Czerwona olejarnia

Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymało Roberta Muchę i Wiesława Buchowieckiego podejrzewanych o działanie na szkodę zakładów tłuszczowych w Brzegu Kama Foods SA. Jak ustaliła prokuratura z Opola, Robert Mucha – były wiceprezes Rady Nadzorczej Kama Foods, naraził zakłady na 100 mln zł straty, a drugi z podejrzanych, Wiesław Buchowiecki – były prezes brzeskich zakładów, miał spowodować straty rzędu 40 mln złotych. To pierwsza spektakularna akcja CBA cztery miesiące od utworzenia Biura. Zapowiadają się kolejne, bo kierowana przez Mariusza Kamińskiego służba specjalna do zwalczania korupcji prowadzi obecnie kilkadziesiąt spraw.
Do zatrzymania Roberta Muchy, znanego rajdowca, byłego mistrza sportów samochodowych, i nieco mniej znanego jako lobbysta, doszło na lotnisku Okęcie akurat wtedy, gdy miał odlecieć z kraju prywatnym samolotem Jana Kulczyka. Najbogatszy Polak, kojarzony z aferą PKN Orlen, czekał na znajomego na pokładzie odrzutowca, po czym odleciał ze znajomymi do Hiszpanii, gdy Mucha się nie zjawił po zatrzymaniu przez CBA.

Mucha nie na topie?
Dominika Kulczyk-Lubomirska, córka Jana Kulczyka, odmówiła skomentowania sprawy zatrzymania Roberta Muchy. Stwierdziła, że zna ją tylko z mediów. Z tego zaś by wynikało, że skoro rodzina nie wiedziała o jego kłopotach, to Kulczyków łączyła z Muchą jedynie luźna znajomość.
„Nic dziwnego, że firmowanie afery swoim nazwiskiem jest dziś większości tych, których dobrze znał Robert M., nie na rękę. Nie na rękę musi też być dziś jego współpraca z firmą doradczą Ernst&Young, dla której pracował były rajdowiec do momentu zatrzymania” – skomentowała „Gazeta Finansowa” wypieranie się dziś bliższych kontaktów z Muchą.

Patent Bagsika i Gąsiorowskiego?
CBA akcję zatrzymania podejrzanych w aferze Kama Foods planowała dopiero kilka dni później. Dopiero gdy funkcjonariusze dowiedzieli się, że podejrzani chcą opuścić kraj, akcję przyspieszono. Zwłaszcza że w CBA obawiano się, iż obaj mogą nie wrócić do Polski, tym bardziej że z ewentualną ekstradycją Wiesława Buchowieckiego mogłyby być kłopoty, ponieważ jest on obywatelem Polski, ale ma również paszport kanadyjski.
Kulczyk zatem nic nie wiedział i nie chciał pomóc zwiać znajomemu lobbyście? Bagsik i Gąsiorowski, „bohaterowie” afery Art.-B, też uciekli z kraju na kilka godzin przedtem, zanim weszła do ich domów i siedziby firmy brygada antyterrorystyczna, a miał im w tym pomóc były poseł SLD, Jerzy Dziewulski, ówczesny szef ochrony lotniska Okęcie.

Krewni i znajomi królika
Mariusz Kamiński podkreśla, że „najbogatszy Polak” nie jest stroną w sprawie. Niemniej okazuje się i tym razem, że której afery nie dotkniemy, to aktorzy są z reguły ci sami. Wiadomo też, iż Mucha podobnie jak Kulczyk był ustosunkowany w lewicowych elitach władzy i miał rozległe znajomości w świecie biznesu.
Robert Mucha w latach 1994-2003 zasiadał w radzie nadzorczej oraz w zarządzie spółki Kama Foods SA w Warszawie, przez wiele lat mieszkał w Wielkiej Brytanii i Kanadzie, gdzie handlował luksusowymi samochodami, a po powrocie do kraju zajął się lobbingiem. Z Kulczykiem Mucha zna się co najmniej od dwóch lat. Michał Mystkowski, „pijarowiec” Kulczyk Holding, nie chciał powiedzieć, czy Robert Mucha pracuje dla Jana Kulczyka. W marcu 2004 roku media informowały jednak o spotkaniu członków Konfederacji Pracodawców Polskich w Mikołajkach. Wtedy do Hotelu Gołębiewski zaproszono między innymi ówczesnego premiera Leszka Millera, Jana Kulczyka i Roberta Muchę. Lobbysta miał wówczas poprosić „najbogatszego Polaka” o pozostanie w hotelowym pokoju, gdyż Leszek Miller nie życzył sobie obecności Kulczyka na spotkaniu. Jakiś odprysk konfliktu interesów na linii grupy Millera i grupy Kwaśniewskiego, z którym trzymał „najbogatszy Polak”?

Znajomy „Prezia” i Ałganowa
Nazwisko Kulczyka kojarzy się nie tylko z bogactwem, ale także z aferą PKN Orlen i z powiązaniami z eseldowską wierchuszką, m.in. w osobie Aleksandra Kwaśniewskiego. Na słynnym spotkaniu w Wiedniu w lipcu 2003 r. Kulczyka z Ałganowem byli jeszcze Andrzej Kuna, Aleksander Żagiel i Marek Modecki. Kulczyk miał się powoływać na swoje możliwości u „Pierwszego”, to jest najprawdopodobniej u ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. A gra szła o dużą świeczkę, bo Kwaśniewski miał udzielić pełnomocnictwa Kulczykowi, czemu później obaj zgodnie zaprzeczali, na sprzedaż polskiego sektora naftowego Rosjanom.
Kulczyk rzekomo nie wiedział, z kim się spotyka, że z byłym szpiegiem KGB, czym osobliwie zaświadczył o swojej wiarygodności. Utrzymywał tak, mimo że Władimir Ałganow był bohaterem głośnej afery „Olina”, w której Andrzej Milczanowski oskarżył Oleksego o szpiegostwo na rzecz ZSRS i Rosji, w następstwie czego Józef Oleksy zrezygnował z funkcji premiera.

(A)feralny Wiedeń
Czyżby więc i tym razem, przy okazji kolejnej afery, chociaż w przypadku zakładów Kama Foods to na razie bardzo odległe skojarzenia, drogi prowadziłyby do tzw. ośrodka wiedeńskiego i do prominentów z SLD? Nie chcę, rzecz prosta, przez to powiedzieć, że Kulczyk jest w ten przekręt zamieszany, jednak gdzie się nie spojrzy, to jak w zaklętym kręgu: Mucha zna Kulczyka, Kulczyk spotkał się z Ałganowem, Kuną i Żaglem, więc zna „kwiat” ośrodka wiedeńskiego, a nawet miał „poważny interes” do załatwienia – jak wynika z ustaleń komisji orlenowskiej – z Ałganowem, od niego dochodzimy do Oleksego, a od Kulczyka z kolei do „Prezia”.

Jeszcze jeden Mazur dzisiaj?
A to jeszcze jakby niejedyny trop, bo przypomnijmy, że pierwszym przetargiem na sprzedaż Kamy Foods SA było zainteresowanych kilkunastu inwestorów, w tym największe koncerny z branży rolno-spożywczej, m.in. Cargill, Unilever czy Olvit Gdańsk.
Cargill to amerykańska firma z branży spożywczej, z którą związany był Edward Mazur, podejrzany o zlecenie zabójstwa Marka Papały. „Byłem odpowiedzialny za wymianę towarową w potężnej firmie amerykańskiej Cargill, gdzie rozwijała się współpraca w różnych dziedzinach, szczególnie spożywczych. To ja byłem tym, który po zmianach systemowych tworzył w Polsce biura Cargillu” – opowiadał polonijnemu „Expressowi” w marcu ubiegłego roku Mazur o początkach swojej działalności biznesowej w Polsce.

Od Pawlaka do Millera
Do prywatyzacji Kamy Foods doszło za rządów Pawlaka w 1994 r., umowę prywatyzacyjną podpisywał ówczesny minister skarbu Wiesław Karczmarek, a jej upadłość ogłoszono za rządów Millera w 2003 r., gdy eseldowska władza i ówczesny wymiar sprawiedliwości udawały, że przekrętu nie widzą. Jak opisywała „Nowa Trybuna Opolska”, „w listopadzie 1994 roku za ok. 18 milionów dolarów 51 procent akcji brzeskich Nadodrzańskich Zakładów Przemysłu Tłuszczowego wykupiła amerykańska spółka Schooner Capital Corporation. Z inicjatywy SCC i Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju powstała w Bostonie spółka White Eagle Industries, złożona z kapitałów prywatnych oraz bankowych (EBOR i francuskich). Po podpisaniu umowy prywatyzacyjnej z SCC to właśnie WEI przejęła udziały w SCC i dysponowała pakietem większościowym. Dokonano też zmiany nazwy firmy. Na mocy układu z wierzycielami ponad 50 procent udziałów spółki miało przejąć konsorcjum banków z Dresdner Bankiem na czele”.

Od lidera do bankruta
Początkowo po prywatyzacji firma miała się bardzo dobrze, po tym jak od początku lat 90. zainwestowała w zakłady (głównie w technologie) ok. 300 mln zł, w roku 1995 stała się liderem na rynku tłuszczów spożywczych w Polsce. Wtedy ponad jedna trzecia margaryny trafiającej do polskich kuchni pochodziła z Brzegu, a firmowym produktem stała się dobrze znana margaryna „Kama”. W połowie roku 1998 udział ten jednak wynosił już tylko 18 proc., w styczniu 1999 r. – 14 procent.
„W roku 1997 Amerykanie pozbyli się zarządu spółki(…)zaczęła się dziwna polityka gospodarcza, w efekcie której po kilku latach zakład niemal zupełnie wygasił produkcję, a na bruk trafiło około 300 osób.(…)Organy ścigania prowadziły śledztwo, podejrzewając, że z Brzegu wytransferowano ogromne pieniądze” – pisała „Nowa Trybuna Opolska” w sierpniu 2002 roku. Śledztwo jednak w końcu umorzono, a Kama Foods dalej tonęła w długach.
„Dlaczego nie została zrealizowana umowa prywatyzacyjna spółki olejarskiej Kama Foods w Brzegu z Schooner Capital Corporation w Bostonie?(…)Dlaczego minister Skarbu Państwa zamiast realizować pierwotną umowę prywatyzacyjną spółki Kama Foods, dokonywał jej zmian – niekorzystnych dla pracowników oraz interesu Skarbu Państwa – doprowadzając w ten sposób do zadłużenia sięgającego 370 mln? Od 7 miesięcy pracownicy w tej spółce nie dostają już wypłat” – pytał z trybuny sejmowej poseł Grzegorz Górniak z LPR w czerwcu 2003 roku. Ten i podobne apele pozostały jednak bez echa, aż wreszcie w czerwcu 2003 r. warszawski sąd gospodarczy ogłosił upadłość spółki, której długi przekraczały już 430 mln złotych.

Siedemnaście miesięcy bez pensji
Zanim do tego doszło, w brzeskiej olejarni, jednym z najnowocześniejszych tego typu zakładów w Europie, ze względu na długi zostało nawet wyłączone światło, a ludzie wyrzuceni na bruk przeszli gehennę. „Ta sprawa jest skandaliczna(…)jak ludzie, którzy od siedemnastu miesięcy nie dostają pensji, mają żyć. Nikt się tym nie interesuje, chociaż pisaliśmy już wszędzie, nawet do najwyższych władz, a także do rzecznika praw obywatelskich, reakcji wciąż brak (…)” – mówił Bolesław Łotecki ze Związku Zawodowego „Solidarność „80”, organizator strajku w Kama Foods SA w 2002 r., w czasie gdy rządził „wrażliwy społecznie” SLD.

Chrapka Gudzowatego na margarynę?
Podłożem kłopotów Kamy mógł nie być wyłącznie brak produkcji margaryn, tak spekulowały gazety w tym czasie, ale tworzący się rynek produkcji biopaliw – w tym estrów z rzepaku, dodawanych do oleju napędowego. Aby robić to na wielką skalę, trzeba było przejąć Kamę. Jak ujawnił Mariusz Olejnik, prezes Krajowego Zrzeszenia Producentów Rzepaku, chrapkę na brzeskie zakłady miał mieć Aleksander Gudzowaty, który swoje imperium paliwowe (ropa naftowa i gaz ziemny) chciał rozszerzyć na biopaliwa. Miała mu w tym sprzyjać właśnie upadłość Kamy, którą mógłby w przypadku upadłości olejarni kupić dużo taniej, bo bez jej długów.

Doradca biznesowy Millera
Z upadłością Kamy mają się łączyć niejasne interesy Jerzego Staraka, potentata głównie branży farmaceutycznej, związanego z byłym premierem Leszkiem Millerem, którego ten nazywał nawet swoim „biznesowym doradcą”.
„Interesy Staraka w branży tłuszczowej nie były jednak(…)przejrzyste.(…)Charakterystyczny był zwłaszcza przypadek Kamy Foods z Brzegu. Biznesmen i Bunge [amerykański koncern rolno-spożywczy działający w 32 krajach, w Polsce udziałowiec ZPT „Kruszwica”] kupili udziały w firmie będącej formalnie w upadłości, ale od dwóch lat trwała w niej restrukturyzacja. Podpisanie umowy jego spółki Ewico z syndykiem nastąpiło zaledwie kilka godzin po tym, jak ówczesny zarząd Kamy dostarczył sądowi informację o pomyślnym zakończeniu restrukturyzacji. Sąd podobno nie zauważył tych dokumentów” – pisał magazyn „Forbes” we wrześniu br.
Zatrzymany przez CBA Buchowiecki utrzymywał, że Starak od lat prowadził nieczystą grę w branży tłuszczowej. Gdy w roku 2000 Kama Foods została postawiona w stan upadłości z powodu jej zobowiązań finansowych, to wnioskował o to Bank Pekao, w którego radzie nadzorczej zasiada właśnie Jerzy Starak. „On [Starak] także dogadując się z syndykiem, doprowadził do zmniejszenia wyceny wartości spółki ze 107 do 81 mln zł, by kupić ją jak najtaniej – twierdził Buchowiecki, który ma dysponować listem od Staraka do syndyka upadłej olejarni”.
Jak przypomniał „Forbes”, „do transakcji jednak wówczas nie doszło, ponieważ biznesmen zamiast kupić, tylko wydzierżawił spory majątek Kamy – silosy pełne kukurydzy i rzepaku, których sprzedaż przynosiła Ewico [nowa nazwa Kamy – przyp. J.M.J.] co miesiąc 200 tys. złotych. Syndyk w ramach dzierżawy otrzymywał z tego zaledwie 50 tys. złotych”.

Eseldowska magnateria
I tak Polska straciła kolejną kurę znoszącą złote jaja, to jest branżę tłuszczową. Amerykański koncern Bunge ogłosił w tym roku powstanie grupy tłuszczowej, którą będą tworzyć spółki kontrolowane przez Jerzego Staraka: Ewico z Brzegu, czyli dawna przejęta w wyniku przekrętu Kama Foods, Olvit z Gdańska, Olvit-Pro (dawne Warszawskie Zakłady Tłuszczowe) oraz należąca w 85 proc. do Bunge giełdowa Kruszwica.
Jerzy Starak w latach 90. kupił gdański Olvit, trzy lata temu „nabył” Kamę Foods z Brzegu, a na początku tego roku Warszawskie Zakłady Tłuszczowe. Według „Forbesa”, „teraz spółki przejęte niegdyś przez Staraka to pierwsza polska liga w tej branży – ZPT Olvit Oils w 2004 r. miał 240 mln zł przychodów, a WZT – 350 mln złotych. Większa od nich jest tylko Kruszwica, której przychody w ubiegłym roku przekroczyły 660 mln złotych”.
Po wejściu w życie umowy z Bunge na początku 2007 r., gdy przejęte firmy zostaną skonsolidowane w jedną grupę tłuszczową, Starak stanie się tylko udziałowcem mniejszościowym swoich dawnych zakładów, a po sprzedaniu udziałów w firmach tłuszczowych dostanie spory zastrzyk gotówki na planowane przejęcia w farmacji. Starak nie wszedł jeszcze, jak to się mówi, w oczy prokuraturze, jednak zdaniem szefa CBA, Mariusza Kamińskiego, sprawa afery Kama Foods jest rozwojowa. Więc może wszystko jeszcze przed nami, skoro w radzie spółki Kama Foods zasiadał Leszek Miller junior, syn byłego premiera, a Jerzego Staraka łączą jeśli nawet nie wspólne interesy m.in. z Janem Wejchertem, współwłaścicielem TVN, to przynajmniej wspólny doradca finansowy, szwajcarski bankowiec Bruno Valsangiacomo.
Tak się rodzą fortuny oparte na koneksjach z SLD i dziś nie tylko „oszołomy” mówią, że czerwona pajęczyna oplotła siatką szemranych interesów kraj, a nas okradła. Kolejnych dowodów dostarczają tu już organy ścigania, jak ostatnio CBA w sprawie afery Kama Foods.

Julia M. Jaskólska


drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl