędziem politycznego oddziaływania zmierzającego do podporządkowywania sobie przez Niemcy innych krajów.

– Ma na celu spowodowanie, aby Unia stała się obszarem gospodarczej okupacji Niemiec. Prowadzą do tego także wszystkie inne mechanizmy i regulacje określające funkcjonowanie Unii, które są podporządkowywane nie dobrostanowi obywateli państw członkowskich, lecz utworzeniu warunków dla dominacji Niemiec. Już w 2019 roku, przy okazji 20-lecia funkcjonowania euro, niemiecki think tank Centre for European Policy opublikował raport na temat skutków gospodarczych wprowadzenia wspólnej europejskiej waluty, wskazujący, że na wprowadzeniu euro zyskały przede wszystkim Niemcy, a większość państw dużo na euro straciła – wyjaśnia ekspert.

Zwraca uwagę, że z tego powodu ważne jest, abyśmy mieli w Polsce polityków, którzy zdają sobie z tego sprawę i mają swój plan działania oraz siłę i psychiczną odporność, aby przeciwstawić się naciskom z zewnątrz.

– Jeśli chodzi o Rafała Trzaskowskiego, to niestety nie rozumie on tych mechanizmów, którymi rządzą się rynki finansowe. Mówi tylko to, co mu podpowie jego sztab. Nie ma własnej strategii, więc jeśli „dostanie polecenia” z zewnątrz, to będzie je wykonywał. Te zewnętrzne polecenia mają na celu nic innego, jak tylko utworzyć Polskę niesamodzielną, niesuwerenną, będącą podporządkowanym rynkiem – tłumaczy prof. Zbigniew Krysiak.

Podkreśla, że całkiem niedawno widzieliśmy, jak funkcjonuje nieprzygotowany do swojej roli polityk.

– Mimo że nie zgadzam się z polityką Donalda Tuska, to przykro patrzeć, jak premier polskiego rządu był rozstawiany po kątach podczas wyjazdu na Ukrainę i temu się poddawał, robił, co mu się każe, zamiast mieć jakąś dumę i honor. Ale tak jest, gdy nie ma się własnej strategii, planu działania – podsumowuje prof. Zbigniew Krysiak.

Artur Kowalski/Nasz Dziennik/radiomaryja.pl

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl