Spróbuj pomyśleć


Pobierz

Pobierz

W rocznicę Anschlussu

 

Szanowni Państwo!

„Jubiluje dzicz pogańska” – pisał poeta. I rzeczywiście. Akurat dzisiaj pojawiły się aż dwa powody do jubilowania. Pierwszy – to wiosenne święto naszych okupantów – bo świąteczne obchodzenie  pierwszego maja zostało na ziemiach polskich wprowadzone przez dwóch wybitnych przywódców socjalistycznych: Adolfa Hitlera i Józefa Stalina. Okoliczność, że świąteczny charakter pierwszego maja został utrzymany w III Rzeczypospolitej pokazuje, że ciągłość nie tylko z komuną, ale nawet z Generalnym Gubernatorstwem jest większa, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Więc wiosenne święto naszych okupantów – bo zimowe święto naszych okupantów przypada 13 grudnia nie tylko z powodu rocznicy wprowadzenia stanu wojennego przez „człowieków honoru”, ale również z powodu rocznicy podpisania przez Donalda Tuska i Radosława Sikorskiego traktatu lizbońskiego, w następstwie którego Polska systematycznie obsuwa się po równi pochyłej coraz niżej i niżej.

Żeby jednak zatrzeć to nieprzyjemne wrażenie, pierwszego maja nakazano uroczyste obchody  dziesiątej rocznicy Anschlussu Polski do Unii Europejskiej, wraz z ośmioma innymi państwami  Europy Środkowej. Rocznica ta jest przedstawiana jako wydarzenie  niebywale radosne, chociaż prawdę mówiąc, nie bardzo wiadomo, z czego tu się cieszyć, zwłaszcza gdy rozejrzymy się po naszym nieszczęśliwym kraju. Wprawdzie przed Anschlussem, a zwłaszcza – przed referendum akcesyjnym, stręczyciele włączenia Polski do niemieckiej strefy wpływów w Europie dawali do zrozumienia, że Unia sypnie złotem i znowu będzie jak za Gierka – tak naprawdę  jednak to dokonany dziesięć lat temu Anschluss stworzył polityczne warunki dla realizacji niemieckiego planu „Mitteleuropa” z 1915 roku, zakładającego – oczywiście po ostatecznym zwycięstwie niemieckim – ustanowienie w Europie Środkowej i Wschodniej państw pozornie niepodległych, ale de facto – niemieckich protektoratów, o gospodarkach niekonkurencyjnych, tylko peryferyjnych i uzupełniających gospodarkę niemiecką. Niemcy, jako państwo poważne, maksymalnie te możliwości wykorzystały, między innymi dzięki działającemu w Polsce Stronnictwu Pruskiemu, o którym ostatnio trochę więcej się dowiedzieliśmy.  W rezultacie gospodarka naszego nieszczęśliwego kraju została w ciągu ostatnich dziesięciu lat  przekształcona zgodnie z założeniami projektu „Mitteleuropa”, a uboczną konsekwencją tego przekształcenia jest masowa emigracja zarobkowa młodych Polaków. Ta emigracja, mówiąc nawiasem,  wychodzi naprzeciw innej potrzebie zachodnich prowincji Unii Europejskiej. Zgodnie bowiem z demograficzną prognozą, jaką Organizacja Narodów Zjednoczonych przygotowała jeszcze w początku lat 90-tych dla Unii liczącej 15 krajów, powinna ona w ciągu najbliższych 50 lat sprowadzić około 100 milionów ludzi do roboty – bo przecież ktoś musi ten luksusowy przytułek dla starców utrzymywać. Żeby nie powodować nadmiernych i niebezpiecznych kontrastów cywilizacyjnych i kulturowych, najlepiej było ściągnąć tych brakujących ludzi ze Środkowej Europy. W tym celu trzeba było oczywiście stworzyć w państwach Europy Środkowej takie warunki, żeby ci ludzie nie tylko chcieli, ale nawet poniekąd musieli emigrować. Projekt „Mitteleuropa” znakomicie się do tego celu nadawał i w ten sposób państwa poważne na jednym ogniu upiekły dwie pieczenie.

Oczywiście nasi Umiłowani Przywódcy nawet nie chcą o tym słyszeć, bo w przeciwnym razie musieliby się wytłumaczyć nie tylko z entuzjastycznego poparcia dla Anschlussu w 2003 roku, ale również – z poparcia dla traktatu lizbońskiego. Nie bardzo wiadomo, co takiego na swoją obronę mogliby powiedzieć, więc wolą brnąć w  propagandę sukcesu, w której – co warto zauważyć – uczestniczą ponad podziałami, podobnie jak ponad podziałami wcześniej stręczyli zarówno Anschluss, jak i traktat lizboński. Więc „jubiluje dzicz pogańska, megafony ryczą z mieszkań…”

red. Stanisław Michalkiewicz

drukuj