Myśląc Ojczyzna – prof. dr hab. Mirosław Piotrowski

 

Europejska rodzina

 

Opublikowany ostatnio raport OECD, międzynarodowej Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, do której należy Polska i wiele innych krajów Unii Europejskiej, odbił się szerokim echem w polskiej prasie. Znalazły się w nim szczegółowe dane dotyczące sytuacji rodzin w wielu krajach na świecie, w Europie i Polsce. Jeden z ogólnopolskich dzienników, odnosząc się do sytuacji polskich rodzin, opublikował duży artykuł pod znamiennym tytułem „Państwo niechętne rodzinom”. Wyniki omawianego raportu są dla Polski druzgocące. Okazuje się, że pod względem wskaźnika dzietności Polska plasuje się na szarym końcu tego rankingu, gdyż na 224 kraje zajmuje 212 miejsce. Eksperci i dziennikarze dziwią się antyrodzinnej polityce fiskalnej w Polsce, która jest dla nich „trudna do zrozumienia”. W wielu krajach europejskich i poza starym kontynentem posiadanie dzieci jest premiowane poprzez systemowe zniżki i ulgi podatkowe. Na przykład rodzina czteroosobowa, którą utrzymuje jedna osoba, płaci o wiele niższy podatek niż osoba samotna, tzw. singiel. Różnice są spore, np. w Czechach wynosi ona 21,7%, w Irlandii – 19,6%, na Węgrzech 15,8%, w Niemczech 15,6%, a w Polsce różnica ta wynosi zaledwie 5,8%, czyli jest nieznaczna. Znacznie za to odbiegamy od średniej OECD, która wynosi 9,6%.  W wymienionych krajach spora część pensji zostaje w budżecie rodzinnym. Rządy wielu krajów zdają sobie bowiem sprawę, że wychowywanie dzieci sporo kosztuje. Według wyliczeń ekspertów opublikowanych na łamach prasy „utrzymanie i wychowanie pierwszego dziecka od urodzin do 20 roku życia kosztuje ok. 176 tysięcy złotych”.  Kolejne dzieci odpowiednio 80 i 60% tej sumy. Nie dziwi więc fakt, że Polki po wyjeździe, np. do Wielkiej Brytanii, rodzą więcej dzieci, niż w kraju, z którego wyjeżdżają. Problem dzietności i rodziny nie jest wyłącznie prywatną sprawą tej podstawowej komórki społecznej. Po wejściu Polski do Unii Europejskiej w 2004 roku obsadzanie stanowisk w instytucjach unijnych, a szczególnie liczba posłów w Parlamencie Europejskim zależy od populacji danego kraju. Im większa liczba ludności danego kraju, tym więcej dla niego miejsc w Parlamencie Europejskim.

Można więc przewrotnie powiedzieć, że od wejścia Polski do Unii Europejskiej posiadanie dzieci stało się sprawą polityczną. Rząd polski zamiast zajmować się sprawą tzw. związków partnerskich oraz ich przywilejami powinien wreszcie podjąć skuteczne działania w obszarze polityki prorodzinnej. Jeśli premier Polski nie ma własnych pomysłów, ani nie chce czerpać z doświadczeń najlepszych w tym względzie krajów Unii Europejskiej, może na początek powrócić do praktykowanego w czasach komunizmu sposobu opodatkowania osób bezdzietnych – kawalerów i panny po ukończeniu określonego roku życia. Popularnie nazywano to „bykowym”. Nie wiem, czy propozycja ta podziała na premiera i rząd jak zachęta do stworzenia własnego, skutecznego prorodzinnego programu, czy podziała jak przysłowiowa płachta na byka.

prof. Mirosław Piotrowski

drukuj