Dlaczego warto żyć zgodnie z naturą?

Jest czas wakacji. Tych, którzy nie muszą przebywać w mieście, otacza oszałamiające piękno natury. Kiedy tylko mamy czas na kontemplację przyrody, zadziwia nas jej harmonia – wszystko jest ze sobą powiązane, celowe, dobre i zdumiewające. Dzieci, a zdarza się, że i dorośli, z okrzykami zachwytu odkrywają nowe tajemnice owadzich społeczności czy zwyczaje ptaków; nocą – migocący wszechświat. Wszystko wokół ma swój dźwięk. Ten świat śpiewa swoją pieśń. Miłość jest pieśnią całego świata. I chociaż często działalność człowieka głęboko zranionego przez grzech wprowadza dysharmonię i fałsz, ten prawdziwy, głęboki ton przebija się poprzez chaos. Tylko trzeba dobrze się wsłuchać…

Człowiek jest najpiękniejszym stworzeniem na ziemi. Stworzeniem o niezwykłej harmonii, w którego wnętrzu ukryta jest tajemnica samego Boga. A więc Miłość jest życiem człowieka. Wszystko tak sensownie, misternie ze sobą powiązane – duch, psychika i ciało, tworzące jedno ludzkie istnienie. Tyle już wiemy o ludzkim organizmie, a jednak wciąż nowe odkrycia zaskakują. Czy zadajemy sobie trud, by poznać samych siebie? Czy rozumiemy, w jaki sposób ma służyć miłości nasze ciało? Czy umiemy nim kierować? Czy w ogóle rozumiemy sens tego, co się w nas dzieje? Czy się tego uczymy i czy był ktoś bliski, kto nam to wytłumaczył? Jak odnaleźć prawdę pośród tylu fałszywych tonów? Jak nie poddać się manipulacji? W tej dziedzinie toczy się zacięta, bezwzględna walka o człowieka. Jest tak straszna w swoich konsekwencjach, że widać wyraźnie mieszanie się do niej mocy ciemności. Przez nieporządek w tej dziedzinie bardzo łatwo zniszczyć człowieka.
Kiedy słucham wypowiedzi młodych ludzi, zadziwia mnie ich totalna ignorancja, jeśli chodzi o znajomość siebie, tzn. swojego ciała, i głębsze zrozumienie praw moralnych rządzących ludzką miłością. Obserwuję zatracenie związku z naturą i z Bogiem. Aż trudno uwierzyć, że żyjemy w epoce postępu. Jest to raczej epoka głębokiego barbarzyństwa, w której do woli eksperymentujemy na samych sobie (sami dla siebie jesteśmy królikami doświadczalnymi poprzez związki „na próbę”, antykoncepcję wszelkiego rodzaju, in vitro, aborcję). Zapomnieliśmy, że jesteśmy osobami, że powinniśmy w tym, co robimy, kierować się przede wszystkim dobrem osoby, a przecież ciało jest ciałem osoby! Ciało wyraża osobę!
Naszym celem jest miłość. Powinniśmy tak żyć, aby poprzez nasze ciało, psychikę i naszego ducha brzmiała ta, niczym nie zafałszowana, pieśń miłości – uwielbienie Stwórcy.
Tak żyć, żeby niezależnie od drogi naszego powołania, pośród tych wielkich i tych najczęstszych, drobnych zadań, prac, gestów, słów dominował ten prawdziwy ton.

O czym mówi ciało
Bardzo często miałam okazje usłyszeć od mądrych osób, w tym również od lekarzy, ogromną wagę poznania przez kobiety rytmu swojego ciała, nauczenia się obserwowania swojej płodności. Dotyczy to wszystkich kobiet, a w szczególny sposób mężatek. Łatwiej można zrozumieć samą siebie, powiązać gorsze samopoczucie fizyczne i psychiczne z drugą fazą cyklu. Poprzez znajomość naturalnego rytmu płodności bardzo szybko można zauważyć pojawiające się nieprawidłowości, stan chorobowy, który trzeba leczyć. Dzięki takim obserwacjom dobry lekarz łatwiej może zdiagnozować chorobę i podjąć właściwe środki, by jej przeciwdziałać.
Myślę, że każda kobieta w pełni akceptująca swoją kobiecość ma radość w poznaniu swojego ciała i cieszy się tym, jak mądrze i cudownie jest stworzona. Zauważam tę radość i ogromne zainteresowanie, a czasem wręcz zadziwienie cudem stworzenia u narzeczonych, których spotykam w poradni. W duchu bardzo się dziwię, że pomimo wiedzy z różnych dziedzin, którą niewątpliwie posiadają, dotąd jeszcze nie mieli okazji dowiedzieć się prawdy o swojej płodności. Być może jest tak właśnie dlatego, że panuje zalew różnych sprzecznych informacji, z których ludzie nie potrafią wybierać tych właściwych. W małżeństwie znajomość naturalnego rytmu płodności i związanego z tym naturalnego planowania rodziny jest nie do przecenienia!

Miłość i płodność
Akt małżeński wyraża dwa nierozdzielnie ze sobą powiązane znaczenia – miłość i płodność. Prawdziwa, głęboka miłość między małżonkami pragnie owocować, otwarta jest na nowe życie, czeka na ten dar z radosnym drżeniem serca. Jest wielkoduszna, zdolna do ofiary wysiłku i trudu. Ma to ogromne znaczenie dla ciągłego wzrostu małżonków, ale również ogromne znaczenie dla przyszłości świata. Przyjmując rodzicielstwo w ciele i będąc na nie otwartymi, stają się również płodni duchowo, płodni dla ludzkości, ponieważ przy takiej postawie Bóg ma możliwość pozyskiwania nowych dzieci.
„Zły jest zazdrosny o kobietę dużo bardziej niż o mężczyznę, gdyż jej podstawowe posłannictwo polega na byciu życiem, dawaniu życia, wydawaniu ludzi na świat. Przez to uczestniczy w Bożym planie w sposób niezwykle intymny. Szatan wie, że najlepszą przeszkodę dla realizacji Bożego planu zmajstruje wtedy, gdy zajmie się kobietą i zredukuje jej możliwości dawania życia”. Widzimy więc, co się dzieje: nachalna propaganda antykoncepcji wchodząca nawet do szkół, docierająca poprzez pisma, zalecana przez lekarzy. Wiąże się ona z promowaniem tzw. luzu moralnego i prymatem użycia i przyjemności ponad wszystko. Bardzo szybko młodzi ludzie czują się oszukani, przyjemność gdzieś znika (do jej natury należy ulotność), a zostaje pustka, ból opuszczenia, cierpienie. Niektórzy już do końca życia nie umieją się podnieść. To niszczy zdolność do prawdziwej miłości, a często również fizyczną zdolność do rodzicielstwa już u progu dorosłego życia (dobrze byłoby przypomnieć sobie albo przeczytać o niszczycielskim dla zdrowia i psychiki kobiety działaniu środków antykoncepcyjnych).
W obecnych czasach zamętu informacyjnego, a może lepiej powiedzieć: celowej manipulacji informacją, trzeba zdobyć się na konsekwentny wysiłek mówienia ludziom prawdy o ich płciowości. Trzeba również mówić i pisać o wspaniałym dorobku naukowym ludzi, którzy opracowali naturalne metody planowania rodziny, będące wielką pomocą dla małżonków (małżeństwo Billingsów, Kippleyów, dr Rötzer, prof. Włodzimierz Fijałkowski, dr Teresa Kramarek i wielu innych). Nie są one naturalną antykoncepcją, czyli antypomysłem na życie. Dają natomiast możliwość bardzo dobrego poznania własnej płodności i wykorzystania czasu płodnego lub niepłodnego w cyklu kobiety w zależności od planów małżonków. Jeśli małżonkowie pragną poczęcia dziecka, wybiorą najbardziej optymalny, płodny czas w cyklu kobiety, jeśli aktualnie nie ma sprzyjających warunków na przyjęcie nowego życia (ze względu na stan zdrowia czy konieczność odstępu czasowego między kolejnymi porodami), dzięki metodom naturalnego planowania rodziny mogą bardzo dokładnie wyznaczyć w cyklu kobiety czas niepłodny. Daje to dużą swobodę i możliwość świadomego kierowania swoją płodnością. Wspomnę tu jeszcze, choć warto poświęcić temu więcej miejsca, że wiele małżeństw borykających się z problemem niepłodności poprzez dokładne zapoznanie się z własnym rytmem płodności ma większą możliwość poczęcia upragnionego dziecka. Poprzez zastosowanie w naprotechnologii (metoda leczenia niepłodności) zmodyfikowanego modelu metody Billingsa zwiększyły się możliwości dobrego zdiagnozowania choroby, a przez to lepiej dobranego sposobu jej leczenia.
Ogół społeczeństwa nie zna i nie rozumie, na czym polegają i co dają małżonkom naturalne metody planowania rodziny. Świadomość wielu poprzestaje na tzw. kalendarzyku małżeńskim, który od dawna już w tej dziedzinie jest historią, natomiast na siłę wpycha się w nią poprzez media „jedynie skuteczną antykoncepcję”, za którą stoją potężne koncerny zarabiające na ludzkiej krzywdzie. Jeśli będzie tak dalej, skutki tego typu działania staną się nieodwracalne.
Znane jest powiedzenie, że „Bóg przebacza zawsze, człowiek czasem, ale natura nigdy”. Przyszedł teraz czas, kiedy nie wystarczy mówić ludziom jakiś ogólników, ale trzeba włożyć ogromny wysiłek w przekazywanie rzetelnej wiedzy o człowieku na fundamencie chrześcijańskiej antropologii. Każdy chrześcijanin powinien pogłębiać swoją wiedzę, aby móc nią służyć swoim najbliższym i tym, którzy otwierają się przed nim ze swoimi problemami.

Potrzebne jest nawrócenie
Pisałam o płodności, ale jak ma się znajomość własnej natury do miłości w małżeństwie?
Wielokrotnie spotykam się z młodymi małżeństwami, które mówią mi, że odrzuciły antykoncepcję. Kiedy pytam się ich, co spowodowało taką decyzję, odpowiadają, że wszystko zaczęło się od ich nawrócenia. Może się to wydawać dziwne, bo przecież prawa natury i skutki ich łamania dają się zauważyć i poznać przez wszystkich ludzi, zarówno wierzących, jak i niewierzących, ale światło, które daje Bóg, powoduje większą jasność umysłu, a co za tym idzie – większą wrażliwość na to, co jest dobrem, a co złem, co jest miłością, a co egoizmem w przebraniu miłości. Nie jest prawdziwa taka „miłość”, która mówi, że akceptuje całą osobę z wyjątkiem jej płodności (istoty jej kobiecości) i dąży do jej ubezpłodnienia. Pod jakąkolwiek „piękną formą” taka miłość będzie egoizmem, używaniem drugiego człowieka do własnej przyjemności. Przy takim podejściu nawet żarliwie deklarowana miłość musi zaniknąć. Zauważa się to prędzej lub później. Natomiast zadanie sobie trudu poznania własnej płodności i dostosowania się do jej rytmu owocuje wzrostem szacunku, postawą ofiarności, umiejętności wyrzeczenia się siebie, bo dobro drugiej osoby tego wymaga. Uczy patrzenia na potrzeby drugiej osoby i nie tylko patrzenia, ale umiejętności szczerego porozumiewania się, bez którego trudno wyobrazić sobie szczęśliwe życie małżeńskie.
Wielką pomocą dla mężów jest świadomość gorszego psychicznego (nastroje depresyjne) i często fizycznego samopoczucia żony w drugiej fazie cyklu. Jeśli mąż nie zna rytmu płodności swojej żony, to skąd może o tym wiedzieć? Musi zadać sobie trud zainteresowania się swoją żoną tak, by móc być dla niej oparciem wtedy, gdy szczególnie tego potrzebuje i nie „dołować” jej jeszcze bardziej swoimi najlogiczniejszymi argumentami. Ileż jest różnych nieporozumień między małżonkami tylko na tym tle i jak wiele niezrozumienia swojej własnej kobiecości i męskości.

Świętowanie miłości
Akt małżeński stanowi ukoronowanie związku, czyli powinien być świętowaniem miłości obecnej we wszystkich sferach i w każdym „szarym dniu” życia małżeńskiego.
Jest ukoronowaniem, a nie próbą leczenia przez „seks” zaniedbanej relacji małżeńskiej.
Tak naprawdę współżycie małżeńskie pokazuje, jaka jest naprawdę relacja między małżonkami. Brak współżycia też może być dla małżonków znakiem tego, że coś istotnego zaniedbali w swoim związku.
Patrząc wokół, niewiele zauważamy małżeństw naprawdę szczęśliwych, ponieważ wybierają „łatwiznę”, przestronną drogę, o której mówił Pan Jezus. Gdzie jest ta ciasna brama i wąska ścieżka, która prowadzi do szczęśliwego życia?
Prowadzi ona przez troskę i staranie o jedność małżeńską w sferze duchowej (umiejętność dzielenia się wiarą i wysiłek życia modlitwą), pogłębianie życia duchowego (jeśli tutaj nie ma wzrostu, to jest straszny zastój również we wzajemnej relacji, poczucie osamotnienia jednej ze stron), poprzez staranie się o czystość małżeńską (w tym również szczegółową wiedzę o naturalnym planowaniu rodziny), wzajemny szacunek, ofiarność, ale ofiarność z miłości, a nie dlatego, że musi się coś zrobić, drobne, codzienne niespodzianki świadczące o tym, że w szczególny sposób pamiętamy o drugiej osobie, że jest ona kimś bardzo ważnym.
To wszystko ma wpływ na to, czy i jak przeżywamy świętowanie małżeńskiej miłości.

Elżbieta Marek
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl