Genderowy analfabetyzm

Z ks. prof. Tadeuszem Guzem, kierownikiem Katedry Filozofii Prawa KUL, rozmawia Beata Falkowska

Księże Profesorze, katolicy w Polsce są podobno niedouczeni i straszą gender, choć to rzekomo współgrający z chrześcijaństwem postulat wymiany społecznych ról i równouprawnienia. Niektórzy z kolei twierdzą, że ideologia gender po prostu nie istnieje. Ksiądz Profesor wie, czym jest gender?

– Zapewne niektórzy ludzie mogą być zdezorientowani czy też nie posiadać pewnej wiedzy na temat tego, czym jest gender. Ja zajmuję się systematycznie filozofią od 25 lat, z czego 14 lat spędziłem na Zachodzie, gdzie te trendy były urzeczywistniane na różnych płaszczyznach i sam systematycznie zajmowałem się analizą najważniejszych nurtów myślowych, które zadecydowały o dzisiejszym kształcie ideologii gender.

Sądzę więc, iż mogę z całą świadomością powiedzieć [uśmiech], że mam zasadniczą wiedzę na temat tego, czym jest trend ideologii gender i queer, czyli ideologii płci.

Zwolennicy gender wolą mówić o filozofii.

– Jeżeli tak czynią, to albo nie posiadają żadnej wiedzy na temat tego, czym jest gender, albo świadomie i programowo deformują rozumienie tego, czym jest ideologia płci. Filozofia jako nauka bazuje bowiem na racjonalnym poznaniu rzeczywistości. Przedmiotem myślenia filozoficznego jest cała widzialna i niewidzialna rzeczywistość, jaką ona jest sama w sobie, z pomocą takich zasad jak: tożsamość, niesprzeczność czy przyczynowość, i takich kategorii jak: substancja i przypadłość, wyprowadzonych zresztą z realnego świata, którego ostateczną racją i najwyższym spełnieniem – nie tylko w świetle myśli chrześcijańskiej – jest sam transcendentny Bóg.

Dlatego filozof nie kreuje rzeczywistości, tak jak chciałby tego Karol Marks, który w „Tezach o Feuerbachu” stwierdził, że dotychczas to „filozofowie tylko różnie interpretowali świat, a chodziłoby o to, aby go zmienić” w sensie istotowym. Metody realistycznego myślenia filozoficznego korespondują z badaną rzeczywistością i umożliwiają systematyczny i całościowy namysł filozofa nad badanym światem. Chce on dotrzeć za pomocą władz duchowych, które posiada, tj. rozumu, pamięci i wolnej woli, a także całej duszy i zjednoczonego z nią ciała w integralnie rozumianym podmiocie własnej osoby jako uczonego do tego, kim jest człowiek, zwierzę, roślina, a nade wszystko znaleźć odpowiedź na pytanie, kim jest Pan Bóg jako ostateczna Racja bytu w ogóle i zarazem najwyższy Cel tego wszystkiego, co nazywamy kosmosem, by tworzyć „kulturę życia” (Jan Paweł II), wspierać życie człowieka i bronić je przed wszelkim niebezpieczeństwem.

Na to genderyści mogą powiedzieć: nas interesuje płeć i ją badamy.

– Płciowość jest istniejącą rzeczywistością, tylko że ona nie może być oderwana od człowieka, tzn. ani od jego osoby, ani od jego osobowej duchowości, ani od jego osobowej cielesności, tak jak chce tego programowo gender. Filozofia realistyczna i dodatkowo inspirowana treścią Objawienia chrześcijańskiego w Osobie Jezusa z Nazaretu chce poznać całego człowieka w jego kobiecości i męskości w sposób uporządkowany, a nie redukcjonistyczny.

Zatem każda próba redukowania rzeczywistości człowieka do „popędu seksualnego” czy „zlepku popędów” jest zasadniczym błędem ideologii płci na przestrzeni ostatnich dwóch wieków i ostatecznie okazuje się sprzeczną z rozumem i nauką, co nieuchronnie demaskuje ją jako absurd.

Jak Ksiądz Profesor uzasadni to ostatnie zdanie? To jeden z naczelnych zarzutów zwolenników gender, że katolicy sprowadzają wszystko do seksu, a gender to walka o prawo do subiektywnie odczuwanej „tożsamości” nie tylko w sensie erotycznym.

– Przyjrzyjmy się genezie ideologii gender. Wiemy doskonale, że w świetle biblijnych opisów „Bóg stworzył człowieka na obraz swój, stworzył go na swoje własne podobieństwo – stworzył mężczyznę i niewiastę”, i było to „bardzo dobre” (Rdz 1, 27; 31). Prawda, że byt kobiety i mężczyzny ma swoje Boskie pochodzenie, jest dziś wielorako i interdyscyplinarnie analizowana i dyskutowana.

Wielu wybitnych reprezentantów nauki światowej, niezależnie od tego, czy w Boga wierzy, czy nie, przyznaje, że człowiek nie uzasadnia sam siebie – swoją duchowością i cielesnością – ani własnego istnienia, ani też tego, kim jest. Potwierdza się ta prawda już u samych początków starożytnej filozofii greckiej, rzymskiej i w innych obszarach kulturowych, np. w mądrościach Konfucjusza, że człowiek pochodzi od jakiejś istoty pozaziemskiej, która w świetle Objawienia ma konkretne imię: Trójosobowy i zarazem jedyny Bóg – Ojciec, Syn i Duch Święty.

Ekonomia, historia, kultura – co jeszcze określa „tożsamość płciową” w gender?

– W genderyzmie pierwotny nurt marksistowski twierdzi, że płciowość, a tym samym cała bytowość kobiety i mężczyzny jest przykładem „relacji społecznych”. Marks z Engelsem, mając tzw. teorię Darwina o pochodzeniu gatunków z ewoluującej materii do dyspozycji, twierdzili, że bytowość kobiety i mężczyzny krystalizuje się ostatecznie w „społeczeństwie komunistycznym”. Człowiek w takim ujęciu jest „produktem społecznym” i wraz ze swoją płciowością jest „sposobem”, w jaki materia poprzez całe społeczeństwo „konsumuje” siebie samą – przede wszystkim w ciele mężczyzny i kobiety.

Następnie twierdzi się w ideologii gender, że człowiek jest także produktem kulturowym, co jest ujęciem neomarksistowskim nowej lewicy, czyli szkoły frankfurckiej. Temu nurtowi ideologicznemu powinno się słusznie postawić zarzut, iż wszystko sprowadzone jest do płaszczyzny seksualności, której drugą stroną jest według Freuda i Adorna „popęd śmierci”. Dlatego o żadnej „tożsamości” w ideologii genderowej nie może być mowy, ponieważ według Judith Butler „płeć biologiczna” jest „konstrukcją” kulturową zniewalającą człowieka„ i – za Heglem – twierdzi ona, iż ”płeć„ jest tylko ”procesem„. Gabriele Kuby ma rację, gdy sądzi, iż w gender ”nie ma męskości i kobiecości jako takich„, lecz tylko ”zachowanie, które może się każdorazowo zmieniać„.

Dobrze, ale dlaczego ten konstruowany społecznie człowiek ma od razu kierować się głównie popędem? Adherenci gender od razu stwierdzą, że to my redukujemy ich pojmowanie człowieka.

– Nie znajdziemy w genderyzmie pojęcia, które nazywamy osobą ludzką, czyli istotą duchowo-cielesną. Genderyzm wyrasta z materii, tam nie ma ducha, rozumu, pamięci, wolnej woli, tam nie ma duszy. Ciało jest w tym ujęciu tylko artykulacją popędu seksualnego, a wszystko, co jest dokonywane w ciele, nie jest rozumne, nie jest wyrazem ducha, bo ducha po prostu nie ma. Już markiz de Sade twierdził, że ”dusza jest materią„ i podlega ”tym samym etapom rozwoju, co ciało„.

Zatem ciało i wszystkie jego odruchy nie zachowują się w sposób racjonalny, kierowany przez osobowy rozum, ani nie są aktami wolitywnymi, kształtowanymi przez osobową wolną wolę, która ukierunkowuje ciało, np. do darowania się człowieka w swoim ”oblubieńczym„ i ”rodzicielskim ciele„ (Jan Paweł II) w postaci miłości małżeńskiej, rodzinnej i w ogóle w ”miłości Boga i bliźniego„, o czym naucza nas Kościół katolicki. Pozostaje ten nieświadomy i niepowiązany z duchem popęd seksualny, który wraz z innymi ”bardzo mocnymi popędami„ tworzy według ”umierającego„ jako ”stworzonego przez przyrodę„ w dialogu de Sade’a ”jedyny cel w świecie„, by ”się im poświęcić i je zaspokoić„.

Naprawdę dewiant de Sade jest reprezentatywnym przykładem sposobu myślenia o świecie i człowieku współczesnych wielbicieli gender? Inni konstruktorzy tego nurtu również firmowali ”poświęcanie„ się dla popędu?

– Michel de Foucault, jeden z postmodernistów, który także opowiedział się za genderyzmem, sprowadza człowieka, podobnie jak Butler, do ”podmiotu pożądającego„, czyli utożsamia człowieka z popędem, z pożądaniem, podnosząc to ostatnie do rangi jedynego podmiotu, jedynej substancji i jedynego wyrazu istnienia osoby ludzkiej, co przecież z teologicznego punktu widzenia jest jako skutek ”pożądania ciała, pożądania oczu i pychy żywota„ (1 J 2, 16) ”strukturą grzechu„ (Jan Paweł II) prowadzącą do pełnej destrukcji. Wcześniej podobnej redukcji dokonali wspomniany de Sade, Hegel, Marks, Engels, Nietzsche, Freud, Jung, Sanger, Hirschfeld, Reich, Kołłątaj, Horkheimer, Adorno, Marcuse, de Beauvoir, Lacan, Irigaray, Wittig, Derrida, Degele i cały inny szereg myślicieli nowożytności.

To jest linia ukazująca, że człowiek jest tylko popędem bez ducha, duszy i właściwie bez ciała w sensie nawet naukowym jako zorganizowanego, cudownie uporządkowanego, niezwykle misternie zbudowanego organizmu ludzkiego. To ciało nie jest pojęte w dosłownym tego słowa znaczeniu jako ciało, ale jako zlepek komórek, które tworzą popęd seksualny. Człowiek jest tym samym urzeczowiony, nie jest podmiotem osobowym, jest czymś przeznaczonym do użycia i zużycia. Instrumentalizacja płciowości ludzkiej dokonuje się poprzez jej całkowitą depersonalizację, co stanowi kasację człowieka jako osoby.

”Austria potrzebuje więcej wolności„ – tak w Wiedniu reklamowano kanał pornograficzny. Kultura w gender jest jedynie przestrzenią realizacji popędu?

– Herbert Marcuse żądał w okresie rewolucji seksualnej, ”seksualizacji wszystkich sfer„ kultury. Freud pozwalał jeszcze na ”zasadę realizmu„, by popęd uzyskał w kulturze swoją granicę. To było tylko dlatego możliwe, że Freud nie był wówczas w stanie przezwyciężyć kultury z nauką i religią na czele. Neomarksiści natomiast, ”usprawiedliwiając psychoanalizę jako naukę„ (Adorno), zdobywają się na rewolucyjną ”odwagę„ totalnego podporządkowania kultury procesowi seksualizacji, by kultura nie tylko nie stawiała już żadnych granic w urzeczywistnianiu się popędu seksualnego, lecz co więcej, by stała się jego najskuteczniejszym motorem. Zredukowanie człowieka do popędu, do ”podmiotu pożądającego„ jest zasadniczym rozminięciem się z rzetelnymi wynikami badań w naukach humanistycznych i szczegółowych, falsyfikujących stanowisko genderyzmu jako ideologię. Warto w tym miejscu przywołać wyniki badań tak wybitnych uczonych, jak laureat Nagrody Nobla Sir John Eccles czy jeden z najwybitniejszych badaczy w dziedzinie anatomii Erich Blechschmidt.

W przypadku każdej nauki mówimy o metodologii, narzędziach poznawczych. Gender posiada metodologię?

– Zakwestionowanie naukowości na obszarze problematyki określanej mianem gender lub queer oznacza określenie stosowanych tam metod i narzędzi poznania jako niewiarygodnych, a zatem także niedopuszczalnych. Mamy tutaj do czynienia, jak ujął to na początku lat osiemdziesiątych ks. prof. Tadeusz Styczeń, bliski współpracownik Papieża Jana Pawła II, z ideologią ”biologizmu„, która opracowuje nie tylko lokalnie, ale globalnie ”programowy analfabetyzm„. Przy dzisiejszym stanie rozwoju nauk szczegółowych, a zwłaszcza medycznych, które dysponują wręcz genialną wiedzą, np. w dziedzinie badania komórki ludzkiej (por. N. Crompton), postawienie tezy, iż budowa organiczna człowieka to jedynie popęd, jest ewidentną ignorancją, a popularyzowanie jej kłamstwem. Twierdzenie takie jest sprzeczne z etosem nauki jako służby prawdzie i zarazem służby dobru człowieka, co stanowi o istocie ”cywilizacji miłości„ (Paweł VI) i prawdziwym postępie na miarę godności osoby ludzkiej.

Filozofia poznaje rzeczywistość w sposób metodologicznie uporządkowany. Sam fakt rozpoczęcia systematycznego poznania rzeczywistości, np. w aspekcie fizyki, wskazuje na to, że musi istnieć w człowieku taki duch, który wprawdzie chce w sensie fizyki badać jakiś wycinek rzeczywistości, ale czyni to tylko dlatego, że u podstaw stawia całą wizję wszechświata. Podobnie jest z innymi naukami: biologią, chemią czy medycyną. Uczony nauk przyrodniczych bada wprawdzie wycinek rzeczywistości, ale na gruncie całościowego rozumienia badanej rzeczywistości, nawet jeśli nie jest ono zrealizowane w sposób systematyczny, jak czyni to filozofia. Tego wszystkiego nie akceptuje genderyzm, który jak każda typowa ideologiczna deformacja pojawia się tam, gdzie zamiast interpretowania rzeczywistości podejmuje się próby jej kreowania.

Próby jeszcze bardziej absurdalnej i nierealnej do urzeczywistnienia niż w komunizmie?

– Transwestyci zmieniający płeć w sensie biologicznym to jeden z jej przejawów, ale i tutaj nie może się ona powieść, bo przecież płciowość ma nie tylko wymiar biologiczny życia ludzkiego, lecz przenika ona całego człowieka, nie tylko jego ciało, ale i jego duchowość.

Płciowość, jak nauczał Jan Paweł II, ”wyraża się zawsze„, ”współuczestniczy„ we wszystkim, czego człowiek dokonuje jako kobieta i mężczyzna, nie tylko w aktach współżycia seksualnego. We wszystkim uwidacznia się fakt, że jako człowiek działam albo jako kobieta, albo jako mężczyzna. Pod pojęciem płci kryje się zatem coś więcej niż tylko wymiar chemiczno-biologiczny, w kobiecości i męskości ukryte jest ”powołanie„.

Bóg powołuje człowieka do bycia kobietą albo mężczyzną. I to jest piękne powołanie. Zwolennicy gender nie ukrywają, że bycie kobietą lub mężczyzną to role. Rola a powołanie to zasadnicza różnica. Byt kobiety i byt mężczyzny to nie są role, które można przyjąć lub odrzucić, jak w teatrze, to nie gra, która z istoty swojej ma początek i kres, lecz realne życie przeznaczone wolą Stwórcy do wiecznego istnienia.

A z punktu widzenia filozofii prawa, którą Ksiądz Profesor naukowo się zajmuje – dlaczego prawo do samookreślenia płci nie może znaleźć się w katalogu praw człowieka?

– Zacznijmy od genezy bytu prawa. Racją dla prawa jest rozum. Już starożytni Grecy i Rzymianie określili, że tylko wtedy mogę mówić o prawie, gdy mam do czynienia z ”rozumem prawym„ (Cyceron). Dla genderystów wprawdzie taki rozum nie istnieje, ale ponieważ istnieją jeszcze państwo i prawo, dążą oni konsekwentnie do legalizacji swoich postaw. Coś, co jest obiektywnie sprzeczne z osobową naturą człowieka jako podmiotu prawa, czyli także z rozumem, nie może mieć charakteru ustawy prawnej. Coś, co jest słabością, tak jak np. skłonność homoseksualna, nie może być zdefiniowane jako prawo, tzn. jako porządek odniesień interpersonalnych. Przecież inne określenie prawa to ład, czyli taka relacja osoby do osoby, która jest na miarę wrodzonej godności człowieka, wartości jego życia i sensu bytowania. Wszelkie wynaturzenia pomiędzy ludźmi, które promuje ideologia gender i queer, są sprzeczne z prawem jako prawem, ponieważ sprzeczne są z naturą człowieka jako osoby ludzkiej z racji zastępowania nietykalnej podmiotowości człowieka podmiotowością płci.

Jeśli pójdziemy dalej i zapytamy: czym jest prawo? Jest ono ”relacją interpersonalną„, natomiast ideologia płci, która chce wysublimować płeć jako płeć, a dokładniej popęd jako popęd, jest sprzeczna z rozumem, gdyż rozum ukazuje człowieka jako istotę duchowo-cielesną. Jeśli prawo jest relacją międzyosobową, to pojawia się paradoks prawny polegający na tym, że ponieważ w genderyzmie nie ma osób, a są wyłącznie popędy kulturowo określonej płci, to nie można zażądać jurydyzacji samego popędu. Tylko kobieta i mężczyzna jako osoby ludzkie są podmiotami prawa i ich sprawiedliwość jako dobro stanowi cel prawa. Tej podstawowej struktury w ”świadomości prawnej„ i ”prawniczej„ brakuje zwolennikom ideologii płci.

Katolicy przestrzegający przed gender to jednak nie głosiciele bajek o żelaznym wilku? Mamy problem?

– Mamy faktycznie potężny problem, bo przecież gender dotyka najintymniejszej rzeczywistości związanej z przekazywaniem życia. Dla gender akt seksualny prowadzący do podarowania życia dziecku to samoprodukowanie się popędu jako popędu, samozaspokajanie się popędu i przedłużanie się istnienia popędu jako popędu. O ”etosie daru„ (ks. T. Styczeń) nie może być mowy. Skoro w lipcu ubiegłego roku ONZ wydało rezolucję, żeby ideologię płci wprowadzać do wszystkich placówek oświatowych globu, uważam, że istnieje realne zagrożenie dla sfery ludzkiego rozumu, poznania, nauki, państwa i prawa, nie tylko kultury ludzkości, ale także jej indywidualno-wspólnotowego życia.

A teraz taki obrazek: zwolennicy gender czytają ten wywiad, włączają jak zawsze tezy, że chodzi tylko o to, by mężczyźni bardziej interesowali się dziećmi niż piłką nożną, a kobiety miały etat poza domem, i stwierdzają, że Ksiądz jest szalony. Co Ksiądz Profesor odpowie?

– Każda ideologia ukrywa swój prawdziwy kształt, w przeciwieństwie do nauki, która z pokorą, ale i z radością dzieli się poznaną prawdą. I Marks z Engelsem i Leninem maskowali pod rzekomym wyzwoleniem ”proletariatu„ ideologię komunizmu, i Freud fałszował wyniki swoich badań w psychoanalizie, i Haeckel manipulował embriologią, poddając embriony psów badaniom, pisząc jednocześnie o rozwoju embrionalnym człowieka, i Hitler ukrywał zbrodnicze intencje i kształt swej ideologii rasistowskiego nazizmu, i Horkheimer z Adorno pod pozorem denacyfikacji Niemiec radykalizowali ateistyczny i antyludzki marksizm, przygotowując globalną rewolucję seksualną w kulturze ogólnoludzkiej, i genderowski feminizm przemyca pod pozorem ”wyzwolenia kobiety„ spod ”jarzma„ monogamicznego i sakramentalnego małżeństwa z jednym mężczyzną oraz rodziny jej całkowite zniewolenie. To typowe zachowanie ideologów, którzy z całą świadomością dążą najpierw do zakłamania, a następnie do zniszczenia realnego świata. Tak działają właśnie ideologie w całych dziejach wszechświata.

Pod pozorem troski o równouprawnienie przemyca się w genderyzmie de facto kasację podmiotu osoby kobiety i kasację podmiotu osoby mężczyzny oraz ich duchowości i całej kultury małżeńsko-rodzinnej.

Genderowe feministki kasują podmiot osoby kobiety?

– Judith Butler jest świadoma tego problemu i usiłuje ideologicznie relatywizować ”stabilne pojęcie płci„ oraz dąży do zmiany ”polityki feministycznej„, aby obyć się bez ”podmiotu’ w odniesieniu do kategorii kobiet„. Według Butler, taktycznie patrząc, ”nadal jest sens mówić o kobietach w celach strategicznych bądź jedynie przejściowo, by reprezentować ich roszczenia„, ale faktycznie chodzi wyłącznie o zagrywkę iście ideologiczną w celu poniżenia i zniszczenia godności kobiecej jako podstawy do unicestwienia rodzaju ludzkiego w tzw. cywilizacji ”śmierci„ (Jan Paweł II).

Także wprowadzenie gender do przedszkoli, szkół, uniwersytetów oraz do innych placówek oświatowo-wychowawczych ma na celu deformację racjonalnych podstaw myślenia i zniszczenie przede wszystkim chrześcijańskich podstaw moralnych. Pod tym dążeniem do uzyskania równych praw kryje się bardzo agresywna walka przeciwko człowiekowi, przeciwko rozumowi ludzkiemu, wolności człowieka i pamięci, że jest rzeczywiście ”obrazem i podobieństwem„ Boskiego Stwórcy. Chce się go uczynić tylko obrazem popędu, sprowadzić jego misję i rolę do wyżycia się seksualnego w celu instrumentalizacji drugim nie jako ”bliźnim„, godnym miłości, lecz jako przedmiotem, godnym nienawiści.

Niektórzy zarzucają polskim duchownym i wiernym, że stali się ludźmi jednego tematu: gender. Jak zachować należyte proporcje w mówieniu o zagrożeniach?

– Przede wszystkim należy bazować na fundamencie wielkiej i w jej dogmatycznym wymiarze nieomylnej nauki Kościoła, tzn. na pewnych podstawach biblijnych i eklezjalnych. Powinniśmy ściśle trzymać się tej doctrina sacra i to odnosi się do każdego, kto jest członkiem Kościoła Chrystusowego, niezależnie od sprawowanego urzędu i posiadanej funkcji, ale także niezależnie od wieku i poziomu wykształcenia.

Ta nauka zdefiniowana dogmatycznie, np. że Bóg jest Stwórcą i Odkupicielem świata i człowieka, że posiadamy nieśmiertelną duszę i ducha, że jesteśmy powołani jako kobiety i mężczyźni do wiecznego Domu Boga w Królestwie Niebieskim, że śmierć ciała zostanie pokonana w jego zmartwychwstaniu, że dobro przezwycięży zło, że nadejdzie Dzień Ostateczny zamknięcia historii stworzenia i jej podsumowania, nie ulegnie deprecjacji czy dezaktualizacji. Uważam, że trzeba obok prawdy także znać artykułowanie się i sposoby działania ”ducha świata„, żeby móc ochronić człowieka, czyli współczesne pokolenia chrześcijan przed ewentualnymi zagrożeniami ich statusu człowieczego i chrześcijańskiego.

Kościół czynił tak przez wieki. Sentencję koronującą te dążenia Kościoła świętego wypowiedział chyba najwybitniejszy uczony na przestrzeni wieków św. Tomasz z Akwinu, wskazując w dziele ”Summa contra gentiles„, że zadaniem mędrca jest poszukiwać prawdy, głosić prawdę i bronić jej przed wszelkimi negacjami. W taki sposób powinniśmy myśleć.

Te wszystkie kwestie związane z gender należy chyba wyjaśniać nie tylko negatywnie, ale i pozytywnie?

– Przede wszystkim pozytywnie. Na każdy wymiar negacji naszej nauki o człowieku jako kobiecie i jako mężczyźnie warto wskazać, po pierwsze, na pozytywną interpretację nauki o człowieku w sensie naukowym, biblijnym i kościelnym. Z drugiej strony, musimy pamiętać, by dopomóc ludziom zagubionym, zideologizowanym i cierpliwie wyjaśniać nasze chrześcijańskie stanowisko oraz inspirować do jego osobistego przyjęcia.

Niektórzy są zdezorientowani, ale inni w pełni świadomości i z całą determinacją walczą o to, by deformować, pogardzać i doprowadzać w końcu człowieka do śmierci. Przywołajmy na podsumowanie fundament Ewangelii Jezusa jako Boga i zarazem Człowieka: i jednych, i drugich stworzył nasz wspólny Bóg Stwórca z miłości, i za jednych, i za drugich Jezus cierpiał na swojej Drodze Krzyżowej, umarł na Golgocie i zmartwychwstał z miłości, dlatego jednym i drugim torujmy ze światłem Prawdy i Miłości Chrystusowej drogę do wiecznego szczęścia w Niebie.

Im więcej cieni ideologicznych snuje się po świecie, tym jaśniej promieniuje świadectwo chrześcijańskiej myśli, słowa i czynu. O to zapewne chodzi dla nas, Polaków i zarazem katolików, także w kontekście tej antychrześcijańskiej ideologii płci.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl