Myśląc Ojczyzna – red. Stanisław Michalkiewicz

 


Pobierz Pobierz

Włosy stają dęba

Szanowni Państwo!

„Legitymację partyjną oddał Wincenty Kalemba, a tam zachodnim bankierom włosy stają dęba” – śpiewał w 1981 roku Andrzej Rosiewicz. Jak wiadomo, na skutek napięć wywołanych powstaniem „Solidarności”, pojawiła się obawa, że Polska przestanie spłacać długi zaciągnięte w latach 70-tych. Te długi Polska zaciągnęła u zachodnich bankierów, którzy w obawie przed najgorszym połączyli się w dwa kluby: tak zwany „klub paryski” skupiał bankierów, którzy pożyczyli Polsce pieniądze pod gwarancje rządów własnych krajów oraz tak zwany „klub londyński”, w którym skupiły się banki nie mające żadnych rządowych gwarancji. Więc tym właśnie zachodnim bankierom włosy stawały dęba, aż wreszcie generał Jaruzelski ogłosił stan wojenny. Mniej wartościowy naród tubylczy został przez soldateskę wzięty za twarz, dzięki czemu zachodni  bankierzy mogli wreszcie odetchnąć z ulgą, bo przywrócenie dyscypliny oznaczało, że Polacy będą wymiotować krwią, ale długi spłacą. Nawiasem mówiąc, te długi były zaciągane na lichwiarski procent, zwłaszcza w drugiej połowie lat 70-tych, kiedy stało się jasne, że Edward Gierek i jego pierwszy minister Piotr Jaroszewicz zwyczajnie przekombinowali. W rezultacie Polska, która pożyczyła 20 miliardów dolarów, w 1989 roku była zachodnim bankierom winna ponad 40 miliardów dolarów, chociaż przez całe lata 80-te nic, tylko długi spłacała i spłacała. Szkoda, że wtedy rządzili Polską ateiści, którzy pewnie nie słyszeli o wskazówce danej przez Pana Boga Żydom, a zapisanej w Księdze Powtórzonego Prawa: „Będziesz pożyczał wielu narodom, a sam od nikogo nie będziesz pożyczał; będziesz panował nad wielu narodami, a one nad tobą nie zapanują”. Kierując się tą wskazówką Izrael, który dostaje od Stanów Zjednoczonych 4 miliardy dolarów rocznie, z których, jako jedyne państwo, nie musi się rozliczać, natychmiast pożycza te pieniądze amerykańskiemu rządowi na wysoki procent.

Podobnie kombinuje dzisiaj grecki rząd premiera Ciprasa. Zachodni bankierzy chcieliby mu pożyczyć pieniądze, żeby mógł im spłacić poprzednie pożyczki, a on już nie chce  i najwyraźniej woli zbankrutować. Bankructwo Grecji przedstawiane jest, zwłaszcza przez pozostające na garnuszku zachodnich bankierów niezależne media głównego nurtu w Polsce, jako coś w rodzaju końca świata. Tymczasem warto przypomnieć, że nie takie państwa bankrutowały i to nawet wielokrotnie. Bankrutowała Hiszpania, bankrutowała Francja, bankrutowała nawet Anglia – i nic strasznego się nie stało – oczywiście poza bankructwami banków, którym zbankrutowane państwa nie oddały pieniędzy. Nawiasem mówiąc, kiedyś było to nawet bardziej dramatyczne, niż dzisiaj. Kiedyś bowiem banki obracały prawdziwym pieniądzem, to znaczy – pieniądzem kruszcowym, który najpierw musiały jakoś zdobyć. Tymczasem dzisiaj banki oferują kredytobiorcom pieniądz fiducjarny, którego mogą sobie wydrukować, ile tylko chcą – i w zamian za ten papierowy pieniądz próbują przechwytywać ludzką pracę i własność całych narodów. I niektóre narody zaczynają to rozumieć. Przed kilkoma laty Islandia przeprowadziła referendum i odmówiła spłacania lichwiarskich długów. Wynajęci przez bankierów i poprzebierani za ekonomistów agitatorzy zapowiadali „izolację” Islandii – ale nic takiego się nie stało, poza tym, że islandzki rząd nie bardzo mógł zadłużać państwa za granicą. Ale to chyba dobrze, bo przecież powiększanie długu publicznego przez rządy to nic innego, jak rabunek przyszłych pokoleń – bo na poczet długu publicznego rządy zastawiają u bankierów dochody z przyszłych podatków, a więc tak naprawdę – przyszłe dochody obywateli. Jeśli z takich czy innych powodów nie będą mogły już tego robić – to właśnie o to chodzi.  Teraz takie referendum zapowiada Grecja, w związku z czym włosy stają dęba nie tylko zachodnim – głównie niemieckim bankierom, ale również politykom, którym właśnie wali się strategia budowy w Europie IV Rzeszy środkami pokojowymi. W panikę wpadają również dygnitarze brukselscy, bo jak tak dalej pójdzie, to rozpadnie się Eurokołchoz, a oni przestaną być dygnitarzami i będą musieli wrócić z Brukseli do domu, bo nie będą już mieli łatwych pieniędzy na hotel i restaurację. Najwyraźniej czeka nas gorące lato tym bardziej, że właśnie prof. Zbigniew Brzeziński radzi, by udzielić Rosji gwarancji, że Ukraina nie zostanie przyjęta do NATO. Najwyraźniej postępy Kalifatu sprawiają, że zimny ruski czekista Putin staje się „sojusznikiem naszych sojuszników”, podobnie jak Józef Stalin w latach czterdziestych. Żeby tylko nie skończyło się podobnie, jak wtedy. Ale o tym przekonamy się po wakacjach, kiedy – mam nadzieję – znowu spotkamy się na antenie.

red. Stanisław Michalkiewicz

drukuj