Marihuana to nie dziurawiec, mięta czy czekolada

Akcja „Gazety Wyborczej” pt. „My narkopolacy” zakłamująca problematykę uzależnień oraz sprowokowana przez nią propozycja nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, idąca w kierunku m.in. odstąpienia od karania osób, które „raz przyjęły narkotyki”, wywołują niepokój. Czy proponowane zmiany zmierzają do tego, aby chronić młodych ludzi i zdrowie społeczne? Nasuwa się odpowiedź, że niestety nie. Argumenty, które podają zwolennicy łagodniejszego podejścia, są jednostronne i tworzą wrażenie, że wynikają raczej z pewnej idei życia społecznego (lub ideologii), która jest w opozycji do wartości, na których opierają się obecne rozstrzygnięcia prawne.

Problem liberalizacji polityki wobec narkomanów oraz dealerów narkotykowych z pewnością na pierwszym miejscu wymaga refleksji aksjologicznej poszukującej odpowiedzi na pytanie, dlaczego w ogóle należy ograniczać ludziom dostęp do substancji odurzających. Istotne jednak wydaje się również podjęcie refleksji natury psychologicznej nad konsekwencjami łatwiejszego dostępu do środków psychoaktywnych. Ewentualne wprowadzenie nowych zliberalizowanych przepisów może bowiem w pierwszej kolejności wywołać w społeczeństwie powszechne przeświadczenie, że drobna ilość narkotyku (np. marihuany) na własny użytek to nic złego. Obawiam się, że zniweczy to wiele działań profilaktycznych prowadzonych w Polsce, a mających na celu pokazanie ryzyka związanego z przyjmowaniem substancji psychoaktywnych.

Niebezpieczne mity

Jesteśmy świadkami sytuacji, w której z jednej strony młodzież dowiaduje się o zagrożeniach płynących z przyjmowania narkotyków, a z drugiej słyszy komunikaty, że narkotyki w małych ilościach to nic takiego, albo przyjęcie ich po raz pierwszy nie pociąga za sobą żadnych konsekwencji prawnych, więc widocznie nie jest czymś groźnym. Dziś, szczególnie wśród młodego pokolenia, funkcjonuje wiele mitów na temat tzw. miękkich narkotyków, które notabene nieodpowiedzialnie rozpowszechniała wspomniana akcja „Gazety Wyborczej”. Zwłaszcza marihuana traktowana jest jak zioło, trawka, zwykła używka, która ma poprawić nastrój, prawie nieuzależniająca itd. Podobne mity funkcjonują zresztą także na temat alkoholu. Osoby, które muszą usprawiedliwiać potrzebę jego przyjmowania, chętnie opowiadają, że poprawia trawienie, rozgrzewa, obniża cholesterol albo oczyszcza nerki. Po podobne usprawiedliwienia sięgają też osoby zażywające inne substancje odurzające. W takiej sytuacji trzeba niektórym przypominać, iż marihuana to nie dziurawiec, mięta czy może czekolada, ale produkt bardzo silnie wpływający m.in. na układ nerwowy i życie psychiczne.

Cios w profilaktykę uzależnień

Odwracanie uwagi od faktu, że marihuana zawiera bardzo silne substancje psychoaktywne (przede wszystkim THC – ang. TetraHydroCannabinol), których zażywanie może nieść poważne konsekwencje dla zdrowia fizycznego i psychicznego, należy ocenić jako bardzo niekorzystne dla profilaktyki uzależnień. Zmiany przepisów trzeba uznać jako niewskazane nie tylko z perspektywy zapobiegania uzależnieniom. Pomiędzy zażywaniem a rozwinięciem się zespołu uzależnienia istnieje jeszcze cała gama różnych zachowań i stanów, które są ryzykowne lub po prostu szkodliwe dla życia psychicznego. A łagodzenie prawa odnośnie do przyjmowania substancji odurzających tworzy wrażenie, że tylko częstsze przyjmowanie stanowi realne zagrożenie dla zdrowia. Tymczasem nawet niewielka ilość substancji, która ma silny wpływ na nastrój, choć nie uzależnia, to może prowadzić do poważnych problemów lub zaburzeń w regulacji emocji. Jest to przedmiotem troski rodziców i różnych instytucji zajmujących się wychowaniem i kształtowaniem życia społecznego. Jeśli jedna z tych instytucji wysyła sygnał: teraz więcej wam wolno, to część młodzieży oraz młodych dorosłych może go po prostu odebrać jako zachętę do eksperymentowania z przyjmowaniem psychoaktywnej substancji. Zatem z punktu widzenia zdrowia psychicznego oraz społecznych konsekwencji przyjmowania środków psychoaktywnych, przepisy penalizujące posiadanie jakiegokolwiek narkotyku stanowią jednoznaczny punkt odniesienia i pewną barierę (oby nie jedyną) w swobodnym korzystaniu z danego środka odurzającego. Tam, gdzie prawo za mało jednoznacznie wytycza granicę tego, co dozwolone, a co nie, dochodzić może do wielu kłopotów. Mogliśmy się o tym przekonać, choćby obserwując rozprowadzanie w Polsce tzw. dopalaczy.

W Polsce wzrasta liczba osób uzależnionych

Warto podkreślić – i zgodzą się z tym zapewne zwolennicy łagodzenia prawa dotyczącego substancji psychoaktywnych – że prawo nie może być jedynym środkiem kształtowania norm czy prozdrowotnych postaw w społeczeństwie. Zdrowie społeczne, prawidłowy rozwój młodzieży i dobry kształt życia społecznego zależy bowiem od wielu czynników. Osłabianie nawet jednego z nich należy uznać jednak za niewskazane w sytuacji, gdy w naszym kraju narastają, a nie maleją problemy związane z przyjmowaniem substancji psychoaktywnych. Pomimo wysiłków wielu środowisk i dużych nakładów finansowych nadal trudno nam przecież skutecznie poradzić sobie z problemami alkoholowymi czy narkotykowymi, zwłaszcza w młodszych grupach wiekowych. W mojej ocenie, obecnie proponowana zmiana przepisów jeszcze bardziej osłabi tę skuteczność.


Dr Piotr Szczukiewicz

Autor jest psychologiem, adiunktem w Zakładzie Psychologii Klinicznej i Neuropsychologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, terapeutą w Specjalistycznej Poradni Psychoprofilaktyki i Terapii Rodzin w Lublinie.
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl