Wybory prezydenckie


Pobierz Pobierz

Hrabia bez pałacu?

Sztab Bronisława Komorowskiego zaproponował Jarosławowi Kaczyńskiemu odbycie debaty wyborczej w telewizji TVN i TVN 24, rekomendując studia tych stacji, jako grunt neutralny.

W istocie TVN jest stacją jawnie wspierającą Komorowskiego, m.in. poprzez grę sondażami. 11 czerwca w głównym wydaniu „Faktów” przedstawiono po raz kolejny korzystne dla Komorowskiego wyniki sondażu MillwardBrown SMG/KRC, mające świadczyć o wyraźnej przewadze kandydata PO nad Kaczyńskim. Milczeniem pominięto jednocześnie sondaż TNS OBOP, w którym przewaga Komorowskiego nad Kaczyńskim stopniała do 2 punktów procentowych, wynosząc odpowiednio 38:36, przy czym poparcie dla marszałka sejmu spadło o 15 proc, a dla kandydata PiS wzrosło o 8 proc. W tym samym wydaniu „Faktów” przedstawiono, chyba ku rozweseleniu widowni, wyniki ankiety, w której respondenci oceniali kampanie poszczególnych kandydatów. Jakżeby inaczej, okazało się, że najlepiej wypada jałowa kampania nudnego do bólu i przemawiającego jak Gomułka Bronisława Komorowskiego, rekordzisty w popełnianiu gaf i brylowania ignorancją. Zachwalany przez sztabowców marszałka sejmu obiektywizm i niezależność TVN24 wychodzi też w audycji „Szkło Kontaktowe”, której przesłanie jest mniej więcej takie, że zwolennicy PiS to ciemnogród, a PO to jaśnie oświecona inteligencja, nowa zbawcza „przewodnia siła narodu” z gensekiem Tuskiem na czele.

W myśl tej zasady z ramówki wycina się ludzi o innych poglądach. 4 czerwca gościem programu Konrada Piaseckiego „Piaskiem po oczach” w TVN24 miała być prof. Jadwiga Staniszkis. Program został zapowiedziany na antenie stacji i nie został wyemitowany bez najmniejszej informacji ze strony TVN24, że np. „wyemitujemy później”, „pokażemy w innym terminie”, „odwołujemy z przyczyn od nas niezależnych”. Zamiast „Piaskiem po oczach” od 20.00 do 22.00 był na okrągło emitowany blok informacyjny na temat powodzi. Pokazywano po kilka razy te same ujęcia, prowadzący powtarzali się, słowem – można było odnieść wrażenie, że to „wydanie specjalne” zostało specjalnie skrojone pod wypełnienie czasu antenowego.

Dlaczego program z udziałem Jadwigi Staniszkis nie ukazał się? Czy nie dlatego, że pani profesor nie kryje aprobaty dla kandydatury Jarosława Kaczyńskiego i w związku z tym imperium Walterów uznało, że na taki „wyskok” Tusk Vision Network nie może sobie pozwolić? A nuż prof. Staniszkis podsumowałaby faworyta PO w programie Piaseckiego podobnie jak w czasie debaty z Jarosławem Kaczyńskim, mówiąc że „Komorowski sam nie istnieje, wiem wszystko o jego Budzie Ruskiej, o dworkach, o uprzejmościach dla sołtysa, ale nie wiem nic o jego poglądach”.

Taki pluralizm poglądów prezentuje telewizja Waltera rekomendowana przez marszałka sejmu i jego sztabowców. Szef sztabu Komorowskiego Sławomir Nowak, który w „Kontrwywiadzie” w stacji RMF FM przyznał, że polityczny układ Platformy z lewicą w drugiej turze ma zatrzymać lidera PiS, gdyż „będzie potrzebna wielka mobilizacja jasnej części Polski, żeby obronić kraj przed recydywą Kaczyńskiego”, wyjaśnia przy tym, że kandydat PO nie weźmie udziału w debacie w TVP, bo siedziba telewizji na Woronicza w Warszawie, to rzekomo drugi sztab wyborczy Kaczyńskiego. Ciekawe spostrzeżenie, zważywszy że w telewizji publicznej z jednej strony znalazło się miejsce dla Jana Pospieszalskiego, a z drugiej dla Tomasza Lisa, czy Jacka Żakowskiego, którzy nie kryją swojej niechęci do PiS i Jarosława Kaczyńskiego. W stacji Waltera podobna sytuacja byłaby nie do pomyślenia – wśród gospodarzy głównych programów nie ma osób o poglądach innych niż linia stacji.

Te zagrywki PO ze „sztabem na Woronicza” i „neutralnym gruntem” u Waltera mogą brać się stąd, że sztabowcy Komorowskiego boją się jego starcia w debacie z najpoważniejszym konkurentem i dania plamy przez marszałka sejmu na oczach milionów ludzi. Nie ma on bowiem żadnego programu prezydentury, na co trafnie wskazała Staniszkis, a poza tym podczas wystąpień publicznych popełnia tak liczne gafy, że zyskał już przydomek Bronisław „Gafa” Komorowski. Legendą obrosły jego wpadki m.in. o członkostwie Norwegii w UE, pomylenie deficytu budżetowego z długiem publicznym, czy wydobywanie gazu łupkowego metodą odkrywkową. W tym ostatnim przypadku idzie jednak o coś więcej niż o zwykłą ignorancję. Komorowski w Londynie wypowiedział się sceptycznie na temat szansy jaką mogą być dla nas zasoby gazu łupkowego powołując się na rzekome zagrożenia dla środowiska naturalnego. Podobnych argumentów używa rosyjski Gazprom, dla którego wydobycie przez Polskę gazu łupkowego jest równoznaczne z osłabieniem pozycji koncernu m.in. poprzez uniezależnienie się Polski od dostaw surowca z Rosji. Czy Polsce potrzebny jest prezydent, który tak w przypadku wyjaśnienia przyczyn katastrofy w Smoleńsku, jak w kwestii suwerenności energetycznej mówi jednym głosem z Kremlem? Stanowisko Gazpromu jest zrozumiałe z punktu widzenia jego interesów, ale kandydata na prezydenta Rzeczpospolitej, który powinien kierować się naszą racją stanu, co najmniej zdumiewa. Czy nie jest też symptomatyczna deklaracja poparcia dla Bronisława Komorowskiego ze strony gen. Marka Dukaczewskiego? Były szef Wojskowych Służb Informacyjnych, szkolony przez GRU w Moskwie, powiedział „Polsce The Times”, że „żołnierze WSI nie będą głosować czwórkami, ale Komorowski ma mój głos i środowiska WSI, bo kategorycznie był przeciwny likwidacji WSI. Otworzę szampana, gdy wygra”.

Wbrew temu, co mówi „salon”, „sieroty po WSI”, czy Tusk Vision Network, większość Polaków jakoś nie chłodzi szampana na wypadek wygranej hrabiego – myśliwego. Sondaże przeprowadzane m.in. w internecie pokazują całkiem inny obraz preferencji wyborczych, niż te robione na zamówienie TVN. W badaniu portalu Interia.pl z 30 maja, z oddanych 266 351 głosów poparcie dla Kaczyńskiego zadeklarowało 50 proc. uczestników, dla Komorowskiego – 25 proc. Podobne wyniki przynosi badanie Społecznej Inicjatywy Sondażowej, prof. Rafała Brody, przeprowadzone pomiędzy 12 a 26 maja na 1928 osobach. Tu Kaczyński otrzymuje 52,7 proc., a Komorowski – 27,3 proc. W codziennej sondzie na stronie internetowej gazety „Fakt” przewaga Kaczyńskiego nad Komorowskim jest od 4 maja niezmiennie wyraźna. W szczytowym momencie kandydata PiS popierało nawet 71 proc., a Komorowskiego 29 proc., a np. 9 czerwca było to 58:42 na korzyść lidera PiS. Z kolei w esemesowej sondzie Telegazety TVP Kaczyński cieszy się obecnie poparciem prawie 70 proc. uczestników, a Komorowski zaledwie 12 proc. Można podawać w wątpliwość wartość metod, czy reprezentatywność tych badań, ale z drugiej strony – co to za sondaże rzekomo poważnych ośrodków badania opinii publicznej, którym 60 proc. odmawia udzielenia odpowiedzi na pytania, o czym jednoznacznie mówi specjalista od marketingu politycznego Eryk Mistewicz. Potem widać efekty takie, jak w 2005 r., gdy jedna z poważnych sondażowni wskazała Tuska jako zwycięzcę pierwszej tury wyborów prezydenckich. Sondy internetowe, czy esemesowe mają przynajmniej walor anonimowości, który ośmiela do wyrażania preferencji wyśmiewanych przez tzw. opiniotwórcze media.

Sytuacja Komorowskiego nie wygląda więc tak różowo, jak na ekranie TVN i TVN24. Rzeczywistość skrzeczy i nie jest to tylko kwestia wyborczych sondaży. Zgrzyta w samej PO i w sztabie marszałka. Nie ma np. chętnych do rozprowadzania jego „propagitek”. Sama „Gazeta Wyborcza”, przychylna wszak Komorowskiemu, ujawniła, że jego kampanii szkodzi słaba mobilizacja struktur w niektórych regionach: „Gdy w weekend w Polskę wyruszyły tiry z ulotkami marszałka, w kilku województwach nie miał kto ich rozładować”. Opuszczonemu w potrzebie marszałkowi musi pomagać… rodzina: „W Warszawie syn Komorowskiego musiał sam przyjechać w nocy, żeby rozpakować ulotki. Z Wrocławia dostaliśmy maila, że mają weekend – mówi jeden ze sztabowców Komorowskiego. – Jeśli nasi ludzie nie angażują się w kampanię, to jak mamy wygrać?”

Ano właśnie. Tym bardziej, że materiały Kaczyńskiego są wręcz rozchwytywane przez Polaków, o czym mogłam się naocznie przekonać 11 czerwca.

Sondaże internetowe, wpadki kandydata, zniechęcenie wśród lokalnych działaczy PO, nie wróżą dobrze Komorowskiemu, a nieciekawą całość dopełniają jeszcze (kto by pomyślał!) tuzy partyjno – rządowe. Minister finansów w rządzie Donalda Tuska, Jacek Rostowski, spytany przez RMF FM, czy nie wierzy w zwycięstwo Komorowskiego odparł wprost, że „jest poważne ryzyko, że może wygrać Jarosław Kaczyński.” A Janusz Palikot – polityczny ojciec chrzestny Bronisława Komorowskiego – mówi, że zwycięstwo z Kaczyńskim nie będzie łatwe. Skąd taki pesymizm? Przecież prezydentura to – jak mawiał Tusk – tylko „prestiż, żyrandol i pałac”, a pan Bronek to murowany zwycięzca.

Julia M. Jaskólska

drukuj