Formatowanie sprzeciwu

Z dr. Marcinem Zarzeckim, socjologiem polityki z Uniwersytetu
Kardynała Stefana Wyszyńskiego, rozmawia Bogusław Rąpała.

Nie pomagają zaklinanie rzeczywistości, propagandowe sztuczki i
życzliwe rządowi media. Platformie Obywatelskiej pali się grunt pod stopami.
Będą wcześniejsze wybory?

– Wydaje mi się, że nie ma na to szans. Platforma na to nie pozwoli. Jednak
niektóre symptomy utraty poparcia przez PO są bardzo widoczne. Pierwszy i
podstawowy to zniechęcenie społeczne. I nie mam tu na myśli wyłącznie badań
opinii społecznej. Platforma traci swój stały elektorat. Osoby, które po raz
wtóry zagłosowały na PO, wskutek niepopularnych decyzji społeczno-gospodarczych
dotykających każdego obywatela, a nie tak jak do tej pory mających charakter
tylko symboliczny, zaczynają wspierać inne partie polityczne. Rośnie również
znacząca liczba osób niezdecydowanych, które na znak sprzeciwu wobec władzy
definiują się jako nieokreśleni politycznie. Jest to elektorat do
zagospodarowania przez różnego typu podmioty polityczne. Jak pokazują badania,
są to głównie osoby, które w poprzednich wyborach zagłosowały właśnie na
Platformę Obywatelską.

Niemożliwe, żeby politycy PO tego nie widzieli. O co zatem idzie stawka,
jeśli ryzykują utratę tak sporej części swoich wyborców?

– Już pod koniec pierwszej kadencji było wiadomo, że Donald Tusk się wypala, PR
przestaje działać. To był okres, kiedy znaleźliśmy się w strefie kryzysu
gospodarczego. Wymagało to podjęcia bardzo konkretnych działań ekonomicznych,
związanych również z polityką międzynarodową. Ze społecznego punktu widzenia
miałyby one charakter niepopularny. Wiadomo było, że im bardziej będzie się je
odsuwało w bliżej nieokreśloną przyszłość, tym bardziej będą brutalne i
radykalne. Tak naprawdę to sam Donald Tusk doprowadził do sytuacji, w jakiej się
teraz wszyscy znaleźliśmy. Ale Tusk posiada instynkt zwierzęcia politycznego i
dobrze wie, że Platforma Obywatelska nie ma już raczej szans na reelekcję, tym
bardziej on sam jej nie ma. Dlatego szuka sobie zacisznego kąta w ramach
struktur europejskich. Mówi się o tym od dawna i wydaje mi się, że nie jest to
plotka. Być może nawet dostanie jakąś synekurę, natomiast teraz musi udowodnić
swoją lojalność wobec decydentów Unii Europejskiej i gotowość do brutalnych
rozwiązań niezależnie od kosztów społecznych. Co też czyni.

Ale przecież PO to nie jest wyłącznie Donald Tusk. Coraz częściej
słychać o konfliktach wewnątrz partii.

– Tak, i jest to kolejny ważny symptom słabości Platformy Obywatelskiej.
Wcześniej przecież mówiono, że jest to partia zintegrowana, stabilna, która
potrafi zjednoczyć wielość w jedności. Obecnie pojawiają się głosy sprzeciwu
wobec samego Donalda Tuska, a przede wszystkim pojawiają się frakcje, które nie
zgadzają się ze sztandarowymi rozwiązaniami premiera. Ustawa o ACTA
zmobilizowała przeciwko PO młodych mieszkańców miast, którzy do tej pory byli
jej tradycyjnym elektoratem. Ponadto pojawiają się sprzeciwy wobec pewnych
rozwiązań moralnych.

Na dodatek koalicjantowi PO przestaje odpowiadać rola przystawki…
– PSL przestaje być posłuszne, bo również powodowane instynktem politycznym
zauważa, że wspieranie wszystkich decyzji politycznych Platformy Obywatelskiej,
zwłaszcza tych niepopularnych (np. związanych z reformą systemu ubezpieczeń
społecznych), odbije się negatywnie na samym PSL. Stąd też staje się coraz
bardziej chwiejnym koalicjantem, szuka alternatyw, pragnie podkreślić, że jest
języczkiem u wagi. Platforma zaczyna rozgrywać to w sposób dość brutalny,
wywierając presję na PSL, kupcząc stanowiskami, ale przede wszystkim grożąc
wejściem w koalicję z Ruchem Palikota. Chociaż jest to raczej niemożliwe, bo do
reszty pogrążyłoby PO.

Wróćmy do tematu protestów społecznych. Jest ich coraz więcej: w sprawie
emerytur, listy leków refundowanych, ograniczenia liczby godzin historii w
szkołach ponadgimnazjalnych, wolnych mediów – długo by wymieniać. Czy opozycja
jest w stanie je "skanalizować"? A przede wszystkim czy polska prawica wraz z
organizacjami społecznymi jest w stanie stworzyć alternatywę, coś na kształt
węgierskiego Fideszu?

– To bardzo trudne pytanie. W Polsce wbrew pozorom i pomimo ruchu
solidarnościowego nie ma tradycji unionizmu politycznego.

To znaczy?
– Chodzi mi o taki ruch społeczny, który polegałby na współpracy partii
politycznych ze związkami zawodowymi oraz ruchami społeczno-obywatelskimi. W
Polsce mamy co prawda tradycję "Solidarności", ale to był unionizm o charakterze
społecznym, a nie politycznym. W tym momencie Prawo i Sprawiedliwość nie bazuje
tak naprawdę na żadnej tradycji, na żadnych rozwiązaniach, które umożliwiłyby
stworzenie takiego trwałego związku politycznego.

Może więc należy taką tradycję wypracować?
– Przede wszystkim należało nieco wcześniej, w czasie pierwszej kadencji
Platformy Obywatelskiej, w większym stopniu skoncentrować się na współpracy
pozapolitycznej. Chodziło o to, żeby wypracować modele mobilizacji społecznej w
zakresie współpracy ze związkami zawodowymi, a przede wszystkim z różnego typu
ruchami społeczno-obywatelskimi, które jako pierwsze zaczęły sprzeciwiać się
Donaldowi Tuskowi i proponowanym przez jego partię rozwiązaniom. Gdyby nieco
wcześniej rozpoczęto tworzenie takiego szerokiego frontu obywatelskiego (a nie
tylko politycznego) dysponowano by teraz o wiele większymi zasobami, zarówno
jeśli chodzi o elektorat, jak i struktury organizacyjne. To pozwoliłoby na
pokonanie Platformy Obywatelskiej w ostatnich wyborach.

Ale chyba nie jest za późno na stworzenie takiego frontu?
– Absolutnie nie. Co więcej, zauważam działania zmierzające w dobrym kierunku,
np. odwoływanie się do tradycji Porozumienia Centrum, szukanie powiązań z
separatystami z Prawa i Sprawiedliwości, którzy prawdopodobnie doszli do
przekonania, że nie przekroczą w wyborach progu wyborczego i jedyną szansą dla
nich jest powrót do macierzy, czyli Prawa i Sprawiedliwości. Ważne jest przede
wszystkim to, żeby Prawo i Sprawiedliwość na wzór Fideszu położyło nacisk na to,
żeby nie być tylko organizacją polityczną, ale rodzajem ruchu
społeczno-obywatelskiego. Partia polityczna umożliwia funkcjonowanie jako
podmiot polityczny. Szansą Prawa i Sprawiedliwości jest stworzenie sieci ruchów
i organizacji, które teraz się uaktywniły na skutek działań podejmowanych przez
PO. Mam tutaj na myśli młodych ludzi protestujących przeciwko ACTA, ruchy
społeczne sprzeciwiające się reformie ubezpieczeń społecznych, reformie
emerytalnej…

…no i protesty w obronie wolnych mediów, Telewizji Trwam. Tylko w
ostatni weekend odbyły się one aż w pięciu polskich miastach.

– Oczywiście, że tak. Te protesty pokazują, że ludzie mają dość instytucjonalnie
wdrażanej cenzury. Zaczyna iskrzyć, ludzie przestają być bierni. Dzięki
rozwiniętej sieci internetowej mają możliwość lepszej samoorganizacji, jakiej
nie mieli nigdy wcześniej. Ten obszar społecznego sprzeciwu warto
zagospodarować. Partia polityczna, która stanie się reprezentantem interesów
tych niezadowolonych z konkretnych rozwiązań Platformy ludzi, wygra. Jednak
błędne byłoby mniemanie, że te ruchy przyjmują w całości sprzeciw wobec
Platformy Obywatelskiej i wszystkich jej działań. One są aktami sprzeciwu wobec
konkretnych rozwiązań, które PO proponuje. Zauważam pewne symptomy, że Prawo i
Sprawiedliwość próbuje dotrzeć do tych grup, o czym świadczy chociażby
współpraca z Piotrem Dudą, przewodniczącym "Solidarności". Powrót do zasobu,
jaki stanowi związek zawodowy "Solidarność", jest czymś bardzo cennym. Politycy
Prawa i Sprawiedliwości muszą przestać myśleć tylko i wyłącznie w sposób
polityczny. Muszą jeszcze intensywniej szukać porozumienia z ruchami społecznymi
i wspólnie z nimi stworzyć jeden front. Jeśli się im to uda, mogą osiągnąć
znaczący sukces, ponieważ to przełożyłoby się na siłę polityczną. Ale na
początku te ruchy trzeba po pierwsze – zmobilizować, a po drugie – zjednoczyć,
ponieważ obecnie są bardzo rozdrobnione. Musi być ktoś, kto będzie stanowił dla
nich zwornik, kto ich połączy w jedno. No i kto będzie ramieniem politycznym dla
tych ruchów. Prawo i Sprawiedliwość może to wykorzystać.

Bardzo osobliwym zjawiskiem jest to, że główne media starają się
bagatelizować te wszystkie protesty. A już w ogóle nie można się z nich
dowiedzieć o marszach organizowanych w obronie Telewizji Trwam. Co się stało z
tzw. czwartą władzą?

– No i cóż – mamy do czynienia z takim rynkiem mediów, w ramach którego
zdecydowana większość środków społecznego przekazu w żaden sposób nie spełnia
definicyjnych funkcji, związanych z tą tzw. czwartą władzą. Czwarta władza to
coś, co obserwuje, co potrafi zmobilizować ruchy lub grupy społeczne w obronie
ich interesów, to dziennikarze, którzy z tego, co władza pragnie ukryć, z
powrotem czynią element dyskusji publicznej.
A u nas tego po prostu nie ma. Gdzie się podziało polityczne dziennikarstwo
śledcze, które miało taką olbrzymią tradycję w Polsce? Gdzie się podziały
wielkie debaty polityczno-publiczne? Mamy do czynienia zawsze z tymi samymi
zapraszanymi gośćmi i z tymi samymi dziennikarzami, którzy przedstawiają nam
ciągle te same argumenty, nie biorąc pod uwagę koniunkturalności rynku
politycznego. Jest to nader obłudne i dowodzi tego, że rynek dziennikarstwa
politycznego w głównych stacjach przestał istnieć. Tam nawet trudno jest wskazać
programy polityczne, które miałyby jakikolwiek wpływ chociażby na stymulowanie
dyskursu publicznego albo opinii publicznej jako takiej.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl