Spróbuj pomyśleć


Pobierz Pobierz

Zelig nadwiślański

Szanowni Państwo!

Starsi kinomani pewnie pamiętają amerykański film „Zelig”, którego bohaterem jest osobnik podobny do kameleona, a nawet od niego lepszy. Kameleon bowiem potrafi tylko zmieniać barwy, podczas gdy tytułowy Zelig nie tylko barwy, ale nawet kształty. Na przykład kiedy znajdował się wśród Murzynów, to zaraz ciemniała mu skóra, ale kiedy na przykład przypadkowo znalazł się wśród kobiet w ciąży, to jemu też od razu rósł brzuch.

Literatura i w ogóle sztuka bardzo często wyprzedza życie, więc nic dziwnego, ze również w naszym nieszczęśliwym kraju pojawił się osobnik o właściwościach podobnych do posiadanych przez filmowego Zeliga. Oczywiście przy podobieństwach są również różnice, bo o ile tamtemu Zeligowi wśród Murzynów ciemniała skóra, a wśród ciężarnych kobiet rósł brzuch, to nasz, nadwiślański Zelig dokonuje metamorfoz raczej w sferze duchowej. Mówię oczywiście o panu profesorze Janie Hartmanie, biegającym za filozofa. Pan profesor Hartman jest absolwentem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, podobnie jak pani Maria Szyszkowska, czy słynny filozof biłgorajski – chociaż oczywiście z filmowym Zeligiem ma jeszcze i tę wspólną cechę, że pochodzenie ma żydowskie.  Z racji owego pochodzenia,  a kto wie – może również i przekonań, bo chyba niegrzecznie byłoby posądzać pana profesora Hartmana, że robi coś bez przekonania – został członkiem reaktywowanej w naszym nieszczęśliwym kraju za czasów prezydenta Kaczyńskiego żydowskiej loży Zakonu Synów Przymierza.  Nazwa tej loży sugeruje, że jej uczestnicy uważają się za „Synów Przymierza” – tego, o którym wspomina Stary Testament. Jak pamiętamy, chodzi tam o pewien kontrakt zawarty przez Abrahama z Panem Bogiem, na podstawie którego Pan Bóg obiecał Abrahamowi, że uczyni go „ojcem wielkiego narodu”, któremu w dodatku odda w charakterze siedziby narodowej teren leżący między Nilem a Eufratem. Jak powiadają wymowni Francuzi, „noblesse oblige”, co się wykłada, że szlachectwo zobowiązuje. W myśl tej zasady osoby uważające się za „Synów Przymierza” i z tej racji uczestniczące we wspomnianym Zakonie, powinny przynajmniej przez grzeczność wierzyć w istnienie Pana Boga, bez którego całe to „Przymierze” nie byłoby przecież warte funta kłaków.

Atoli już starożytni Rzymianie zauważyli, ze nie ma takiej bramy, której nie przeszedłby osioł obładowany złotem. Toteż kiedy przed panem profesorem Hartmanem otworzyły się widoki na stanowisko posła do Parlamentu Europejskiego, porzucił wszelkie pozory i przystając do dziwnie osobliwej trzódki posła Janusza Palikota, któremu udało się zgromadzić  najrozmaitszych dziwolągów, w jednej chwili z „Syna Przymierza” przemalował się na płomiennego szermierza ateizmu. Rzecz w tym, że biłgorajski filozof też próbuje, która maska mu się lepiej dopasuje i chociaż zaczynał jako katolicki konserwatysta, to teraz najwyraźniej doszedł do wniosku, że przy pomocy ateizmu może pozyskać głosy ubeckich dynastii i w ten sposób żyć sobie dostatnio aż do śmierci. Przystając tedy do dziwnie osobliwej trzódki biłgorajskiego filozofa, pan profesor Hartman, niczym filmowy Zelig, w jednej chwili przedzierzgnął się w pryncypialnego ateistę i w takim charakterze weźmie udział w historycznej rekonstrukcji egzekucji Kazimierza Łyszczyńskiego w roli skazańca.  Miejmy nadzieję, że osobnik odgrywający rolę kata nie wczuje się nadmiernie w rolę, bo nie ulega wątpliwości, że w takim wypadku pan profesor Hartman, zamiast do Parlamentu Europejskiego, mógłby trafić prosto do piekła.

Niezależnie od tego warto jednak zwrócić uwagę, że pomysł odegrania sceny z egzekucją Kazimierza Łyszczyńskiego narodził się w momencie, kiedy coraz więcej młodych Polaków decyduje się na emigrację, a jednocześnie z Izraela nadchodzą wiadomości, że tamtejsze polskie konsulaty masowo obdarowują Żydów polskimi paszportami, co zapowiada masową imigrację Żydów do naszego i tak już przecież nieszczęśliwego kraju. W tej sytuacji pomysł historycznej rekonstrukcji ścięcia Kazimierza Łyszczyńskiego można odebrać jako swego rodzaju ostrzeżenie ludności tubylczej, jaki los może ją spotkać, kiedy w Polsce, na skutek realizacji przez Umiłowanych Przywódców żydowskich roszczeń majątkowych, zainstaluje się nowa szlachta w postaci starszych i mądrzejszych.  Wtedy nawet panu profesorowi Hartmanowi żaden ateizm nie będzie już do niczego potrzebny, więc bardzo możliwe, że na powrót stanie się on żarliwym uczestnikiem Zakonu Synów Przymierza, a kto wie – może nawet zacznie mu ciemnieć skóra między Murzynami i rosnąć brzuch wśród kobiet w ciąży.

red. Stanisław Michalkiewicz

drukuj