Cień Krakowskiego Przedmieścia

Krakowskie Przedmieście stało się od ponad dwóch lat miejscem szczególnym dla Polaków, niemal mistycznym. Ten mistycyzm wyraża się w powszechnym oczekiwaniu na coś niezwykłego, nienazwanego, ale wielkiego; na coś, co sprawi, że „odzyskamy Polskę” (coraz częściej w rozmowach słychać te słowa!). Tu się bowiem dzieją bardzo ważne sprawy. Zarówno takie, które uwznioślają i porywają „tłumy serc” (bł. Jan Paweł II), jak i takie, które zdumiewają, przygnębiają, przerażają skalą deprawacji i cynizmu: atakami na krzyż i największe polskie świętości. Krakowskie Przedmieście staje się na naszych oczach metaforą Polski czasu przełomu.

Centrum polszczyzny

150. rocznica Powstania Styczniowego sprawia, że te mistyczne nastroje przybierają na sile. Wszak Powstanie Styczniowe to przede wszystkim Warszawa. Tu zawiązała się przedpowstaniowa konspiracja i Tymczasowy Rząd Narodowy. Tu najdłużej trwał wprowadzony przez Rosjan stan wojenny, tu była pamiętna branka i tu umierał Romuald Traugutt ze swymi współtowarzyszami.

Powstanie Styczniowe nie wzięło się z próżni, nie było aktem spontanicznym, nieplanowanym. Urastało przez wiele lat w sercach i umysłach polskich. Przybierało realne kształty i szlachetniało pięknymi ideałami społecznymi: wolności i braterstwa, solidarności wszystkich warstw społecznych, konieczności rozwiązania kwestii włościańskiej jako sprawy ogólnonarodowej.

Bój z barbarzyństwem

Kwintesencją tych idei był pamiętny manifest Rządu Narodowego obwieszczający wybuch powstania. Polska literatura polityczna nie zna czegoś równie wzniosłego, emanującego taką duchową siłą!

„Powstającej Ojczyźnie Twojej dasz bez żalu słabości i wahania wszystką krew, życie i mienie, jakich od Ciebie potrzebuje! (…). [Rząd Narodowy] ogłasza wszystkich synów Polski, bez różnicy wiary i rodu, pochodzenia i stanu, wolnymi i równymi obywatelami kraju. Ziemia, którą lud rolniczy posiadał dotąd na prawach czynszu lub pańszczyzny, staje się od tej chwili bezwarunkową jego własnością, dziedzictwem wieczystym (…). Wszyscy komornicy i wyrobnicy, wstępujący w szeregi obrońców kraju, lub w razie zaszczytnej śmierci na polu chwały rodziny ich, otrzymują z dóbr narodowych dział bronionej od wrogów ziemi. Do broni, Narodzie Polski, Litwy i Rusi, do broni, bo godzina wspólnego wyzwolenia już wybiła! Stary miecz nasz wydobyty, święty sztandar Orła, Pogoni i Archanioła rozwinięty.

Odzywamy się do Ciebie, Narodzie Moskiewski: tradycyjnym hasłem naszym jest wolność i braterstwo Ludów, dlatego przebaczamy Ci nawet mord naszej Ojczyzny, nawet krew Pragi i Oszmiany, gwałty ulic Warszawy i tortury lochów Cytadeli. Przebaczamy Ci, bo i Ty jesteś nędzny i mordowany, smutny i umęczony, trupy dzieci Twoich kołyszą się na szubienicach carskich, prorocy Twoi marzną na śniegach Sybiru. Ale jeżeli w tej stanowczej godzinie nie uczujesz w sobie zgryzoty za przeszłość, świętych pragnień dla przyszłości, jeżeli w zapasach z nami dasz poparcie tyranowi, który zabija nas, a depcze po Tobie, biada Ci, bo w obliczu Boga i świata całego przeklniemy Cię na hańbę wiecznego poddaństwa i mękę wiecznej niewoli, i wyzwiemy na straszny bój zagłady, bój ostatni europejskiej cywilizacji z dzikim barbarzyństwem Azji!”.

Pięciu poległych

Jeśli Warszawa była wtedy „centrum polszczyzny” (A. Mickiewicz), to Krakowskie Przedmieście było jej epicentrum! „Gwałty ulic Warszawy”, o których mowa w manifeście, to przede wszystkim bruk Krakowskiego Przedmieścia.

27 lutego 1861 r. od strzałów rosyjskich poległo tam pięciu manifestantów. Była to jedna z wielu manifestacji polskich z okresu niespokojnych 2-3 lat poprzedzających wybuch Powstania Styczniowego. Nie największa. Ale przeszła do naszej historii, do literatury i sztuki. Może dlatego, że wśród tych pięciu był i prosty robotnik, i czeladnik, i uczeń, i dwaj zamożni ziemianie. Traktowano ich śmierć jak symbol ogólnonarodowej solidarności w walce o niepodległość Polaków. Pamiętną manifestację organizowali studenci Szkoły Sztuk Pięknych i Akademii Medyko-Chirurgicznej. Przebiegała pod hasłami reform społecznych i praw obywatelskich. Na Krakowskim Przedmieściu zginęli wtedy: czeladnik krawiecki Filip Adamkiewicz, uczeń gimnazjum, 16-letni Michał Arcichiewicz, robotnik Karol Brendel i dwaj ziemianie z Towarzystwa Rolniczego – Marceli Paweł Karczewski i 23-letni Zdzisław Rutkowski.

Ciała zabitych złożono w Hotelu Europejskim, gdzie wartę pełnili członkowie obradującego wtedy w Warszawie Towarzystwa Rolniczego. Chronili też ciała przed wykradzeniem przez policję rosyjską. Wiadomo, jak szkodliwe są „emocje”… Znamy „problem” z ciałami, choćby z grudnia roku 1970 na Wybrzeżu, gdy pogrzeby urządzały nie rodziny, lecz policja polityczna i tylko nocą! „Przeszłość to dziś, tylko cokolwiek dalej”… (C.K. Norwid).

Po obdukcji lekarskiej ciała wystawiono na widok publiczny. Policja carska pozwalała mimo wszystko na więcej niż MO i SB w roku 1970… Po trzech dniach ciała złożono w kościele Świętego Krzyża. Do Warszawy przybywały kolejne delegacje, także spoza zaboru rosyjskiego. W sobotę, 2 marca 1861 r., pogrzeb pięciu poległych na cmentarzu Powązkowskim zamienił się w wielką manifestację solidarności wszystkich stanów społecznych Polski. Do pochodu przyłączyli się nawet Żydzi, w tej sprawie solidarni z Polakami (nie zawsze tak było w czasie naszych wystąpień niepodległościowych), kierowani wówczas przez mądrych rabinów Dow Ber Meiselsa i Izaaka Kramsztyka. Orszak pogrzebowy przeszedł przez plac Saski, Wierzbową, Bielańską, Nalewkami na Powązki. Ciała złożono we wspólnej mogile. Policja rosyjska nie zdecydowała się atakować tłumu, ale krzyż z grobu po cichu wykradła. Trzeba przyznać, że NKWD-UB lepiej sobie później radziło z takimi „kłopotami”. Nie było ani pogrzebów, ani grobów. Do dziś ich nie ma… Wiele lat później poeta Artur Oppman (Or-Ot) napisze wiersz „Pięciu poległych”. Jest w duszy polskiej

ukryty zakątek,

Gdzie błyszczą ciche lat

umarłych cienie,

Leży tam kamień

grobowych pamiątek,

A pod kamieniem

krwawi się wspomnienie. A kiedy bliska zbierze się drużyna

I drzwi zamknięte

i okna zawarte,

To Polak – kamień

duszy swej odklina

I wydobywa tę krwawiącą kartę.

To, co przeżyło jedno pokolenie,

Drugie przerabia

w sercu i pamięci

I tak pochodem idą cienie…

cienie…

Aż się następne znów

na krew poświęci! Wspomnienie dziadów

pieśnią jest dla synów,

Hen od Racławic

do śniegów Tobolska

I znów przez wnuków

grzmi piorunem czynów,

Pieśń… czyn… wspomnienie

– to jedno – to… POLSKA.

Manifestacje, żałoba, stan wojenny

Pierwsza wielka manifestacja przedpowstaniowa w Warszawie odbyła się znacznie wcześniej, 11 czerwca 1860 roku. Była pierwszą manifestacją patriotyczną od 30 lat! Od Powstania Listopadowego. Nawiązywała do tego powstania, odbyła się w dniu pogrzebu wdowy po bohaterskim generale Józefie Sowińskim, obrońcy Woli w roku 1831, bohaterze słynnego wiersza Juliusza Słowackiego.

W 30. rocznicę powstania, 29 listopada 1860 r., zorganizowano manifestację często przez historyków przywoływaną, ponieważ tego dnia odbyła się swoista „premiera” jednej z najważniejszych pieśni narodowych Polaków. Dawny hymn pochwalny (1816) na cześć cara Aleksandra I zamienił się w gorącą suplikację do Boga o wolność dla Ojczyzny: „Ojczyznę wolną pobłogosław, Panie!”. Od tej chwili pieśń „Boże, coś Polskę” stała się hymnem polskiej niepodległości!

Rosjanie byli coraz bardziej poirytowani niepokorną Warszawą. Car zapowiedział zbombardowanie miasta ze stoków Cytadeli, jeśli manifestacje nie zanikną. Kolejne jednak się odbywały – z coraz większą siłą i determinacją uczestników. Inspirowały je wspomnienia Powstania Listopadowego i 30. rocznica tamtych wydarzeń. Warszawiacy wyszli na ulice 25 lutego 1861 r., w 30. rocznicę bitwy o Olszynkę Grochowską.

W poniedziałek, 8 kwietnia 1861 roku, na Krakowskim Przedmieściu i na placu Zamkowym duża grupa wojska rosyjskiego (ponad tysiąc piechoty i jazdy), dowodzona przez generała Stiepana Chrulewa, zaatakowała bezbronnych warszawiaków, zabijając ponad sto osób! Historia często uczy nas przez analogię. 120 lat później, 3 maja 1982 r., w tym samym miejscu ZOMO brutalnie rozbiło największą manifestację patriotyczną w Polsce w stanie wojennym…

Po zbrodni na placu Zamkowym Kościół katolicki ogłosił w Warszawie żałobę narodową. Polacy manifestowali ją poprzez czarny strój i widoczne na wierzchnich okryciach krzyżyki, kobiety także poprzez specjalną biżuterię, na przykład broszki z orłem polskim.

Wiadomości płynące z Warszawy spowodowały, że manifestacje rozlały się także na inne miasta Królestwa Polskiego i dawnych ziem Rzeczypospolitej – Litwę, Ruś, Galicję.

10 października 1861 r. w Warszawie odbył się pogrzeb arcybiskupa Melchiora Fijałkowskiego, który był podnietą do nowej narodowej manifestacji. W odpowiedzi rosyjski namiestnik gen. Karol Lambert wprowadził w Królestwie stan wojenny. Najdłużej trwał on w Warszawie, aż do powstania. Ale Polacy mieli to za nic, już się nie bali. Dzień później mimo „rygorów stanu wojennego” – jak powiedziałby Jaruzelski – wzięli tłumnie udział w obchodach 44. rocznicy śmierci Tadeusza Kościuszki. Rosyjski atak na demonstrantów był wyjątkowo brutalny, żołdacy wpadali do kościołów i porywali stamtąd ludzi. Z katedry św. Jana wywlekli prawie dwa tysiące wiernych! Na znak protestu Kościół pozamykał na pewien czas wszystkie świątynie w mieście. Jeszcze raz pokazała się solidarność rabinów. Rabin Izaak Kramsztyk kazał zamknąć warszawskie synagogi.

* * *

Warszawskie manifestacje są dziś rzadko przypominane, mimo że na Krakowskim Przedmieściu przeżywamy w ostatnich latach déjà vu. Ale może właśnie dlatego o nich się nie mówi? Krakowskie Przedmieście staje się znów przestrzenią narodowej pamięci i obrony naszej tożsamości.

Piotr Szubarczyk

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl