Myśląc Ojczyzna


Pobierz Pobierz

Nasza ziemia

Za dwa lata w maju 2016 roku dobiegnie dwunastoletni okres karencji teoretycznie blokujący kupowanie polskiej ziemi przez cudzoziemców. Od tego momentu obywatele innych państw będą mogli swobodnie nabywać naszą ziemię na takich samych zasadach jak obywatele polscy. Użyte sformułowanie „teoretycznie blokujący” odnosi się do stanu faktycznego, gdyż pomimo takiego zakazu obcokrajowcy realnie nabywają od lat naszą ziemię przez osoby podstawione, czyli przez tzw. słupy.

Trzeba przygotować się do zablokowania możliwości nieograniczonego jeszcze większego wykupu polskiej ziemi. Ziemia bowiem nie jest zwykłym towarem, jest dobrem unikalnym. Pomimo, że każde państwo członkowskie Unii zobowiązało się w traktatach akcesyjnych do równego traktowania wszystkich obywateli Unii przy nabywaniu ziemi, to w praktyce zasada ta została tak obwarowana, że nabycie ziemi w Niemczech, we Francji i innych krajach przez cudzoziemców jest prawie niemożliwe. Na przykład w Niemczech dopuszcza się administracyjną blokadę transakcji kupna ziemi, gdy nabywca nie jest rolnikiem, gdy stwierdzi się nadmierną koncentrację gruntów u jednego właściciela, gdy podejrzewa się, że transakcja ma charakter wyłącznie spekulacyjny, czyli nabywca sam nie zamierza tych gruntów użytkować. We Francji prawo pierwokupu ziemi ma instytucja państwowa, która pilnuje, aby ziemia trafiała do prawdziwych rolników. Nabywca musi też osobiście użytkować ziemię przez 15 lat i nie może jej dzierżawić. Pomimo zapisów traktatowych ziemię we Francji praktycznie może kupić tylko francuski rolnik. W Danii kupujący ziemię musi się tam osiedlić i osobiście prowadzić gospodarstwo, wcześniej wyzbywając się ziemi w innym kraju, jeśli taką posiadał. W przypadku zakupu powyżej 30 hektarów nabywca musi dodatkowo uzyskać duńskie kwalifikacje rolnicze.

Swoją ziemię pilnie strzegą i chronią inne kraje na całym świecie. Przykładowo w Kuwejcie żaden obcokrajowiec nie może kupić ziemi ani domu. Podobnie sytuacja wygląda w Katarze i w Indonezji, gdzie cudzoziemcy nie mają prawa zakupu gruntu. W Mongolii i w Tajlandii cała ziemia należy do państwa. W wielu innych krajach procedury nabycia ziemi przez cudzoziemców są niezwykle skomplikowane. Niestety rząd polski zdaje się niedostatecznie dostrzegać powagę sytuacji w tym zakresie.

Kupić w Polsce ziemię jest stosunkowo łatwo. Niedługo już wszyscy obywatele państw Unii będą mogli nabywać polską ziemię bez ograniczeń. Niebezpieczną furtkę stanowi też proceder sprzedawania unijnych paszportów, jak w Bułgarii, na Cyprze, w Portugali i innych krajach, a po nabyciu takiego paszportu np. przez obywateli Rosji, Indii czy Chin będą oni mogli także nabywać polską ziemię. W przeciwieństwie do praktyk zabezpieczających ziemię w innych krajach Unii, Polska Agencja Nieruchomości Rolnych jest nieskuteczna w zwalczaniu spekulacyjnych praktyk dotyczących sprzedaży polskiej ziemi. Według raportu NIKu w latach 2011-2013 Agencja Nieruchomości Rolnych dopuściła w trzech województwach do „niekontrolowanej sprzedaży państwowej ziemi, w szczególności cudzoziemcom, głównie reprezentującym kapitał holenderski, duński i luksemburski”. Z raportu wynika, że przez dwa i pół roku w jednym województwie sprzedano cudzoziemcom ponad 7 i pół tysiąca hektarów polskiej ziemi – ziemi rolnej, której znaczenie i cena wszędzie wzrasta. Ma to związek z prognozami światowej organizacji ds. żywienia i rolnictwa FAO, która ostrzega przed ogólnoświatowym kryzysem żywnościowym. Szacuje ona, że w 2050 roku zapotrzebowanie na żywność na całym świecie wzrośnie o 70% ze względu na przyrost liczby mieszkańców naszej planety. Stąd tak duże zainteresowanie zakupem ziemi.

Polska niestety nie tylko nie stawia skutecznych barier dla spekulacyjnego handlu ziemią, ale, jak zauważa profesor Jan Szyszko, dodatkowo destabilizuje nawet polskie lasy państwowe oraz ich pozycję finansową.
W konsekwencji, jego zdaniem, rząd chce doprowadzić polskie Lasy Państwowe do bankructwa, czyli finansowej niewydolności, aby je zreorganizować, czyli de facto sprzedać. Polityka taka jest diametralnie sprzeczna z praktyką stosowaną w innych krajach członkowskich Unii. Pamiętają tam o znanej zasadzie „tyle wolności, ile własności, tyle Ojczyzny, ile ziemi”.

prof. Mirosław Piotrowski, europoseł

drukuj