Co pominęła prokuratura?

Sejmowa komisja śledcza przesłuchała wczoraj prokuratora Andrzeja Szeligę. W pierwszej połowie 2006 roku był on zastępcą szefa Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie i sprawował jednocześnie funkcję przełożonego nad prokuratorami z Wydziału Przestępczości Zorganizowanej prowadzącymi sprawę zabójstwa Krzysztofa Olewnika. Zdaniem posła Zbigniewa Wassermanna (PiS), przesłuchanie ponownie pokazało, jak źle funkcjonuje nadzór w prokuraturze w Polsce, chociaż sam Szeliga nie jest rażącym przykładem tych naruszeń.

Szeliga nie pełnił bezpośredniej roli w prowadzeniu postępowania w sprawie Olewnika. Z zeznań wynikało, że to podwładni słabo informowali go o jego przebiegu. Był to czas, kiedy sprawa – jak mówił poseł Wassermann – wchodziła w etap skutecznego działania. Prokurator Radosław Wasilewski z Wydziału Przestępczości Zorganizowanej warszawskiej okręgówki przedstawił wówczas pierwsze zarzuty osobom podejrzanym, jednak niespodziewanie sprawa została przeniesiona do Olsztyna, co nie było dobrym pomysłem, bo nabierała dynamiki.
Grupa przestępców miała swojego informatora, funkcjonariusza policji w Płocku, który ich informował o poczynaniach śledczych. Prokuratorzy dowiedzieli się o tym z przesłuchań świadka Piotra Skwarskiego prowadzonych przez prokuratura Wasilewskiego, podwładnego Szeligi. Według Szeligi, mówiono o tym wątku śledztwa, ale nie pamiętał, czy podjęto jakieś czynności, by go wyjaśnić. Zdaniem posła Andrzeja Dery (PiS) z komisji, z akt sprawy wynika, że wątek ten pominięto i nie podjęto żadnych czynności w celu ustalenia szczegółów i nazwiska policjanta.
Szeliga jako przełożony słabo orientował się w szczegółach sprawy uprowadzenia Olewnika, jednak – jak wynika z zeznań – była to raczej konsekwencja niedokładnego informowania go przez podległych prokuratorów. Nie wiedział np., że policjanci już na wstępnym etapie śledztwa dysponowali nazwiskami przestępców, a także mieli anonim powtarzający te nazwiska, ale nic nie robili w celu weryfikacji danych.
Sprawa kradzieży samochodu z aktami (16 tomów) w czerwcu 2004 r., która miała daleko idące skutki i wpłynęła na zachowania świadków, ponieważ byli oni zastraszani przez przestępców dysponujących tymi aktami, również nie była mu znana. A konsekwencje tego zdarzenia – jak podkreśla Wassermann – były poważne dla toku sprawy, m.in. ważny świadek Piotr Skwarski, dzięki któremu doszło do aresztowań, był wówczas zastraszany. Szeliga nie wiedział także, że kradzież akt dokonana została na zlecenie, tłumacząc, iż dotarła do niego wiadomość, że była to kradzież przypadkowa. Przyznał jednak, iż nie uwierzył w ten przypadek.
Oceniając zeznania prokuratora, Wassermann powiedział nam, że jest to klasyczny przykład prokuratora, który nie uchyla się od rozmów o sprawie, a przesłuchanie pokazuje jednocześnie, jak źle funkcjonuje nadzór w prokuraturze. – Chociaż może on sam nie jest jakimś rażącym negatywnym przykładem tych działań. Biorąc pod uwagę, że sprawa trwała zbyt długo i miała rażące błędy, nie potrafił jednak pokazać przed komisją, iż znał najważniejsze przełomowe momenty sprawy decydujące o tak złym jej prowadzeniu – podkreśla poseł. Dodaje, że ciągle trzeba stawiać pytanie, jak usprawnić nadzór prokuratorski.


Paweł Tunia
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl