Klimatyczni koledzy

Chodzi o ochronę klimatu czy kontrolowanie światowej gospodarki? Cel, jaki przyświeca uczestnikom rozpoczętego wczoraj globalnego szczytu w Kopenhadze, nie jest wcale tak jasny, jak mogłoby się wydawać. Konferencja klimatyczna to 192 liderów krajów z całego świata, wielkie plany i jeszcze większe ambicje.

Premierzy i ministrowie do 12 grudnia będą starali się zawrzeć porozumienie w sprawie zmian klimatycznych, które ma właściwie jeden główny punkt: ukształtowanie kierunku przyszłej światowej energetyki i rozwoju społecznego poprzez takie kroki, jak zapobieganie światowemu ociepleniu. Porozumienie to nie będzie jednak łatwe, by nie powiedzieć – niemożliwe. Problem wynika ze zgody na proponowane warunki, które uderzą nie w kraje rozwinięte, lecz rozwijające się. Stany Zjednoczone zapowiedziały redukcję emisji CO2 o 17 proc. do 2020 roku w porównaniu z rokiem 2005. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę to, że np. w Europie ustalono, iż rokiem referencyjnym jest w tym przypadku 1990 r., to oznacza, że USA zredukują emisję CO2 zaledwie o 3 procent. Australia obiecała maksymalnie 11 proc. redukcji emisji, a Kanada – 3 proc., natomiast Chiny zapowiedziały ograniczenie do 2020 roku emisji CO2 w wysokości 40-45 proc. na jednostkę PKB w porównaniu do poziomu emisji z 2005 roku. To zaś w zasadzie oznacza, że produkcja CO2 w Państwie Środka jeszcze wzrośnie. Unia Europejska jednostronnie zobowiązała się do redukcji emisji CO2 o 20 proc., zapowiedziała jednak gotowość do redukcji o 30 proc., pod warunkiem że inne uprzemysłowione potęgi świata zdobędą się na porównywalny wysiłek. Kraje rozwijające się, takie jak Brazylia i Indie, odrzuciły wstępną propozycję Danii, by światowe emisje CO2 przestały rosnąć w 2020 r., zaś do 2050 były o połowę mniejsze niż w 1990 roku. Ich zdaniem, uprzemysłowione potęgi, takie jak USA, Unia Europejska, Japonia czy Australia, zrzucają na biedniejszych ciężar tych inwestycji, same zaś zbudowały swoje bogactwo, nie bacząc na emisję CO2 do atmosfery.


Będzie fiasko?

Mike Hulme z Uniwersytetu Wschodniej Anglii w Norwich (skąd do internetu dostały się listy kompromitujące naukowców głoszących teorie mówiące o wpływie człowieka na wzrost temperatury na Ziemi), zaznaczył, że „szczyt klimatyczny ma służyć temu, co tak naprawdę nigdy nie zostanie dokonane”. – Nie mogę wymyślić żadnego wcześniejszego zadania międzynarodowej dyplomacji, które byłoby bliskie poszukiwaniom tak ambitnych rozwiązań. Poprzez ograniczenie zmian klimatycznych, poprzez wielostronne porozumienie ludzie wyprzedzają to, co mogą oddać – powiedział Hulme na łamach brytyjskiego dziennika „Daily Mail”. Tego typu działania świadczą, jego zdaniem, o pysze. Przypomniał, że zmiany klimatyczne znaczą zupełnie różne rzeczy dla ludzi i rządów w różnych krajach. – Negocjacje pomiędzy 192 rządami są niezwykle trudne. Indie przede wszystkim są zainteresowane użyciem zmian klimatycznych jako zabezpieczenia dodatkowych technologii i finansów, ich rozwoju. Brazylia tymczasem poszukuje drogi, by wykorzystać zmiany klimatyczne do stworzenia międzynarodowych funduszy do ochrony swoich lasów – podkreślił. Z kolei Chiny zapowiedziały, że nie zamierzają rezygnować ze wzrostu gospodarczego w imię jakiegokolwiek ograniczania emisji gazów cieplarnianych. Co prawda w ubiegłym miesiącu chińskie władze ogłosiły plany ograniczenia emisji CO2 do atmosfery w ciągu najbliższych 10 lat nawet o 45 proc. w przeliczeniu na jednostkę PKB, jednak – jak zauważa dziennik „South China Morning Post” – to nie to samo, co bezwzględne ograniczenie emisji, do którego starano się nakłonić państwa biorące udział w konferencji klimatycznej. Dlatego chiński rząd postuluje, aby największe zobowiązania dotyczące redukcji emisji CO2 wzięły na siebie państwa rozwinięte.

Szczyt osłabił także ostatni przeciek do internetu listów z Uniwersytetu we Wschodniej Anglii, które zniszczyły obraz światowych badań nad ociepleniem. Zdaniem sceptyków, są to dowody na to, że naukowcy manipulowali danymi, by wesprzeć teorię wpływu człowieka na globalne ocieplenie. Jak wykazało brytyjskie centrum badania opinii publicznej ICM, połowa mieszkańców Wielkiej Brytanii wierzy, że nie ma dowodów na to, iż to człowiek spowodował globalne ocieplenie. 46 proc. respondentów nie zgadza się z tym poglądem – 39 proc. nie wierzy w dowody na szkodliwy wpływ człowieka, z tego 7 proc. nie sądzi, by świat się w ogóle ocieplał.

Gazeta „Daily Express” zaznaczyła, że „przez ostatnie kilkanaście lat wiele światowych problemów zostało powiązanych ze zmianami klimatycznymi. Tym zagadnieniem zostało omotanych tyle spraw, że mamy do czynienia z klimatyczną kostką Rubika, która jest zbyt trudna, by ją ułożyć”. „Energia, ubóstwo, bioróżnorodność, prawo do intelektualnego dorobku ludności tubylczych, ogołacanie lasów – ta lista się ciągnie. Są to ważne problemy, ale starania połączenia ich razem jednym porozumieniem klimatycznym nie mogą się sprawdzić” – podkreślił brytyjski dziennik. Również torysi zarzucają ministrowi energii i klimatu Edowi Milibandowi tłumienie debaty dotyczącej zmian klimatycznych. Konserwatysta Nigel Lawson, były minister skarbu w rządzie Margaret Thatcher, zaznaczył, że w sprawę globalnego ocieplenia zostały wmieszane „niezwykle szkodliwe i niszczące polityki”, które „będą kosztować zdecydowanie więcej, niż jakiekolwiek możliwe dobro, które mogą zdziałać”. W wywiadzie dla gazety „Daily Express” australijski geolog profesor Ian Pilmer ostro skrytykował teorię ocieplenia.

– Dużo pustych słów podbudowanych przez oszustwo – powiedział Pilmer. Potępił przede wszystkim organizacje lobbujące za zmianami klimatycznymi, nazywając ich członków „klimatycznymi kolegami”, którzy sprawiają, że „pociąg łatwego zysku” wciąż jedzie.


Wojciech Kobryń
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl