fot. tv trwam

Myśląc Ojczyzna – red. Stanisław Michalkiewicz


Pobierz

Pobierz

Męczeństwo i zwycięstwo pani Grażyny

Szanowni Państwo!

„Kogut winien – więc na niego. On sprawcą wszystkiego złego. On źle poradził, on grad sprowadził, on czas oziębił, on zasiew zgnębił, on zepsuł pole, on zniszczył rolę… Idąc na śmierć rzekł nieborak; dobrze mi tak, żem był dworak” – pisał pozbawiony złudzeń ksiądz biskup Ignacy Krasicki. Musiały wspierać go proroctwa, bo oto 300 lat później pani Grażyna Wolszczak, aktorka starszego pokolenia, wystapiła do niezawisłego sądu o odszkodowanie od Skarbu Państwa z powodu zbrodniczego smogu, co to razem ze znienawidzonym dwutlenkiem węgla został ostatnio zatwierdzony jako rodzaj egipskiej plagi. Pani Grażyna Wolszczak z powodu smogu nie może uprawiać aktywności fizycznej na wolnym powietrzu, tylko musi się aktywizować w pomieszczeniach zamkniętych. Z tytułu tego męczeństwa zażądała od Skarbu Państwa 5 tysięcy złotych, które postanowiła przekazać krakowskiemu stowarszyszeniu „Unicorn”, które dla pacjentów onkologicznych organizuje „pomoc psychologiczną”. Niezawisła pani sędzia Barbara Syta-Latała zgodziła się z argumentem, że zbrodniczy smog zagraża dobrom osobistym pani Grażyny Wolszczak i 5 tysięcy złotych zasądziła.

Wprawdzie złośliwcy rozpowszechniają fałszywe pogłoski, że pani Grażyna sama przyczynia się do złowrogiego smogu, bo nie tylko jeździ samochodem „Volvo” z silnikiem Diesla, ale jest nawet ambasadorem Volvo na Polskę – ale jeśli nawet by tak było, to już od czasów przedwojennych wiadomo, że „czysty typ nordycki i bez mydła jest czysty” – więc i pani Grażyna Wolszczak, z natury rzeczy jest poza wszelkim podejrzeniem, nawet gdyby jeździła parowozem. Jak wiadomo, dbałość o środowisko i zdrowie jest obecnie bardzo modne w towarzystwie, toteż nic dziwnego, że z państwem zaczęli procesować się również inni celebryci i tylko patrzeć, jak człowiek, który nie wykaże wrażliwości na złowrogi smog, nie będzie mógł pokazać się na oczy nie tylko w Paryżu, ale nawet w „małym żydowskim miasteczku na niemieckim pograniczu” – jak Stanisław Cat-Mackiewicz nazywał Warszawę. Nawiasem mówiąc, pani Wolszczak najpierw zamierzała pozwać również Warszawę, ale ktoś jeszcze starszy i jeszcze mądrzejszy musiał jej wytłumaczyć, by nie przeciągała struny, bo znienawidzony rząd PiS, to co innego, a umiłowany pan prezydent Rafał Traszkowski, to co innego – toteż pozew przeciwko Warszawie w podskokach wycofała.

Najwyraźniej pani Grażyna Wolszczak musi uważać, że rząd odpowiada za wszystko. Nie jest w tym odosobniona, bo większość obywateli podobnie uważała również i za pierwszej komuny, rozkładając tylko odpowiedzialność na rząd i partię. Jak bowiem pamiętamy, partia kierowała, a rząd rządził. Inna sprawa, że partia i rząd intensywnie utwierdzały obywateli w takim przekonaniu, podobnie jak i obecny rząd, który – jak posiadają wymowni Francuzi – fait la pluie et le beau temps, co się wykłada, że robi deszcz i pogodę. Skoro tak, to nic dziwnego, że jest pozywany również za morowe powietrze, które stało się przyczyną męczeństwa pani Wolszczak. Cytując innego autora można powiedzieć – sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało. Propaganda sukcesu ma wprawdzie bardzo wiele plusów dodatnich, ale ma też plusy ujemne – i uzyskany przez pania Grażynę wyrok niezawisłego sądu tego dobitnie dowodzi.

Bo jestem pewien, że ani na pani Grażynie Wolszczak, ani na innych celebrytach się nie skończy. Przecież zwykli obywatele oddychają tym samym powietrzem, więc tylko patrzeć, jak niezawisłe sądy zostaną zasypane lawiną pozwów, których autorzy powołają się na precedens stworzony przez panią sędzię Barbarę Sytą-Latałę. Któż bowiem nie chciałby dostać 5 tysięcy złotych tylko z tego tytułu, że oddycha powietrzem? Takich obywateli może być kilka milionów, a jeśli dodać do tego kobiety i dzieci, to jakieś 40 milionów. Jeśli niezawisłe sądy przyznają kazdemu 5 tysięcy, to łączna suma odszkodowań wyniesie 200 miliardów złotych, a to oznacza, że deficyt budżetowy, zaplanowany na ten rok na 28,5 miliarda, może okazać się dziesięć razy większy. Czyżby niezawisłe sądy chciały w ten sposób doprowadzić do przesilenia politycznego w Polsce? Biorąc pod uwagę polityczne zaangażowanie, żeby nie powiedzieć – polityczne zacietrzewienie niezawisłych sędziów, nie można tego wykluczyć.

Ale jest jeszcze jedna sprawa. Pozywając Skarb Państwa, pani Wolszczak, korzystając z pośrednictwa niezawisłego sądu, tak naprawdę zmusiła podatników, żeby się na jej dar dla stowarzyszenia „Unicorn” złożyli. No cóż; z cudzego, to każdy hojny, ale nie chodzi o to, by czynić z tego powodu wyrzuty akurat pani Grażynie, skoro tak samo myślą tak zwani „szarzy obywatele”, co to oczekują wsparcia ze strony państwa, nie zdając sobie sprawy, że są przekupywani ich własnymi pieniędzmi.

red. Stanisław Michalkiewicz

drukuj