Inny obraz kibica

Celebrowanie rocznic powstań narodowych, pomoc kombatantom i pielgrzymki
na Jasną Górę – to tylko część szerokiego wachlarza konserwatywnych inicjatyw,
za którymi stoją polscy kibice. Przez medialny szum ciężko przebić się tym fanom
piłki nożnej, którzy nie tylko manifestują swoje przywiązanie do Ojczyzny,
tradycji, wartości katolickich, ale też chcą i potrafią skutecznie oddziaływać
na skupioną w fanklubach młodzież.

Jednym z takich zapaleńców jest salezjanin, ks. Jarosław Wąsowicz. – Obracam się
w bardzo specyficznym środowisku kibiców Lechii Gdańsk, które znam i kocham
niemal od dziecka, więc moje zaangażowanie nie jest nowe – wskazuje. Duchowny
już w latach 80. jako uczeń technikum działał w Federacji Młodzieży Walczącej.
Dzisiaj w gronie przyjaciół z tamtych lat stara się pielęgnować wartości
patriotyczne, z którymi są identyfikowani kibice Lechii w Polsce. – A efekty są
takie, że mimo iż mamy przeciwko sobie całą politykę państwa i przeciwko nam
organizowane są kampanie medialne, udaje nam się zaszczepić w serca młodych
lechistów antykomunistyczne, prawicowe poglądy – podkreśla.

Ultras Lechia – precz z komuną!
Kilka miesięcy temu grupa kibiców Legii Warszawa utworzyła grupę, która na
trybunach stadionu przy Łazienkowskiej zawiesiła flagę z nazwą grupy,
przekreślonym sierpem i młotem oraz hasłem: "Lepiej być martwym niż czerwonym".
Dla PZPN, w którym – jak twierdzą kibice – nie zmieniło się nic od 1989 roku,
flaga ta stała się solą w oku. Wydany więc został zakaz wnoszenia flag o
treściach antykomunistycznych na stadion, a ochrona skrupulatnie sprawdza, czy
jest on przestrzegany. PZPN twierdzi, że nie chce na stadionach elementów, które
wykraczają poza kontekst sportowy. Jak zatem interpretować na przykład
współpracę PZPN z organizacją "Nigdy Więcej"? Czy ta organizacja ma coś
wspólnego z futbolem? Próba zlikwidowania niezależnego od władz klubu i PZPN
ruchu kibicowskiego doprowadziła do trwającego przez dłuższy czas bojkotu meczów
rozgrywanych na warszawskim stadionie. Władze klubu, które odczuły boleśnie
finansowe skutki swojej decyzji, zmuszone zostały do przymykania oka na
manifestowanie niepoprawnych politycznie poglądów. Tym bardziej że kibice nie
tylko uparcie stawiają na swoim, ale poprzez bojkot pokazali, że są
zorganizowani, konsekwentni i zdyscyplinowani. Podobną karnością i
"nieprawomyślnością" wykazali się kibice Lecha Poznań skupieni w Stowarzyszeniu
Wiara Lecha. Wiosną ubiegłego roku w odpowiedzi na paszkwilanckie artykuły w
"Gazecie Wyborczej" odnośnie do zachowania fanów Lecha ogłosili bojkot tej
gazety. Na specjalnie założonej w tym celu stronie możemy przeczytać: "Jesteśmy
zwykłymi ludźmi, wśród nas są uczniowie, studenci, robotnicy i profesorowie.
Jesteśmy jedną wielką rodziną skupioną wokół Lecha. Pomagamy dzieciom, czcimy
pamięć Powstańców, jesteśmy Wielkopolanami, Patriotami. Jednak nie wszystkim się
to podoba".
Zdecydowanie niepoprawne poglądy polityczne wyrażają także kibice Lechii Gdańsk,
którzy na fladze oprócz słów "Bóg, Honor, Ojczyzna" napisali popularne w stanie
wojennym hasło: "A na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści". Dziś
jeszcze na stadionie Lechii rozbrzmiewają okrzyki: "Wolna Polska bez komuny"
albo "Postkomuna hańbą ludzkości", a na transparentach widnieją napisy: "BKS
Lechia Gdańsk – bastion polskiej prawicy". Lechiści walczą też ze spotykanym
wśród młodzieży kultem Che Guevary, przyklejając w miejscach publicznych wlepki
z przekreślonym wizerunkiem tego zbrodniarza.

Zaczęło się w Gdańsku
W latach 70. i 80. stadiony stawały się miejscem nie tylko wyrażania swoich
emocji piłkarskich, ale też sprzeciwu wobec rządów komunistów w Polsce. Po
pacyfikacji protestów robotniczych w grudniu 1970 r. pamięć o poległych
przywołali kibice Lechii Gdańsk, którzy podczas meczu rozgrywanego wiosną 1971
r. z Lechem Poznań skandowali na trybunach: "Powtórzymy Grudzień". Podobna
sytuacja miała miejsce w 1974 r. w Olsztynie podczas meczu Lechia Gdańsk –
Stomil Olsztyn, co doprowadziło do interwencji milicji i zamieszek na ulicach.
Pod koniec lat 70. tradycją gdańskich kibiców stały się przemarsze
wielotysięcznego tłumu – po sukcesach ukochanego klubu – przez Stare Miasto i
wznoszenie antykomunistycznych haseł przed Komitetem Wojewódzkim PZPR i Domem
Prasy. Nikt nie demolował sklepów, nie palił samochodów, nie wybijał szyb, bo to
nie byli chuligani, ale pełni ducha walki z komunistycznym zniewoleniem młodzi
ludzie. To właśnie wtedy kształtował się antykomunistyczny "charakter"
biało-zielonych, dzięki któremu w stanie wojennym kibice Lechii Gdańsk stali się
realną siłą wspierającą podziemną "Solidarność". Solidarność rodziła się też
pomiędzy kibicami rywalizujących ze sobą klubów, gdy tak jak w Poznaniu w
kwietniu 1984 r. po meczu Lechii z Lechem Poznań kibice obu drużyn
wielotysięcznym tłumem udali się pod pomnik ofiar Czerwca ´56 roku. Wydarzenia
te wspominał śp. Tadeusz Duffek: "W Poznaniu przywitało nas drugie tyle
gdańszczan, którzy zawitali tu wcześniej. W każdym razie ten tłum z dworca
przeszedł na rynek i cały czas skandowaliśmy przeciwko komunie "´Solidarność´ –
Lechia Gdańsk" ,"Nie ma wolności bez ´Solidarności´". Reakcja ludzi w Poznaniu
była natychmiastowa. Otwierali wszędzie okna i pozdrawiali nas. To był przecież
1984 r. i komuna wszędzie jeszcze była silna. (…) Babcie wynosiły kanapki na
poczęstunek. Rzucali się nam w ramiona i ściskali nas. Na rynku wielu ludzi się
do nas przyłączyło".
Wszędzie, gdzie grała Lechia – u siebie czy na wyjeździe, każdy mecz był
antykomunistyczną manifestacją kibiców. Ale co najważniejsze – jak wspominał "Duffo",
lechiści dawali przykład innym.

Bastion św. Brygidy
Lechiści kształtowali swój wyjątkowy charakter pod skrzydłami ks. Henryka
Jankowskiego. Co niedziela w klubowych barwach tłumnie stawiali się na Mszę
Świętą w kościele św. Brygidy. We wspomnieniach kibiców jest to miejsce równie
ważne jak stadion ukochanego klubu przy ul. Traugutta, co wspomina Zbigniew
Wnuk: "Miejscem, gdzie oprócz stadionu spotykali się regularnie kibice Lechii,
był kościół św. Brygidy. To był piękny czas wspaniałych spotkań z wolnością.
Wspólnie chodziliśmy na Msze św. odprawiane przez kapelana "Solidarności", ks.
Henryka Jankowskiego… Walczyliśmy o wolną Polskę, którą w zasadzie mamy, choć
jej losy nie układają się tak, jak nam się marzyło". Niełatwo było dotrzeć
młodym ludziom w biało-zielonych szalikach do świątyni, dlatego – jak opowiada
Jarosław Wierzbicki – "namierzaliśmy starsze panie, które znaliśmy z Brygidy, i
szliśmy koło nich, żeby zrobić wrażenie, że idzie się z mamą czy jakąś ciocią".
Po Mszach św. czy po meczach kibice Lechii byli zaczepiani i prowokowani przez
ZOMO, w efekcie czego nieraz toczyli wielogodzinne bitwy z oddziałami ZOMO i
milicji, tworząc forpocztę walki z komuną. Msze św. odprawiane przez księdza
Jankowskiego przyciągały także kibiców z Gdyni, ze zwykle zwaśnionej z Lechią
Arki, co wspominał śp. Tadeusz Duffek: "Za komuny pod kościół św. Brygidy
przyjeżdżali kibice różnych klubów, również i z Gdyni w szalikach Arki. Jednak
był spokój, bo wtedy animozje klubowe nie miały żadnego znaczenia".
Doświadczenie zdobyte przez lechistów w walkach z milicją i ZOMO wykorzystane
zostało przez powstałą w drugiej połowie lat 80. Federację Młodzieży Walczącej,
przy której utworzono100-osobową grupę do organizacji manifestacji ulicznych.
Składała się ona z kibiców Lechii, a na jej czele stał Duffek. Dla PRL-owskich
służb stanowili oni nie lada problem, o czym w notatce służbowej z października
1988 r. meldował swoim przełożonym funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa: "Po
mszy na placu przykościelnym zbierają się kibice "Lechii" z tzw. młyna. Jest to
grupa najbardziej zagorzałych i agresywnych kibiców tego klubu. W momencie
wychodzenia wiernych z kościoła grupa otacza tych uczestników demonstracji,
którzy mają przygotowane transparenty, stanowiąc ich ochronę przed interwencją
funkcjonariuszy (…)".
Nie tylko lechiści manifestowali antykomunizm, bo podobne sytuacje, choć na
nieco mniejszą skalę, miały miejsce wśród kibiców Legii Warszawa, Wisły Kraków
czy Śląska Wrocław. Przykładem niech będzie wspominany przez jednego z kibiców
Śląska mecz tego klubu z Dynamo Moskwa: "Spotkanie było jedną wielką
demonstracją antykomunistyczną. Nawet piłkarze się do niej przyłączyli, bo
decydenci, czując nastroje widzów, postanowili, że obie drużyny wyjdą na murawę
jednocześnie. Tymczasem wśród idących rzędem drużyn jeden z pierwszych
zawodników Śląska zatrzymał się, wiążąc buta. Reszta za nim posłusznie stanęła i
Sowieci weszli na boisko jako pierwsi. Takiego gwizdu na Stadionie Olimpijskim
nie było nigdy i prawdopodobnie już nigdy nie będzie".

Ocalić pamięć
13 grudnia 2010 r. w Gdańsku Fanklub Lechii Gdańsk zorganizował Dni Pamięci. Na
budynku Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" powiesili banner zaprojektowany
przez Roberta Kwiatka ze Stowarzyszenia Federacji Młodzieży Walczącej, na którym
obok hasła "Bezkarne mordy" znajduje się rysunek: czołg prowadzony przez
generałów Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka, który rozjeżdża napis
"Grudzień 1970/1981". Dla kibiców choć skończył się czas walki na ulicy,
rozpoczął się czas walki o pamięć. Banner powędrował na Śląsk – przejęli go
kibice Śląska Wrocław, którzy na jednej z flag Silesii obok napisu "Twierdza
Wrocław" umieścili wizerunek Białego Orła, oplecionego znakiem "Solidarności
Walczącej". Za hasłami idą konkretne działania, o czym możemy się przekonać,
wchodząc na bardzo niepoprawną politycznie stronę Fanklubu Śląska Wrocław. Jedną
z ciekawszych akcji podjętych przez Klub Kibica jest uczczenie Dnia Dziadka:
"Jeśli jesteś kibicem Śląska… Jeśli jesteś patriotą… Jeśli masz, a raczej
miałeś w rodzinie dziadka (pradziadka), stryjka… obojętnie kogo (może to nie
być nikt z Twojej rodziny, może to być kolega dziadka lub jego sąsiad), który
zginął w katowniach UB lub w lesie jako partyzant… I jeśli chcesz tę osobę
upamiętnić… Zgłoś się. Razem zrobimy coś, czego kibice innych klubów jeszcze
nigdy nie zrobili".
Co roku kibice Śląska współorganizują manifestację w rocznicę wprowadzenia stanu
wojennego. "Przyjdź w rocznicę wydarzeń i z pochodnią w ręce uczcij pamięć ofiar
stanu wojennego, przyjdź i zaprotestuj przeciwko panoszeniu się komuny w naszym
kraju. Z Rynku przejdziemy pod redakcję "Gazety Wyborczej". Pismakom z
"Wyborczej" też powiemy kilka ciepłych słów. Znajdzie się cela dla Jaruzela!
Wrocław wolny od komuny!" – w ten sposób zachęcają do uczestnictwa w marszu. A
że kibice są grupą karną i zdyscyplinowaną, przychodzi ich nawet kilkuset. Te
działania w czasach powszechnej amnezji, o co zabiegają rządzący Polską
postkomuniści i relatywizująca wszystko, co się da Platforma Obywatelska, są
szczególnie cenne, bo przecież kibice to w ogromnej większości ludzie młodzi.
Wielkie uznanie za krzewienie patriotyzmu należy się kibicom Legii Warszawa. –
Poznaliśmy się na stadionie i podczas wyjazdów za Legią. Z czasem doszły też
kontakty za pomocą forum kibicowskiego w internecie – mówi Tomek, kibic Legii. –
Okazało się, że jest wśród nas grupa, którą łączy przywiązanie do tradycji
patriotycznych i szacunek do historii. A na dodatek tak samo patrzymy na świat,
mamy te same poglądy polityczne i że oprócz tego, że jesteśmy kibicami,
interesujemy się historią naszego miasta i kraju oraz czcimy tych samych
bohaterów. Pojawił się pomysł, żeby pamiętać o tym w sposób zorganizowany, i tak
się zaczęło – opowiada.
Początkowo była to wąska grupa, ale z czasem dołączyła do niej spora rzesza
kibiców Legii związanych z warszawską tradycją, bo kibic to niemal zawsze
lokalny patriota.
– Zaczęliśmy od Powstania Warszawskiego. Kilka lat temu nawiązaliśmy kontakt z
żołnierzami batalionu "Miotła", a szczególną sympatią obdarzyliśmy nieżyjącego
już przewodniczącego Stowarzyszenia Żołnierzy Batalionu "Miotła" Jana Romańczyka
– wspomina Tomek.
Romańczyk stał się dla tej grupy kibiców nauczycielem – oprócz tego, że
opowiadał o historii, dawał rady na życie. Kibice zaczęli upamiętniać rocznice
Powstania Warszawskiego i interesować się losami jego żołnierzy, a z czasem w
orbicie ich zainteresowań znalazły się i inne wydarzenia: bitwa pod Olszynką
Grochowską, Rzeź Pragi, zbrodnia hitlerowska w Wawrze czy rozbicie więzienia w
Rembertowie. Szukali w Warszawie miejsc upamiętniających różne wydarzenia
historyczne i stawiali tam znicze oraz kładli kwiaty. Pod murami więzienia na
Rakowieckiej zostawili tabliczki ze zdjęciami i krótką historią postaci –
upamiętniające pomordowanych tam przez komunistów ludzi. Czasem zdziwieni
przechodnie pytali: "O co chodzi?". – Gdy na forum kibicowskim zaczęliśmy
umieszczać zdjęcia i krótkie relacje z naszych akcji, to nagle się okazało, że
mnóstwo kibiców chce się do nas przyłączyć. Pisali, że to fantastyczna robota,
pytali, jak się w nią włączyć – opowiada nasz rozmówca.
W rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego niewielu pamięta o tych, którzy
cierpieli i ginęli w warszawskiej Cytadeli. Pamiętają kibice Legii, którzy co
roku na jej stokach stawiają znicze. Wyrabiają je sami, bo muszą być w kształcie
herbu i barwach Legii, tak jak wieńce. Skatalogowali około 300 miejsc w stolicy
związanych z Powstaniem Warszawskim i co roku 1 sierpnia przy każdym z nich
stawiają znicze, a szczególną troską otaczają groby żołnierzy batalionów
"Miotła" i "Parasol" na Powązkach. W ubiegłym roku wydrukowali 20 tysięcy
biało-czerwonych chorągiewek ze znakiem Polski Walczącej, które porozstawiali na
powązkowskich grobach żołnierzy Armii Krajowej i wręczali ludziom na ulicach, w
pobliżu miejsc, gdzie odbywały się uroczystości. Podobną akcję przeprowadzają
kibice Lecha Poznań, którzy na forum Wiara Lecha wezwali do poszukiwania grobów
powstańców wielkopolskich – odnaleźli ich mnóstwo w Poznaniu, Wielkopolsce, na
Kujawach, ziemi lubuskiej, ale co najważniejsze, imiennie zobowiązali się do
dbania o nie, a świadectwem rzetelnego wywiązania się z tego zadania jest
ogromna liczba zdjęć na forum kibiców nadesłanych z różnych miejscowości. Na
fotografiach są groby powstańców wielkopolskich, na których leżą wiązanki
kwiatów i stoją znicze z herbem Lecha. – W grudniu 2010 r. wypuściliśmy repliki
flag powstańczych – mówi Marcin z Wiary Lecha. – Dochód z ich sprzedaży zasilił
budżet tegorocznej akcji powstańczej. Jednocześnie w ten sposób zaangażowaliśmy
się w promowanie wywieszania biało-czerwonych flag na ulicach Poznania i
pozostałych wielkopolskich miejscowości. 1 listopada przeprowadzona została
zbiórka pieniędzy (udało się uzbierać ok. 8 tys.) na renowację grobów
powstańczych – dodaje. Kibice wydali także patriotyczne smyczki z napisem: "Dla
Polaka wszystko może być stracone, prócz Honoru". 27 grudnia około dwustu
kibiców odpaliło w wielu punktach Poznania race, tworząc iluminację świetlną
mającą przypomnieć o tej dacie mieszkańcom miasta. Także w tym roku na ulicach
wielkopolskich miast zawisły bannery powstańcze. 16 stycznia został
zorganizowany piłkarski turniej powstańczy.

Kto pamięta o żołnierzach powstania?
Przez ponad dwie godziny rozmawiałam z kibicem Legii Tomkiem, którego musiałam
przekonać, że nie szukam sensacji i że nie interesują mnie "ustawki" chuliganów.
Niestety, z jego doświadczenia wynika, że często dziennikarze o co innego
pytają, a piszą zawsze o tym samym, czyli o agresywnych kibolach. Gdy go
zapewniłam, że w tym przypadku będzie inaczej, bo co innego mnie interesuje,
zaznaczył, że oni, czyli kibice Legii, nie robią tego dla mediów czy poklasku.
Robią to wszystko z serca i "bo tak trzeba" – ja dodałabym, że także z ludzkiej
przyzwoitości.
– Reakcja powstańców jest przede wszystkim taka: jak to wspaniale, że młodzi
ludzie pamiętają o nas. Dla nich to jest najcenniejsze. Kiedy widzą młodego
człowieka w rocznicę w koszulce z motywem powstańczym, bo takie też produkujemy,
są bardzo szczęśliwi. Bo dziś, w tym zalewie komercji i odciętej od korzeni
narodowych, bezkształtnej masie goniącej za pieniądzem, nikt nie pamięta o
żołnierzach powstania – zauważa. Trudno zaprzeczyć słowom Tomasza, bo kombatanci
aż nadto często pozostawiani są bez pomocy i opieki. Kibice dotarli do kilku
takich osób, m.in. starszej kobiety – żołnierza batalionu "Parasol", odznaczonej
orderem Virtuti Militari uczestniczki zamachu na Kutscherę. Gdy dowiedzieli się,
że nie ma opału na zimę, natychmiast zakupili dla niej węgiel (tak jak kilku
innym kombatantom). Wspomagają także muzeum Jana Piwnika "Ponurego" prowadzone
przez starszą panią. – Chłopaki w ramach weekendowej wycieczki po partyzanckiej
Kielecczyźnie trafili do Janowic, do małego muzeum mieszczącego się w domu, w
którym urodził się Jan Piwnik. Opiekuje się nim i tam też mieszka pani, która
była w jego oddziale. Powiedziała, że bardzo chętnie pokaże im to muzeum, ale
teraz to jest niemożliwe, bo zrobiło się ciemno, a brak jest żarówek oraz
środków na takowe. Okazało się, że problem jest także z opałem i podstawowymi
artykułami – normalka na ubogiej polskiej wsi. Następnego dnia poruszeni
sytuacją kibice wykupili pół sklepu spożywczego i mnóstwo żarówek i znów
zawitali do Janowic – śmieje się Tomek. – Po powrocie do Warszawy
zorganizowaliśmy zbiórkę pieniędzy wśród kibiców z całego kraju, za które
zakupiliśmy węgiel na całą zimę. Również i nasza ostatnia, trzecia już z kolei,
wycieczka do Janowic zaowocowała wymierną pomocą. Można by rzec, że to muzeum
jest pod naszym, legijnym patronatem – dodaje.
Pomoc od kibiców zarówno Legii, jak i Lechii czy Lecha trafia nie tylko do
powstańców, ale także do domów dziecka czy powodzian. Kibice Legii rozpoczęli
również akcję pomocy na rzecz legendarnego polskiego klubu – Pogoni,
odradzającego się we Lwowie. Najpierw zorganizowali pieniężną zbiórkę, a podczas
Trzeciej Pielgrzymki Kibiców na Jasną Górę przywieźli szaliki Pogoni Lwów –
cegiełki, z których całkowity dochód przeznaczony został na pomoc polskim
sportowcom ze Lwowa. W porozumieniu z kibicami Lechii Gdańsk i Unii Tarnów
planują kolejne akcje.

U stóp Maryi
W 2005 r. w sercu ciężko chorego na raka Tadeusza Duffka zrodził się pomysł
zorganizowania pielgrzymki kibiców na Jasną Górę. Razem z ks. Jarkiem Wąsowiczem
mieli się tym zająć zaraz po powrocie "Duffa" do zdrowia. Wola Boża była jednak
inna – "Duffo" zmarł po ciężkiej chorobie, ale jego pomysł doczekał się
realizacji. Już od trzech lat ks. Wąsowicz z ramienia Salezjańskich Wspólnot
Ewangelizacyjnych ściąga na Jasną Górę kilkuset kibiców z całej Polski. Przed
wizerunkiem Najświętszej Panienki wspólnie uczestniczą we Mszach św. i święcą
swoje stadionowe transparenty – takie jak należący do kibiców klubu Raków
Częstochowa: "Nigdy nie wyrzeknę się swego pochodzenia. Moja ojczyzna to moja
największa duma". Ksiądz Wąsowicz stara się przy każdej okazji zaszczepiać wiarę
i kształtować właściwe postawy kibicowskiej braci. Nie mogło jej więc zabraknąć
na beatyfikacji ks. Jerzego Popiełuszki, który podobnie jak ks. Henryk Jankowski
w trudnych czasach jest wzorem służby Bogu i Ojczyźnie oraz wierności ideałom: –
Na beatyfikacji byliśmy zorganizowaną grupą, która jak tylko pojawiliśmy się na
ulicach Warszawy, wzbudzała powszechne zdziwienie, a po kilku chwilach szacunek.
Nieśliśmy w drodze na Mszę św. trzydziestometrowy wielki transparent z hasłem:
"Bóg, Honor, Ojczyzna – Lechia Gdańsk". W sektorze dołączyli do nas przyjaciele
ze Śląska Wrocław z transparentem "KGB – KATYŃ 1940, FSB – Smoleńsk 2010" –
wspomina ks. Wąsowicz. Po Mszy św. kibice pojechali wraz z Kornelem Morawieckim
i "Solidarnością Walczącą" na grób księdza Popiełuszki. – No i tu kolejne
zdziwienie, szczególnie starszych pań, kiedy zobaczyły grupę rosłych chłopców w
szalikach na kolanach odmawiających Koronkę do Miłosierdzia Bożego, a później –
kibicowskim zwyczajem – odpalone race i wzniesione w górze palce w geście
zwycięstwa. Aż się łezka w oku kręciła – wyznaje salezjanin.

 

Anna Kołakowska

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl