Rzeczy ofiar wciąż w badaniu

Nadal nie wiadomo, kiedy rzeczy ofiar katastrofy rządowego tupolewa wrócą
do rodzin. Okazuje się, że wciąż nie są znane wyniki wszystkich badań, które
mają potwierdzić, czy te przedmioty są bezpieczne pod względem
sanitarno-epidemiologicznym. Od tego z kolei zależeć będzie decyzja o ich
ewentualnym zwrocie.

Większość rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej otrzymała zaledwie część rzeczy
należących do ich bliskich, dlatego tak bardzo zależy im na zwrocie kolejnych,
które mogłyby stanowić ważną pamiątkę. Tymczasem procedura weryfikacji rzeczy,
które zostały znalezione w Smoleńsku na miejscu katastrofy, jest – jak
zdążyliśmy się wielokrotnie przekonać przez rok badania tej sprawy – długa i
skomplikowana. Tak bowiem można określić informacje, jakie pojawiają się na
temat przedmiotów, które okazały się nieprzydatne w prowadzonym postępowaniu.
Naczelna Prokuratura Wojskowa, opierając się na opinii Wojskowego Inspektora
Sanitarnego, uznała bowiem, że mogą one nosić ślady zanieczyszczeń biologicznych
szkodliwych dla zdrowia i życia ludzkiego. W związku z tym nakazała je
zutylizować. W maju 2010 r. ponad 90 zaplombowanych worków z ponad 560 rzeczami
ofiar trafiło do specjalistycznej firmy Eko-Top w Rzeszowie w celu utylizacji.
Jednak na skutek protestu rodzin Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie odrzucił
wniosek prokuratorski dotyczący utylizacji, a w lutym br. zespół specjalistów
powołany przez Sztab Generalny Wojska Polskiego pobrał próbki do badań, a rzeczy
trafiły do Centrum Szkolenia Żandarmerii Wojskowej w Mińsku Mazowieckim i
zostały poddane specjalistycznym zabiegom. Jak wynikało z naszych wcześniejszych
nieoficjalnych ustaleń, badania miały być już zakończone, natomiast w
Żandarmerii Wojskowej przygotowywano pisma do rodzin ofiar powiadamiające je o
możliwości zwrotu rzeczy ich bliskich po wcześniejszej identyfikacji. Chodziło o
to, by o tym fakcie rodziny smoleńskie dowiedziały się osobiście, a nie za
pośrednictwem mediów. Tymczasem jak ustaliliśmy, mimo upływu czasu żadna tego
typu informacja nie dotarła do rodzin. Dlatego "Nasz Dziennik" zapytał wczoraj
Naczelną Prokuraturę Wojskową, na jakim etapie są prace dotyczące zwrotu rzeczy
ofiar ich rodzinom. Jak powiedział nam płk Zbigniew Rzepa, rzecznik prasowy
Naczelnego Prokuratora Wojskowego, prace wciąż trwają. Z wypowiedzi rzecznika
NPW wypada zatem wnioskować, że nie wiadomo, kiedy rzeczy te znajdą się u
rodzin. – 25 maja 2011 r. w siedzibie Instytutu Chemii i Techniki Jądrowej w
Warszawie rzeczy osobiste pochodzące od ofiar katastrofy samolotu Tu-154M nr 101
poddano sterylizacji radiacyjnej, w celu unieszkodliwienia drobnoustrojów, w tym
także chorobotwórczych, które na tych rzeczach się znajdowały. Następnie w celu
stwierdzenia, czy nadal znajdują się na nich szczepy bakterii chorobotwórczych,
mogące stanowić zagrożenie dla zdrowia lub życia ludzi, pobrano próbki do badań
mikrobiologicznych, które przeprowadzono w Wojskowym Instytucie Higieny i
Epidemiologii – tłumaczy płk Rzepa. – Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie
w tej chwili oczekuje na wyniki badań oraz stanowisko Instytutu w kwestii
możliwości przeprowadzenia procedury wydawania rzeczy rodzinom ofiar katastrofy
– skwitował.
To wskazywałoby, że wciąż nie wiadomo, kiedy rodziny mogą otrzymać te
przedmioty, bo żadne informacje do nich nie docierają. Senator Alicja Zając
(PiS) w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" wyraziła zdziwienie faktem ciągłego
przedłużania procedury zwrotu rzeczy ofiar rządowego tupolewa. – Odnoszę
wrażenie, że rzeczy naszych bliskich i informacje na ten temat są przed nami
utrzymywane w tajemnicy w sztuczny sposób. Nie jest tak, że w momencie kiedy
wynik badania jest gotowy, to się go udostępnia, ale – w mojej ocenie – jest to
dopasowywane do aktualnych okoliczności politycznych – uważa wdowa po senatorze
Stanisławie Zającu, który zginął w katastrofie pod Smoleńskiem. Nie ukrywa, że
podobnie jest z każdą sprawą dotyczącą śledztwa, co rodziny są zmuszone
przerabiać wielokrotnie. – Sądzę, że gdyby z politycznego punktu widzenia
zaistniała potrzeba zajęcia rodzin workami z rzeczami, to pewnie tak by się
stało. Natomiast skoro jest "biała księga" i wkrótce poznamy końcowy raport
Jerzego Millera, to sprawa rzeczy została odsunięta na kolejne miesiące. To
postępowanie jest dla nas tak jasne i czytelne, że nic nas już nie zdziwi –
uważa senator Alicja Zając. Zdaniem wdowy po senatorze Zającu, można zrozumieć,
że takie działania mają na celu zniechęcenie opinii publicznej do sprawy
smoleńskiej. Kobieta pyta, dlaczego takie rzeczy robi się rodzinom, narażając je
na kolejną traumę. – To próżne starania, bo nas do tej sprawy i tak nie
zniechęcą żadnymi działaniami. Możemy to znosić lepiej lub gorzej, ale naprawdę
nie brakuje nam determinacji. Nam naprawdę nie chodzi o to, żeby wskazywać
winnych, tylko chcemy wiedzieć, dlaczego zginęło tak wiele osób, tak wielu
wartościowych Polaków, w tym nasi najbliżsi z prezydentem Kaczyńskim. Dlaczego
oni musieli zginąć? – pyta senator Zając. Przypomnijmy tylko, że w 2010 r.
rodziny smoleńskie otrzymały jedynie część rzeczy należących do bliskich, które
zostały zgromadzone w Centrum Szkolenia Żandarmerii Wojskowej w Mińsku
Mazowieckim. Ponadto już w bieżącym roku, po identyfikacji, otrzymały przedmioty
znalezione przez polskich archeologów, którzy w październiku ubiegłego roku
badali teren katastrofy smoleńskiej. Wielu jednak nie posiada zbyt dużo pamiątek
po zmarłych krewnych, dlatego z niecierpliwością czekają, kiedy znów będą mieli
szansę uzyskać choćby skrawek materiału, który przypominałby im tych, którzy tak
nagle odeszli.

 

Mariusz Kamieniecki

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl