Jemen: 60 ofiar sobotnich nalotów arabskiej koalicji
Nie widać końca wojny w Jemenie. W nalotach arabskiej koalicji zginęło w sobotę 60 osób. Prezydent kraju Abd ar-Rab Mansur Al-Hadi odrzucił natomiast pokojowy plan przedłożony przez Organizację Narodów Zjednoczonych.
W Jemenie wciąż toczy się wyniszczająca wojna. Co czwarty mieszkaniec tego kraju głoduje. Genezę konfliktu przypomniała profesor Katarzyna Wardin z Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni.
– Dominującą religią jest islam – 99 proc. to wyznawcy islamu, przy czym mniej więcej po połowie podzieleni między sunnitów i szyitów. Na bazie tego podziału w 2008 roku doszło do pierwszego niezadowolenia, do pierwszych walk, w których grupa szyitów, którzy wtedy uważali, że rząd (obsadzony głównie przez sunnitów), dyskryminuje ich zarówno w przestrzeni społecznej jak i politycznej – wyjaśnia prof. Katarzyna Wardin.
Rozpoczęła się wojna, która z przerwami toczyła się do 2010 roku. Podpisano wtedy porozumienie. Niestety tzw. arabska wiosna dotarła też do Jemenu i znów zaczął się wyniszczający kraj konflikt zbrojny. W wojnie stronami walczącymi są: oddziały rządowe lojalne dla obecnego prezydenta Hadiego oraz rebelianci z szyickiego ruchu Huti wraz z częścią armii jemeńskiej popierającej byłego prezydenta Salaha. W konflikt włączone są również rywalizujące ze sobą Al-Ka’ida oraz tzw. Państwo Islamskie. Kolejna zaangażowana strona to Arabia Saudyjska.
– Dzisiaj praktycznie mamy klęskę humanitarną spowodowaną głównie nalotami Arabii Saudyjskiej. Choć Arabia obiecywała, że działania będą precyzyjne i tylko w określone miejsca, to jednak naloty są celowane w miejsca publiczne, w tę najbardziej wrażliwą przestrzeń publiczną, czyli bazary, miejsca spotkań, szpitale, szkoły – wskazuje prof. Katarzyna Wardin.
Kolejne tragiczne doniesienia z Jemenu mówią o 60 zabitych w wyniku naftolu arabskiej koalicji na budynki publiczne w portowym mieście Al-Hudajda. Wśród nich miał być ośrodek karny kontrolowany przez Huti.
TV Trwam News/RIRM