R. Milczarski: Nie planuję dymisji z funkcji prezesa LOT
Nie planuję odejścia z funkcji prezesa PLL LOT, nie podam się do dymisji – powiedział dzisiaj prezes narodowego przewoźnika Rafał Milczarski. Dodał, że rada nadzorcza dowolnej spółki Skarbu Państwa może w każdej chwili zwolnić jej prezesa.
„Nie planuję odejścia, z pewnością nie podam się do dymisji. Oczywiście w każdej chwili, w dowolnym momencie, dowolny zarząd, rada nadzorcza dowolnej spółki Skarbu Państwa, może zwolnić jej prezesa. To jest jej prerogatywa” – powiedział dzisiaj Rafał Milczarski w RMF FM.
Dymisji Rafała Milczarskiego domagają się strajkujące od ubiegłego czwartku związki zawodowe działające w PLL LOT.
Prezes PLL LOT powiedział, że w środę odbyło się posiedzenie rady nadzorczej.
„I nie zwolnili pana?” – pytał dziennikarz.
„No nie zwolnili” – odpowiedział Rafał Milczarski.
Potwierdził, że we wtorek odbyło się spotkanie z jego udziałem z szefem kancelarii premiera Michałem Dworczykiem oraz częścią rady nadzorczej.
„Poprosiłem o to spotkanie, po to, żeby móc przedstawić przewodniczącemu rady nadzorczej i panu ministrowi Dworczykowi sytuację, tak jak ją widzę. Uważam, że to jest mój obwiązek. Jest to istotna różnica pomiędzy tym, czy ktoś jest wzywany, czy zaproszony, czy sam o takie spotkanie prosi, żeby spełnić obowiązek informacyjny, jaki na mnie ciąży” – tłumaczył Rafał Milczarski.
Przewodniczącym rady nadzorczej PLL LOT jest Mateusz Berger, który jest też dyrektorem Departamentu Skarbu Państwa w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Rafał Milczarski we wtorek mówił, że premier Mateusz Morawiecki jest na bieżąco informowany o sytuacji w spółce.
„Pan premier i rząd prowadzi nadzór nad spółkami za pomocą organów, które są do tego uprawnione. To jest konkretnie departament (Skarbu Państwa – PAP) w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Jesteśmy w bieżącym kontakcie z tym departamentem. Przekazujemy na bieżąco wszystkie informacje. Pan premier również jest poinformowany o skali tej sytuacji” – mówił wówczas.
Prezes LOT ocenił, że strajk w spółce jest „sprawą polityczną”.
„Taką jest od początku ze strony tego komitetu strajkowego. Dlatego, że postulaty, jakie formułują strajkujący, są absurdalne” – dodał prezes LOT.
Podkreślił, że ten strajk jest zorganizowany wbrew prawu, sąd wydał zabezpieczenia sądowe ws. strajku w spółce.
„Ja nie wykluczam, a wręcz prowadzę rozmowy z różnymi osobami, które – mam nadzieję, że doprowadzą do tego, żeby nasze stanowiska się zbliżyły. Ja widzę powrót do LOT, ale na nowe umowy – na pewno nie cofniemy tych dyscyplinarnych wypowiedzeń umów o pracę. Na nowe zupełnie umowy” – powiedział.
Trwający od ubiegłego czwartku strajk zorganizował Międzyzwiązkowy Komitet Strajkowy. Protestujący – stewardesy i piloci – dobrowolnie powstrzymują się od pracy. Międzyzwiązkowy Komitet Strajkowy został wybrany spośród zarządów dwóch reprezentatywnych związków zawodowych: Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego (ZZPPiL) na czele z Moniką Żelazik oraz Związku Zawodowego Pilotów Komunikacyjnych PLL LOT, którego przewodniczącym jest Adam Rzeszot.
Związkowcy domagają się przede wszystkim przywrócenia do pracy przewodniczącej ZZPPiL Moniki Żelazik, która została dyscyplinarnie zwolniona, a także przywrócenia do pracy 67 osób dyscyplinarnie zwolnionych oraz dymisji prezesa PLL LOT.
Ze względu na brak załóg, które uczestniczą w ósmym dniu nielegalnego strajku, LOT dzisiaj odwołał trzy wyloty z Warszawy i siedem przylotów do Polski, w sumie 10 rejsów. Realizacja 386 rejsów tego dnia ma się odbyć bez zmian.
Spółka przekazała dzisiaj, że w „czasie siedmiu dni zakazanego przez sąd strajku, czyli do wczorajszego wieczora, LOT wykonał 2 222 zaplanowane rejsy, przewożąc prawie 183 tys. pasażerów. Odwołanych rejsów było w tym czasie 50”.
„Robimy wszystko, żeby utrudnienia wynikające z nielegalnego strajku w jak najmniejszym stopniu dotykały naszych pasażerów” – tłumaczy spółka.
Wskazuje, że każdy odwołany lot, to straty finansowe dla LOT, które wynoszą szacunkowo, co najmniej kilka milionów zł.
PAP/RIRM