Myśląc Ojczyzna


Pobierz

Pobierz

No Carbon

Nowa pani premier Ewa Kopacz powiedziała, że: „świat ludzi, którzy nie potrafią się cieszyć sukcesami Polski, jest jej obcy”. Słowa te padły po niedawno zakończonym szczycie Rady Europejskiej, którego głównym tematem było przyjęcie limitów emisji dwutlenku węgla. Unia Europejska zobowiązała się do obniżenia emisji CO2 o 40% do roku 2030, przyjmując za bazowy rok 1990.  Zgoda Polski na tę propozycję oznacza destrukcję naszej gospodarki. Debiutująca pani Premier zamiast zastosować w Brukseli weto, poszła na tzw. kompromis, który opozycja nazywa kompromitacją. W zamian za obietnice przedłużenia tzw. darmowych emisji, zgodziła się na przyjęcie całego pakietu klimatyczno-energetycznego. Zarówno pani Premier, jak i inni politycy Platformy Obywatelskiej odtrąbili sukces. Donald Tusk powiedział: „premier Kopacz osiągnęła więcej niż się spodziewałem”.  A ile sam Tusk się spodziewał, tego nie powiedział.

Promieniująca radością pani Premier zapewniła, że w Polsce „nie będą rosły ceny energii, bo będzie można przekazywać darmowe emisje przemysłowi elektro-energetycznemu”.  Towarzyszący pani Premier w Brukseli wicepremier Janusz Piechociński kilka dni później w wywiadzie stwierdził, że ceny energii w Polsce jednak wzrosną. Od dawna Unia Europejska dąży do dekarbonizacji, czyli całkowitego wyeliminowania węgla jako surowca energetycznego. Przy Parlamencie Europejskim w Brukseli odbywają się konferencje pod tytułem „No Carbon”, czyli „żadnego węgla”. Walka z węglem podbudowana jest teorią, że emisja C02 do atmosfery przez człowieka ma decydujący wpływ na zmiany klimatu, z którymi to zmianami Unia Europejska chce ochoczo walczyć. Sukcesywnie ogranicza się więc emisję dwutlenku węgla, nakładając limity, za które trzeba płacić. Lansuje się odnawialne źródła energii (OZE), które w większości są niezwykle kosztowne. Na 28 krajów Unii Europejskiej polityka ta uderza przede wszystkim w Polskę, która węglem stoi. Przyjęcie przez rząd polski narzuconych limitów jest wydaniem wyroku na polską gospodarkę tylko odciągniętym w czasie.

Darmowe emisje, o których mówiła pani Premier, mają być przekazywane przemysłowi elektro-energetycznemu, ale nie ma mowy np. o hutach i przemyśle cementowym.
Polityka rządu niechybnie doprowadzi do tego, że w Polsce trzeba będzie zamykać huty i cementownie i przenieść je, np. na Białoruś lub na Ukrainę, gdzie nie obowiązują już tak restrykcyjne przepisy. U nas zdrożeje energia, powiększy się bezrobocie, a dwutlenek węgla i tak będzie emitowany do atmosfery z innego kraju.  Od dłuższego czasu wiele zakładów ucieka nie tylko z Polski, ale i z Europy. Podczas gdy Unia Europejska sama się ogranicza, wprowadzając nonsensowne przepisy klimatyczne, inne kraje, takie jak Indie i Chiny  zwiększają emisję dwutlenku węgla, niwelując nasze unijne wysiłki. Skutek jest oczywisty.
Ceny energii, a co za tym idzie, wszystkich produktów w Polsce i Unii rosną, a np. w Stanach Zjednoczonych, spadają. Koszty tego klimatyczno-energetycznego eksperymentu nie są w Unii Europejskiej jednakowo rozłożone.

Jak zauważa wielu analityków, na polityce klimatycznej Unii zyskują kraje bogate, czyli największe państwa członkowskie.

Zdaniem byłego ministra środowiska prof. Jana Szyszki „ten pakiet klimatyczny jest dyskryminacją Polski, polskiej gospodarki – całkowicie blokuje polskie zasoby energetyczne, czyli niszczy polskie bezpieczeństwo energetyczne, uzależnia nas od obcych źródeł energii i obcych technologii, czego wiatraki są typowym przykładem”. Najwyraźniej cytowany pan Profesor nie potrafi się cieszyć, jak powiedziała pani premier Kopacz, sukcesami Polski. Cieszy się natomiast odchodzący szef Komisji Europejskiej José Manuel Barroso, twierdząc, że dzięki kompromisowi Unia Europejska utrzyma wiodącą rolę na świecie w walce ze zmianami klimatu. Wyraził też nadzieję, że „inne największe gospodarki świata pójdą w ślad Unii na przyszłorocznym szczycie klimatycznym w Paryżu”. W tym czasie pan Barroso będzie już emerytem. Będziemy mieli też nowego szefa Rady Europejskiej. Przez rok tyle może się jeszcze zmienić. Czy warto było się spieszyć i już teraz naiwnie się ograniczać?

prof. Mirosław Piotrowski, europoseł

drukuj