Fot. iStock

„Nasz Dziennik”: Bezprawny zakaz leczenia

Lekarzom stosującym amantadynę w leczeniu COVID-19 Rzecznik Praw Pacjenta grozi wysokimi karami. Uznał, że przychodnie, w których medycy mieli odwagę zalecać tę bezpieczną i skuteczną metodę farmakologiczną, aby pomóc swoim pacjentom, naruszały prawo pacjentów do świadczeń zdrowotnych – czytamy na łamach „Naszego Dziennika”

Rzecznik Praw Pacjenta nakazał zaniechania stosowania leku, a w razie złamania nałożonego zakazu zagroził nałożeniem kary w wysokości do 500 tys. złotych. Lekarze nie kryją oburzenia niezrozumiałymi decyzjami RPP. Podnoszą, że takie orzeczenia są całkowicie niedopuszczalne.

– To skandaliczne. Kodeks etyczny wskazuje jasno, że mamy swobodę w stosowaniu niepotwierdzonych lub nowych metod profilaktycznych, diagnostycznych i leczniczych, jeżeli uznamy, że mogą one przynieść nadzieję na uratowanie życia, przywrócenie zdrowia lub ulgę w cierpieniu. Rzecznik swoimi orzeczeniami uzurpuje sobie prawo do odbierania nam tych podstawowych praw – mówią zgodnie lekarze, których bezpośrednio dotyczy decyzja wydana przez RPP.

Zdaniem Pawła Basiukiewicza, lekarza kardiologa, zastanawiająca w tej sprawie jest rażąca niesymetryczność w traktowaniu lekarzy stosujących amantadynę w leczeniu COVID-19 i przychodni, które do tej pory pod pretekstem zagrożenia wirusem utrudniają pacjentom dostęp do świadczeń medycznych.

– Jeszcze kilka miesięcy temu były w Polsce przychodnie dosłownie zamknięte dla pacjentów. Placówki te wymawiały się koniecznością stosowania obostrzeń przeciwpandemicznych. Nie słychać, aby z równą konsekwencją RPP tak stanowczo reagował w takich bulwersujących przypadkach – podnosi lekarz w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”.

W ocenie Anny Marii Siarkowskiej, przewodniczącej Parlamentarnego Zespołu ds. Sanitaryzmu, odgórne zakazy dotyczące stosowania leku zarejestrowanego w Polsce są niezgodne z prawem.

– Amantadyna jeszcze nie uzyskała rekomendacji w leczeniu COVID-19, ale to nie oznacza, że jest zakazana. To lek znany od dziesięcioleci, stosowany w leczeniu objawów grypowych. Absurdalne decyzje RPP wynikają z faktu, że sprawa amantadyny stała się kwestią polityczną, a nie medyczną. Najgorsze, że dzieje się to wszystko ze szkodą dla pacjentów – akcentuje polityk.

Dodatkowo bulwersujący jest fakt, że administracyjna kara, którą zasugerował Rzecznik Praw Pacjenta, nie jest wynikiem skarg niezadowolonych pacjentów.

– W biurze RPP dowiedzieliśmy się, że żadna z przeleczonych przez nas osób nie zwracała się do niego w tej sprawie. Dlatego tłumaczenia RPP, że działa w imieniu pacjentów, brzmią tym bardziej fałszywie – oceniają lekarze pracujący w przychodni, która otrzymała od RPP zakaz stosowania amantadyny.

W wielostronicowym uzasadnieniu decyzji RPP czytamy m.in., że jedne z badań klinicznych sprawdzających działanie amantadyny zakończyły się niepowodzeniem, a drugie nie zostały jeszcze zakończone. Ponadto Rzecznik Praw Pacjenta dodał, iż na liście działań niepożądanych amantadyny są takie objawy, jak zaburzenia psychiczne w postaci lęku, bezsenności, koszmarów nocnych, utraty koncentracji uwagi. Podkreślono również krytyczne wobec tego leku opinie konsultantów krajowych w dziedzinie chorób zakaźnych i w dziedzinie medycyny rodzinnej.

Z dokumentu, do którego dotarł „Nasz Dziennik”, wynika także, że RPP zapoznał się z informacjami przekazanymi przez placówkę medyczną, wobec której toczyła się sprawa. Była to więc m.in. opinia lekarza, przez wiele miesięcy pełniącego funkcję ordynatora oddziału covidowego w jednym ze stołecznych szpitali. Specjalista podkreśla w niej prawo lekarzy do podejmowania indywidualnych decyzji dotyczących leczenia swoich pacjentów. Lekarz przypominał także, że amantadyna jest lekiem znanym i bezpiecznym, a to, że nie jest jeszcze rekomendowana w leczeniu COVID-19, nie oznacza, że jest środkiem zakazanym.

– Ten argument całkowicie odrzucił Rzecznik Praw Pacjenta. W ten sposób podeptał nasze prawo do swobodnego wykonywania naszego zawodu – skarżą się atakowani przez RPP lekarze.

Odnoszą się także do zarzutów wobec amantadyny dotyczących jej działań niepożądanych.

– Rzecznik Praw Pacjenta chce się zaprezentować jako osoba troszcząca się o to, aby stan psychiczny pacjenta nie uległ pogorszeniu. Ale jeśli chcemy iść jego tokiem rozumowania, to równie dobrze powinien domagać się zakazu wydania leków antydepresyjnych. Nawet w charakterystyce leków przeciwbólowych, wydawanych bez recepty, jest lista działań niepożądanych. Czy to oznacza, że należy zakazać ich sprzedaży? – pytają retorycznie poszkodowani lekarze.

Tłumaczenia RPP dziwią także Pawła Basiukiewicza, lekarza, który zauważa, że toksyczność tego leku jest znikoma, a w jego charakterystyce (ChPL) wymienia się wskazanie w leczeniu grypy typu A.

– Wiemy dobrze, że przebieg COVID-19 jest tożsamy z infekcją grypopodobną. Z kolei każda infekcja dróg oddechowych, która przebiega w postaci infekcji grypopodobnej, może być grypą typu A. Stąd podanie amantadyny, jako środka nietoksycznego, w takim uzasadnieniu nie powinno budzić kontrowersji – uważa doktor Basiukiewicz.

Wskazuje też na powszechność takiego empirycznego podawania leków, czyli na podstawie obserwowanych objawów.

– RPP uparł się, że amantadyny nie powinno się podawać na zasadzie empirycznej. Jednocześnie w ten sposób ordynowanych pacjentom jest 90 proc. antybiotyków i taka praktyka nie przeszkadza już Rzecznikowi Praw Pacjenta – mówi.

Lekarz ubolewa, że swoistą zmorą polskiej medycyny jest przepisywanie antybiotyków na infekcje wirusowe.

– Nie jest to właściwe postępowanie. Jednak, mając wiedzę, że tak się dzieje, RPP mimo wszystko nie interweniuje w tak agresywny sposób – grożąc półmilionową karą. Wygląda więc na to, że bezzasadnie czepia się drobnostek dotyczących amantadyny, a w przypadku, kiedy sytuacja wymagałaby rzeczywistej interwencji Rzecznika, on problemu nie zauważa – zaznacza Paweł Basiukiewicz.

Mówi też o skrajnych, ale nieodosobnionych przypadkach, kiedy przychodnie wykorzystują stare zalecenia MZ i utrudniają pacjentom dostęp do lekarza i świadczeń medycznych.

– Są placówki, do których pacjent nie może swobodnie wejść, gdzie nadal utrzymywane są absurdalne przepisy przeciwepidemiczne. Czy to nie powinno znaleźć się w zakresie zainteresowań RPP? – zastanawia się lekarz.

Bezpieczny lek

Oprócz warszawskiej kliniki decyzję RPP dotyczącą zakazu stosowania amantadyny otrzymała już wcześniej przychodnia Optima, w której przez całą pandemię leczył pacjentów lekarz Włodzimierz Bodnar. Rzecznik wszczął również w tym przypadku postępowanie nie na podstawie skarg pacjentów, których przecież nie było, lecz na podstawie donosu NFZ.

– Moja przychodnia odwołała się od tej skandalicznej decyzji RPP. Zgodnie z procedurą sprawa została przekazana do sądu. Będzie rozstrzygana przez Sąd Administracyjny w Warszawie. Od maja czekamy jednak na termin rozprawy – relacjonuje w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Włodzimierz Bodnar.

Lekarz nie ukrywa rozgoryczenia w związku z brakiem narzędzia do pracy.

– Wydawałoby się, że to powinna być sprawa priorytetowa, aby rozstrzygnięcie dało jednoznaczną i niezależną odpowiedź. My jesteśmy zdania, że RPP działa bezprawnie, dlatego zależy nam na tym, aby sprawa trafiła jak najszybciej na wokandę – ocenia Włodzimierz Bodnar.

Lekarz przewiduje, że za kilka tygodni czeka nas kolejna fala zachorowań na COVID-19.

– Ludzie zaczną chorować, a lekarze nie mogą im ordynować amantadyny, bo RPP im zabronił. To skandal, że instytucje państwowe zabraniają leczyć zgodnie z wiedzą i doświadczeniem. Nie zależy im na zdrowiu pacjentów? – pyta Włodzimierz Bodnar.

Nękanie lekarzy

Suchej nitki na działaniu RPP nie pozostawia Anna Maria Siarkowska.

– Jak Rzecznik może zabraniać odgórnie stosowania jakiegoś leku? Taki urzędnik może zweryfikować, czy w konkretnej sytuacji doszło do naruszenia prawa pacjenta, czy zastosowana przez lekarza metoda leczenia mu nie zaszkodziła. Ale sytuacja, w której ten urzędnik podejmuje odgórną decyzję o zakazie stosowania leku na schorzenie, którego objawy są wymienione w charakterystyce produktu, zakrawa o absurd. Najgorsze jest to, że to nie żart, nie fikcja, tylko autentyczne nękanie lekarzy, podejmujących się dramatycznych prób leczenia pacjentów w czasie pandemii – ocenia parlamentarzystka.

I przypomina smutne statystyki z okresu epidemii COVID-19.

– W tym dramatycznym czasie Ministerstwo Zdrowia, zamiast – tak jak ci lekarze – robić wszystko, aby pomóc swoim pacjentom, nakazało zamykać przychodnie. Przecież o prawie 40 proc. w czasie pandemii wzrosła śmiertelność w domach. Ludzie nie mieli zapewnionej opieki lekarskiej – zwraca uwagę Anna Maria Siarkowska.

Właśnie tym powinien zająć się RPP.

– Dlaczego on nie analizuje tych tragicznych decyzji resortu zdrowia i nie rozlicza winnych, w imię poszanowania praw pacjenta, tylko zajmuje się amantadyną? Odpowiedź wydaje się prosta: zamiast bronić pacjentów, czyli spełniać się w tej roli, do jakiej został powołany, on działa politycznie. Sprawa amantadyny stała się upolityczniona, medycyna stała się upolityczniona – konkluduje posłanka.

Urszula Wróbel/Nasz Dziennik

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl