Jak ruszyć KRUS

Teza, że rolnicy żyją na koszt podatnika, bo wyciągają z budżetu zwłaszcza
pieniądze na swoje ubezpieczenia społeczne i zdrowotne, to jeden z najczęściej
rozpowszechnianych mitów. Ustawa o Kasie Rolniczych Ubezpieczeń Społecznych na
pewno wymaga zmian, ale nie można dopuścić do jej zlikwidowania, co postulują
zwłaszcza niektórzy ekonomiści związani z Platformą Obywatelską. Nie można
jednak wykluczyć, że gdy na skutek polityki obecnych władz pogłębi się nasze
zadłużenie, rządzący mogą dobrać się i do KRUS, tak jak postanowili uszczknąć co
nieco z naszych składek emerytalnych odprowadzanych do funduszy emerytalnych.
Jeśli przypomnimy sobie dyskusje nad projektami ustaw budżetowych, jakie toczą
się co roku od wielu lat, to łatwo zauważyć, że zawsze podnoszony jest przy ich
okazji postulat zreformowania KRUS, aby "rolnicy już więcej nie doili budżetu
państwa", aby "nie żyli kosztem innych podatników". Politycy są wzywani przez
ekonomistów i media, aby zlikwidowali KRUS, który jest podobno anachroniczny,
świadczy o naszym zacofaniu wobec innych państw, o utrzymywaniu socjalizmu na
wsi. Nic bardziej błędnego.

Ustawa o KRUS została uchwalona w 1990 roku i od tamtej pory można mówić o
powstaniu odrębnego systemu ubezpieczeniowego dla rolników w Polsce. Nie był to
nasz oryginalny pomysł, wzorowaliśmy się na rozwiązaniach przyjętych o wiele
wcześniej np. w Austrii i Niemczech. Trzeba zresztą zauważyć, że nie ma w
Europie jednego modelu ubezpieczeń społecznych rolników (chodzi w tym przypadku
o składki na emerytury, renty, zasiłki), tak jak nie ma jednego powszechnego
systemu emerytalnego dla zatrudnionych poza rolnictwem: też nie wszędzie jest
coś na kształt polskiego ZUS i OFE. Te różnice wynikają z odmiennych tradycji,
struktury rolnictwa, jego wielkości.
Odpowiedniki polskiego KRUS istnieją w Austrii, Finlandii, Francji, Grecji,
Luksemburgu i Niemczech. Warto zwrócić uwagę, że są w tej grupie dwaj najwięksi
producenci żywności w UE, największe kraje rolnicze: Niemcy i Francja. Jeśli już
porównujemy się z innymi krajami, to porównujmy się właśnie z tymi, gdzie są
podobne systemy w rolnictwie. Warto wtedy zwrócić uwagę przede wszystkim na to,
jaki jest udział budżetu państwa w finansowaniu ubezpieczeń społecznych. I
okazuje się, że ten udział jest najniższy w najbogatszym w UE Luksemburgu i o
wiele biedniejszej… Polsce. Trudno więc jest obronić tezę, że nasz budżet jest
akurat wyjątkowo hojny dla rolników.
Czy KRUS wymaga reformy? Na pewno, bo od 1990 roku zaszły poważne zmiany w całym
rolnictwie. Ale zmiana nie powinna oznaczać likwidacji. Przede wszystkim
rolnicze ubezpieczenia wcale nie są tak drogie dla państwa, jak się może
wydawać. 16 mld zł dotacji do KRUS w tym roku robi wrażenie, ale przecież to
ledwie około 5 proc. budżetu państwa. Podczas gdy do ZUS dopłacamy ponad 45 mld
zł, czyli prawie trzy razy więcej. Oczywiście, liczba ubezpieczonych w ZUS jest
o wiele większa, ale przecież nikt rozsądny nie głosi tezy, że należy podnieść
składki na ZUS, aby jego budżet obywał się bez dotacji od państwa. Zresztą
procentowy udział dotacji do KRUS w budżecie z roku na rok maleje, a więc
nieprawdą jest, iż rolnicy są coraz większym ciężarem dla społeczeństwa.
Ważne są nie tylko składki, ale i to, co dostajemy w zamian. A emerytury
rolnicze, które średnio wynoszą około 800 zł, są prawie dwa razy niższe niż te
wypłacane przez ZUS. Rolnicy płacą mało, ale i mało potem dostają. A ponadto,
jeśli poruszamy kwestię przywilejów emerytalnych, to warto zauważyć, że o wiele
więcej z budżetu dostają np. emeryci mundurowi (ich średnia emerytura to ponad
2,5 tys. zł) i sędziowie (około 5,5 tys. zł), a im świadczenia w całości wypłaca
budżet. Nie można zapominać i o tym, że skromna rolnicza emerytura pozwala na
biedne egzystowanie wielu rolniczym rodzinom. Bez tych pieniędzy, w sytuacji gdy
mamy duże bezrobocie, dzieci czy wnuki emerytów musiałyby pukać o zasiłki do
pomocy społecznej, bo nie miałyby środków do życia. Lepiej też, gdy rolnik płaci
odrębną składkę za współmałżonka czy dorosłego domownika, niż mieliby oni prosić
o wsparcie pomoc społeczną. Czy to byłoby tańsze niż dotowanie KRUS?

Składka jak w firmie?
Trzeba zauważyć, że zmiany w KRUS już ruszyły, choć objęły na razie tylko małą
część rolników, tych, którzy mają więcej niż 50 ha ziemi. Bardzo często pojawia
się postulat, aby rolnicy płacili takie składki, jak właściciele jednoosobowych
firm, czyli obecnie ponad 800 zł miesięcznie (razem ze składką zdrowotną).
Problem polega jednak na tym, że takim obciążeniom byłaby w stanie teraz
sprostać tylko nieduża grupa rolników, prowadzących towarowe gospodarstwa
osiągające co miesiąc spore dochody. Ale setki tysięcy gospodarstw dają rolnikom
niewielkie dochody i taka składka zabrałaby im połowę albo i więcej pieniędzy.
Dlatego oni muszą pozostać w dotychczasowym KRUS i muszą płacić niskie składki.
Dlatego najpierw konieczne jest wprowadzenie w rolnictwie pełnej rachunkowości,
aby na tej podstawie obliczyć dochody rolników, bo kryterium wielkości
gospodarstwa jest mylące: rolnik posiadający 100 ha zbóż może przecież osiągać
niższe dochody niż właściciel o wiele mniejszego gospodarstwa, ale nastawionego
np. na produkcję warzyw w szklarniach i pod folią. Zawsze będzie jednak tak, że
tylko część rolników będzie mogła płacić więcej na swoje renty i emerytury,
chyba że państwo prowadziłoby politykę zmuszania różnymi metodami drobnych
rolników do sprzedawania ziemi, aby na rynku zostały tylko wielkie gospodarstwa.

Nie łudźmy się jednak, że podniesienie składki nawet wszystkim rolnikom
spowoduje likwidację dotacji państwa do KRUS. Jeśli rolnicy będą płacić więcej,
będą mieli prawo zażądać również wyższych emerytur i rent, a na to potrzeba
pieniędzy. Tutaj tak jak i w ZUS z powodu zmian demograficznych, a zwłaszcza z
powodu likwidacji części gospodarstw, płacących składki będzie coraz mniej, a
świadczeniobiorców coraz więcej. Choć ten problem wystąpi i tak w mniejszej
skali niż w ZUS.
Niewątpliwie z tego systemu powinni korzystać tylko rolnicy, a nie osoby, które
kupiły trochę ziemi, zarejestrowały się w KRUS, a i tak nie zajmują się
produkcją rolną, lecz inną działalnością gospodarczą. Dzięki temu jednak płacą
niższe składki. Tę grupę nazywa się często "rolnikami z Marszałkowskiej", jednak
to, że są ludzie niebędący faktycznie rolnikami i wykorzystujący dobrodziejstwa
KRUS, nie oznacza, że trzeba zlikwidować tę instytucję. Czy to, że wielu Polaków
wyłudza zasiłki, oznacza, że powinniśmy zlikwidować pomoc społeczną? Poza tym ta
sytuacja nie jest winą rolników, to skutek tego, że obciążenia pracy z tytułu
składek na ZUS są w Polsce zbyt wysokie. To one są powodem choćby uciekania w
szarą strefę, a nie KRUS.
Reasumując, polski system rolniczych ubezpieczeń nie jest ani tak anachroniczny,
ani tak drogi, jak można często usłyszeć z ust niektórych polityków i ekspertów.
Musi być zmieniony, ale nie zlikwidowany, bo ewentualne ubezpieczenie rolników w
ZUS i znaczne podniesienie ich składek grozi tym, że wiele osób mogłoby pozostać
bez zabezpieczenia na starość, bo przecież nie znajdzie się nagle praca w
przemyśle i usługach dla setek tysięcy osób. Wtedy dopiero wrócilibyśmy do PRL,
gdzie aż do końca lat 70. rolnicy nie mieli żadnych ubezpieczeń i emerytur, no
chyba że oddali za darmo państwu swoje gospodarstwo, a często był to dorobek
rodziny budowany przez kilka pokoleń. Ale do tamtej epoki przecież nikt nie chce
wracać.

Zdrowie z podatków
Zupełni e odrębny problem stanowi ubezpieczenie zdrowotne rolników. Tylko do
lutego 2012 roku – jak orzekł Trybunał Konstytucyjny – składki na NFZ płacić
będzie za wszystkich rolników budżet państwa. Nowej ustawy jednak nie widać, jej
projekt zobaczymy dopiero po wyborach. Nie wiemy więc, w jakim kierunku pójdą
prace, za kogo ewentualnie państwo będzie uiszczać składki, a którzy rolnicy
będą płacić za siebie (w domyśle ci zamożniejsi).
Najprostszym i najłatwiejszym do zrealizowania rozwiązaniem wydaje się
odpisywanie tej składki od podatków, które płacą właściciele gospodarstw. W
rolnictwie nie ma co prawda podatku dochodowego, ale wszyscy rolnicy uiszczają
podatek rolny, i to część tej daniny mogłaby zostać przeznaczona na NFZ – tak
jak pracownicy spoza rolnictwa oddają na fundusz zdrowia procent swoich
zarobków, podobnie byłoby z rolnikami: kto ma więcej ziemi i płaci wyższy
podatek, więcej płaciłby też na NFZ. Ten model mógłby obowiązywać do czasu
wprowadzenia w rolnictwie podatków dochodowych. Trzeba jednak pamiętać, że wtedy
budżet państwa musiałby zwiększyć dotacje dla gmin, które pobierają podatek
rolny, a w nowej sytuacji straciłyby część dochodu.

 

Krzysztof Losz

 


Udział procentowy dotacji z budżetu państwa
do ubezpieczeń społecznych rolników

Kraj Dopłata
z budżetu państwa (%)

Austria 75
Finlandia 75
Francja 82
Grecja 77
Luksemburg 63
Niemcy 80
Polska 65

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl