Myśląc Ojczyzna – red. Stanisław Michalkiewicz



Pobierz Pobierz

W przededniu stanu wojennego?

Szanowni Państwo!

27 października, a więc już jutro, upływa termin ultimatum, jakie w lipcu postawiła Polsce Komisja Europejska, która styczniu wszczęła wobec naszego i tak już przecież dostatecznie nieszczęśliwego kraju, bezprecedensową procedurę badania stanu  demokracji i praworządności. Ultimatum to zostało enigmatycznie nazwane „zaleceniami” – ale jak zwał, tak zwał; ważne że właśnie upływa termin zakreślony na realizację tych „zaleceń”. Wprawdzie pani premier Beata Szydło zapowiedziała, że rząd udzieli Komisji Europejskiej odpowiedzi, ale nietrudno się domyślić, że ta odpowiedź nie zadowoli unijnych dygnitarzy, którzy najwyraźniej postanowili zrobić z nami porządek.

Można było się tego domyślić najpóźniej po ogłoszeniu wyników brytyjskiego referendum w sprawie Brexitu. Wkrótce potem w Berlinie zebrała się „wielka trójka” w osobach Naszej Złotej Pani (wielu słuchaczy dopytuje się, dlaczego nazywam niemiecką panią kanclerz „Naszą Złotą Panią”. Wyjaśniam tedy, że podczas okupacji Niemcy kazali pędzonym do roboty Żydom śpiewać następującą piosenkę: „Marszałek Śmigły-Rydz nie kazał robić nic, a Hitler nasz złoty nauczył nas roboty”. No więc – „Złota Pani”), dalej – francuskiego prezydenta Franciszka Hollanda, który najwyraźniej pogodził się  z rolą owczarka niemieckiego oraz włoskiego premiera Mateusza Rienzi. „Wielka trójka” opowiedziała się za „pogłębianiem integracji” w Unii Europejskiej, co w przełożeniu na język ludzki oznacza przywracanie pruskiej dyscypliny – żeby już nikomu nie strzelił do głowy pomysł urządzania jakichś referendów. Nie po to Niemcy wpompowały tyle pieniędzy w zabawę w europejską integrację, czyli budowę IV Rzeszy środkami pokojowymi, żeby teraz wszystko im się rozleciało z powodu jakichś Polaków, Węgrów, czy Słowaków. Toteż pokusa, żeby w przypadku Polski urządzić pokazuchę pruskiej dyscypliny pod pretekstem obrony praworządności i demokracji, jest bardzo wielka. Dlaczego w Polsce? Ano dlatego, że komunistyczna agentura nie została u nas wzięta w swoim czasie na powróz, no i teraz aż przestępuje z nogi na nogę z niecierpliwości, kiedy wreszcie Nasza Złota Pani da im sygnał  do rozprawienia się z zuchwalcami, którzy próbują odebrać im tak zwane „zdobycze”.

Co może stać się po bezskutecznym upływie terminu ultimatum – oczywiście nie zaraz, następnego dnia, tylko trochę później, dajmy na to – po 11 listopada? Traktat lizboński, którzy został przez Polskę nieopatrznie ratyfikowany, daje niestety Naszej Złotej Pani i nakręcanym przez nią brukselskim dygnitarzom różne narzędzia dyscyplinowania krajów niepokornych. Wśród nich jest tak zwana „klauzula solidarności”, która stanowi, że jeśli w jakimś kraju członkowskim pojawiło się zagrożenie dla demokracji, Unia Europejska, na prośbę tego kraju, może udzielić mu „bratniej pomocy” dla usunięcia tych zagrożeń – nawet w postaci interwencji wojskowej. Z traktatu wynika, że z taką prośbą powinny zwrócić się władze tego państwa – ale co zrobić w sytuacji, gdy zagrożenia dla demokracji i praworządności płyną właśnie od tych władz? Taka jest unijna diagnoza, więc wiadomo, że one z taką prośbą się nie zwrócą, że ktoś musi je wyręczyć. Dlatego właśnie Wojskowe Służby Informacyjne, ta gangrena na ciele naszego narodu, utworzyły Komitet Obrony Demokracji, stawiając na fasadzie w charakterze „Bolka” naszych czasów, filuta „na utrzymaniu żony”. Bywa on w Brukseli, gdzie jest podejmowany przez tamtejszych mandarynów z wielką rewerencją. Widać, że i on jest oswajany z rolą, jaką ma odegrać i oni też. Nie wiemy tylko, jak w takiej sytuacji zachowa się nasza niezwyciężona armia – ale ja nie mam złudzeń, że zachowa się tak samo, jak 13 grudnia 1981 roku. Wtedy stanęła na nieubłaganym gruncie obrony socjalizmu i sojuszu z Sojuzem, a teraz stanie na nieubłaganym gruncie obrony demokracji i praworządności. Konkretnie zaś – zapewni osłonę siłową skupionym w Komitecie Obrony Demokracji ubeckim weteranom, którzy z rozkoszą i energią, jakby im ze 40 lat ubyło, przystąpią do „mokrej roboty”, to znaczy – do robienia porządku z wrogami demokracji i praworządności, a Unia Europejska zapewni całej operacji osłonę polityczną, tłumacząc opinii światowej, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. W tej sytuacji lepiej rozumiemy, dlaczego Polacy są najbardziej  rozbrojonym, to znaczy – najbardziej bezbronnym narodem w Europie, chociaż trudno zrozumieć, dlaczego wszyscy nawołują do czujności wobec złego Putina, a nikt nie patrzy w stronę, z której może nadejść katastrofa.

red. Stanisław Michalkiewicz

drukuj