Ratujmy sanatoria dla dzieci!

Śląskie Centrum Rehabilitacyjno-Uzdrowiskowe im. dr. Adama Szebesty w
Rabce Zdroju to jedno z najbardziej znanych sanatoriów dziecięcych w Polsce.
Działająca od ponad 80 lat placówka do stycznia ubiegłego roku istniała pod
nazwą Górnośląskiego Ośrodka Rehabilitacji Dzieci. Zmiana nazwy nie jest
przypadkowa, gdyż dzieci leczących się w tym sanatorium z roku na rok ubywa.
Zamykane są kolejne dziecięce oddziały, a w ich miejsce tworzone są oddziały dla
dorosłych. Podobnie dzieje się w innych tego typu placówkach w Polsce. Coraz
mniej jest miejsc, w których mogą być leczone dzieci dotknięte chorobami
przewlekłymi. Skutki tego mogą być katastrofalne.

Nikt nie wyobraża sobie Rabki Zdroju bez najmłodszych kuracjuszy, wszak
uzdrowisko to cieszy się zaszczytnym tytułem Miasta Dzieci Świata. Atutem tego
miejsca jest szczególnie korzystny mikroklimat, na który wpływają: wysoki
stopień nasłonecznienia, niewielka ilość opadów, położenie w kotlinie górskiej
zapewniające osłonę od silnych wiatrów, duża powierzchnia terenów leśnych (ok.
33 proc. terenów gminnych). Rabczańskie wody mineralne o unikatowym składzie
chemicznym wykazują silne działanie lecznicze. Stosowane są do kuracji
kąpielowych, wziewnych i pitnych. Dzięki temu rabczańskie sanatoria zapewniają
leczenie dzieciom dotkniętym wieloma chorobami przewlekłymi, jak schorzenia
górnych i dolnych dróg oddechowych, astma oskrzelowa, alergia, wady postawy,
skrzywienia kręgosłupa czy otyłość. Niestety, istnieje realne niebezpieczeństwo,
że w niedługim czasie sanatoria w Rabce przestaną przyjmować dzieci, bo okaże
się, że ich kuracja nikomu się nie opłaca…

