W szponach deprawatorów

Coraz szersze kręgi zatacza debata o zagrożeniach dla naszych dzieci, jakie kryją się za tzw. polityką równościową reprezentowaną m.in. przez minister Agnieszkę Kozłowską-Rajewicz, środowiska homoseksualne i ideologię gender.

Polityka ta w swojej konsekwencji ma dalekosiężny zamysł: deprawację dzieci, pozbawianie ich czystości, godności i wolności. Możemy na szczęście uczyć się na doświadczeniach poszkodowanych, mówiąc wprost – zgwałconych mentalnie, duchowo i psychicznie dzieci i ich rodziców w innych krajach Europy, i już dziś reagować w obronie naszych polskich dzieci.

Przyznam, że w pierwszej chwili nie chciałem wierzyć, że instytucja seks-boksów to historia prawdziwa. Usłyszałem o niej w sierpniu br. Musiałem przestudiować ten temat na obcojęzycznych portalach, zaczynając od kraju dotkniętego tą plagą, czyli od Szwajcarii. Niestety, to nie żart. Z historii tej można jednak wyciągnąć wnioski. Ukazuje ona, co nas czeka w związku z wprowadzeniem w polskich przedszkolach programu „Równościowe Przedszkole”.

Przestępcza propozycja

Na wstępie przypomnę, że kraj Wilhelma Tella to państwo, które wprowadziło dla swoich obywateli prawo do legalnej eutanazji (wspomagane samobójstwo). To również kraj, który postanowił zmienić swój hymn, ponieważ jego słowa zanadto odnoszą się do Boga, co bulwersuje Szwajcarów ateistów oraz wyznawców innych niż chrześcijaństwo religii, np. muzułmanów. Tekst hymnu jest bowiem psalmem.

Dziś piszę jednak o innej bulwersującej sprawie. Horror deprawacji dzieci szwajcarskich zaczął się w 2011 r. od kantonu bazylejskiego. W przedszkolach i szkołach w ramach programu edukacji seksualnej zaczęto rozdawać każdemu dziecku seks-boksy. W seks-kuferkach znajdują się m.in. pluszowe i drewniane narządy żeńskie i męskie, o różnych wielkościach i kształtach, lalki z genitaliami, filmy, książki i puzzle uświadamiające najmłodszych, co to jest seks, jak go uprawiać, jak wyglądają intymne części ciała dorosłych, a także że istnieją różne „preferencje” i „orientacje seksualne”, nie tylko „klasyczne”, czyli heteroseksualne. Program jest realizowany „pod bacznym okiem nauczyciela”.

Wiedza ta kierowana jest już do czterolatków, bo wiek uświadamiania określony jest od 4. do 10. roku życia. W szkołach szwajcarskich edukacja seksualna jest obowiązkowa, funkcjonuje obok matematyki czy WF-u jako przedmiot obligatoryjny. Mali mieszkańcy Bazylei muszą wiedzieć, jakie są narządy męskie i żeńskie oraz w jaki sposób powinno się je nazywać i używać w celu sprawiania sobie (i innym) przyjemności.

Daniel Schneider, inicjator i pomysłodawca projektu, opowiedział o najważniejszych ideach programu. Podstawowe założenie jest takie, aby dzieci umiały rozpoznać, że dotykanie intymnych części ciała jest przyjemne. W praktyce wygląda to tak, że dzieci podczas lekcji masują po ciele i miejscach intymnych nie tylko siebie, ale też swoich rówieśników, używają do tego dłoni oraz ciepłych woreczków z piaskiem.

Deprawatorzy pod sąd

Kanton Bazylei jest regionem eksperymentalnym. Od 2014 r. program ma zostać wprowadzony w całym kraju. Wywołał on potężną falę krytyki rodziców, nauczycieli, pedagogów, lekarzy, seksuologów, psychologów, działaczy pro-life, chadeckich polityków. Chcą zapobiec jego wprowadzeniu, określając to jako legalną pornografię, szerzenie perwersji, których ofiarami są najmłodsi i bezbronni wychowankowie, a w związku z przymusową edukacją, także rodzice i nauczyciele. W międzyczasie zebrano prawie 100 tys. podpisów, ale warto wspomnieć, że cały okręg bazylejski liczy ok. 400 tys. mieszkańców.

Dopóki pedofilia nie jest definiowana jako jedna z „orientacji seksualnych”, a wiemy już, że są konkretne zakusy, aby ją wyeliminować z listy zaburzeń (na razie Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne zaprzeczyło, jakoby sklasyfikowało pedofilię jako „orientację seksualną”), dopóty możemy określić pomysłodawców tego programu jako molestantów lub nawet mocniej, mentalnych pedofilów, dewiantów i gwałcicieli.

I chociaż szwajcarscy rodzice zareagowali natychmiast, jednak ich opór wkroczył na salony sądów, debat, petycji i rozpatrywany jest od dwóch lat, a tymczasem deprawacja się szerzy, deprawatorzy działają legalnie, odzierając kolejne ofiary z niewinności, wrażliwości na piękno i dobro, zabierając im przedwcześnie dzieciństwo.

Zdumiewa mnie fakt, że nikt z protestujących rodziców lub nauczycieli nie wpadł na pomysł, aby skierować pozew o podejrzenie popełnienia przestępstwa (pedofilia), albo skierować pytanie do lekarzy, czy autorzy owego programu edukacji seksualnej są osobami zdrowymi, ponieważ oglądając zdjęcia seks-kuferków, pierwszą myślą, jaka mi przychodzi do głowy, jest to, że tylko człowiek zboczony mógł zaprojektować te gadżety dla dzieci i jeszcze wprowadzić je w życie.

Bój o godność polskich dzieci

Nie łudźmy się jednak, że w Polsce unikniemy konfrontacji. Machina LGBT działa. Zdeprawowany przemysł sieje spustoszenie i działa wszędzie tam, gdzie homolobby, feministki, genderowcy realizują swoje makabryczne wynalazki, niszcząc godność dzieci, molestując je i wynaturzając. Uwzględniając wszystkie postmodernistyczne inicjatywy, jak aborcja, programy edukacji seksualnej, ofiary liczone są w milionach – zabijanych i gwałconych mentalnie maluchów.

Wypracowane metody i zabiegi, gadżety, poradniki, manipulacje i techniki zostaną wkrótce przeniesione na polski grunt, a nawet już działają! Nie unikniemy tego. Możemy albo przypatrywać się oszołomieni, traktując to wciąż jako aberrację, absurd, rzecz niemożliwą do wprowadzenia w Polsce, albo zacząć działać. Bądźmy czujni. Molestanci już przytulają swoimi chorymi programami nasze dzieci. W blisko stu przedszkolach w Polsce realizowany jest program „Równościowe Przedszkole”, który zakłada m.in. przebieranie chłopców za dziewczynki, nazywanie narządów rozrodczych różnymi słowami, rysowanie ich, ponadto chłopcy odgrywają role dziewczynek, malują sobie paznokcie, zakładają peruki, wiążą kokardki.

Rząd chce mieć pieczę nad postępami programu. Presja władz polskich na dyrekcje przedszkoli, aby wprowadzać program, uaktywniła się, o czym świadczy ankieta, do której dotarł „Nasz Dziennik”. Placówki zostały zobowiązane do odesłania ankiet zawierających odpowiedź na pytania: czy realizują „oświeceniowy” program, czy go nie realizują.

Jeśli wybierzemy opcję nr 1, czyli zignorujemy zagrożenie, oznaczać to będzie zgodę na przeniesienie funkcji i zadań wychowawczych rodziny na szkołę i państwo w ogóle. Szwajcarzy też myśleli, że nie można brać poważnie tych zagrożeń, że to jakaś prowokacja. A dziś toczą ciężką batalię o zdrowie, zachowanie niewinności oraz czystości swoich wychowanków.

Nie bójmy się mniejszości. Nie dajmy się oszukać, że zwyrodnialcy są wszechwładni, wszechobecni, że nie można ich pokonać. Już dziś zdecydowanie zareagujmy i walczmy o nasze dzieci.

Dr Tomasz M. Korczyński

Autor jest socjologiem, pracownikiem naukowym Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl