Motocyklem przez Katyń pod Wiedeń

Z Wiktorem Węgrzynem, prezesem Zarządu Stowarzyszenia Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego, rozmawia Adam Kruczek

Gdzie i kiedy odbędzie się jubileuszowy, dziesiąty już Motocyklowy Zlot Gwiaździsty im. Księdza Ułana Zdzisława Peszkowskiego inaugurujący tegoroczny sezon? W ub.r. było z tym sporo zamieszania.

– W tym roku też jest go sporo, gdyż prezydent Częstochowy, pan Krzysztof Matyjaszczyk z SLD, co chyba jest ważne w tym kontekście, po prostu nam dokucza. Z tego powodu w ubiegłym roku musieliśmy wyprowadzić się z kopią Cudownego Obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej do Gietrzwałdu, a w tym roku zmienić tradycyjny termin, w którym od lat pielgrzymowaliśmy na Jasną Górę, gdyż w tym czasie prezydent znów robi jakąś imprezę handlową połączoną z występami zespołów, zupełnie niepasującą do atmosfery pielgrzymkowej. Słałem do niego listy, prosiłem, ale bez efektu. Ostatecznie zdecydowaliśmy, że zamiast w trzeci weekend kwietnia spotkamy się na Jasnej Górze tydzień wcześniej – 13 i 14 kwietnia.

Jaki będzie program tego zlotu?

– W sobotę, 13 kwietnia, odbędzie się tylko spotkanie o godz. 18.00 w sali Ojca Kordeckiego. Pokażemy film i porozmawiamy o naszych tegorocznych planach. O godz. 21.00 oczywiście Apel Jasnogórski. A w niedzielę raniutko zbieramy się na Górce Przeprośnej i jedziemy do Częstochowy. Tam nastąpi parada ulicami miasta zakończona wjazdem na klasztorne błonia, gdzie o godz. 12.00 będziemy uczestniczyli we Mszy Świętej. Po Eucharystii rozjeżdżamy się do domów.

Organizowane przez Pana na Jasnej Górze zloty gwiaździste cieszą się ogromnym zainteresowaniem wśród motocyklistów. Jaką liczbę uczestników przewiduje Pan w tym roku?

– Nie mam pojęcia. Odbieram wiele telefonów. Jest jednak dużo zamieszania, gdyż niektóre portale podają nieprawidłową datę zlotu. Pojawia się wokół niego dużo kłamstwa, chyba są to celowe działania. Z roku na rok przyjeżdżało nas na Jasną Górę coraz więcej. W 2011 r. pielgrzymowało już 50 tys. osób na 35 tys. motocyklach. I to są liczby podawane nie przez organizatorów, tylko przez policję!

To ta popularność wywołała zapewne kontrdziałanie ze strony rządzących obecnie w Częstochowie postkomunistów.

– Też tak przypuszczam. Kiedy wbrew mediom głównego nurtu, które nas systematycznie bojkotują, udało nam się rozpowszechnić tę wiosenną pielgrzymkę wśród motocyklistów, postanowiono nam ten zlot po prostu ukraść, przejąć. Ale nie dajemy się. Ten zlot dlatego miał taki sukces, że nie ma tam komercji. Jest tylko Matka Boża Częstochowska i motocykliści. To jedyny tego typu zlot motocyklistów na świecie.

Zorganizował Pan te jasnogórskie zloty jako wotum wdzięczności za cudowne ujście z życiem z wypadku motocyklowego. O co modlą się na Jasnej Górze motocykliści?

– Każdy chce zawierzyć swoje bezpieczeństwo, swoje życie Matce Bożej Częstochowskiej, Królowej Polski. Każdy prosi o bezpieczny sezon. To jest bardzo silne przeżycie duchowe dla uczestników. Gdy po raz pierwszy w strugach deszczu przyjechaliśmy na Jasną Górę w 2003 r. – a było nas wtedy siedemdziesięciu – i również w czasie ulewy rozjeżdżaliśmy się do domów, nie mogliśmy nawet ze sobą porozmawiać. A po powrocie dostałem mnóstwo listów, telefonów, e-maili, że te pielgrzymki trzeba kontynuować. Tak to się zaczęło.

Co motocyklistów tak otwiera na zawierzenie Matce Bożej?

– Cóż, każdy z nas chce wrócić cało do domu i prosi o to. Motocykl to jest piękna sprawa, chyba najlepszy z możliwych środków lokomocji, choć może bardziej od innych niebezpieczny. Każdy z nas ma tego świadomość i może dlatego tak licznie jeździmy do Matki Bożej Jasnogórskiej.

Zlot nosi imię ułana ks. prałata Zdzisława Peszkowskiego. Znane jest w naszej tradycji pojęcie „ułańskiej fantazji”. Czym jest ta ułańska fantazja w wersji motocyklowej?

– Trudno nie zauważyć analogii. Chyba chodzi tu o fantazję, która nie ogranicza niczego.

Szybkości?

– Co kto lubi, wariaci są w tym środowisku tak jak w każdym innym. Samochodami też jeżdżą szaleńcy. Ale to nie o to chodzi w jeździe motocyklem. Gdy się podróżuje samochodem, siedzi się jak przed telewizorem i ogląda nudny film. A na motocyklu czuje się zapach lasu, czasami wręcz pachnie jagodami, w górach są niesamowite widoki, zakręty. To są naprawdę wspaniałe, niepowtarzalne doznania. Ponadto jazda na motocyklu ma to do siebie, że w zasadzie jedzie się samemu ze swoimi myślami, jest czas na kontemplację. Naprawdę trudno to z czymkolwiek porównać. Może tylko właśnie z jazdą ułana na koniu?

Apogeum sezonu motocyklowego wyznacza już od lat Rajd Katyński. Skąd wzięła się ta idea?

– W 1973 r. znalazłem się w Chicago i odmówiłem powrotu do Polski. Tam spotkałem żołnierzy z II Korpusu Polskiego, Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych. To była emigracja, której udało się uratować na obczyźnie swoje życie, ludzie niezwykli, wielcy patrioci. Zachowali żywą pamięć o polskich startach na Kresach, świadomość, że tam zostali wymordowani ich koledzy oficerowie. Ja obracałem się w Stanach w ich środowisku i kiedy w latach 90. wróciłem do Polski, przeraziło mnie ogromne spustoszenie w umysłach Polaków, głównie młodych ludzi, na co złożyły się trzy pokolenia kłamstwa. Ludzie nie znali historii Polski, a nawet swoich rodzin. W tych potokach medialnego kłamstwa nie widzieli, że są potomkami wielkiego, pięknego Narodu, o historii, jakiej inne narody mogłyby nam tylko pozazdrościć. Postanowiłem coś na miarę swoich możliwości zrobić, aby to zmienić, a ponieważ jeździłem motocyklem i znałem jego możliwości, wymyśliłem Rajd Katyński.

I jak te wyobrażenia wyglądały po skonfrontowaniu z rzeczywistością?

– Cóż, rozczarowałem się, bo okazało się, że można było to przemilczeć, tak jak te 35 tys. motocykli na Jasnej Górze. Wiadomość o rajdzie podała tylko prasa lokalna. Rzecz stała się niezauważona w skali kraju. Gdy w czasie deszczu ruszaliśmy w 2001 r. z Warszawy po raz pierwszy z Rajdem Katyńskim, przyszła do nas tylko jedna dziennikarka – z „Naszego Dziennika”. W wielu głównych mediach jest wręcz jakiś zapis cenzury na ten rajd, co najwyżej napiszą, że to jakaś grupka modlitewna. Znacznie większe zainteresowanie naszym rajdem jest na Ukrainie. W Charkowie czeka na nas co roku masa ludzi, są dziennikarze, wywiady, prasa, telewizja. Wieczorem w telewizji poświęcają nam w programie od 15 do 30 minut. W Rosji też jest duże zainteresowanie naszym rajdem.

Nawiedzają Państwo miejsca polskiej martyrologii na Wschodzie. Czy w Rosji albo na Ukrainie nie jest to odbierane jako wrogie gesty?

– Nigdy nie spotkaliśmy się za granicą z żadną wrogą akcją. Przeciwnie, na każdym kroku doświadczamy wielkiej życzliwości. Gdy mamy defekty, w nocy otwierają warsztaty, żeby coś tam pospawać i nie chcą pieniędzy. Spotykamy się ze zwykłymi ludźmi i przedstawicielami władzy –zawsze z pełną akceptacją.

Rajdy Katyńskie to niezwykle silna dawka patriotyzmu. Jak jest ona przyjmowana przez polską młodzież?

– Pojechał kiedyś z nami młody człowiek, wytatuowany, z kolczykami w uszach, jakiś muzyk rapowy. Zadeklarował się jako ateista, który nie będzie chodził z nami do kościołów, ale chciał odbyć taką daleką wyprawę motocyklem. Po zakończeniu okazało się, że właśnie on napisał najlepszy tekst o tym rajdzie, a potem jeszcze ochrzcił synka. Innym razem po rajdzie zadzwoniła do mnie matka chłopaka, który pojechał z nami, i z płaczem mówi: „Dziękuję, pan mi zwrócił syna. Wrócił inny chłopak”. W tym starciu, zetknięciu z naszą historią, a przede wszystkim z ludźmi, skorupa cynizmu, jaką spotyka się na co dzień u wielu młodych ludzi, pęka.

Co jest przewidziane w tegorocznym programie Rajdu Katyńskiego?

– Istotnym novum jest to, że po raz pierwszy jedziemy na Zachód. 12 września, w 330. rocznicę Odsieczy Wiedeńskiej, rozstawimy nasze namioty pod Wiedniem. Wcześniej uczynimy to samo pod twierdzą w Chocimiu. Będziemy tam uczestniczyli w obchodach 1050. rocznicy chrztu Polski, które z ramienia Episkopatu Polski organizuje archidiecezja poznańska. W ramach tych obchodów w tym roku odbędą się uroczystości na polach bitewnych, gdzie polskie wojska pobiły armię osmańską i ocaliły chrześcijańską Europę przed zalewem muzułmańskim. Cały tegoroczny Rajd Katyński będzie trwał trzy tygodnie. Zaczynamy 23 sierpnia od Sokółki, później jedziemy przez Litwę, Białoruś, Rosję na Ukrainę. Następnie z Krakowa przejedziemy trasą króla Sobieskiego pod Wiedeń. Będziemy jeszcze pod Parkanami i w Budapeszcie. Przejedziemy ok. 7 tys. kilometrów. Powrót przez Jasną Górę do Warszawy, gdzie 15 września na placu Piłsudskiego nastąpi zakończenie rajdu wkomponowane w uroczystą zmianę warty przed Grobem Nieznanego Żołnierza.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl