Tajemniczy atak na Radio Maryja


Pobierz Pobierz

Prof. Bogusław Wolniewicz,
profesor filozofii Uniwersytetu Warszawskiego, założyciel Społecznego Niezależnego
Zespołu ds. Etyki Mediów:

Poruszyła mnie wypowiedź Ojca Dyrektora w sobotnim "Naszym Dzienniku".
Ten jego niepokój o losy waszej rozgłośni tam wyrażony, to jakieś jego poczucie,
tak to odczułem, osamotnienia. Ja tu chyba czegoś nie rozumiem. Nie dziwi mnie,
że nienawidzą was lewacy, taka ich lewacka dusza. Ale wciąż słyszę także ze
strony kościelnej, że jest w Polsce jakiś "problem Radia Maryja".
Mam stopień akademicki, a nie potrafię uchwycić, na czym właściwie dla Kościoła
ten problem polega. Słucham was już czwarty rok; ja nie widzę żadnego problemu.
Widzę jedynie wielkie dobro dla Polski i dla samego Kościoła, dobro, że coś
takiego powstało i że to coś trwa.
Benedykt XVI jeszcze jako kardynał stwierdził, że Kościół przechodzi przez
najtrudniejszy okres w całej swej historii. Można rzec, to już mówię od siebie: "Ecclesia
laborat" – "Kościół dyszy". I oto zerwał się wicher wielkiego
pontyfikatu i wy tam, w Toruniu, uświadomiliście sobie, że trzeba wobec tego
stawiać zaraz żagle i w drogę, póki ten wicher wieje. I nieoczekiwanie Ojciec
Dyrektor okazał się wytrawnym kapitanem, a ojcowie żeglarzami. I ten wasz statek
płynie, choć burza huczy dokoła. A tymczasem, tak to sobie pozwalam trochę
przenośnie wyrażać, a tymczasem ci, co siedzą bezpiecznie na lądzie, chcą udzielać
wam wskazówek, jak się żegluje. Przypomina się wtedy, co za Goethem powiedział
nasz poeta Marian Hemar. Powiedział tak: "Uważa tu i tam byle kto w tłumie,
że się na rzeczy tej lepiej rozumie, a jak ma zrobić sam – to nie umie".
Otóż i o to mi chodzi, nie umie nie dlatego, że mało zdolny, tylko dlatego,
że to taka trudna rzecz. A wam z Bożą pomocą jakoś się udała.

To jest prawdziwa Polska
Udało się wam połączyć we właściwą, a niezwykle delikatną proporcję dwa pierwiastki
programowe: religijno-dewocyjny z polityczno-społecznym, i to tak, że nie
tylko sobie nie wadzą, lecz się jeszcze wzajem wspierają. Utrzymywanie tej
czułej proporcji to, moim zdaniem, tajemnica waszego sukcesu. Sukcesu waszej
ewangelizacji w tym zeświecczałym przecież i właściwie dziczejącym świecie,
bo dzieją się w tym świecie rzeczy niepojęte. Czytam w sobotnio-niedzielnej "Rzeczpospolitej",
że nakładem wydawnictwa "Więź", jakoby nawet za kościelną zgodą,
warszawscy Ojcowie Marianie wydali "Z Bogiem na czacie" – modlitewnik
dla młodych napisany w młodzieżowym slangu. Próbek nie będę cytował, bo to
są, moim zdaniem, teksty bluźniercze, przy których bledną wyczyny tej pseudoartystki
z Gdańska. Chrześcijaństwo sprowadzone zostało w tym tak zwanym modlitewniku
do rynsztoka. I to nie jest problem?!
A wy, z waszą ściśle poprawną liturgią, rzekomo taki "problem" stanowicie.
To przekracza moje pojęcie. Wasze audycje społeczno-polityczne są ważne, są
potrzebne i są taktowne. Zarzuca się im, że naruszają rozdział Kościoła od
państwa. Ale w czym naruszają? Jak naruszają? Tego się nie mówi. Pierwsza poprawka
do amerykańskiej konstytucji głosi: "Kongres nie wyda żadnej ustawy, która
czyniłaby religię religią państwową". I kropka. Nic więcej. Otóż z tej
poprawki absolutnie nie wynika, że osobom duchownym albo duchownym agendom
nie było wolno wypowiadać się publicznie w sprawach polityki i państwa. A ci
oponenci chcą być bardziej amerykańscy niż sami Amerykanie. A poza tym, według
moich obserwacji, wcale nie w tych audycjach polityczno-społecznych leży środek
ciężkości waszych programów społecznych. Takie wrażenie, że tam jest ten środek
polityczny, odnoszą wasi przeciwnicy, bo ich żadne inne sprawy nie interesują.
A te inne są na przykład dla mnie często wiele ciekawsze niż te polityczne.
Bo wy w nich rozmawiacie z prawdziwą Polską, z jej biedą, jej zmartwieniami,
z jej troskami. Tam się mówi do tych i z tymi, co to żyją za 395 zł miesięcznej
renty. Z tych audycji poznaje się rzeczywistość kraju widzianą od podwórka,
ja sam ją z nich poznaję. Powiedział mi ktoś niedawno, że będąc gdzieś na podwarszawskiej
wsi, usłyszał, że jakiś mały chłopiec, zapytany, co dostał na gwiazdkę, odpowiedział: "5
zł". Pięć złotych na gwiazdkę. Wy w swych audycjach do tej Polski mówicie.
Te audycje polityczne są do nich jedynie dodatkiem. Chociaż ważnym i niezbędnym,
bo właśnie potrzebnym dla równowagi programu, dla jego społecznej nośności.
A tych 5 zł na gwiazdkę, ja, proszę ojca, ja nie mogę zapomnieć. "Sunt
lacrimae rerum" – "Są rzeczy, co płaczą" – mówi stare powiedzenie.
Może z katedr teologicznych i siedzib biskupich są one niewidoczne, i to nie
przez obojętność piastunów tych katedr i siedzib, tylko przez dużą odległość
ich perspektywy. A z waszej perspektywy widać ten ubogi smutek i on porusza.

Komu leży na sercu dobro Kościoła?
Rozpowszechniane są o was w mediach najbezczelniejsze oszczerstwa i nikt nie
staje wtedy w waszej obronie. Z jednym takim zetknąłem się właśnie bezpośrednio.
Dwa tygodnie temu powiedziałem wam w rozmowie z ojcem, że okoliczność, iż
Ojciec Święty jest Niemcem, może mu utrudniać stawanie w waszej obronie,
kiedy jesteście pomawiani o antysemityzm. I że znajdą się pewnie tacy, co
będą chcieli na tej okoliczności spekulować. I oto w tygodniku "Newsweek" pojawia
się artykuł zatytułowany "Bracia ojca Rydzyka", w którym czytam: "Nawet
bracia zakonni Rydzyka (ja tu pomijam sposób odzywania się o osobie duchownej)
ocenili jako zuchwałość wypowiedź prof. Bogusława Wolniewicza, który na antenie
Radia stwierdził, że upomnienie Benedykta XVI skierowane do redemptorystów
wynika z jego niemieckiego pochodzenia i chęci przypodobania się Żydom".
Można by rzec: "Ot, odezwał się zwykły kapuś". Ale wcale on nie
taki zwykły, bo jest doktorem filozofii i publicystą redakcji katolickiej
telewizji polskiej. I ten katolicki publicysta, doktor, nie zawahał się napisać
nikczemnie sfałszowanego donosu na was, na mnie, choć sześć dni wcześniej "Nasz
Dziennik" wydrukował, co naprawdę wtedy powiedziałem. O pomyłce nie
może być zatem mowy. To była czysta zła wola. Powtarzam, ja tego nie rozumiem.
Nie rozumiem, jak po stronie katolickiej może istnieć tzw. problem Radia Maryja,
a nie istnieje problem wydawnictwa "Więź" czy problem redakcji katolickiej
TVP i jej personelu. Ja tego nie rozumiem, bo to jest widocznie za wiele na
głowę jednego profesora filozofii.
Kto za tym stoi? – to pytanie zadaję sobie od dawna. Ogólna odpowiedź brzmiałaby
tak: to są siły libertyństwa, czyli nihilistycznego liberalizmu, ale to jest
odpowiedź oczywiście zbyt ogólna i tu aż by się prosiło, aby to jakoś sprecyzować,
zlokalizować, bo to nie jest jakiś abstrakcyjny libertynizm, tylko konkretni
ludzie prowadzą te ataki i są to ataki jakoś ze sobą powiązane. Ja tu odpowiedzi
nie mam, ja to widzę, ale odpowiedzi nie mam.
Jedna z osób, która was atakuje, jest jednocześnie członkiem rady Fundacji
Batorego. Ja tak sobie zadaję pytanie, czy ta osoba, duchowna przecież, czy
ona naprawdę może sądzić, że Fundacji Batorego bardziej leży na sercu dobro
Kościoła apostolskiego niż Radiu Maryja? To przecież trudne jest do przypuszczenia,
czy nie? Trudne, właśnie poruszamy się w pewnej mgle i oczywiście wiele się
robi, żeby ta mgła była jak najgęstsza. Bo to są jakieś ciemne machinacje,
które światła się boją, i zresztą to jest powód, dlaczego wy jesteście tak
nielubiani. Bo wy w ten mrok takie światełko swoje wnosicie.

not. SM, AG

Tytuł i śródtytuły od redakcji

drukuj