Myśląc Ojczyzna – red. Stanisław Michalkiewicz


Pobierz

Pobierz

Pierwszy krok i pierwszy skok

Szanowni Państwo!

Już są pierwsze sukcesy w wojnie z nienawiścią, jaka została proklamowana podczas uroczystości pogrzebowych pana prezydenta Pawła Adamowicza w Gdańsku, na których zebrał się zarówno Salon, jak i zmobilizowane na tę okazję autorytety moralne.  Pan redaktor Krzysztof Ziemiec, dotychczas prezentujący w rządowej telewizji programy inormacyjne odszedł na urlop. Jak mówią osoby wtajemniczone w okoliczności tego urlopu, pan red. Ziemiec był ostatnio bardzo intensywnie upominany przez nieubłaganych wrogów nienawiści, żeby się opamiętał, to znaczy –  żeby w rządowej telewizji prezentował programy informacyjne  w takim samym tonie i w sposób podobny, jak prezentowane są one w telewizjach nierządnych. W ten sposób pan red. Ziemiec nie tylko  włączyłby rządową telewizję w wojnę z nienawiścią, ale również przyczyniłby się do zaistnienia upragnionej jedności moralno-politycznej naszego mniej wartościowego narodu tubylczego, którą jeszcze przed 40-toma z górą laty proklamował Edward Gierek. W tej sytuacji pan redaktor Ziemiec może, a nawet powinien znaleźć licznych naśladowców, co byłoby dowodem, że taktyka intensywnego upominania nienawistników przynosi owoce. Oczywiście nie zawsze, bo wielu nienawistników jest wyjątkowo zatwardziałych i wobec nich trzeba będzie użyć metod bardziej zdecydowanych, niż intensywna perswazja, więc tylko patrzeć, jak w wojnę z nienawiścią właczą się niezawisłe sądy i zaczną ferować piękne wyroki – a jeszcze nie słyszano, by nawet szczególnie zatwardziały nienawistnik nie wyrzekł się nienawiści pod batogami.

Sprawy, jak widzimy, idą ku lepszemu, to znaczy – ku zwycięstwu sił dobra i miłości.  Przychodzi to w samą porę, bo Polska właśnie jednym susem wskakuje do pierwszego szeregu mocarstw światowych. Mocarstwowość, jak wiadomo, polega na tym, że mocarstwo nie tylko samodzielnie ustanawia prawa w swoich granicach, ale również – daleko poza nimi. Oczywiście nie ma róży bez kolców, więc i Polska, chociaż oczywiście jednym susem wskakuje do pierwszergo szeregu mocarstw światowych, swoje prawa musi uzgadniać  a to z Izraelem, a to z Unią Europejską, a to z panią Żorżetą, która  – jak mogliśmy się kilkakrotnie przekonać – interesuje się wszystkim, nawet drobiazgami. Nie ma tedy róży bez kolców, więc chociaż nasze prawa musimy uzgadniać ze wszystkimi dookoła, nawet z Ukrainą – to jednak jednym susem wskakujemy do pierwszego szeregu mocarstw światowych. Mam oczywiscie na myśli zapowiedzianą konferencje w sprawie złowrogiego Iranu. Ten cały Iran nie chce uzgadniać swego postępowania z władzami Izraela, jak to robią wszystkie porządne mocarstwa światowe, toteż powinien zostać skarcony przez narody miłujące pokój – i właśnie nad tym będą zastanawiali się uczestnicy wspomnianej konferencji, która odbędzie się 14 lutego w Warszawie. Trudno o lepszy dowód uznania dla naszego nieszczęśliwego, a właściwie teraz już bardzo szczęśliwego kraju ze strony pozostałych mocarstw światowych, oczywiście nie tych, miłujących wojnę, tylko tych, które miłują pokój i w walce o pokój nie cofną się przed niczym. I słusznie, bo walka o pokój to nie przelewki. Starsi obywatele pamiętają to jeszcze z czasów Ojca Narodów, Chorążego Pokoju  Józefa Stalina. On to przecież był gospodarzem konferencji w Jałcie w lutym 1945 roku, na której miłujące pokój mocarstwa zdecydowały o losach naszego, wtedy jeszcze nieszczęśliwego kraju, na długie lata. Polska,  ma się rozumieć, w tej konferencji nie uczestniczyła, bo i po co, skoro stosowne decyzje podjęli starsi i mądrzejsi? Podobnie i teraz. W warszawskiej konferencji Iran nie będzie uczestniczył, podobnie, jak w konferencji, jaka odbyła się w Monachium w roku 1938, nie uczestniczyła Czechosłowacja. Ale ani Polska w roku 1945, ani Czechosłowacja w roku 1938 nie były mocarstwami, więc wszystko było w jak najlepszym porządku. Teraz jednak Polska nie tylko będzie uczestniczyła w konferencji w sprawie złowrogiego Iranu, ale nawet będzie jej gospodarzem. W tej sytuacji bardzo dobrze się składa,  że jednocześnie z robieniem porządku na świecie, zaczynamy i u nas robić porządek z nienawistnikami. Dotychczas bowiem znienawidzona nienawiść panoszyła się u nas bezkarnie i na przykład pani hrabina Róża Thun, kiedy tylko znalazła się w towarzystwie ludzi przyzwoitych, co to rozpoznają się po zapachu, to już nie wiedziała, gdzie oczy podziać. Wprawdzie mówi się, że jedna jaskółka nie czyni wiosny, ale przecież nawet na najdłuższej drodze trzeba zrobić pierwszy krok, a przypadek pana redaktora Ziemca pokazuje, że pierwszy krok został już zrobiony.

Stanisław Michalkiewicz

drukuj