fot. https://pl.freepik.com/darmowe-zdjecie/wypelnianie-dokumentacji-medycznej_5633838.htm#page=1&query=badanie&position=4&from_view=search

„Nasz Dziennik”: Karani za leczenie amantadyną

Lekarze alarmują, że zastraszanie ich za leczenie chorych amantadyną uderza przede wszystkim w dobro pacjentów – czytamy w sobotnio-niedzielnym wydaniu „Naszego Dziennika”.

Medycy dziwią się stanowisku Rzecznika Praw Pacjenta, który nie czeka na końcowe wyniki badania klinicznego amantadyny, tylko już teraz zakłada, że lek nie pomógł pacjentom w czasie pandemii. Urzędnik z jednej strony zaznacza, że wie o prawie lekarza do stosowania leków poza ich wskazaniami rejestracyjnymi, z drugiej wyklucza taką praktykę w przypadku amantadyny.

– Lekarzowi nie wolno posługiwać się metodami uznanymi przez naukę za szkodliwe, bezwartościowe lub niezweryfikowanymi naukowo. Zgoda pacjenta nie stanowi podstawy do udzielenia mu świadczenia zdrowotnego niezgodnego z aktualną wiedzą medyczną – mówi „Naszemu Dziennikowi” Bartłomiej Chmielowiec, rzecznik praw pacjenta.

Wszyscy lekarze, z którymi rozmawialiśmy, podkreślają z kolei, że podnoszenie takich argumentów w przypadku amantadyny jest nieuzasadnione.

– Przypomnijmy, że amantadyna, a konkretnie produkt Viregyt-K, ma w charakterystyce produktu leczniczego zastosowanie w leczeniu grypy typu A. Dlatego jeśli pacjent przychodzi do nas z objawami grypowymi, to mamy prawo podejrzewać w każdej takiej sytuacji, że mamy do czynienia z grypą typu A. Na pewno nie możemy jej wykluczyć, niezależnie od wyników testu, bo wiarygodność testów jest ograniczona. Poza tym wielu pacjentów nie wykonuje testu. Dlatego w pewnych sytuacjach stosowanie tego leku ma uzasadnienie – zauważa w rozmowie z nami dr Paweł Basiukiewicz, lekarz internista, kardiolog ze szpitala w Grodzisku Mazowieckim.

Wśród opinii lekarzy na temat postępowania Rzecznika Praw Pacjenta pojawia się też zarzut działania tego urzędu na… niekorzyść pacjentów.

– Nie mamy informacji, że drugie badanie kliniczne amantadyny się zakończyło. Wiemy natomiast, że jego cząstkowe wyniki są pozytywne, dlatego zdecydowano o konieczności jego kontynuacji. Mimo to dziś amantadyny nie możemy przepisywać chorym. Niewykluczone, że w tym czasie ktoś z powodu braku dostępności tej terapii będzie narażony na ciężki przebieg choroby. Czy po publikacji wyników badania klinicznego, w przypadku gdy będą one pozytywne dla amantadyny, Rzecznik Praw Pacjenta zapłaci pacjentom odszkodowania z tego powodu? – pytają retorycznie lekarze.

Rzecznik Praw Pacjenta próbuje przekonywać, że jego działania nie są wymierzone przeciwko pacjentom, ale są podejmowane w trosce o ich bezpieczeństwo. Nadal jednak milczy na temat tego, czy wszczął postępowanie wobec tych, którzy – mimo braku dowodów naukowych – rekomendowali lek Arechin w leczeniu COVID-19. Przypomnijmy, na temat toksyczności Arechinu opublikowano wiele artykułów naukowych. Co gorsza, o jego szkodliwym działaniu przekonało się wielu pacjentów, którym zgodnie z rekomendacjami URPL ordynowano lek.

Doktor Paweł Basiukiewicz jest zdumiony niesymetrycznością w postępowaniu rzecznika. Przypomina, że oprócz Arechinu rekomendacje, mimo braku wysokiej jakości randomizowanych badań klinicznych, dotyczyły także osocza ozdrowieńców, które miało pomagać chorym.

– Nie słyszymy, aby jakieś działania były podejmowane przez Rzecznika Praw Pacjentów wobec osób zatwierdzających rekomendację osocza, jako wspomagającego leczenie COVID-19. Dziś wiemy, że zarówno hydroksychlorochina, jak i osocze ozdrowieńców wielu pacjentom mogło zaszkodzić – wskazuje dr Paweł Basiukiewicz.

Lekarze mówią wprost: determinacja urzędnika, który ma bronić praw pacjentów, kręci się ostatnio wokół utrudnienia dostępu do amantadyny.

– Ten lek jest znany od dziesiątków lat. Wiemy, że jest to lek bezpieczny, a przy tym tani. Stosowaliśmy go, ponieważ widzieliśmy jego skuteczność. Teraz jesteśmy ścigani przez RPP, tak jakbyśmy wyrządzali pacjentom jakąś krzywdę – skarżą się medycy.

O różnicach w cenie leków mówi też dr Paweł Basiukiewicz.

– Koszt terapii jednego pacjenta amantadyną oscyluje w granicach kilkunastu złotych. Natomiast koszt jednej fiolki Remdesiviru, zgodnie z informacją przekazaną mi przez Ministerstwo Zdrowia, to 345 euro netto. Resort potwierdził również, że od października 2020 r. zakupiono 722 tys. 160 fiolek Veklury (nazwa leku zawierającego remdesivir). Łatwo obliczyć, że przy obecnym kursie euro (ok. 4,70 zł), Polska wydała już na ten lek 1 mld 181 mln zł! Na lek, który w zaawansowanej fazie choroby, a więc wtedy, kiedy jest podawany chorym, nie wykazuje skuteczności – informuje nas dr Paweł Basiukiewicz.

Wśród lekarzy, wobec których rzecznik wszczął postępowania, jest dr Małgorzata Broż-Pusz, lekarz z Cieszyna.

– Rzecznik Praw Pacjenta wszczął przeciwko mnie postępowanie w związku z działaniem na szkodę pacjentów „poprzez działania lub zaniechania mające na celu pozbawienie lub ograniczenie prawa pacjentów do świadczeń zdrowotnych” i łączy to z ordynowaniem przeze mnie amantadyny i leczenie nią infekcji COVID-19 – informuje nas dr Małgorzata Broż-Pusz.

Uważa ona, że argumentacja RPP jest całkowicie absurdalna.

– W moim powiecie byłam jedynym lekarzem, który jeździł do pacjentów, badał ich i leczył. Dziś straszenie mnie konsekwencjami właśnie za to jest niedorzeczne – ocenia dr Małgorzata Broż-Pusz.

Lekarz musi przekazać RPP dokumentację pacjentów, których leczyła amantadyną.

– Nie rozumiem dlaczego. Nikt z chorych nie zgłaszał zarzutów wobec mnie. Mało tego, pacjenci mi wielokrotnie dziękowali za uratowanie zdrowia – akcentuje.

Badanie kliniczne trwa

Rzecznik potwierdza, że dopuszczalne i praktykowane jest stosowanie leku poza wskazaniem rejestracyjnym (off-label). Dystansuje się jednak od tej praktyki w przypadku amantadyny.

– Takie postępowanie także musi cechować się zgodnością z aktualną wiedzą medyczną – a więc takie postępowanie (jego skuteczność oraz bezpieczeństwo) musi być potwierdzone naukowo – zastrzega Bartłomiej Chmielowiec.

– To tak jakby RPP już wiedział, że badanie, jakie prowadzi prof. Konrad Rejdak, zakończy się niepowodzeniem. To jest skandaliczne i świadczy o braku profesjonalizmu. Jak można podjąć takie działania, wszczynać postępowanie, mimo że badanie trwa, i jednocześnie wskazywać, że wyników badania nie ma. Dodajmy, że badanie lubelskie (pod kierunkiem prof. Konrada Rejdaka) jest ważniejsze niż badanie katowickie (pod kierunkiem prof. Adama Barczyka), ponieważ sprawdza działanie leku w początkowej fazie, czyli wtedy, kiedy wirus dopiero replikuje, i jednocześnie wtedy, kiedy skuteczność amantadyny jest potencjalnie największa – podnoszą lekarze.

Do zakazu stosowania amantadyny krytycznie odnosi się dr Paweł Basiukiewicz.

– To niebezpieczny precedens, że RPP w oparciu o presję społeczną ze strony środowisk zbliżonych do Ministerstwa Zdrowia formułuje zakaz stosowania jakiejś terapii i grozi lekarzom sankcjami. Jeśli lekarz uważa, że amantadyna nie zaszkodzi, a pomoże jego pacjentowi, i jeśli sam pacjent jest przekonany, że lek mu pomoże, to nie widzę powodu, aby tak kategorycznie zabronić tej terapii. W przypadku amantadyny, która ma wskazanie leczenia grypy, należy założyć, że lek może zadziałać. Dodatkowo możemy liczyć na bardzo korzystny efekt placebo, gdy pacjent jest przekonany, a czasem wręcz nakłania lekarza do takiej formy terapii, co również wspomoże leczenie – przekonuje dr Paweł Basiukiewicz.

„Książkowe” wyjaśnienia RPP na temat zagrożeń amantadyną śmieszą dr Małgorzatę Broż-Pusz.

– Ponieważ są lekarze, którzy nie boją się stosować leków poza wskazaniami rejestracyjnymi, dlatego m.in. możliwe jest dochodzenie do nowych wskazań terapeutycznych leków. Szczególnie jeśli dotyczy to znanego i bezpiecznego leku. A tym bardziej w sytuacji, kiedy nie mamy nic innego, to należy próbować – mówi dr Małgorzata Broż-Pusz.

Zaznacza przy tym, że przed stosowaniem amantadyny próbowała też innych leków przeciwwirusowych.

– Za każdym razem efekt był mizerny. Wyraźna różnica widoczna była dopiero w przypadku amantadyny. Nie były to wyłącznie moje obserwacje, ale też doświadczenia innych lekarzy. Dlaczego więc miałam jej nie zalecać? – pyta lekarz.

Mało tego, jej obserwacje po przechorowaniu COVID-19 wskazują, że amantadyna niweluje powikłania pocovidowe.

– Znam doskonale swoich pacjentów. Nie zgłaszają mi dolegliwości neurologicznych, które są częste po przechorowaniu COVID-19, takich objawów jak mgła mózgowa czy zaburzenia węchu, zmęczenie. Czują się dobrze – zapewnia lekarz.

Urszula Wróbel/„Nasz Dziennik”

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl