[NASZ WYWIAD] Dr Sagan: Proponowane zmiany w Prawie łowieckim to duży zakręt skierowany ku kresowi wielkiej tradycji i bardzo dobrego modelu łowiectwa

Jeżeli Prawo łowieckie będzie w takiej formie, jak zostało to obecnie zaproponowane, to śmiem twierdzić, że będzie to duży zakręt skierowany ku kresowi wielkiej tradycji i bardzo dobrego modelu łowiectwa – powiedział w wywiadzie z red. Mateuszem Antczakiem dla Redakcji Portalowej Radia Maryja dr inż. Jacek Sagan, wiceprzewodniczący oddziału Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Leśnictwa i Drzewnictwa w Warszawie.

Mateusz Antczak: Czym w ogóle zajmują się myśliwi?

Dr inż. Jacek Sagan: Ten temat jest bardzo szeroki. Jednak w dużym skrócie, myśliwi zajmują się dbaniem o przyrodę i zwierzynę, ale nie tylko. Myśliwi to przede wszystkim miłośnicy przyrody. Są to ludzie, którzy swoją pasję znajdują w środowisku, którzy poprzez swoją działalność powodują to, że gatunki zwierząt są zachowane w środowisku w jak najlepszej kondycji. Myśliwi robią wszystko, żeby żaden z tych gatunków przyrodzie nie umknął. Poprzez przywiązanie do przyrody myśliwi pielęgnują i kreują tradycję i kulturę związaną z szeroko pojętym łowiectwem.

MA: A myślistwo to zawód?

JS: Nie. Myśliwi poświęcają swój prywatny czas po to, żeby robić coś dobrego dla przyrody i tym samym też chronić pola uprawne w wielu przypadkach. Ludzie często nie zdają sobie sprawy, że myśliwy, po całym dniu wykonywania normalnej pracy, jedzie do lasu, żeby pilnować np. ziemniaków przed chociażby dzikami.

MA: Zatem nie zajmują się oni jedynie „zabijaniem zwierząt” – jak to często można usłyszeć od tzw. miłośników przyrody?

JS: Absolutnie. Polowania to tylko niewielki procent działalności myśliwych. Łowiectwo jest to pewien sposób na obcowanie z przyrodą, na poznawanie jej funkcjonowania, ale też wpływania na to, jak ta przyroda będzie się rozwijała i funkcjonowała.

MA: A nie można – idąc tropem pseudoekologów – zostawić przyrody „samej sobie”?

JS: A gdzie wtedy będzie miejsce dla ludzi? Co wówczas miałby robić człowiek? Czy my nie możemy korzystać z dóbr przyrody? Myślistwo kreuje drogę, dzięki której w sposób zrównoważony można bez uszczerbku dla przyrody korzystać z jej dóbr, a przy okazji chronić zwierzęta.

MA: Jest pewien stereotyp myśliwego, jako złego człowieka ze strzelbą, który chodzi do lasu jedynie po to, aby zabijać zwierzęta. Skąd się takowy wziął we współczesnym świecie?

JS: Ten stereotyp został wykreowany przede wszystkim przez bajki i ilustracje, które są pokazywane najmłodszym. Większość bajek – chociażby Walta Disneya – nadaje cechy ludzkie zwierzętom. To powoduje, że myślenie ludzi o zwierzętach jest inne niż w rzeczywistości. Zwierzęta są traktowane niemalże jak ludzie, a to nie do końca jest prawdą.

MA: I na podstawie tak wykreowanego obrazu od najmłodszych lat mogło zrodzić się środowisko osób, które traktuje myśliwych jedynie jako „zabójców zwierząt”?

JS: Od kilkunastu lat spotykamy się z hejtem przeciwko myśliwym, który nie jest podparty żadnymi podstawami merytorycznymi. Jak można krytykować ludzi, którzy poprzez swoją pasję, dodatkową działalność i poświęcenie wolnego czasu dbają o to, żeby przywrócić przyrodzie gatunki, które są zagrożone? To przecież myśliwi przywracają polom i lasom chociażby takie gatunki jak np. głuszec, cietrzew, zając, kuropatwa, wiedząc, że to nie przez ich działalność te gatunki zostały zagrożone, ale poprzez zupełnie nieracjonalne prowadzenie działań całego społeczeństwa. To jest związane zarówno z chemizacją rolnictwa, jak i wybiórczym podchodzeniem do ochrony przyrody i wybiórczą ochroną poszczególnych gatunków.

MA: Skąd więc tak zaciekłe protesty i krzyki tych tzw. miłośników środowiska i niechęć z ich strony do myśliwych?

JS: O tym, jaka tak naprawdę jest niechęć do myśliwych to trzeba by było zapytać całego społeczeństwa. Większość mass mediów kreuje negatywny wizerunek myśliwego. Grupy pseudoentuzjastów przyrody są skupione w organizacjach, które ograniczają się jedynie do uczestnictwa na różnego rodzaju protestach w „obronie przyrody”, gdzie mają szansę w jakiś sposób zaistnieć. Przez tego typu działanie mediów łowiectwo straciło swój blask. To, co naprawdę dzieje się w łowiectwie, w tej chwili już nie dociera do świadomości wielu ludzi, szczególnie tych, którzy są związani chociażby z polską wsią i małymi miasteczkami. Trzeba by było zapytać tych, którzy protestują, ilu z nich było w lesie, ilu zna przyrodę, a ilu jedynie opiera się na wiedzy zdobytej poprzez słuchanie przemówień z podobnych wieców czy protestów.

MA: Na wiecach pseudoekologów nie dowiedzą się np. ile tak naprawdę szkód robią zwierzęta rolnikom.

JS: Dokładnie. Trzeba przede wszystkim zacząć od tego, że zwierzęta nie znają granic. Myśliwi robią wszystko, żeby te zwierzęta zostały zatrzymane w miejscach ich naturalnego bytowania, czyli np. na terenie lasu. Nie mówimy w tej chwili o szkodach, jakie zwierzyna powoduje w lesie, a takowe są również. Trzeba pamiętać także o tym, że w ostatnich latach liczebność zwierząt niesamowicie wzrosła. Tu duża zasługa myśliwych, dzięki którym przyrosła nam liczebność wszystkich gatunków zwierząt, przede wszystkim zwierzyny płowej. Wracając do szkód, myśliwi robią wszystko, żeby te były jak najmniejsze. Ale ciężko jest nad tym zapanować, jeżeli nie panuje się też nad kulturą upraw.

MA: Jeżeli zwierząt jest coraz więcej, to pewnie coraz ciężej zatrzymać je, by nie wchodziły na tereny upraw?

JS: Nie powiemy zwierzętom: „Słuchajcie, nie wchodźcie np. w kukurydzę”. To jest dla nich bardzo łakomy kąsek. To tak, jakby każdemu z nas ktoś podsuwał najwspanialszy produkt spożywczy, coś co nam bardzo smakuje. Sami sobie zdajemy wtedy sprawę, jak ciężko by nam było z tego nie skorzystać. To jest pewna forma kuszenia. Tak kuszona – poprzez dobre uprawy wysokokaloryczne – zwierzyna zrobi wszystko, żeby mogła na nią się dostać. I myśliwi próbują je zatrzymać. Chociażby poprzez prowadzenie sadów owocowych, wykładanie karmy, która ma za zadanie zatrzymać zwierzynę na obszarach łąk śródleśnych czy lasów. To jest robione, ale niestety nie mamy aż takiej siły przekonywania zwierząt, aby je wszystkie zatrzymać.

MA: A czy po wprowadzeniu proponowanych zmian w Prawie łowieckim te zwierzęta będzie można łatwiej zatrzymać czy trudniej?

JS: W mojej ocenie proponowane zmiany w Pawie łowieckim w tej kwestii nic nie zmienią. Przynajmniej jeżeli chodzi o skuteczność szacowania szkód.

MA: A jak wyglądało szacowanie szkód?

JS: W sensie przygotowania procesu jego prowadzenia to prawo było właściwe. To jest tak jak w życiu. Nic nie jest zawsze dobre i przejrzyste. Zawsze pojawia się coś nagannego. Tak samo i tu. Przy samym procesie szacowania wiadomo, że nie zawsze człowiek szacując tę szkodę potrafi zrekompensować stratę poszkodowanego rolnika. Mam nadzieję, że wypracowanie jakichś innych rozwiązań czy też wprowadzenie szkoleń dla tych, którzy szacują szkody, byłoby czymś dobrym w tej kwestii. To skutecznie ograniczyłoby konfliktowe sytuacje na linii myśliwi-rolnicy. Jednak proponowane zmiany legislacyjne nic nie zmienią, a mogą nawet i zaszkodzić.

MA: W kwestii skuteczności szacowania szkód proponowane zmiany w Prawie łowieckim – jak Pan mówił – nic wielkiego nie zmienią. A jak w pozostałych kwestiach?

JS: Prawo obecnie przygotowywane – które w mojej ocenie budowane jest na emocjach, a nie wiedzy merytorycznej – może przynieść skutek odwrotny. Ograniczenia, jakie są zaproponowane – np. o tym, kogo możemy wziąć na polowanie, jak wykonywać polowanie, o tym gdzie i czy w ogóle możemy polować – nie przyniosą nic dobrego. W naszym kraju i tak mamy już stosunkowo niewielką ilość myśliwych. Teraz na siłę jeszcze chce się to prawo pogarszać. Powiedzmy sobie szczerze, jeżeli myśliwi zawieszą broń na kołku i zrezygnują z obwodów łowieckich, to będzie to katastrofa dla całej gospodarki. W sposób niekontrolowany te zwierzęta nadal będą się rozwijały. Będzie niezwykle trudno, a już jest trudno, odbudować lasy, utrzymać w kulturze uprawy rolne, ponieważ zwierzyna będzie poszukiwała coraz więcej pożywienia. Jeżeli nikt nie będzie pozyskiwał tych zwierząt, to skala przyrostu się jeszcze bardziej zintensyfikuje. Dopiero wtedy będzie sprzeciw i rozczarowanie, bo nie będzie komu regulować tego pogłowia zwierzyny. Już teraz jest trudno zapanować nad tym, ile tej zwierzyny jest i zabezpieczyć pola uprawne.

MA: Czyli nie odbiera Pan pozytywnie proponowanych zmian w Prawie łowieckim?

JS: Jeżeli prawo będzie w takiej formie, jak zostało to obecnie zaproponowane, to śmiem twierdzić, że będzie to duży zakręt skierowany ku kresowi wielkiej tradycji i bardzo dobrego modelu łowiectwa. Będzie to również zaczątek wielu niepotrzebnych konfliktów i waśni na styku myśliwi-rolnicy. To nam jest zupełnie niepotrzebne. Jeżeli już mówimy o ewentualnych zmianach w Prawie łowieckim, to powinny być one ograniczone do tego, co zasugerował Trybunał Konstytucyjny w lipcu 2014 r., czyli zaproponowania rozwiązania udostepnienia prawa własności gruntu – wypłaty chociaż cząstki należności z dzierżawy, którą dzierżawcy czy zarządcy obwodów łowieckich płacą za użytkowanie gruntów, ażeby te pieniądze rzeczywiście wpływały do rolników.

MA: Proponowane zmiany zabraniają również uczestnictwa w polowaniach młodzieży do 18. roku życia. Pana zdaniem jest to dobre czy złe rozwiązanie?

JS: To jest zbyt daleko idąca zmiana i zupełnie niepotrzebna. Nie możemy odbierać prawa do tego, kto jest na tym polowaniu, kto w nim uczestniczy, czy będziemy mogli zabrać na nie swoje dzieci, wnuki czy młodzież, która będzie chciała zobaczyć, jak wygląda łowiectwo, żeby zarazić ich tą pasją. Nie możemy odbierać rodzicom prawa decydowania o tym, co robią ich dzieci. Niemal cała Europa, a na pewno cała Skandynawia, tradycję łowiecką wpaja już najmłodszym pokoleniom. Dotychczas nie spotkałem się z jakimiś negatywnymi ocenami czy działaniami dorosłych już ludzi, którzy poczuliby się skrzywdzeni tym, że brali udział w polowaniu jako dzieci. Zamykanie wolności decydowania o człowieku jest zbyt daleko idącym posunięciem. Uważam, że sztuczne wprowadzenie jakiegokolwiek zakresu wiekowego nie jest dobrym działaniem.

MA: Jakie jeszcze niebezpieczeństwa – w Pana opinii – niosą ze sobą proponowane zmiany w nowelizacji Prawa łowieckiego?

JS: Ta ustawa może doprowadzić nie tylko do końca polskiego łowiectwa, ale i Lasów Państwowych. Na Lasy w sposób zupełnie niezrozumiały nakłada się obowiązek bycia organem odwoławczym przy szacowaniu szkód łowieckich i prowadzenia szkoleń dla tych, którzy szkolą Lasy do tej pory, którzy mają w tej kwestii wiedzę i uprawnienia. Lasy mają szkolić pracowników ARiMR-u, sołtysów, myśliwych, którzy prowadzą szacowanie szkód. To jest zadanie nadleśniczego w myśl nowej ustawy. Lasy nie są do tego przygotowane, a ich pracownicy nie mają specjalistycznej wiedzy w tym zakresie, bo nie zajmują się kulturami upraw, nie zajmują się plonami zbóż. Lasy Państwowe zajmują się gospodarką leśną, ochroną przyrody, ale nie zbożami. Natomiast ustawodawca próbuje na nas nałożyć ten obowiązek, który do tej pory wykonywany był przez firmy zewnętrzne – rzeczoznawców czy ARiMR. Lasy nie są do tego przygotowane. Jeżeli zaś Lasy Państwowe mają to zrobić, to muszą za to zapłacić. Z lekkiego szacunku wynika, że na same szkolenia Lasy wydadzą dziesiątki milionów złotych. Przecież i tak Lasy Państwowe musza finansować już inne działania jak chociażby zmierzać się ze skutkami największej klęski w historii ostatnich las wywołanej siłą huraganowych wiatrów, które w sierpniu nawiedziły północno-zachodnią część Polski. Niezrozumiałe działania grup pseudoekologicznych ograniczają już dziś możliwość normalnego prowadzenia gospodarki leśnej (w tym przebudowy drzewostanów w kierunku przywrócenia właściwych dla siedliska składów gatunkowych drzew), dbania o ekosystemy leśne, a teraz jeszcze mają dojść do tego kolejne potężne pieniądze na coś, co jest zupełnie niepotrzebne.

MA: To w jakim celu konieczna jest zmiana Prawa łowieckiego? Czy obowiązujące jest aż tak złe?

JS: Odpowiem opowiadając ciekawostkę. Będąc ostatnio w Panamie, rozmawiając z tamtejszą prezydent Instytutu Leśnictwa, padła propozycja, by panamscy leśnicy – młodzi ludzie, którzy mają zdobywać wiedzę w zakresie leśnictwa – przyjechali do Polski i tutaj się tego uczyli. Żeby ludzie, którzy w tej chwili dbają tam o ochronę przyrody, przyjechali do Polski, by tu nauczyli się tego, jak to się prawidłowo robi. By uczyli się fachu od leśników z Polski. To Panamczycy zauważyli, że nasz model jest najbardziej proekologiczny, wielofunkcyjny i najlepiej działający. Oni wzięli pod uwagę nawet to, że bioróżnorodność w lasach Ameryki Środkowej jest kilkadziesiąt razy większa niż ta, którą mamy tutaj. Jako że jestem leśnikiem, te słowa były dla mnie bardzo miłe. Miło usłyszeć na „drugim końcu świata”, że nasz model leśnictwa jest tak wysoko oceniany. Dlatego warto o niego dbać.

MA: Dziękuję za rozmowę

RIRM

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl