Wachowszczyzna

Niedawno zapowiedział swój powrót na scenę polityczną polityczny emeryt – oględnie mówiąc – były prezydent Lech Wałęsa. Wielki come back „legendy Solidarności” zaanonsował z kolei Mieczysław Wachowski, zwany złym duchem polskiej polityki. Wachowski na antenie TVN 24 zaprzeczał ostatnio, jakoby miałby być szarą eminencją w Belwederze, gdy Wałęsa był prezydentem; podobnie zaprzeczał swoim powiązaniom stawiającym go w nieciekawym świetle i znajdującym się w orbicie zainteresowań prokuratury.

I trudno się nawet dziwić, bo gdy się bliżej przyjrzymy koneksjom „kapciowego” Wałęsy, to wygląda na to, że mogą one prowadzić do znajdującej się ostatnio na tapecie sprawy Edwarda Mazura, podejrzanego o zlecenie zabójstwa Marka Papały.

Mieczysław Wachowski wystąpił niedawno z inicjatywą utworzenia organizacji Polska Zdrowego Rozsądku – politycznego zaplecza dla Lecha Wałęsy, które ma działać na rzecz powrotu byłego prezydenta do wielkiej polityki. Jak wyjaśnił Wachowski, Polska Zdrowego Rozsądku liczy na ludzi niezadowolonych z obecnej władzy, bo „zdrowego rozsądku najbardziej brakuje rządzącym, ale nie brakuje go wielu ludziom w Polsce. Oni się do nas przyłączą”. Stratedzy PZR zamierzali połączyć siły z PO i PSL i „rozjechać” PiS w wyborach po „aferze taśmowej”.

Nagłe uaktywnienie się Wachowskiego zbiega się w czasie akurat z niedoszłą „Nocną zmianą bis”, likwidacją WSI, ujawnianiem kolejnych rewelacji z szafy Lesiaka i nastąpiło w momencie, gdy po latach nabrało tempa śledztwo w sprawie zabójstwa generała Marka Papały. Z braćmi Kaczyńskimi nigdy panom W. po drodze nie było, teraz jednak jest to, jak widać, tak dla Wałęsy, jak Wachowskiego zdecydowanie za dużo, bo już samo śledztwo w sprawie zabójstwa Marka Papały może dopełnić obalenia mitu „legendy Solidarności”, pokazać, kim się otaczała. Trudno bowiem będzie uwierzyć, że Wałęsa nie wiedział, kto się opiekował jego rodziną, gdy był internowany, zakładał kapcie na nogi w Belwederze i był przez lata prawą ręką.

Kuna, Żagiel, Mazur i… Wachowski

W październiku ubiegłego roku prokuratorzy prowadzący śledztwo w sprawie przemytu narkotyków do Polski i zabójstwa byłego szefa policji Marka Papały podczas wyjazdów do Niemiec i USA natrafili m.in. na informację o spotkaniu pod Warszawą w połowie lat 90., w którym mieli uczestniczyć Mieczysław Wachowski, Edward Mazur oraz współorganizatorzy tzw. obiadu wiedeńskiego biznesmena Jana Kulczyka z Władimirem Ałganowem – Andrzej Kuna i Aleksander Żagiel. Rzecznik prowadzącej śledztwo narkotykowe prokuratury krakowskiej nie potwierdził co prawda wtedy, jakoby informacja ta miała dotyczyć czegoś więcej aniżeli składu osobowego spotkania, jednak nazwisko Mieczysława Wachowskiego pojawiało się też w materiałach pozyskanych w trakcie śledztwa dotyczącego przemytu znacznych ilości kokainy w latach 1997-2000 z Ameryki Łacińskiej do Polski w ramach zorganizowanej międzynarodowej grupy przestępczej. Mechanizm przestępstwa ujawnił prokuraturze jeden z podejrzanych, przebywający w USA i współpracujący z amerykańskim urzędem antynarkotykowym. Z ustaleń prokuratury wynikało, że działalność grupy wiąże się z osławionym (po rozbiciu „Pruszkowa” i „Wołomina”) gangiem mokotowskim, kierowanym przez mafioso o pseudonimie „Korek”.

Dla „Nikosia” persona

Mieczysław Wachowski zdecydowanie zaprzeczał, jakoby miał jakikolwiek związek z przestępstwem. Pół roku wcześniej, w czerwcu 2005 roku, informator radia RMF – były gangster, współpracujący z amerykańską agencją antynarkotykową DEA – ujawnił jednak powiązania byłego szefa Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy z gangami narkotykowymi. Jeśli rzeczywiście miały one miejsce, to wyżej wspomniana informacja prokuratury o spotkaniu Kuny, Żagla, Mazura i Wachowskiego pasuje do tej układanki. I to jest być może kolejny trop w sprawie zabójstwa Marka Papały, które miał zlecić Mazur i w które miałby być zamieszany tzw. ośrodek wiedeński, któremu Papała stanął na drodze narkotykowych interesów.

„Wachowski występował na Wybrzeżu jako persona, która siedzi w narkotykach. Wiedziałem to od ludzi bardzo mocno siedzących w narkotykach, jak 'Schwarzenegger’, z którym się przyjaźniłem, jak Nikodem Skotarczak 'Nikoś’, jak 'Jurand’. Ci ludzie byli zorientowani, kto i jak trzyma na Wybrzeżu narkotyki” – mówił informator radia.

Przypomnę, że chodzi o tego samego Nikodema Skotarczaka ps. „Nikoś”, któremu na dwa miesiące przed zabójstwem Mazur miał powiedzieć o Papale: „To duża przeszkoda do następnych interesów”, czyli jak wynika z zeznań świadków, Papała był „przeszkodą” w przemycie narkotyków na wielką skalę.

„Mietek” i kokaina

Informator RMF opowiadał o transporcie 800 kg kokainy, który zamówił u niego 'Słowik’, boss „Pruszkowa”. Towar miał zostać przewieziony z Wysp Bahama do Polski. „Mówił [’Słowik’], że droga jest pewna, że towar nie wpadnie, ponieważ za tę drogę odpowiada jeden z poważnych ludzi w Polsce. Tu muszę wymienić nazwisko Mieczysława Wachowskiego. Z ust 'Słowika’ padło, że Mietek – jak to się mówi – załatwi transport bezpieczny do Gdyni” – mówił informator. Radio RMF podawało na swojej stronie internetowej, że amerykańscy oficerowie z rządowej agencji antynarkotykowej DEA twierdzą, iż informator ten jest bardzo wiarygodny i w jego relację można wierzyć.

„Słowik” wypuszczony z klatki

Wiele wskazuje też na to, że „Mietek” załatwił „Słowikowi” ułaskawienie przez prezydenta Wałęsę w 1993 roku, kiedy ten odsiadywał wyrok za kradzieże i włamania; miał na swoim koncie m.in. kradzież transportu papierosów o wartości kilku miliardów złotych. Mówi się, że wolność „Słowika” kosztowała 150 tysięcy dolarów. Świadek koronny Jarosław S. ps. „Masa”, miał zeznać, że po ułaskawieniu bossa gangsterzy wznosili toasty za zdrowie tych, którzy pomogli „Słowikowi” wyjść zza krat, i pili m.in. za zdrowie Wachowskiego. Według „Wprost”, „Masa” mówił, że „’Słowik’ chwalił się, iż jego ułaskawienie załatwili Wachowski wraz z Falandyszem”.

Andrzej Zieliński ps. „Słowik”, jeden z bossów „Pruszkowa”, miał później – w roku 2000 – przygotowywać przemyt kokainy na jachcie płynącym do Polski z Wysp Bahama, a Wachowski miał zająć się najbardziej ryzykowną częścią tej operacji – przerzutem narkotyków drogą morską do Polski.

Od kierowcy do kapciowego

Do orłów Wachowski nie należy i nieoficjalnie się mówi, że „karierę” od kierowcy Wałęsy do szarej eminencji w Belwederze zawdzięcza kontaktom ze służbami specjalnymi, sięgającymi jeszcze 1970 roku, gdy jako student Wyższej Szkoły Morskiej miał podjąć współpracę z Wojskową Służbą Wewnętrzną.

„W 1970 r., kiedy WSW zainteresowały się Wachowskim, zbliżał się kolejny przełom. Szykowano odsunięcie

I sekretarza PZPR Władysława Gomułki i zastąpienie go innym kandydatem. WSW podlegały wówczas ministrowi obrony narodowej gen. Wojciechowi Jaruzelskiemu. Prowadziły działalność niezwykle aktywną, kontrolowały znacznie więcej, niż tylko wojsko. (…) Jednostka WSW właściwej dla WSM [Wyższej Szkoły Morskiej – red.] znajdowała się wówczas na Oksywiu. Jej kadra liczyła kilkunastu oficerów, którzy obsadzali komendę Portu Marynarki Wojennej, szkoły i flotyllę. Pracownicy WSW na Oksywiu mieli dobre kontakty z młodymi oficerami GRU, którzy cumowali na radzieckich okrętach” – opisują tamte realia w „Drodze cienia” Inga Rosińska i Paweł Rabiej.

Następnie w 1975 roku Wachowski miał odbyć kurs Akademii Spraw Wewnętrznych w Świdrze pod Otwockiem, by po jego skończeniu dostać niejawny etat w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych PRL.

Do „Solidarności” trafił w latach 80. Początkowo był tylko kierowcą przewodniczącego NSZZ „S”, szybko jednak zżył się z rodziną Wałęsy, zdobył jego zaufanie, zaczął prowadzić jego finanse. W 1983 roku zniknął z otoczenia przewodniczącego „Solidarności”. U boku Wałęsy ponownie pojawił się w roku 1990, gdy ten ogłosił zamiar kandydowania na prezydenta, i na początku lat 90. objął stanowisko ministra stanu w Kancelarii Prezydenta Wałęsy. O Wachowskim krążyła opinia, że zdobył kontrolę nad służbami specjalnymi i wojskiem dzięki wsparciu byłych funkcjonariuszy z czasów PRL i że sam jest agentem. „O agenturalności Wachowskiego szeptano w kuluarach Sejmu po 4 czerwca. Powoływano się na zachodnie źródła, na publikacje w brytyjskim 'Spektatorze’, zdaniem którego dla zachodnich służb specjalnych nie jest tajemnicą, że Wachowski od kilku lat jest agentem KGB. Przywoływano fakty, które ze względu na tajemnicę państwową nie mogą być na razie ujawnione” – pisali w 1993 roku. Rosińska i Rabiej w „Drodze cienia”.

Kto nie z Mieciem, tego zmieciem

Czy Wachowski mógł być odpowiednikiem „zespołu Lesiaka” działającym w WSI, o którym mówił niedawno szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego Antoni Macierewicz?

„To on decyduje, kto stanie przed obliczem Wałęsy. Doszło nawet do tego, że ingeruje w przemówienia prezydenta. Zmienia zdania, całe niekiedy akapity, starając się powstrzymać parcie na Zachód Polski w tym okresie. W roku 1991 w czasie słynnego puczu w Moskwie Wachowski pokazał, że to on naprawdę kieruje polską polityką zagraniczną. Sprawił, że z ust Wałęsy nie padło ani jedno słowo poparcia dla Jelcyna i mieszkańców Moskwy, którzy patrzyli na rozwój dramatycznych wydarzeń.

Potem Wachowski widziany był coraz częściej z oficerami Wojskowych Służb Informacyjnych. Od niego zależało, kto zostanie szefem tej formacji, i ponoć to na jego polecenia zakładano podsłuchy u wielu przeciwników Wałęsy, w tym polityków z prawej strony sceny politycznej. Dzięki temu Wachowski miał ogromną wiedzę na temat wielu spotkań polityków i ta wiedza była jego potężną bronią” – opisywał Bartosz Janicki w „Dzienniku Polskim” „długie ręce” Wachowskiego. Trudno się nawet dziwić, że do łask wróciło wtedy powiedzenie z czasów Moczara: „Kto nie z Mieciem, tego zmieciem”.

Wachowski odżegnywał się ostatnio od udziału w inwigilowaniu prawicy, powołując się na odtajnione akta w sprawie Lesiaka. Nie powiedział jednak – a szkoda – czy przypadkiem ręcznie nie sterował demokracją z WSI. W końcu – jak niedawno zeznał prezydent Lech Kaczyński przed Sądem Okręgowym w Warszawie, podtrzymując swoje wcześniejsze zeznania z 1998 roku – Mieczysław Wachowski, będąc szefem gabinetu prezydenta Lecha Wałęsy, „wielokrotnie chwalił się, że kontroluje WSI, aby w ten sposób kontrolować życie polityczne”.

„Wielokrotny przestępca”?

Jeśli Wachowski miałby być zamieszany w przemyt narkotyków i być związany z WSI, a przy tym miałby mieć powiązania z „Nikosiem”, Mazurem, „Słowikiem”, to Lech Kaczyński wcale niekoniecznie musiał się pomylić, nazywając Wachowskiego „wielokrotnym przestępcą”, a cóż dopiero obrazić go. Zwłaszcza że narkobiznes to nie jedyne, co Wachowski miałby mieć na sumieniu. Lech Kaczyński, gdy Wachowski wytoczył mu proces o zniesławienie, przed sądem zarzucał „kapciowemu” Wałęsy m.in. wyłudzenia, łapownictwo i coś jeszcze; chodziło o dwie kwestie, co zostało w czasie procesu przez sąd utajnione. Przypomniał też sytuację, gdy w 1991 roku. podczas wizyty prezydenta Wałęsy w Brukseli Wachowski miał wyrwać z jego rąk (Lech Kaczyński był wówczas szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego) tekst wystąpienia w NATO i wykreślić z niego zdania o wycofaniu wojsk sowieckich z Polski, co by nawet pasowało do domniemanych powiązań Wachowskiego z peerelowskimi prosowieckimi służbami wojskowymi.

Emerytura i prokuratura

„Wachowszczyzna” jako styl uprawiania polityki w latach 90. dawno się już skompromitowała, a teraz, w związku z zapowiadanym ujawnieniem raportu o likwidacji WSI czy w związku z postępami śledztwa w sprawie zabójstwa Marka Papały, może pokazać się jeszcze w pełnej krasie. Chociaż i bez tzw. żelaznych dowodów „wachowszczyzna” podobnie jak „kwaśniewszczyzna” kojarzy się z układem, Ubekistanem i prokuratorem; i jest to polityczny skansen. Tworzona ze strachu Polska Zdrowego Rozsądku rozsądku ludziom nie odbierze i nie zamknie oczu na sprawy, które ujrzą światło dzienne, choć nie tak miało być i nie po to układ ogłosił powszechną mobilizację w zeszłym roku na rzecz wygranej „prezydenta Tuska” i PO.

Julia M. Jaskólska
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl