Spróbuj pomyśleć


Pobierz Pobierz

Podwójny znak?

Szanowni Państwo!

Gdyby tak czerpać wiedzę o naszym nieszczęśliwym kraju wyłącznie z niezależnych mediów głównego nurtu oraz tak zwanych mediów niepokornych, to można by dojść do wniosku, że nasz nieszczęśliwy kraj wcale nie jest nieszczęśliwy, tylko przeciwnie – bardzo szczęśliwy. Bo czyż nie byłby bardzo szczęśliwy kraj, który nie miałby większych zmartwień od tego, że do Parlamentu Europejskiego czterech posłów wprowadzi Kongres Nowej Prawicy, no i – czy generała Wojciecha Jaruzelskiego pochować z honorami, czy zwyczajnie?

Nawiasem mówiąc, zgodnie z ulubionym powiedzeniem ś.p. księdza Bronisława Bozowskiego, że „nie ma przypadków, są tylko znaki” – można dopatrzyć się pewnego związku między śmiercią generała Jaruzelskiego, a wyborami do Europejskiego Parlamentu. Nie tylko dlatego, że obydwa wydarzenia miały miejsce w niedzielę, ale przede wszystkim dlatego, że śmierć generała Jaruzelskiego może być potraktowana jako koniec pewnej epoki, prawdziwe zakończenie II wojny światowej, w następstwie której Polska na kilkadziesiąt lat popadła w sowiecką niewolę. Nie da się ukryć, że wbrew wysiłkom swoich zwolenników, generał Jaruzelski może być symbolem tej niewoli. Nawet nie dlatego, że był wybitną figurą w sowieckim namiestnictwie, ale przede wszystkim dlatego, że wprowadzając stan wojenny udowodnił, iż stoi po stronie okupanta. Trwający niewiele ponad rok ówczesny karnawał „Solidarności” wykorzystał do odpowiedniego przygotowania rozprawy ze zbuntowanym narodem polskim. Warto podkreślić, że nie był w tym osamotniony. Poparła go spora część mieszkańców polskiego terytorium państwowego, których Polakami nie nazywałbym – bo jacyż to Polacy, którzy opowiadają się za zniewoleniem Polski?  To są czciciele knuta, polskojęzyczna wspólnota rozbójnicza, którą odziedziczyliśmy w spadku po komunizmie. Właśnie wtedy, w stanie wojennym, okazało się, ze nie ma już jednego narodu polskiego. Że obok tysiącletniego narodu polskiego, na terytorium  Polski żyje wspomniana rozbójnicza wspólnota. Dla niej generał Wojciech Jaruzelski był i pozostanie jasnym idolem, bohaterem, któremu rzeczywiście winni są wdzięczność nie tylko za to, ze za jego sprawą zdrada uszła im bezkarnie, ale również – za alimenty, jakie w rezultacie rozkradzenia Polski w ramach tak zwanego uwłaszczenia nomenklatury uzyskali i które również i dzisiaj zapewniają im pozycję społeczną. Natomiast naród polski nie ma żadnego powodu, by generała Wojciecha Jaruzelskiego w jakiś specjalny sposób honorować. Okoliczność, że w 1989 roku został przez Zgromadzenie Narodowe wybrany większością niecałego jednego głosu na prezydenta Polski, jest bowiem tylko ukoronowaniem mistyfikacji, jaka był przygotowany przez generała Kiszczaka i jego konfidentów „okrągły stół”. Dzisiaj widzimy to jaśniej niż wtedy, więc udawanie, że niczego nie zauważyliśmy, byłoby tylko kontynuacją tamtego oszustwa.

Kontynuacją tym bardziej niepojętą, że oto tego samego dnia, w którym generał Wojciech Jaruzelski odszedł z tego świata, próg wyborczy przekroczyła partia, której zwolennicy otwarcie mówią o intencji rozsadzenia układu „okrągłego stołu”. Zaledwie przekroczyła próg wyborczy i nie jest w stanie nikomu dzisiaj zagrozić – a jednak to właśnie ona stała się celem wściekłych ataków ze wszystkich stron; zarówno ze strony mediów tak zwanych niezależnych, jak i ze strony mediów tak zwanych niepokornych, no i oczywiście – ze strony żydowskiej gazety dla Polaków, a także – Umiłowanych Przywódców. Jedni pocieszają się wróżbami rychłego upadku tej politycznej inicjatywy, podczas gdy inni – jak na przykład pan minister Sikorski, czy były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju Lech Wałęsa – wprost zwijają się ze wstydu. Okazuje się, że do tej pory nie było się czego wstydzić. Ani monstrualnego zadłużenia państwa, ani jego rozbrojenia, ani wasalizacji przez Naszą Złotą Panią za pośrednictwem potężnego Stronnictwa Pruskiego. Tego wstydzić się nie trzeba, natomiast mamy się wstydzić tego, że część młodego pokolenia się przebudziła i nie chce już tkwić w okrągłostołowym wychodku. Myślę, że ten jazgot, jakiego jesteśmy świadkami, jest właśnie dlatego. Nie chodzi tu o Janusza Korwin-Mikke, który jest tylko pretekstem, wizerunkiem tej fali, której potomstwo „okrągłego stołu” tak bardzo się obawia, upatrując w pojawieniu się tej fali początku końca układu tworzonego pod patronatem generała Jaruzelskiego. Dlatego między tymi wydarzeniami, jak śmierć generała i przekroczenie wyborczego progu przez Kongres Nowej Prawicy można dopatrzyć się związku w postaci końca starej epoki i początku nowej.

red. Stanisław Michalkiewicz

drukuj