Hiszpania: Niespokojnie na ulicach Barcelony
Wciąż niespokojnie na ulicach Barcelony i w innych katalońskich miastach. Od poniedziałku dochodzi tam do starć z policją, zwolenników oddzielenia się Katalonii od Hiszpanii. Rannych zostało już ponad 300 osób.
Wczoraj późnym wieczorem oddziały szturmowe hiszpańskiej policji rozpoczęły akcję wyparcia separatystycznych bojówkarzy z centrum Barcelony. Po trwających ponad pięć godzin starciach z manifestantami katalońska policja skierowała na ulice barcelońskiego śródmieścia pojazdy z armatkami wodnymi. Dzięki nim wyparto separatystycznych bojówkarzy, a także ugaszono część płonących tam barykad.
W ocenie politologa dr. Grzegorza Piątkowskiego, protestujący są narzędziami w rękach graczy światowych.
– Setki tysięcy ludzi, którzy nie do końca zdają sobie sprawę, jakie jest rzeczywiste podłoże tych wszystkich działań i są ślepymi narzędziami w rękach większych podmiotów – światowych graczy. Jeśli tu chciałby się zrodzić oddolny ruch społeczny, to w dzisiejszych czasach jest to niestety niemożliwe. Widzieliśmy wielokrotnie, jeśli chodzi o zmiany klimatyczne czy lewicowe postulaty dotyczące sfery społecznej, że niestety w każdym z tych przypadków okazało się, że ktoś za tym stoi. Podobnie w Hiszpanii – secesja Katalonii i wydarzenia z Barcelony potwierdzają, że za tego typu wydarzeniami negatywnymi, wprowadzającymi chaos w Europie, ktoś stoi. Zwykle się okazuje, że wszystkie ślady prowadzą do Moskwy – zaznacza dr Grzegorz Piątkowski.
Protesty w Katalonii są następstwem wyroku Sądu Najwyższego Hiszpanii. Skazał on dziewięcioro katalońskich przywódców separatystycznych na kary od 9 do 13 lat więzienia za organizację nielegalnego referendum niepodległościowego w regionie w 2017 roku.
MSW szacuje, że organizatorami zamieszek w Katalonii jest ok. 400 osób. Szef resortu zagroził, że radykalni bojownicy separatystyczni zostaną surowo ukarani.
RIRM