D. Tusk nawołuje do utworzenia wspólnej listy opozycji. Z kolei PSL nie chce być na jednej liście wyborczej ze skrajną lewicą
Nie będzie wspólnej listy opozycji – zapowiedział lider PSL, Władysław Kosiniak-Kamysz. Aby tak się stało, potrzebna byłaby, jak określił polityk, tragiczna zmiana ordynacji wyborczej.
Koalicja Obywatelska, Polska 2050, Porozumienie, Nowa Lewica i Polskie Stronnictwo Ludowe na jednej liście do Sejmu – to scenariusz, który według Władysława Kosiniaka-Kamysza na pewno się nie wydarzy.
Przy zapewnieniu, że wspólnej listy nie będzie, pojawiło się jedno „ale”.
– Musiałoby się wydarzyć tragiczna zmiana ordynacji, która umożliwia ugrupowaniom, które dostają 15-20 procent, jeszcze zdobycie mandatu – mówił Władysław Kosiniak-Kamysz.
Lider PSL nie widzi się na jednej liście przede wszystkim ze skrajną lewicą.
– Dla nas, gdyby chodziło o posłów PSL, to wspólna lista może i byłaby atrakcyjna, bo w każdym okręgu mamy bardzo znane nazwiska i bez problemu wchodzimy. Gdzie są wtedy nasi wyborcy? Idą i myślą „Kurczę. Idą na liście ze skrajną lewicą, która proponuje małżeństwa homoseksualne i adopcje przez nie dzieci, a PSL mówi, iż broni wartości tradycyjnych, chrześcijańskich i nie będzie rewolucji światopoglądowej”. No to to się kupy nie trzyma – oznajmił polityk.
Do utworzenia wspólnej listy nawołują Donald Tusk i Rafał Trzaskowski. Z dystansem do pomysłu podchodzi jak na razie Szymon Hołownia, bo pomysł wspólnego startu to jedno, ale utworzenie list wyborczych to już znacznie trudniejsza kwestia.
TV Trwam News