Więcej schorzeń,mniej kontraktów
W zastraszającym tempie zmniejsza się liczba dzieci przyjeżdżających do naszego
sanatorium – mówi Jan Pyka, dyrektor Śląskiego Centrum
Rehabilitacyjno-Uzdrowiskowego w Rabce Zdroju. – Ponieważ podpisany na dany rok
kontrakt z NFZ nie zostaje w całości zrealizowany, w następnym roku zmniejsza
się go, tłumacząc brakiem chętnych na leczenie w sanatorium, co nie jest prawdą
– podkreśla. W ostatnich pięciu latach liczba zakontraktowanych skierowań
zmniejszyła się z ok. 5 tys. do ok. 1800. – Przecież nie jest możliwe, żeby tak
gwałtownie polepszył się stan zdrowia dzieci w Polsce – dodaje dyrektor Pyka.
Jego zdaniem, jest wprost przeciwnie. Pojawiło się wiele nowych schorzeń
wynikających chociażby z niezdrowego trybu życia. – Z naszych doświadczeń i
prowadzonych w szkołach badań profilaktycznych wynika, że aż 70 proc. dzieci ma
wadę postawy i przynajmniej 30 proc. cierpi na otyłość – alarmuje dyrektor.
Dziwi go, że tego problemu nie widzi Narodowy Fundusz Zdrowia. Na pytanie
skierowane do Małopolskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ w Krakowie tamtejsze
biuro prasowe odpowiedziało oświadczeniem, że "zapotrzebowanie na leczenie
uzdrowiskowe dzieci bez opiekuna, szczególnie w okresie jesienno-zimowym, jest
bardzo niewielkie". Badania przeprowadzone w ubiegłym roku w ramach
ogólnopolskiego programu "Olaf" pokazują jednak, że wyraźnie wzrasta liczba
pacjentów w wieku rozwojowym kwalifikujących się do leczenia sanatoryjnego, a
więc zagrożonych otyłością i nadciśnieniem, a w dłuższej perspektywie –
cukrzycą. Rośnie również liczba dzieci, u których stwierdza się występowanie
schorzeń alergicznych. – Brak jest programów profilaktycznych dla dzieci –
twierdzi dyrektor Pyka. Skutek jest taki, że NFZ rzeczywiście nie ma skierowań,
ponieważ nie są one wypisywane przez lekarzy rodzinnych. Poseł Bolesław Piecha,
wiceminister zdrowia w rządzie PiS, twierdzi, że jest to związane z
komercjalizacją usług zdrowotnych i wadliwie skonstruowanym systemem ich
finansowania. – Finansowanie za konkretną usługę jest najgorszą metodą płatności
za świadczenia zdrowotne – wyjaśnia. Jego zdaniem, prowadzi to do sytuacji, w
której zakłady opieki zdrowotnej wolą co jakiś czas przyjmować oraz leczyć
dziecko u siebie, niż wysłać je do sanatorium, licząc się z tym, że więcej już
się nie pojawi. Dlatego uważa, że pewne działania lecznicze powinny być
finansowane kompleksowo.
Zdaniem dyrektora Pyki, lekarze nie mają również motywacji do wydawania
odpowiednich skierowań, ponieważ Fundusz nie egzekwuje od zakładów podstawowej
opieki zdrowotnej jakichkolwiek programów uświadamiających i profilaktycznych.
Gdyby to robił, profilaktyka ta ujęta byłaby w sprawozdawczości i lekarze
czuliby się zobowiązani do uwzględniania leczenia sanatoryjnego w procesie
terapii. – Tak się jednak nie dzieje, Narodowy Fundusz Zdrowia rozkłada
bezradnie ręce, mówiąc, że skoro nie ma skierowań, to i mniej pieniędzy
przeznacza się na leczenie sanatoryjne dzieci – podsumowuje dyrektor. Jak
podkreśla, wiąże się to oczywiście również z problemami finansowymi sanatorium i
ograniczeniem zatrudnienia.
W ŚCRU obecnie funkcjonują już tylko trzy oddziały dziecięce, podczas gdy kiedyś
było ich dwanaście. Większość budynku została przeznaczona na miejsca dla matek
z dziećmi i osób dorosłych. Sanatorium przyjmuje dzieci i młodzież na 27-dniowe,
nieodpłatne turnusy leczniczo-sanatoryjne. Koszt utrzymania jednego miejsca
sanatoryjnego dla dziecka jest wyższy od kosztu miejsca przeznaczonego dla osoby
dorosłej, głównie dlatego, że leczone dziecko musi mieć zagwarantowany dostęp do
edukacji. Dlatego samorządy dochodzą do wniosku, że bardziej opłacalne jest
prowadzenie placówek dla dorosłych, i ze względów ekonomicznych podejmują
decyzje o przekształceniu sanatoriów dla dzieci w zakłady lecznicze dla
dorosłych.

Przekształcić w spółkę i co dalej?
Organem prowadzącym ŚCRU w Rabce Zdroju jest Urząd Marszałkowski Województwa
Śląskiego. Witold Trólka z Biura Prasowego Marszałka Województwa Śląskiego
twierdzi, że przekształcenie placówki w spółkę prawa handlowego pozwoli jej
przetrwać na trudnym rynku usług medycznych. Przy okazji przekształceń
przygotowywany jest program naprawczy. – Zgodnie z naszymi zamysłami głównymi
pacjentami sanatorium są i będą dzieci – zaznacza Trólka. Na pytanie, dlaczego w
takim razie większość miejsc przeznaczanych jest dla dorosłych, ponownie pojawia
się odpowiedź, że jest to spowodowane coraz mniejszą liczbą dzieci kierowanych
na leczenie sanatoryjne. – Wszystko zależy od liczby podpisywanych kontraktów z
NFZ – dodaje. I tu koło się zamyka. Organ prowadzący ogranicza liczbę miejsc w
sanatorium dla dzieci, ponieważ Narodowy Fundusz Zdrowia podpisuje z placówką
coraz mniej kontraktów. Z kolei NFZ tłumaczy, że jest to wynik zmniejszającej
się liczby skierowań wydawanych przez lekarzy rodzinnych. Podczas gdy kolejne
instytucje przerzucają się odpowiedzialnością za zaistniałą sytuację, znika z
oczu najważniejszy podmiot całej sprawy, a mianowicie dziecko! Niestety, od
wielu lat dobro najmłodszych pacjentów ginie w starciu z urzędniczą machiną.

Co dalej ze szkołą?
Ograniczanie liczby oddziałów dziecięcych prowadzi z kolei do stopniowego
zamykania istniejących przy sanatoriach szkół, w których uczą się młodzi
kuracjusze, takich jak Zespół Szkół przy Śląskim Centrum
Rehabilitacyjno-Uzdrowiskowym w Rabce Zdroju. Szkoła zapewnia nauczanie na
poziomie szkoły podstawowej i gimnazjum oraz organizację czasu wolnego po
lekcjach. – Dzięki świetnie wykwalifikowanej kadrze nauczycieli i wychowawców
oraz nowoczesnemu wyposażeniu naszej szkoły zapewniamy jak najlepsze warunki
naszym małoletnim pacjentom. Niestety, wygląda na to, że to wszystko zmierza do
likwidacji – martwi się Marek Szarawarski, dyrektor Zespołu Szkół przy ŚCRU.
Jego zdaniem, główną przyczyną kryzysu lecznictwa sanatoryjnego dla dzieci w
Polsce jest to, iż wciąż jest ono zbyt słabo rozpropagowane. Przypuszcza, że
gdyby ludzie wiedzieli, iż to leczenie jest całkowicie bezpłatne, a oprócz
usługi medycznej dzieciom zapewnia się również usługę edukacyjną na bardzo
wysokim poziomie, to nie byłoby najmniejszych problemów ze znalezieniem chętnych
rodziców, którzy przywieźliby swoje dzieci do Centrum w Rabce. Sanatorium
właśnie przeszło generalny remont, podczas którego większość miejsc
przeznaczonych do tej pory dla dzieci została przystosowana na przyjęcie
dorosłych. Dlatego dyrektor Szarawarski martwi się, że pracę stracą kolejni
nauczyciele. – W sytuacji, gdy panuje niż demograficzny i zamykane są kolejne
szkoły, ci ludzie, pracujący tutaj od wielu lat, nie mają szansy na znalezienie
pracy gdzie indziej – wyjaśnia. Przypomina, że kiedy przed dwudziestoma laty
obejmował funkcję dyrektora szkoły, jego zespół liczył ponad 150 nauczycieli i
wychowawców, a sanatorium przyjmowało wtedy około 500-600 młodych kuracjuszy w
jednym turnusie. W chwili obecnej pracuje tylko 28 pedagogów, i tak zbyt wielu,
jeśli wziąć pod uwagę liczbę dzieci obecnie leczących się w sanatorium. Marek
Szarawarski przytacza dane, według których w ubiegłym roku, w okresie od
września do października, w sanatorium leczyło się prawie 200 dzieci w turnusie,
ale już w grudniu, a więc po wyborach samorządowych, tylko 56 dzieci, w styczniu
br. powyżej 70, a w lutym i marcu mniej więcej 100 dzieci. Dyrektor opisuje
możliwości, jakie stwarza małym kuracjuszom szkoła. – Dziecko ma szansę
uczęszczania na zajęcia indywidualne, może nadrobić zaległości i nabrać wiary we
własne możliwości. Szkoła wyposażona jest w nowoczesne laboratorium językowe,
dwie pracownie komputerowe, pracownie przedmiotowe oraz bogato wyposażoną
bibliotekę szkolną. Dzieci mogą korzystać również z opieki psychologa i pedagoga
szkolnego. Po lekcjach opiekę nad nimi sprawują wychowawcy. Jest to czas
przeznaczony na aktywny wypoczynek: wycieczki, zabawy, rozgrywki sportowe. –
Często otrzymujemy informacje zwrotne, że dzieci, które leczyły się w
sanatorium, są bardzo zadowolone z naszej szkoły – mówi Anna Bondarczuk, pedagog
szkolny. Zaznacza, że do tej pory ma dobre kontakty z byłymi wychowankami. – Ci,
którzy założyli już własne rodziny, również chętnie przysyłają swoje dzieci do
naszego sanatorium – dodaje pani Anna. Jednak pracownicy szkoły obawiają się, że
wkrótce może nie być sanatorium dla dzieci, a więc również ich miejsc pracy. –
Zostaliśmy zostawieni sami sobie – twierdzi Elżbieta Gryz, kierownik wychowania
w Zespole Szkół przy ŚCRU. Ale jej zdaniem najgorsze jest to, że poprzez
likwidację oddziałów dziecięcych ze specjalistycznej opieki nie będą mogły
skorzystać dzieci, które jej potrzebują. – Okazuje się, że w Rabce, która jest
nazywana Miastem Dzieci Świata, niedługo nie będzie miejsca dla dzieci chorych –
dodaje ze smutkiem pani Elżbieta.

Jak uratować sanatorium?
Pracownicy szkoły podejmują wiele inicjatyw, które zwróciłyby uwagę polityków i
społeczeństwa na problem sanatoriów dziecięcych nie tylko w Rabce Zdroju, ale
również w skali całego kraju. Jedną z nich jest akcja "Ratujmy Sanatoria dla
Dzieci". Zaczęło się od listu rzecznika praw dziecka Marka Michalaka do
przewodniczących sejmowych komisji: Polityki Społecznej i Rodziny – Sławomira
Piechoty, i Zdrowia – Bolesława Piechy, w którym wyraził zaniepokojenie stanem
lecznictwa sanatoryjnego dla dzieci i wskazał jego najważniejsze problemy. W
maju br. planowana jest konferencja z okazji piętnastolecia nadania Rabce tytułu
Miasta Dzieci Świata, która ma być zwieńczeniem tej akcji. Dyrektor Szarawarski
liczy na to, że przez nagłośnienie problemu lecznictwa sanatoryjnego dzieci w
Polsce ta niekorzystna i mogąca mieć zgubne skutki tendencja się odwróci.
Twierdzi, że to ostatni moment, kiedy jeszcze można pomóc sanatorium i
znajdującej się na jego terenie szkole. – Jeżeli uda się nam coś wywalczyć, to
tylko w tym roku, przed wyborami i przy okazji wspomnianych wyżej obchodów –
mówi dyrektor. – Chcielibyśmy, żeby w aktach prawnych znalazło się
zabezpieczenie, które nie pozwalałoby na całkowitą likwidację oddziałów
sanatoryjnych dla dzieci – dodaje. Wskazuje również na to, że być może konieczna
jest zmiana systemu finansowania tych placówek, tak aby istniała określona pula
środków finansowych zagwarantowana na leczenie dzieci i młodzieży. – Jako
dyrektor szkoły boję się, że kiedy nasze sanatorium zostanie przekształcone w
spółkę, najważniejsze będą słupki finansowe, a nie dobro dzieci – podsumowuje
dyrektor Szarawarski.

 

Bogusław Rąpała

 

 

********************

Dziecko w sanatorium

Polskie prawo gwarantuje bezpłatne leczenie sanatoryjne dla
dzieci i młodzieży od 3 do 18 lat.
Jeżeli Twoje dziecko często choruje:
– Poproś lekarza o wypisanie wniosku do sanatorium.
– Możesz sam zasugerować wyjazd do uzdrowiska.
– Wyślij wypełniony wniosek do wojewódzkiego oddziału NFZ.
– W ciągu 30 dni NFZ powinien wydać decyzję.

W ramach pobytu w sanatorium zapewnione jest bezpłatne wyżywienie,
zakwaterowanie, zabiegi lecznicze i nauczanie na poziomie szkoły podstawowej i
gimnazjum. Rodzice ponoszą tylko koszty dojazdu dziecka do sanatorium.
Istniejący przy ŚCRU zespół szkół umożliwia dzieciom kontynuację nauki na
poziomie szkoły podstawowej i gimnazjum według programów i podręczników ze szkół
macierzystych oraz przystępowanie do egzaminów sprawdzających.
Po lekcjach opiekę nad dziećmi sprawują wychowawcy. Jest to czas przeznaczony na
aktywny wypoczynek: wycieczki, zabawy, rozgrywki sportowe.

 

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl