M. Miśko o próbie likwidacji branży futerkowej: To, z czym mamy do czynienia, jest niesamowitym atakiem na Polskę

Ci ludzie (hodowcy norek – przyp. red.) mają kredyty. Szacuje, że jest to pomiędzy 500 mln a 800 mln euro w polskich bankach spółdzielczych. To, z czym mamy w tej chwili do czynienia, jest po raz kolejny niesamowitym atakiem na Polskę i my dobrze wiemy, czym to pachnie zwrócił uwagę na antenie TV Trwam Marek Miśko z Polskiego Związku Przemysłu Futrzarskiego.

Branża futrzarska to blisko 70 tys. miejsc pracy w Polsce, 2,5 mld zł zysku z eksportu i źródło wzrostu gospodarczego samorządów. Przekonywali o tym na antenie TV Trwam przedstawiciele branży, jej pracownicy, samorządowcy oraz mieszkańcy.

W  Programie „Po stronie prawdy” odpowiadali oni na zarzuty polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy chcą zakazać hodowli zwierząt na futra w Polsce. W tym celu złożyli oni w Sejmie projekt o ochronię zwierząt i wraz z lewicową organizacją „Otwarte klatki” zorganizowali w Parlamencie Europejskim wystawę: „Niech futra przejdą do historii”.

Marek Miśko z Polskiego Związku Przemysłu Futrzarskiego zwrócił uwagę, że politycy PiS walcząc o prawa zwierząt otoczyli się ludźmi, którzy są zwolennikami tzw. aborcji. Wskazał również na sytuację ludzi w związku z planami likwidacji hodowli norek.

Oczywiście można sobie powiedzieć, że taki zakład powstaje w jeden dzień, a w następny można go zlikwidować, złożyć sobie i np. wyjechać na Ukrainę; odbudować na nowo. Przecież jest to niemożliwe. Ci ludzie mają kredyty. Teraz się szacuje pomiędzy 500 mln a 800 mln euro w polskich bankach spółdzielczych. To, z czym mamy w tej chwili do czynienia, jest po raz kolejny niesamowitym atakiem na Polskę i my dobrze wiemy, czym to pachnie, bo czytamy. Potrafimy robić ogromne przedsiębiorstwa i być dumą na świecie. My wiemy, z czym to się wiąże. Tak samo zlikwidowano polski cukier i polski tytoń, tak samo próbowano likwidować kopalnie i tak samo zlikwidowano stocznię – podkreślił Marek Miśko.

Sprzyjające władzy media próbują z kolei umniejszać liczbę pracowników branży futrzarskiej, redukując ją do niespełna tysiąca osób.

Tymczasem, jak powiedział Robert Krupowicz, burmistrz Goleniowa w woj. zachodniopomorskim, na terenie gminy zatrudnienie w tym sektorze znajduje 1,5 tys. osób. Praca jest nie tylko na fermach norek, ale też w przedsiębiorstwach około branżowych i jednym z największych na świecie domów aukcyjnych Nafa – sprzedającym skóry futerkowe.

Samorządowiec podkreślił, że likwidacja branży spowoduje masowe zwolnienia, potencjalne bezrobocie oraz utratę trwałego i silnego źródła wzrostu gospodarczego w miejscowości.

Polska jest drugim krajem w Europie pod względem produkcji surowych skór zwierząt futerkowych i trzecim na świecie.

RIRM

drukuj