Stwórzmy złotą listę klasyków

Z dr Lucyną Żbikowską, historykiem literatury, wieloletnim pracownikiem naukowo-dydaktycznym Uniwersytetu Rzeszowskiego, a obecnie wykładowcą Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler

Czy zestaw treści nauczania i umiejętności, jakie uczniowie mają nabyć w procesie edukacyjnym, zawarty w nowej podstawie programowej Ministerstwa Edukacji Narodowej, to dobra propozycja?

– Przedstawiona przez MEN propozycja programowa jest bardzo rozbudowana, a problematyka w niej zawarta bardzo szeroka. Niektóre sformułowania budzą zastrzeżenia, bo są, moim zdaniem, niedopracowane. Podam dla przykładu: uczeń ma na podstawie lekcji w gimnazjum przedstawić różnice między dramatem a teatrem. Przecież dramat jest tekstem literackim, a teatr instytucją, która ów tekst przygotowuje do realizacji scenicznej. Należałoby sprecyzować pytanie tak, by uczeń wiedział, czy odpowiedź ma dotyczyć cech konstytutywnych dramatu, czy ma on omówić różne inscenizacje, czy wreszcie zająć się rozwojem myśli teatrologicznej. W gimnazjum trzeba wprowadzać uczniów w arkana sztuki teatralnej i zapoznawać ze spektaklem. O ile to możliwe, powinni oni też często chodzić do teatru bądź oglądać teatr telewizyjny. Po obejrzeniu spektaklu z kolei należy omawiać nie tylko sam utwór dramatyczny, ale także jego inscenizację, zwrócić uwagę na to, co ciekawego wniósł do sztuki reżyser czy scenograf.

Jakie pomysły zawarte w podstawie programowej godne są rozważenia, a które z nich zasługują na stanowczy sprzeciw?

– Odczuwam pewien chaos. Zdaję sobie sprawę z trudności, bo jak tu ogarnąć tak rozległą współcześnie wiedzę historycznoliteracką. Toteż praca nad takim programem powinna odbywać się długo i opierać na bardzo dobrej tradycji polskiej szkoły. Ostatnio wprowadzane kalki z zachodnich szkół nie podobają mi się, np. pomysł przesunięcia wieku szkolnego z siedmiu na sześć lat. Dziecko w tym wieku może być rozbudzone intelektualnie, ale jest jeszcze zbyt niedojrzałe psychicznie, by udźwignąć nieraz bardzo wiele trudnych i odpowiedzialnych obowiązków. Wydaje się jednak, iż dorośli zaczynają się bawić dziećmi, robiąc im w ten sposób krzywdę. Nic więc dziwnego, że dziś młodzież jest psychicznie słaba i szybko się załamuje.

A jak odnosi się Pani do obecnej propozycji Ministerstwa Edukacji Narodowej dotyczącej zmian w kanonie lektur szkolnych? Ze spisu lektur obowiązkowych wykreślono m.in. „Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej, brak także dzieł Zofii Kossak-Szczuckiej oraz książki Ojca Świętego Jana Pawła II pt. „Pamięć i tożsamość”, którą uznano za zbyt trudną, nawet dla licealistów…

– Książka „Pamięć i tożsamość” jest trudna, ale w kanonie znajduje się również wiele innych trudnych lektur, może więc być przedmiotem przemyśleń i analizy w liceum. Trzeba dać nauczycielowi szansę indywidualizowania procesu nauczania. Jeżeli ma klasę inteligentną, zdolną, może więcej zrobić i wprowadzić trudniejsze lektury. Jeżeli ma klasę, której młodzież kwalifikuje się do szkół zawodowych, z których ostatnio zrezygnowaliśmy, a teraz brak nam jest rzemieślników i pracowników zawodu, to trzeba też wziąć pod uwagę, że nie nadaje się ona do przyswajania sobie lektur bardzo trudnych. Dlatego, jeszcze raz podkreślam, trzeba dać nauczycielowi większą swobodę w wykorzystaniu lektur, w ich poszukiwaniu dla klasy, którą uczy. Jeden problem może być analizowany na przykładzie różnych lektur, łatwiejszych i trudniejszych. Taką właśnie potrzebę widzę dzisiaj.

Już analiza Biblii, niektórych ksiąg czy przypowieści, stwarza problemy uczniom, ale i nauczycielom. Jeśli mamy nie rezygnować z trudnych tematów, to jak się z nimi zmierzyć?

– Jeśli chodzi o tematykę biblijną, to polecam książkę Anny Świderkówny „Opowieści i przypowieści”, której uważna lektura w ogromnym stopniu ułatwi zrozumienie i analizowanie na lekcji tekstu biblijnego. Podobnie pomocną książką może okazać się praca księdza Stanisława Potockiego pt. „Rady Mądrości”, w której znalazła się m.in. doskonała analiza i interpretacja „Pieśni nad Pieśniami” – jedyna, a znam chyba prawie wszystkie, która trafia w ducha tekstu pod względem teologicznym i literackim. Podpowiadanie takich publikacji ma sens, ponieważ z dotychczas hospitowanych lekcji o tej tematyce nie widziałam ani jednej udanej. Utwór to bowiem trudny i niewątpliwie wymagający od nauczyciela dobrego przygotowania. Natomiast jeśli chodzi o podejście nauczyciela w ogóle do swojej pracy, to uważam, że winny ciągle wzrastać jego wymagania, przy czym on sam musi ciągle pogłębiać swoją wiedzę i wzbogacać własny kanon lektur. Musi znacznie więcej wiedzieć i znacznie więcej czytać. Wówczas będzie umiał nie tylko omawiać wyznaczone odgórnie lektury, ale także wymieniać je na inne, by uniknąć znużenia i zniechęcenia młodzieży oraz schematyzmu myślenia. Jestem osobiście pod urokiem setek pięknych wierszy i potrafiłabym każdego roku omawiać coraz to inny, pogłębiając na ich przykładzie ten sam problem. Jeśli na przykład mówimy o miłości ojczyzny, to właściwie w twórczości każdego polskiego poety można odnaleźć odpowiedni tekst. Prawie każdy z naszych twórców wyraził też na wiele sposobów swoje moralne niepokoje, chęć odnalezienia Boga czy kult Matki Bożej. Należy tylko szukać i czytać. Nie powinno być tak, by jeden tekst, raz zapisany w kanonie lektur, „młócić”, za przeproszeniem, przez trzydzieści lat.

Nie ma Pani wrażenia, że z kanonu zniknęła grupa utworów reprezentujących chrześcijański nurt w kulturze polskiej XX wieku?

– Tak, z tym był zawsze problem. Brakuje tutaj bardzo pisarzy katolickich, Zofii Kossak-Szczuckiej, Hanny Malewskiej, Jana Dobraczyńskiego. Ale zniknęli także poeci, których skazała na banicję historia, np. Jan Lechoń czy Kazimierz Wierzyński („Krzyże i miecze”). Witkacego „Szewców” śmiało można odłożyć dla studiów polonistycznych, ale już „Żeglarza” Jerzego Szaniawskiego wraz z jego odwiecznymi dylematami moralnymi i ponadczasowym poszukiwaniem prawdy należałoby poddać przemyśleniom w szkole. Można też z niewielką szkodą wykreślić „Granicę” Nałkowskiej oraz zrezygnować z „Opowiadań” Orzeszkowej na rzecz właśnie „Nad Niemnem”. Nie muszą być omawiani „Ludzie bezdomni” Żeromskiego, ale uważam, że należałoby wprowadzić jego „Puszczę jodłową” – przepiękny i wzruszający utwór o miłości ziemi ojczystej. Każdego, najmniejszego nawet jej zakątka. Poza tym jest on przeniknięty historią, polskością, a więc najwyższymi wartościami ludzkimi i narodowymi. Warto przy tej okazji przypomnieć zakończenie tego utworu: „Żyj wiecznie, świątnico (…) serce lasów! (…) któż może wiedzieć, czy z plemienia ludzi, gdzie wszystko jest zmienne i niewiadome, nie wyjdą znowu drwale z siekierami, ażeby ściąć do korzenia macierz jodłową na podstawie nowego prawa, w interesie jakiegoś handlu lub czyjegoś niezbędnego zysku. (…) do przyszłych barbarzyńców poprzez wszystkie czasy wołam z krzykiem: nie pozwalam!!! (…) Puszcza jest niczyja; nie moja ani twoja, ani nasza, jeno Boża, święta!”.

A jeśli chodzi o lektury z wcześniejszych okresów literackich?

– Otóż spostrzegłam (o zgrozo!), iż brakuje „Odprawy posłów greckich” Jana Kochanowskiego. Nie ma jej w żadnym programie. Nie ma dramatu, w którym – jak pisze w swojej rozprawie „’Odprawa posłów greckich’ – tragedia na dzisiaj” Irena Sławińska – „(…) rządzi prawo Boże, ład chrześcijański, obecny jako horyzont i innych utworów Jana Kochanowskiego. Ten ład został pogwałcony przez kierowników państwa, niepomnych, że 'zasiedli miejsce Boże na ziemi’ i że zbrodnie władzy prowadzą do ruiny. Idea państwa i władzy, czy to explicite przez poetę wyrażona, czy tylko implikowana, jest proweniencji biblijnej. Państwo to twór Boga-Jehowy i Jego woli służyć powinno, czyli być 'zborem Bożym porządnie postawionym’ Wynika z tego prymat prawa moralnego i odpowiedzialność za jego naruszenie”. „Odprawę posłów greckich” Jana Kochanowskiego uznał Adam Mickiewicz za pierwszy polski dramat narodowy w swojej „Lekcji XVI trzeciego kursu Literatur Słowiańskich” z 4 kwietnia 1843 roku. Taka opinia nas też zobowiązuje.

Jak Pani zapatruje się na umieszczenie w podstawie programowej gimnazjum zapisu o lekturach detektywistycznych?

– Jestem zdziwiona, że książki te zostały wprowadzone do kanonu lektur szkolnych. Strukturą powieści kryminalnej i jej odmianami na ogół zajmują się wykształceni historycy literatury oraz studenci polonistyki. Czytają ci, którzy lubią ten rodzaj literatury popularnej. Uczniowie winni poznawać literaturę o wysokich walorach artystycznych i etycznych.

Skończmy z fikcją, skoro młodzież i tak nie czyta lub czyta we fragmentach, to niech już tak będzie, zapiszmy to w rozporządzeniu – powiedziała minister edukacji Katarzyna Hall. Czy nie uważa Pani, że z jednej strony jest to zachęcanie młodych ludzi do sięgania po streszczenia lektur, a z drugiej prowadzenie do tego, iż nie będą oni mogli zrozumieć istoty danego dzieła, które daje jedynie jego pełna lektura?

– Ci, którzy lubią czytać, czytają książkę od początku do końca. Jeżeli teraz dostrzegamy problem niechęci do czytania, to nie po to, żeby eliminować lektury i usprawiedliwiać fakt, że jeden uczeń umie czytać, drugi pisać, a reszta ogląda jedynie obrazki. Powinniśmy zadbać, by książka była dostępna w bibliotekach (zwiększyć fundusze na zakup książek), by rodziców stać było na zakup odpowiedniej lektury, by organizować w szkołach koła czytelnicze i literackie kluby dyskusyjne po to właśnie, żeby zachęcać młodzież do czytania i dyskutowania nad problemami, które z lektury dobrych książek wynikają, a Ministerstwo Edukacji Narodowej winno wziąć na siebie za ten stan rzeczy odpowiedzialność.

Czy nie uważa Pani, że owa fragmentaryzacja lektur paraliżuje zdolność nie tylko myślenia syntetycznego, ale i abstrakcyjnego w ogóle? Paradoksalnie w nowej reformie programowej zapisano, iż: „Największą słabością powszechnego kształcenia jest słabe rozwijanie umiejętności samodzielnego myślenia uczniów”. Czy jednak młodzież będzie mogła nauczyć się samodzielnie myśleć, kształcąc się jedynie na fragmentach wielkich dzieł?

– Są pewne fragmenty tekstów, które można pozostawić, zachęcając przy tym do przeczytania całego utworu, natomiast nie można w ogóle ograniczyć się do fragmentów. Nie wiadomo też, skąd się wziął ten groteskowy pomysł, aby uczeń miał pisać wypracowania w granicach czterdziestu czterech słów, znaków. Tego nie wolno robić, ponieważ neguje to samą istotę samodzielnej wypowiedzi pisemnej, ogranicza wyobraźnię twórczą, powoduje, iż uczeń, zamiast myśleć o pisaniu na określony temat, liczy słowa.

Które z proponowanych zmian w kanonie lektur szkolnych w ostatnim czasie – mam na myśli propozycje Romana Giertycha, Ryszarda Legutki i obecne Katarzyny Hall – byłyby Pani zdaniem najbardziej pożądane dla polskiej szkoły?

– Proponowałabym opracować taką „złotą listę klasyków”, a resztę włączyć do kanonu lektur do wyboru, dając tym samym szansę nauczycielowi. To jest jedna propozycja, która – według mnie – powinna już być przyjęta w naszej szkole. Lektury, które były proponowane za czasów ministra Giertycha, są jak najbardziej pożądane. Dyskusje wokół nich były naiwne, pozbawione rzeczowej argumentacji, a co ważniejsze – upolitycznione. Ciągle kłócimy się o rzeczy mało istotne. Natomiast naszym zadaniem powinna być troska przede wszystkim o wychowanie młodego człowieka i danie mu możliwie rozległej wiedzy o własnym Narodzie i własnej sztuce w kontekście, oczywiście, sztuki światowej.

Czy nie jest dziś zatem potrzebna szeroka, ogólnospołeczna debata nad celami kształcenia polskiej szkoły, nad tym, co chcemy osiągnąć poprzez kształtowanie umysłów i charakterów młodych Polaków?

– Tak, jest potrzebna i do tej debaty powinni być zaproszeni ludzie, którzy właściwie rozumieją problem kształcenia i wychowania, bez względu na przemijające mody i snobistyczne gusty. To zacne grono musi być reprezentowane przez wybitnych historyków literatury i doświadczonych nauczycieli mających poczucie wielkiej sprawy, jaką jest wychowanie i wykształcenie polskiej młodzieży. Zatem muszą być światli, odpowiednio przygotowani zawodowo i odpowiedzialni. Co najważniejsze – sami powinni być gruntownie oczytani i uwrażliwieni społecznie, bo tylko wówczas będą mogli zaproponować nadrzędną ideę przewodnią determinującą dobór odpowiednich lektur szkolnych.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl