Liga Światowa. Popis mistrzów w tie-breaku, Polacy jadą na finał do Brazylii

Mecz najlepszych chyba w tym sezonie reprezentacji w Lidze Światowej nie zawiódł. Fani zgromadzeni w krakowskiej hali obejrzeli niezwykły siatkarski pojedynek, z którego ostatecznie górą wyszli podopieczni Stephane’a Antigi, wygrywając z Amerykanami 3:2 (19:25, 25:22, 21:25, 25:20, 15:12). Dzięki temu zwycięstwu mistrzowie świata awansowali do Final Six, który w tym roku rozegrany zostanie w Rio de Janeiro.


I set

Polscy siatkarze spotkanie z najbardziej niewygodną dla siebie drużyną ostatnich lat mogli rozpocząć wyśmienicie – od asa serwisowego Piotrka Nowakowskiego. Podopieczni Johna Sperawa jakimś – tylko sobie znanym – sposobem potrafili wybronić się w tej sytuacji, potem zaś poszli za ciosem. Na pierwszej przerwie technicznej prowadzili pięcioma oczkami (3:8). Wielkie trudności polskim siatkarzom swoją zagrywką sprawiał doświadczony kapitan Amerykanów, David Lee. Podopieczni Stephane’a Antigi nie grali źle, cały czas – nawet przegrywając na drugiej przerwie różnicą ośmiu oczek  – walczyli, ale wybitnie w tej partii nic im nie wychodziło (8:16, 11:19). Taką niemoc przełamali dopiero w końcówce, za sprawą asa Bartosza Kurka, co nie zmieniło faktu wysokiej przegranej pierwszej części meczu (19:25).

II set

Końcówka poprzedniego seta wlała w serca kibiców spore nadzieje. Szybko duże ambicje potwierdzili również mistrzowie świata. W drugiej partii po kolejnym asie naszego atakującego i bloku na Matthew Andersonie Polacy prowadzili 4:1. Po błędach gości w przyjęciu i udanym zagraniu na lewej stronie w wykonaniu Michała Kubiaka na pierwszej przerwie technicznej powiększyli swoją przewagę do czterech punktów (8:4). Bezpieczną różnicę podopiecznym duetu francuskich trenerów udało się utrzymać do stanu 14:10. Potem w naszej grze zaczęły pojawiać się błędy, które pozwoliły wyrównać Amerykanom na 15:15. Po drugiej stronie siatki świetnie rozgrywał młody Micah Christenson, po naszej stronie wynik trzymał Bartosz Kurek. W pewnym momencie goście wyszli na prowadzenie 18:17. Na szczęście w najlepszym możliwym momencie przebudził się Mateusz Mika, który najpierw świetnie splasował piłkę, a potem posłał na drugą stronę asa serwisowego. Do tego doszedł potrójny blok i Polacy prowadzili 22:19. Wprawdzie zawodnicy z USA jeszcze powalczyli, ale polscy siatkarze w osobach Andrzeja Wrony, który w końcówce zmienił Mateusza Bieńka i niezawodnego Kurka nie pozwolili sobie wyrwać zwycięstwa w tej odsłonie (25:22).

III set

Niestety podopieczni Antigi kolejną partię zaczęli fatalnie (2:5). Gnębił ich swoją zagrywką David Lee. Kiedy wreszcie udało się go przełamać, dzięki atakom Kurka i Kubiaka, Polacy doprowadzili do remisu po 6. Potem Amerykanie pomylili się w obronie, a Aaron Russell nie trafił w boisko z drugiej linii (10:8). Szkoda tylko, że naszym nie udało się wygrać następnej – najdłuższej w całym spotkaniu akcji. Po tej sytuacji goście doprowadzili do remisu i nastąpiła wymiana ciosów między dwoma godnymi siebie przeciwnikami (12:12, 16:16). Każda z ekip po stracie odpowiadała atakiem, który dawał jej punkt, to wszystko trwało do stanu 20:20. Niestety, wówczas serię błędów zaliczyli polscy siatkarze, co przy bezbłędnym Andersonie i niesamowitym Christensonie musiało zakończyć się porażką w tym secie (21:25).

IV set

Mistrzowie świata pokazali jednak, że potrafią wychodzić z różnych opresji. Kolejnego seta rozpoczęli z takim animuszem, że goście do siebie zaczęli dochodzić dopiero od stanu 14:6 dla naszych. W tym okresie gry krótkie piłki kończył Mateusz Bieniek, świetnie zagrywał Kubiak, a w sukurs w ofensywie w końcu kolegom przyszedł i Mika. Chociaż Polacy na drugą przerwę, po doskonałych zagrywkach Fabiana Drzyzgi, zeszli prowadząc jeszcze 16:10, to po niej nie byliby sobą, gdyby nie zafundowali kibicom małej dawki adrenaliny. Po dziwnej niemocy w kończeniu ataków goście zbliżyli się nawet na 18:16. Wówczas jednak ciężar gry w ofensywie wziął na siebie Kubiak i naszym udało się utrzymać prowadzenie do końca tego seta (25:20).

V set

W tie-breaku kibice mogli odnieść wrażenie, że w polskim zespole ktoś zarządził, aby wszyscy podstawowi zawodnicy masowo psuli swoje serwisy. Na szczęście tak zła postawa w polu zagrywki nie przełożyła się na wynik (2:2, 6:6). Do zmiany stron najwięcej dobrego w ataku swoimi technicznymi zagraniami robił Mika, a biało-czerwoni utrzymywali jednopunktowe prowadzenie (8:7). Przy stanie 8:8 zagrywkę po raz kolejny popsuł Russell Holmes, a nasi rozpoczęli swój zwycięski koncert. Najpierw gości zatrzymał potrójny blok, potem niezwykle trudną piłkę skończył Kurek. Wprawdzie ekipę z USA próbował ratować jeszcze Taylor Sander, ale w pojedynkę nie dał rady. Tym bardziej, że mistrzowie świata włączyli do swojej gry blok i to jeszcze jak! Na 12:10 tą sztuką siatkarskiego rzemiosła popisał się Nowakowski, a na 13:10 naszych – pojedynczym blokiem na samym Andersonie – wyprowadził Michał Kubiak. Potem swoje zrobił jeszcze Drzyzga, a całe spotkanie zakończył – i przypieczętował awans Polaków do Final Six Ligi Światowej – Mateusz Bienek.

***

Polska USA 3:2
(19:25, 25:22, 21:25, 25:20, 15:12)

Polska: Bartosz Kurek (21), Michał Kubiak (17), Mateusz Mika (14), Piotr Nowakowski (7), Mateusz Bieniek (7), Fabian Drzyzga (3), Paweł Zatorski (libero) oraz Dawid Konarski (2), Andrzej Wrona (1), Jakub Jarosz, Grzegorz Łomacz i Rafał Buszek

USA: Taylor Sander (17), Matthew Anderson (16), Aaron Russell (13), David Lee (12), Micah Christenson (5), David Smith (4), Erik Shoji (libero) oraz Russell Holmes

Sport.RIRM


drukuj