Spróbuj pomyśleć


Pobierz Pobierz

Kulisy wileńskiego falstartu

Szanowni Państwo!

Zapowiadany z takim przytupem wileński szczyt Partnerstwa Wschodniego rozpoczyna się właśnie falstartem. Głównym jego wydarzeniem miało być bowiem podpisanie przez Ukrainę umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską, a tymczasem Ukraina odłożyła całą sprawę – kto wie, czy nie ad calendas Graecas, czyli – jak to się mówi u nas – na Święty Nigdy. Pretekstem stało się odrzucenie ustawy zezwalającej na zagraniczną kurację Julii Tymoszenko. Taki między innymi warunek postawiła Ukrainie Unia Europejska, która nawet zaangażowała w charakterze postillon d`amour byłego prezydenta naszego nieszczęśliwego kraju, Aleksandra Kwaśniewskiego. Ale gdzieżby tam Aleksander Kwaśniewski  potrafił cokolwiek załatwić, skoro nawet sobie samemu nie potrafił załatwić żadnej posady po dziesięciu latach prezydentury?

Ale nie krytykujmy za bardzo Aleksandra Kwaśniewskiego, bo nie wiadomo, czy tę sprawę załatwiłby ktokolwiek inny. Rzecz w tym, że warunek wypuszczenia z więzienia Julii Tymoszenko na kurację w Niemczech, mógł być ustanowiony jako zaporowy. Tak naprawdę bowiem, to wcale nie jest pewne, czy Niemcy rzeczywiście życzą sobie Ukrainy w Unii Europejskiej, a więc – w swojej strefie wpływów. Normalnie może by sobie życzyły, bo cóż to szkodzi rozszerzyć projekt „Mitteleuropa” również na Ukrainę, która w ten sposób, podobnie jak i nasz nieszczęśliwy kraj, stałaby się wasalem Berlina? Kiedy jednak w grę wchodzi strategiczne partnerstwo niemiecko-rosyjskie, wyznaczające dzisiaj ramy polityki europejskiej, to niemiecki wybór jest oczywisty. Nie zrobią niczego, co by temu partnerstwu mogło zaszkodzić – a wciąganie Ukrainy w orbitę wpływów niemieckich zaszkodziłoby strategicznemu partnerstwu  niemiecko-rosyjskiemu bez wątpienia. Kamieniem węgielnym tego partnerstwa pozostaje bowiem wzajemne respektowanie stref wpływów, na jakie Europa została podzielona, prawie dokładnie według linii Ribbentrop-Mołotow z sierpnia 1939 roku. Świadczy to wymownie o ciągłości polityki państw poważnych; co było dobre dla nich w roku 1939, pozostaje dobre i teraz. Dlatego właśnie Niemcy postawiły Ukrainie zaporowy warunek w postaci uwolnienia Julii Tymoszenko, który Kijów uznał za upokarzający tym skwapliwiej, że zimny rosyjski czekista Putin ze swej strony również przypomniał Ukraińcom, po której stronie kordonu się znajdują.

W świetle tych wydarzeń widać wyraźnie, że zgoda Naszej Złotej Pani na Partnerstwo Wschodnie była tylko rodzajem cukierka, mającego Polsce osłodzić bolesny powrót do rzeczywistości po deklaracji prezydenta Obamy z 17 września 2009 roku, która ostatecznie położyła kres wszelkim – jak to określił najważniejszy cadyk III Rzeczypospolitej Aleksander Smolar – „postjagiellońskim mrzonkom”. To znaczy – „mrzonkom” samodzielnym – bo Partnerstwo Wschodnie też zostało pomyślane  jako rodzaj „mrzonki” tyle, że pod ścisłą niemiecką kuratelą. Wileński falstart wszystko to obnażył, wywołując zrozumiałą w tej sytuacji konfuzję naszych Umiłowanych Przywódców. Wprawdzie nadrabiają miną, ze to niby na razie się nie udało, ale w przyszłości, to – ho, ho! – jednak koń jaki jest – każdy widzi.

W sytuacji amerykańskiego braku zainteresowania Europą Środkowo-Wschodnią, strategiczni partnerzy umacniają swoją pozycję po obydwu stronach kordonu. Niemcy forsują „pogłębienie integracji”, a więc – postępującą wasalizację krajów Europy Środkowej, podczas gdy Rosjanie krok po kroku odbudowują rosyjskie wpływy w Europie Wschodniej, które wydawały się utracone przez Gorbaczowa i Jelcyna. Trwa wyścig z czasem do końca drugiej kadencji administracji prezydenta Obamy, która z naszego, polskiego punktu widzenia, wydaje się najgorsza od czasów prezydenta Roosevelta.

red. Stanisław Michalkiewicz

drukuj