Audiencja Ojca Świętego Franciszka dla Misjonarzy Miłosierdzia

 
Pobierz Pobierz

Drodzy bracia kapłani!

Z wielką radością spotykam się z wami przed udzieleniem wam mandatu do bycia Misjonarzami Miłosierdzia. Jest to znak szczególnej wagi, ponieważ nadaje szczególną cechę Jubileuszowi i pozwala we wszystkich Kościołach lokalnych przeżywać niezgłębioną tajemnicę miłosierdzia Ojca. Być Misjonarzem Miłosierdzia to wielka odpowiedzialność, jaka jest wam powierzana, gdyż domaga się od was, abyście osobiście byli świadkami bliskości Boga i Jego stylu miłowania. Nie na nasz sposób miłowania, który jest zawsze ograniczony i niekiedy sprzeczny z miłością. Jego stylem miłowania i przebaczania jest właśnie miłosierdzie. Pragnę podarować wam kilka krótkich przemyśleń, abyście mandat, jaki otrzymacie, mogli pełnić w sposób spójny, jako konkretną pomoc dla wielu osób, które do was przyjdą.

Przede wszystkim pragnę wam przypomnieć, że przez tę posługę wezwani jesteście do wyrażania macierzyństwa Kościoła. Kościół jest Matką, gdyż rodzi wciąż nowe dzieci do wiary. Kościół jest Matką, ponieważ karmi wiarą. I Kościół jest Matką, ponieważ podarowuje Boże przebaczenie, rodząc do nowego życia, owocu nawrócenia. Nie możemy wystawić penitenta na niebezpieczeństwo polegające na braku doświadczenia macierzyńskiej obecności Kościoła, który go przyjmuje i miłuje. Jeśli zabrakłoby tego doświadczenia z powodu naszej surowości, byłoby to wielką szkodą najpierw dla samej wiary, ponieważ byłoby to przeszkodą dla penitenta, aby poczuł się włączony w Ciało Chrystusa. Ponadto ograniczyłoby to bardzo jego poczucie bycia częścią wspólnoty. My natomiast jesteśmy wezwani, aby być żywym znakiem Kościoła, który jak matka przyjmuje każdego, kto się do niego zbliża, świadom, że to przez Kościół jest włączony w Chrystusa. Wchodząc do konfesjonału, pamiętajmy zawsze, że to Chrystus jest tym, który przyjmuje, to Chrystus wysłuchuje, to Chrystus wybacza, to Chrystus udziela pokoju. My jesteśmy Jego sługami i jako pierwsi potrzebujemy Jego przebaczenia. Dlatego jakikolwiek byłby grzech, który zostaje wyznany, czy też dana osoba nie potrafi go wypowiedzieć, ale daje nam to do zrozumienia, i to wystarczy – każdy misjonarz jest wezwany, aby pamiętał, że sam jest grzesznikiem i że powinien pokornie stać się „kanałem” Bożego miłosierdzia. I wyznam wam po bratersku, że dla mnie źródłem wielkiej radości jest wspomnienie spowiedzi z 21 października 1953 roku, która ukierunkowała całe moje życie. Co takiego powiedział mi spowiednik? Przypominam sobie tylko to, że się uśmiechnął, a potem nie pamiętam, co się wydarzyło. Ale pozostało to ojcowskie przyjęcie…

Inny ważny aspekt to ten, aby umieć dostrzec pragnienie przebaczenia, które gości w sercu penitenta. To pragnienie jest owocem łaski i jej działania w życiu osób, która wzbudza tęsknotę za Bogiem, za Jego miłością, za Jego domem. Nie zapominajmy, że to właśnie pragnienie jest początkiem nawrócenia. Serce zwraca się do Boga, uznając popełnione zło, z nadzieją na otrzymanie przebaczenia. To pragnienie zwiększa się, kiedy w sercu podjęta zostaje decyzja zmiany życia i rodzi się pragnienie, aby już więcej nie grzeszyć. To chwila, w której człowiek powierza się Bożemu miłosierdziu i w pełni wtedy Mu ufa, wierząc, że Bóg mu przebacza i go wspiera. Dajmy przestrzeń temu pragnieniu Boga i Jego przebaczeniu. Niech to będzie ukazane jako prawdziwa łaska Ducha Świętego, który inspiruje do nawrócenia… I tu proszę, aby starać się zrozumieć nie tylko język słów, ale także i gestów. Jeśli ktoś przychodzi do ciebie i czuje, że coś winien z siebie wyrzucić, ale może nie potrafi tego wypowiedzieć, ale ty to rozumiesz… i niech tak zostanie, bo on to wypowiada w taki sposób przez fakt przyjścia do ciebie. To pierwszy warunek. Druga sprawa: przychodzi on skruszony. Jeśli ktoś przychodzi do Ciebie, ponieważ nie chciałby ponownie upaść, ale nie potrafi tego wyznać, boi się o tym mówić, a nawet nie wie, jak to zrobić. A jeśli nie potrafi tego zrobić, ad impossibilia nemo tenetur. Bóg to rozumie; język gestów. Otwarte ramiona, aby zrozumieć, co znajduje się wewnątrz serca tego człowieka, który nie może tego wypowiedzieć albo wypowiedzieć w konkretny sposób, a nadto jeszcze jest poczucie wstydu… Rozumiecie mnie. Przyjmujcie wszystkich za pomocą takiego języka, który będzie komunikatywny. W końcu chciałbym przypomnieć o czymś, o czym nie mówi się często, a jest to ważne, mianowicie o wstydzie. Nie jest rzeczą prostą stanąć naprzeciw człowieka – nawet jeśli wiemy, że reprezentuje on Boga – i wyznać mu własny grzech. Ma się poczucie wstydu zarówno przez to, czego się dokonało, jak też przez fakt, że trzeba to wyznać przed tym drugim. Poczucie wstydu jest uczuciem bardzo intymnym, co bardzo wpływa na życie osobiste i wymaga od spowiednika postawy szacunku i zachęty. Często wstyd czyni cię niemową… Gest, język gestów. Już od pierwszych stron Biblia mówi o poczuciu wstydu. Po grzechu Adama i Ewy natchniony autor natychmiast zanotował: „A wtedy otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki figowe i zrobili sobie przepaski” (Rdz 3,7). Pierwszą reakcją ze względu na poczucie wstydu, było ukrycie się przed Bogiem (por. Rdz 3,8-10).

Jest również inny fragment Księgi Rodzaju, który bardzo mnie porusza; chodzi o opowieść o Noem. Wszyscy ją znamy, ale rzadko odnosimy się do sytuacji, kiedy to Noe się upił. Noe w Biblii uważany jest za człowieka sprawiedliwego. Ale i on nie jest bez grzechu. Fakt jego upicia się pozwala nam zrozumieć, że także i on był słabym człowiekiem do tego stopnia, że pozbawił się własnej godności, co Biblia ukazuje za pomocą obrazu jego nagości. Dwaj jego synowie wzięli natomiast płaszcz i okryli go, aby przywrócić mu ojcowską godność.

Obraz ten mówi mi, jak ważna jest nasza rola w sakramencie spowiedzi. Przed nami staje osoba „naga” – przez swoją słabość i swoje ograniczenia, pełna wstydu z racji bycia grzesznikiem. Nie zapominajmy: przed nami nie staje grzech, ale skruszony grzesznik, grzesznik, który nie chce nim być, ale jest bezsilny. Jest osobą, która pragnie być przyjęta i otrzymać przebaczenie. Jest grzesznikiem, który obiecuje, że już nigdy więcej nie chce oddalić sie od domu Ojca, i który będąc słabym, pragnie uczynić wszystko, aby żyć godnością dziecka Bożego. Tak więc nie jesteśmy powołani do osądzania go z poczuciem wyższości, jakbyśmy sami byli wolni od grzechu. Przeciwnie, jesteśmy zaproszeni, aby postępować jak Sem i Jafet, synowie Noego, którzy wzięli płaszcz, aby oszczędzić ojcu wstydu. Być spowiednikiem według serca Jezusowego oznacza okryć grzesznika płaszczem miłosierdzia, aby już więcej się nie wstydził i mógł odzyskać radość z godności dziecka Bożego, i aby wiedział, gdzie się odnalazł. Tak więc nie rózgą sądu sprowadzimy zagubioną owieczkę do zagrody, ale świętością życia, która jest podstawą odnowy i reformy Kościoła. Świętość karmi się miłością i potrafi sama nieść ciężar tego, który jest słabszy. Misjonarz Miłosierdzia dźwiga na własnych ramionach grzesznika i pociesza go siłą współczucia. A grzesznik, który przychodzi, osoba, która się zbliża, spotyka ojca. Słyszeliście, ja także słyszałem, jak ludzie mówią: „Nie, ja nigdy tam już nie pójdę, ponieważ byłem raz, a kapłan mnie okrzyczał, bardzo mi nawymyślał; albo poszedłem do spowiedzi, a kapłan mi stawiał dziwne pytania, był zbyt ciekawski”. Proszę was! To nie jest dobry pasterz. To jest sędzia, który może uważa się za bezgrzesznego, albo jest to biedny człowiek, który cierpi na zbytnią ciekawość. Ja lubię mówić do spowiedników: jeśli nie potrafisz być ojcem, to nie idź do konfesjonału; lepiej dla ciebie, jeśli uczynisz co innego, ponieważ możesz zrobić wiele zła, wiele zła ludzkiej duszy, jeśli ona nie zostanie przyjęta sercem ojca, sercem Matki-Kościoła. Kilka miesięcy temu rozmawiałem z pewnym mądrym kardynałem Kurii Rzymskiej na temat pytań, jakie niektórzy kapłani stawiają w konfesjonale, i on mi odpowiedział: „Kiedy jakaś osoba zaczyna się spowiadać, a ja widzę, że chce coś wyrzucić z siebie, a ja już to zrozumiałem, wówczas mówię: Zrozumiałem! Bądź spokojna!”. I do przodu. To jest ojciec.

Towarzyszę wam w tej misyjnej przygodzie, dając za przykład dwóch świętych szafarzy Bożego przebaczenia: św. Leopolda i św. Ojca Pio, wraz z innymi świętymi kapłanami, którzy swoim życiem dawali świadectwo o Bożym miłosierdziu. Oni wam pomogą. Kiedy poczujecie ciężar wyznanych przed wami grzechów i ograniczoność was samych oraz waszych słów, zaufajcie mocy miłosierdzia, które wychodzi naprzeciw jak miłość, która nie zna granic. Niech was wspomaga Matka Miłosierdzia i niech was strzeże w tej tak cennej posłudze. Niech wam towarzyszy moje błogosławieństwo, a wy – proszę o to – nie zapominajcie modlić się za mnie.

Tłumaczenie: Radio Maryja

drukuj