Prześladowanie Kościoła relacja świadka

Dyktatorski i rasistowski charakter socjalizmu nazistowskiego słusznie został
opisany i utrwalony w powszechnej świadomości. Szczególnie dotyczy to
prześladowań Żydów, jednego z najczarniejszych aktów XX wieku, o których wie się
wszystko lub prawie wszystko. Kto jednak potrafi odpowiedzieć na pytanie,
dlaczego wiemy dużo mniej na temat hitlerowskich prześladowań Kościoła
katolickiego?

Jedną z najobszerniejszych dokumentacji tych prześladowań jest potężne dzieło
niemieckiego jezuity o. Waltera Mariaux "Chrześcijaństwo w Trzeciej Rzeszy",
napisane w 1940 roku pod pseudonimem "Testis Fidelis". Pierwsze wydanie tej
książki ukazało się po angielsku w Londynie, w wydawnictwie Burns & Oates. Na
792 stronach zgromadzono mrożące krew w żyłach dokumenty, które obrazują skalę
prześladowań Kościoła porównywalną jedynie z tymi, których dopuszczały się
reżimy komunistyczne.

"Groźna machina propagandy socjalizmu nazistowskiego – podkreśla ojciec
Mariaux – chciałaby nam wmówić, że Trzecia Rzesza nie dopuszczała się
prześladowań wobec Kościoła. Jest zatem konieczne dowiedzenie prawdziwego
charakteru, a także prawdziwych celów polityki nazistów wobec Kościoła. Można to
uczynić poprzez jasną i kompleksową prezentację faktów".
 

Wyeliminowanie wierzeń chrześcijańskich

W pierwszej części książki przytoczono dokumenty Kościoła – od encykliki "Mit
brennender Sorge" (1937) poprzez przemówienia papieskie, listy pasterskie księży
biskupów niemieckich, po liczne indywidualne deklaracje hierarchów. Dokumenty te
pokazują, w jaki sposób Kościół przeciwstawiał się narodowemu socjalizmowi. Był
to sprzeciw zarówno głęboki, jak i konsekwentny. Należy pamiętać, że w tym samym
czasie komuniści szli ramię w ramię z Hitlerem, na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow.

Warto tu przytoczyć przykład rzymskiego Collegium Germanicum z 1937 roku,
kiedy to Ojciec Święty nazwał po imieniu "fanatyczną i wściekłą walkę, jaką
Niemcy wypowiedziały Kościołowi Chrystusowemu (…), będącą niczym innym jak
regularnym prześladowaniem". Wilhelm Berning, biskup Osnabrźck, mówił z kolei w
1935 roku o "walce prowadzącej aż do eksterminacji wierzeń chrześcijańskich
mającej na celu wyrwanie ich z dusz młodych ludzi, a następnie zastąpienie ich
nową religią germańską".

W działaniu na rzecz uświadamiania społeczeństwu skali tego prześladowania
wybija się szczególnie dwóch hierarchów: hrabia Konrad von Preysing, biskup
Berlina, oraz hrabia Clemens von Galen, biskup Mźnster, beatyfikowany przez
Papieża Benedykta XVI.

 

Walka z Kościołem
 

Z iście niemiecką precyzją, w oparciu o bogatą dokumentację, o. Mariaux
poświęca drugą część swojej książki "stanowisku wobec Kościoła przyjmowanemu
przez władze". Przywołajmy kilka przykładów.

Mimo istnienia podpisanego w 1934 roku konkordatu gestapo zajęło prawie
wszystkie stanowiska kościelne w Niemczech, kradnąc dokumenty i prześladując
księży. Niektórzy z nich zostali wywiezieni ze swoich parafii, często z błahych
powodów. Spotkało to na przykład biskupa Rothenburga Johannesa Sprolla, który
został wyrzucony z diecezji za to, że "był jedynym obywatelem regionu, który nie
głosował w ostatnich wyborach".

Działalność wielu klasztorów została uniemożliwiona, a ich dobra –
skonfiskowane. Stare opactwa, takie jak Göttweig, Admont, St. Lamprecht czy
Engelzell, zostały zsekularyzowane, a zamieszkujący je mnisi – wygnani. Liczne
seminaria zamknięto i poddano pod jurysdykcję państwową. Ten sam los spotkał
także katolickie szpitale – zostały one odebrane Kościołowi i włączone do
państwowego systemu opieki zdrowotnej. Represjom tym towarzyszyła jadowita
kampania propagandowa nazywająca osoby konsekrowane skłonnymi do rozpusty
darmozjadami, sojusznikami Żydów, spekulantami walutowymi i tak dalej.

W 1934 roku wprowadzono prawo zabraniające Kościołowi prowadzenia
jakichkolwiek publicznych zbiórek pieniędzy. W 1937 roku zakazano mu także
otrzymywania dotacji. Zakaz ten dotyczył także tradycyjnej bożonarodzeniowej
zbiórki pieniędzy na potrzeby biednych. Wiele parafii zostało ukaranych za
złamanie tego zakazu. Zakony żebracze, takie jak franciszkanie, doprowadzono do
stanu nędzy.

Po opublikowaniu encykliki "Mit brennender Sorge", w której Pius XI potępił
nazizm, reżim zamknął drukarnie, które wydrukowały ten dokument, jak również
periodyki, które go opublikowały. Z czasem zakazano publikowania jakichkolwiek
dokumentów kościelnych – chyba że poddano je wcześniej cenzurze. Na mocy "prawa
dziennikarskiego" (Schriftleitergesetz) z 1934 roku, które uzupełniono w 1935
roku dekretem Biura Prasowego Rzeszy, prasa katolicka została praktycznie
"zakneblowana" i poddana kontroli reżimu. Zlikwidowano setki katolickich tytułów
prasowych. Najmocniejszym ciosem była likwidacja w 1939 roku wszystkich
magazynów młodzieżowych. Nazionalzeitung orzekł: "Nie ma już prasy
katolickiej!".

Katechizm został uznany za "nieprzydatny jako tekst służący do kształcenia
religijnego" i przekształcony w taki sposób, aby "oczyścić go z idei
antypaństwowych". Wszystkie "nieoczyszczone" egzemplarze były przechwytywane i
niszczone. Reżim nazistowski konfiskował także rozmaite dzieła z dziedziny
apologetyki. Najjaskrawszym przykładem jest tutaj sprawa książki Konrada
Algermissena "Chrześcijaństwo i germańskość", gdzie została wyrażona wprost
polemika z rasistowskimi tezami Alfreda Rosenberga, ideologa reżimu. Biblioteki
katolickie przeszły z kolei przez sito kontroli mającej na celu upewnienie się,
że ich zasoby spełniają wymogi poprawności politycznej. Skonfiskowano wiele
książek uznanych za "antypaństwowe".
 

Zniszczenie stowarzyszeń i szkół katolickich

"Idee [Alfreda] Rosenberga to właściwa droga dla niemieckiej młodzieży". Tymi
słowami, wypowiedzianymi w Berlinie w 1934 roku, Baldur von Shirach, szef
Hitlerjugend, podkreślił determinację Rzeszy do edukowania młodzieży według
zasad narodowego socjalizmu, z wykluczeniem każdego innego wpływu – przede
wszystkim promieniowania chrześcijaństwa.

Rezultaty takiej polityki kilka lat później stały się aż nazbyt oczywiste.
Ojciec Mariaux wskazuje: "W chwili, kiedy piszę te słowa, to jest latem 1939
roku, nie istnieje w Niemczech właściwie ani jedna szkoła katolicka, ani żadna
młodzieżowa organizacja katolicka. Te dwa instrumenty, które pozwalały
Kościołowi na wychowywanie młodzieży, zostały wciągnięte w tryby państwowej
machiny narodowego socjalizmu i służą obecnie jej celowi: dechrystianizacji
narodu niemieckiego".

Ostrzegając, że "Fźhrer wydał rozkaz rozwiązania wszystkich stowarzyszeń
niepodlegających Hitlerjugend", von Shirach groził w 1935 roku: "Zobaczymy, czy
stowarzyszenia katolickie podporządkują się nakazowi porzucenia swoich zgubnych
praktyk. Jeżeli tak się nie stanie, będziemy zmuszeni użyć siły". Komunikat
podpisany przez Rudolfa Hessa i odczytywany we wszystkich szkołach głosił, że
uczniowie muszą zapisać się do Jungvolk (jeśli mają od 10 do 14 lat) bądź do
Hitlerjugend (jeśli mieszczą się w przedziale wiekowym od 14 do 18 lat).
Dziewczynki miały natomiast wstąpić do BDM (Bund Deutscher Mädchen) [Liga
Dziewcząt niemieckich]. Według Hessa, jeśli ktokolwiek nie podporządkowałby się
tym przepisom, zostałby uznany za "wroga państwa narodowo-socjalistycznego".
Przynależność do jakiegokolwiek stowarzyszenia katolickiego była postrzegana
jako przeszkoda w nazistowskim wychowaniu.

Bezlitosna kampania wymierzona w organizacje katolickie, precyzyjnie
udokumentowana przez o. Mariaux, osiąga swój punkt kulminacyjny w 1939 roku,
kiedy to dochodzi do ich rozwiązania. Identyczny los spotyka także szkoły
katolickie. Krok po kroku dochodzimy do 1 kwietnia 1940 roku, kiedy to na
podstawie dekretu Hitlera zostają definitywnie zamknięte wszystkie prywatne
szkoły katolickie.

 

Kościół musi zniknąć

7 lipca 1935 roku minister spraw wewnętrznych III Rzeszy Wilhelm Frick
głosił, że celem reżimu narodowo-socjalistycznego jest "pokonanie każdej formy
obecności religii w życiu publicznym. (…) Kościół musi zniknąć z życia
publicznego". Ten cel realizowano etapami. Naziści najpierw zlikwidowali
związane ze świętami religijnymi dni wolne od pracy, a następnie zabronili
uprawiania jakiegokolwiek kultu religijnego poza murami kościołów. Kolejnym
krokiem stało się wydanie zakazu transmisji przez radio jakichkolwiek treści
religijnych, w końcu zabroniono nawet pielgrzymowania do sanktuariów i
wszystkich innych form publicznego wyznawania wiary.

Wprowadzenie tych zakazów, ironizuje o. Mariaux, było o tyle ciekawe, że
publiczne wyznawanie wiary w sposób oczywisty stanowiło część "niemieckich
tradycji", które naziści – jak deklarowali – pragnęli pielęgnować: "Cóż może być
silniej związane z duchem narodu niż święta i uroczystości religijne, które od
wieków ożywiają tak charakterystyczne elementy kultury jak tradycyjne pieśni,
potrawy, efektowne stroje czy ludowe zabawy?".

We wrześniu 1939 roku wszedł w życie dekret, który wprost zabraniał
odprawiania rekolekcji.

Z antykatolicką polityką rządu łączyła się także kampania zniesławiająca
osoby wierzące, uprawiana przez reżimowe gazety, takie jak "Das schwarze Korps"
(organ SS), "Der S.A. Mann" (organ SA) i "Völkischer Beobachter" (organ NSDAP,
czyli partii nazistowskiej). W wytworzonym w ten sposób klimacie podwyższonego
napięcia społecznego dochodziło do aktów wandalizmu. Sprawowanie kultu
religijnego było często przerywane przez bojówki, które wbiegały do kościołów,
miotając bluźnierstwa. Obiekty religijne często atakowały hordy nazistów
krzyczących "Śmierć klerowi!", "Won, psy!" czy "Księża do Dachau!".

 

"Jeśli Niemcy mają żyć, musi zniknąć Krzyż!"

Człowiek, wskazuje o. Mariaux, nie potrafi żyć bez strawy duchowej. Jeśli
wyrwie się go ze sfery oddziaływania religii chrześcijańskiej, jej miejsce
zajmie neopogaństwo narodowego socjalizmu. Ostatnia część książki została
poświęcona opisowi, podobnie jak poprzednie sporządzonego na bazie oryginalnych
dokumentów, nowej religii nazistowskiej. Dla przykładu – oto wyimek z
neopogańskiego periodyku "Der Durchbruch": "Chrześcijaństwo i naród niemiecki
stanowią dwie nieprzystawalne rzeczywistości, dwie przeciwstawne kulturowo
tendencje. (…) Woda przyniesiona z Jordanu, którą nawodniono niemiecką ziemię,
sprawiła, że ziemia ta zaczęła wydawać trujące rośliny. Należy je teraz usunąć,
aby móc tę ziemię uzdrowić. (…) Jako ludzie Północy przeciwstawiamy się
semickim wpływom, które mieszają z błotem naszą godność. (…) Jeśli Niemcy mają
żyć, musi zniknąć Krzyż. (…) Koniec obecności Kościoła w Rzeszy jest tylko
kwestią czasu. (…) Fźhrer przekazał nam, że w naszych żyłach płynie świecka
krew. (…) Nie potrzebujemy religii ani Kościoła. Jesteście dla nas wszystkim,
o wieczne Niemcy!".

Z tą nową religią szła w parze nowa moralność, scharakteryzowana na łamach "Schwarze
Korps" z 6 maja 1937 roku. Odrzuciwszy religię objawioną jako źródło praw
moralnych, narodowy socjalizm zaczął szukać jej w "przejawach żywotności ludu
niemieckiego". "W ludzie niemieckim – pisał organ SS – istnieje niezmierzony
potencjał". Należy zatem "uwolnić cudowny i nieodkryty do tej pory skarb" tego
potencjału, tej witalności, poprzez praktyki sprzyjające wzrastaniu tego ludu.
Ta ideologia dała początek panseksualizmowi, który przejawiał się w
praktykowaniu nudyzmu, prowadzeniu mniej lub bardziej wyzwolonego życia
seksualnego, łatwości rozwodów etc. Hasła kluczowe dla tego nowego porządku to:
"Dobre jest wszystko to, co silne i piękne", czy też: "Każde zdrowe
macierzyństwo jest dobre".

Efektem pójścia drogą prowadzącą od jednej aberracji do drugiej stało się
powołanie centrów macierzyństwa prowadzonych przez organizację Lebensborn
(źródło życia), w których dziewczęta należące do uprzywilejowanej rasy aryjskiej
mogły poddać się zapłodnieniu przez młodych bojowników z SS, oddając następnie
dzieci z tych sztucznie nawiązanych związków na wychowanie wykwalifikowanemu
personelowi.

Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę… Jak pisze ten sam "Schwarze Korps" z 11
maja 1939 roku, co najmniej 75 proc. niemieckich mężczyzn zapadło na choroby
weneryczne, potroiła się liczba przestępstw wśród osób niepełnoletnich, a liczba
dokonywanych aborcji wzrosła o 250 procent.
 

Możliwe pojednanie?

Kończąc swoje imponujące dzieło, o. Walter Mariaux pyta, czy możliwe jest
zrozumienie nazizmu. I odpowiada: "Jakakolwiek płaszczyzna ewentualnego
pojednania pomiędzy chrześcijaństwem a narodowym socjalizmem mogłaby być brana
pod uwagę tylko pod warunkiem, że ten ostatni porzuciłby swoje absolutystyczne
zapędy i totalitarny charakter i poddałby się pod panowanie Boga chrześcijan.
Mówiąc w skrócie – kiedy przestałby być tym, czym jest".

 

Julio Loredo
publicysta włoskiego miesięcznika "Radici Christiane"

tłum. Agnieszka Żurek

 


Autor jest prezesem włoskiego stowarzyszenia "Tradycja – Rodzina – Własność".

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl