Antoni Wincenty Rutkowski – kompozytor i pedagog

Ignacy Jan Paderewski mówił o Rutkowskim, że był „niepospolicie utalentowany”. Chociaż żył tylko 28 lat, zostawił po sobie wiele ciekawych kompozycji, które ubogacają muzykę polską. W tym roku mija 150. rocznica jego urodzin.

Przyszedł na świat 21 stycznia 1859 roku w Warszawie w ubogiej rodzinie urzędnika pocztowego. Jako dziecko wykazywał niezwykły talent muzyczny, grając już jako dziesięciolatek utwory Fryderyka Chopina. Po skończeniu szkoły elementarnej przy kościele Św. Ducha w Warszawie, dzięki ufundowanemu ze społecznych składek rocznemu stypendium, jesienią 1869 roku rozpoczął naukę w warszawskim Instytucie Muzycznym. Jak do tego doszło, możemy przeczytać w liście, jaki 19 października 1869 roku znalazł na swoim biurku założyciel i dyrektor Instytutu Muzycznego w Warszawie, Apolinary Kątski: „Szanowny Dyrektorze! Oddawcą niniejszego, dla którego miłośnicy muzyki złożyli się na roczne stypendium (50 rs.) w Konserwatorium Muzycznym warszawskim, jest dziesięcioletni chłopczyna, ale grający już Chopina. Rozumie się, nie ma on żadnej szkoły, ale za to posiada dar boży, to jest talent; chciej więc, Szanowny Dyrektorze, przyjąć go w poczet swoich uczniów stypendystów i zarazem wskazać mi, co mam zrobić z pieniędzmi, które na moje ręce złożono. Łącząc wyrazy uszanowania zostaję z poważaniem”. Kątski oczywiście przyjął biednego „chłopczynę”, którym okazał się właśnie Rutkowski. Studiował on tutaj grę na fortepianie u Juliusza Janothy, harmonię u Stanisława Moniuszki oraz kompozycję i instrumentację u Władysława Żeleńskiego. Ponadto uczył się gry na waltorni u Karola Wecka. Wiedzę kompozytorską w zakresie form polifonicznych, sonaty i wariacji pogłębiał później prywatnie u Zygmunta Noskowskiego.

Po uzyskaniu w 1876 roku dyplomu Rutkowski otrzymał w Instytucie Muzycznym stanowisko nauczyciela fortepianu, zyskując szybko szacunek studentów i pracowników naukowych, w tym samego Ignacego Jana Paderewskiego, z którym przyjaźnił się do końca życia. „Dawno już, bo przed kilkunastu laty, przybywszy do Warszawy, poznałem w tutejszym Instytucie Muzycznym nieco starszego od siebie chłopczynę. Wątły on był, chorowity, lecz zdolny niezwykle, pilny nad siły, a dojrzałością umysłu i czystością serca wyróżniał się bardzo od swych rówieśników. Przylgnąłem do niego od razu i zaprzyjaźniliśmy się. Patrzałem na te biedne życie z bliska, bywałem, że się tak wysłowię, świadkiem chłopięcych marzeń i zawodów, i nieraz ze zdumieniem zadawałem sobie pytanie: skąd się bierze tyle zapału, tyle pragnień wyższych, tyle artystycznych porywów w zbiedzonym, czternastoletnim chłopaku, który często po całych nocach kopiował nuty, by ubogiej i licznej rodzinie przyjść z pomocą…? W miarę, jakeśmy rośli i dojrzewali, coraz bardziej uczyłem się cenić talent artysty i serce człowieka, coraz bardziej zacieśniał się węzeł serdecznej przyjaźni naszej, która, jak większość pięknych rzeczy na świecie, powstała szybko, by przetrwać długo. Chłopczyną tym był świętej pamięci Antoni Rutkowski” – pisał w 1886 roku, po śmierci Rutkowskiego, w „Echu Muzycznym, Teatralnym i Artystycznym” Ignacy Jan Paderewski.

Pierwsze kompozycje
Zaraz po ukończeniu studiów, jak wspominał Paderewski, Rutkowski napisał Trio w czterech częściach na fortepian, skrzypce i wiolonczelę. „Było to dzieło nie wolne od wpływów szkoły, niesamodzielne wcale, przy tym znać w nim było borykanie się niewprawnej jeszcze ręki z trudnościami formy, lecz ile tam było zapału, ile tej śmiałości i buty, którą tylko jedna młodość dać może! Trio to wykonywane było parę razy publicznie” – pisał Paderewski. W tym czasie Rutkowski stworzył również kwartet smyczkowy andante i rondo na skrzypce i fortepian oraz szereg utworów fortepianowych, m.in. Etiudę F-dur N.2 i „Kartkę z albumu”. Po nauce pod okiem świetnego kompozytora i pedagoga Zygmunta Noskowskiego powstały jego dojrzałe kompozycje. „Utwory te posiadają już widoczną cechę dojrzałości, mają jasną, przejrzystą formę, wyraziste tematy, a jednak bledną bardzo wobec ostatniego prawdziwie natchnionego dzieła: konkursowych Wariacji Cis-moll na fortepian. Słyszałem je kilkakrotnie, niedługo nawet przed zgonem grał mi je autor, i nie zapomnę nigdy wrażenia, jakie one na mnie sprawiły. Temat prosty, śliczny, opracowanie głębokie, barwne, bogate, układ fortepianowy wygodny, całość owiana natchnieniem jakiejś smętnej poezji… Małe to arcydziełko!” – podkreślał Paderewski.

Rutkowski szybko włączył się w nurt życia muzycznego. Od 1877 roku był członkiem Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego, w którym dawał wiele koncertów. Prezentował na nich swoje własne utwory, jak np. Sonatę c-moll op. 5 na fortepian i skrzypce z 1882 roku i Nokturn C-dur op. 14 na wiolonczelę i fortepian, napisany rok później. Sonata – zauważa w tekście „Antoni Wincenty Rutkowski (1859-1886)” Barbara Chmara-Żaczkiewicz – stanowi niewątpliwie ważną pozycję w polskiej literaturze wiolonistycznej XIX wieku. Cenił ją Paderewski, nazywając „całkowicie samodzielną, oryginalną” i – jak to wówczas pisano – „zupełnie wykończoną”. Rutkowski grał także muzykę innych kompozytorów, np. Chopina, lub występował jako akompaniator, m.in. w Ciechocinku. Szybko zdobył uznanie i liczne nagrody na konkursach kompozytorskich za tworzoną przez siebie muzykę kameralną, pieśni i miniatury fortepianowe. Paderewski chętnie wykonywał jego dzieła, np. Poloneza D-dur i Gondolierę z Trois morceaux op. 6. Wyjeżdżali też na wspólne koncerty, gdzie chętnie grał z Rutkowskim swoje Album tatrzańskie op. 12 na cztery ręce. Rutkowski współuczestniczył również w przygotowaniu i wydaniu różnych prac pedagogicznych. Wśród nich znalazły się m.in. „Szkoły techniki fortepianowej” i „Wybór kompozycji fortepianowych”.

Świetny Kwartet Es-dur
Pierwszym poważniejszym dziełem Rutkowskiego było jego Trio g-moll op. 13 na skrzypce, wiolonczelę i fortepian ukończone przez niego 4 kwietnia 1878 roku, a wykonane w czerwcu tego roku w najbardziej renomowanej sali koncertowej Warszawy owych lat – Sali Aleksandryjskiej ratusza na placu Teatralnym. Trio wykonane zostało wtedy przez Kazimierza Kątskiego – skrzypce, Michała Mariana Biernackiego – wiolonczela, Ignacego Jana Paderewskiego – fortepian. Jednym z najdoskonalszych dzieł kameralnych Rutkowskiego jest jednak Kwartet Es-dur na fortepian, skrzypce, altówkę i wiolonczelę, który powstał pięć lat później. „To jest już dzieło całkowicie dojrzałe i całkowicie odmienne od młodzieńczego Tria, muzyka głęboko emocjonalna, nawet żarliwa, witalna, przebogata kolorystycznie, odkrywcza harmonicznie, bardzo dobrze napisana. Poprzez nasycony typ brzmienia, uzyskany wielodźwiękowymi akordami (najczęściej w tercjowych i sekstowych zdwojeniach), ostro zarysowaną rytmiką, wyeksponowaniem ciemnych barw, ale przede wszystkim pełną indywidualizacją, równorzędnością instrumentów, wśród których fortepian – nie tylko bierze udział w narracji i modyfikowaniu techniki przetworzeniowej, ale zostaje potraktowany jako kontrapunkt dla tego, co dzieje się aktualnie w partiach instrumentów smyczkowych, Kwartet ten możemy próbować postawić obok kwartetów fortepianowych Brahmsa (choć te powstały już w latach 60.), a na pewno przed kwartetami Żeleńskiego i Noskowskiego” – zwraca uwagę Barbara Chmara-Żaczkiewicz. I dodaje: „W charakterystycznych figuracyjnych, rozległych przebiegach w partii fortepianu, które stanowią jakby niespodziewane „wtrącenia się” fortepianu w obraz tworzony przez smyczki, nadal pobrzmiewają echa muzyki Chopina. Wyraz artystyczny tej muzyki zależy jednak bezpośrednio od początkowego, nowatorskiego w strukturze interwałowej, odchodzącego od systemu dur-moll, nieco surowego, utrzymanego w ciemnej barwie recitatiwu wiolonczeli z altówką, niezwykłego jak na konwencje tzw. epoki pomoniuszkowskiej; ten motyw dalej powtarzany przez instrumenty smyczkowe, a także fortepian, wskazuje na nowe późnoromantyczne już tendencje zmierzające ku formie monotematycznej. Kwartet Es-dur to piękne świadectwo talentu Rutkowskiego; nie jest wykluczone, że idea początkowego sola wiolonczeli i altówki została podpatrzona w Kwartecie fortepianowym d-moll op. 8 (sprzed 5 laty) Z. Noskowskiego, lecz z punktu widzenia wysokiej wartości artystycznej dzieła Rutkowskiego kwartety te są nieporównywalne”.

Wspomnienie o przyjacielu
Antoni Wincenty Rutkowski zmarł na gruźlicę 14 grudnia 1886 w Warszawie i został pochowany na cmentarzu Powązkowskim. We wspomnieniu pośmiertnym tak żegnał swojego przyjaciela Ignacy Jan Paderewski: „Zamilkł ten kwiat z ogrodu sztuki w chwili najpiękniejszej swego rozkwitu, zanikł, uwiądł, jak wiele kwiecia pod tym smutnym niebem. Towarzyszowi lat dziecinnych, przyjacielowi serca przypada w udziale, wobec rozwartej jeszcze mogiły, uczcić żalu wspomnieniem to młodzieńcze życie, życie, które dogożało tak rychło dla wszystkich, co z nim byli zespoleni, a uszczerbkiem dla naszej sztuki. Sztuka, a raczej jej historia, jest jako płaczka, która po tym najgorętsze łzy leje, kto jej dał najwięcej. O tych, co jej coś obiecywali, zapomina prędko. Lecz ja tu historii nie piszę, chcę tylko z przekonaniem i słusznością powiedzieć, że Rutkowski dał już nie mało, obiecywał wiele i byłby dotrzymał, gdyby mu Bóg dał więcej czasu, przedłużył życia. Kształcił się on w specjalnych klasach fortepianu i kompozycji, którą to klasę za naszych uczniowskich czasów po Moniuszce prowadził Władysław Żeleński. Jeden i drugi rokowali mu świetną przyszłość z tą różnicą, że pierwszy nazywał go najlepszym swym „harmonistą”, zaś Żeleński mawiał o nim „to mój najlepszy kontrapunkcista”. Obydwaj mieli zapewne słuszność, dla mnie on jednak był kompozytorem, to jest człowiekiem, który w danej szczęśliwszej chwili potrafił jakiś fragment, odłam dodatniego uczucia ująć w formę muzyczną, który czerpał swe proste, szlachetne tematy z tego źródła, co je prostacy nazywają sercem, a które bodaj że po wszystkie czasy zostanie zasadniczym pierwiastkiem w muzycznej sztuce. Dziś cię żegnamy zacny przyjacielu, żegnamy słowem gorącego żalu, łzą smutku, wdzięcznym a serdecznym wspomnieniem! Umarłeś, lecz żyć będziesz długo w naszych sercach, w pamięci tych, którzy znali Twój szlachetny charakter, cenili niepospolity talent, widzieli Twoją zacną a skromną pracę. Cześć Ci i pokój”.Dzisiaj zapomniane utwory Antoniego Wincentego Rutkowskiego możemy usłyszeć przede wszystkim na corocznym Festiwalu Polskiej Muzyki Kameralnej, organizowanym w Warszawie przez profesora Andrzeja Wróbla. Ogromne bogactwo i wysoki poziom artystyczny niesłusznie zapomnianej polskiej muzyki to stałe elementy stołecznego festiwalu, w którego programie muzyka Rutkowskiego zajmuje należyte miejsce.

Piotr Czartoryski-Sziler
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl