Myśląc Ojczyzna – red. Stanisław Michalkiewicz



Pobierz

Pobierz

Świat się trzęsie  

Szanowni Państwo!

 Świat zatrząsł się z oburzenia na wieść o wszechświatowym złocie, jaki pod pretekstem obchodów setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, urządzili sobie w Warszawie naziści. Zresztą świat dotychczas się trzęsie i nie wiadomo, czy nie wynikną z tego jakieś trzęsienia ziemi i fale tsunami, bo w proteście przeciwko nazistowskiemu sabatowi w Warszawie mogą odezwać się też Siły Natury. I chociaż w ostatniej chwili własnymi piersiami próbowała nazistom zagrodzić drogę pani Hanna Gronkiewicz-Waltz – ale pan prezydent i rząd, który nie miał żadnego pomysłu, co właściwie z tym całym 11 listopada zrobić, nastychmiast skorzystał z okazji. Pan prezydent i pan premier zadeklarowali, że pójdą na czele Marszu, który w związku z tym awansował do rangi „uroczystości państwowych”. W tej sytuacji niezawisły sąd powinność swej slużby zrozumiał i desperacką demonstrację pani Hanny Gronkiewicz-Waltz uchylił. Złośliwcy i podejrzliwcy wprawdzie szepczą, że próba zrobienia nazistom w Warszawie „no pasaran” została między panią Hanną, panem prezyentem i panem premierem uzgodniona, ale kto by tam słuchał takich zdradzieckich podszeptów w momencie, gdy przez Warszawę przemaszerowało aż 250 tysięcy nazistów? Tak w każdym razie twierdzi „prasa międzynarodowa”, która od dawna swoje natchnienia, inspiracje, a nawet informacje czerpie od Judenratu „Gazety Wyborczej”, który do nazistów ma przecież specjalnego nosa.

   Ten specjalny nos był  szczególnie potrzebny, bo tym razem sprytnie się zakamuflowali. Większość poprzebierała się za zwykłych obywateli, a niektórzy, dla skuteczniejszej konspiracji, nawet wzięli ze sobą dzieci, żeby i one od maleńkości nasiąkały nazistowską atmosferą i miazmatami. A cóż może z takich nazistowskich dzieci powyrastać, jeśli nie dorośli naziści? Okazało się też, że naziści dysponują całym legionem sobowtórów. Jeden taki nazista był łudząco podobny do pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego, inny znowu – do pana premiera Morawieckiego, a jeszcze inny – do pana marszałka Terleckiego – i tak dalej i tak dalej. Ale to jeszcze nic, bo na okoliczność wspomnianego sabatu, wielu nazistów przywdziało mundury żołnierzy Wojska Polskiego – ale takie przebieranki szczwanego Judenratu „Gazety Wyborczej” zmylić nie mogły. Tak, jak ludzie przyzwoici rozpoznają się po zapachu, tak samo po zapachu można rozpoznać nazistów, bez względu na to, za kogo by się akurat przebrali, dzięki  czemu „prasa międzynarodowa” została poinformowana, co ma o tym wszystkm myśleć i jak nawijać. To jest właśnie organizatorska funkcja prasy, o której pisał Lenin, a którą realizuje potomstwo sowieckich kolaborantów.

   Przeciwko warszawskiemu zlotowi nazistów pragnęli czynnie zaprotestować aktywiści Hitlerjugend i pogrobowcy Stefana Bandery, ale tutejszy reżym nie dopuścił ich do Warszawy, tylko cofnął z granicy. W tej sytuacji nawet telewizyjna stacja TVN, którą podejrzewam, że została założona za pieniądze ukradzione z Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, starała się zachować pozory obiektywizmu, co było zrozumiałe w sytuacji, gdy prokuratura sprawdza, czy to przypadkiem nie jej funkcjonariusze za 20 tysięcy złotych zaaranżowali obchody urodzin Adolfa Hitlera w lasach koło Wodzisławia Śląskiego.

   Toteż nieprzejednana opozycja w osobach byłych prezydentów oraz Donalda Tuska, Grzegorza Schetyny i pulchnej pani Katarzyny Lubnauer, w uroczystosciach państwowych udziału nie wzięła, organizując skromne, ale demokratyczne i europejskie uroczystości alternatywne. Donald Tusk przy tej okazji wykrył w Warszawie „bolszewików”, chociaż akurat odbywał się tu sabat, ale nie bolszewików, tylko nazistów. Skąd u Donalda Tuska taka freudowska pomyłka? Ano, w domu wisielca nie rozprawia się o sznurze i gdyby Donald Tusk wezwał do rozprawy z nazistami, to Nasza Złota Pani mogłaby mu przypomnieć, skąd wyrastają mu nogi. W takiej sytuacji lepiej nie przywoływać nazistów nadaremno, a koncentrowac się na „bolszewikach”. Z kolei Grzegorz Schetyna pouczył ludowe masy, na czym polega prawdziwy patriotyzm. Jak wiadomo, patriotyzm prawdziwy musi jakoś różnić się od patriotyzmu zwyczajnego. No dobrze – ale  czym właściwie się różni? Pewnej wskazówki dostarcza sztuka Sławomira Mrożka „Na pełnym morzu”,  kiedy to jeden bohater wyjasnia drugiemu, że „prawdziwa wolność jest tam, gdzie nie ma zwyczajnej wolności”. Najwyraźniej z prawdziwym pratriotyzmem jest tak samo, toteż nic dziwnego, że nieprzejednana opozycja, w partyjnym zacietrzewieniu już występuje nie tylko przeciwko aktualnemu rządowi, ale generalnie – przeciwko Polsce.

  Red. Stanisław Michalkiewicz

 

drukuj