Myśląc Ojczyzna – prof. Mirosław Piotrowski


Pobierz

Pobierz

Szantażyści

Krajom Unii Europejskiej, które nie chcą przyjmować tzw. uchodźców należy obciąć unijne dotacje. Słowa te wypowiedział publicznie tuż po ogłoszeniu wyników wyborów w Polsce, szef eurogrupy, a jednocześnie minister finansów Holandii. Wyraźnie mówił o naszym kraju, w nawiązaniu do stanowiska zwycięskiej formacji, która wykazuje sceptycyzm wobec tzw. uchodźców, a de facto ekonomicznych emigrantów. Sprawę nagłośniły niemieckie media, w których zwycięstwo zjednoczonej prawicy w Polsce nazwano nawet „czarnym dniem Angeli Merkel”. Kanclerz Niemiec już wcześniej m.in. ustami swoich europosłów próbowała dyscyplinować kraje sceptyczne wobec jej azylowej polityki, używając podobnego argumentu, co szef eurogrupy. Oczywiście różnie można określić taką formę perswazji. Jedni nazwą to naciskiem, a inni szantażem.

Kanclerz Niemiec jest w bardzo trudnej sytuacji. Dotychczas miała w Warszawie rząd, który w praktyce akceptował niemal wszystkie jej pomysły. Nie inaczej zachowuje się obecnie były premier Donald Tusk, zasiadający w fotelu przewodniczącego Rady Europejskiej. Polityczną zmianę w Warszawie większość niemieckich mediów postrzega jako wstrząs. Zdają sobie sprawę, że Polska może dołączyć do europejskiego konserwatywnego, a de facto zdroworozsądkowego nurtu, reprezentowanego dotychczas przez rządy m.in. Wielkiej Brytanii, Słowacji, Czech i Węgier. Największym straszakiem okazuje się slogan zbudowania „Budapesztu w Warszawie” i „orbanizacji Polski”. Skwapliwie przemilcza się fakt, że odsądzana od czci i wiary partia Viktora Orbana, Fidesz, na gruncie europejskim w Parlamencie Europejskim od lat jest w jednej koalicyjnej rodzinie razem z europosłami CDU kanclerz Angeli Merkel oraz europosłami Platformy Obywatelskiej premier Kopacz i wcześniejszego premiera Donalda Tuska. Skoro Orban i jego partia są tak źli, to skąd ta serdeczna polityczna kohabitacja? Niedawno Grupa Europejskiej Partii Ludowej, bo o niej mowa, zorganizowała wyjazdowe dni studyjne w Hiszpanii, w trakcie których przemawiali zaprzyjaźnieni premierzy i głowy państw, w tym Angela Merkel, Donald Tusk i Viktor Orban. Czy nie dowodzi to pewnej politycznej schizofrenii, że z jednej strony w Brukseli i Madrycie politycy CDU i PO z Orbanem się przyjaźnią, a z drugiej, w niemieckich mediach nad Sprewą, Odrą i Wisłą premierem Orbanem i jego partią straszy się dzieci i dorosłych.

Europosłowie wybrani z list Prawa i Sprawiedliwości tworzą koalicję z rządzącą w Wielkiej Brytanii Partią Konserwatywną Davida Camerona, a także opozycyjną wobec Merkel Alternatywą dla Niemiec (AfD). Ugrupowania te od lat domagają się zdroworozsądkowych zmian w Unii Europejskiej oraz prymatu pragmatyzmu nad ideologią. Naturalnie można zrozumieć żal rządzącej w Niemczech politycznej formacji z powodu utraty władzy przez PO i PSL. Trudno bowiem wyobrazić sobie, aby jakakolwiek inna formacja w Polsce była względem nich bardziej spolegliwa, a można by nawet rzec serwilistyczna. Z demokracją trzeba się pogodzić, nawet jeśli oznacza to zaakceptowanie uszczuplenia lukratywnych zysków bankowych bądź funkcjonujących nad Wisłą niemieckich koncernów medialnych. Nie tylko w tych obszarach panowała między naszymi państwami, żeby użyć języka dyplomacji, asymetria.

W żadnym razie zmian w Polsce nie można postrzegać jako europejskiej rewolucji. Normalne, płynne przejęcie władzy przez inny obóz polityczny oczywiście zmusza do rewizji niektórych obszarów. W ramach Unii Europejskiej wypracowanych jest wiele form wzajemnej komunikacji. Najważniejszą z nich jest dialog prowadzący do zrozumienia stanowiska i porozumienia. Najniebezpieczniejszą formą jest szantaż, jak w przypadku obowiązkowego limitu uchodźców.

Postulowany przez Niemcy mechanizm automatycznie rozdzielający imigrantów do wszystkich państw członkowskich Unii jest niezgodny z traktatami, czyli z europejskim prawem. W trakcie poprzedniej sesji Parlamentu Europejskiego w Strasburgu po wystąpieniu Donalda Tuska jako szefa Rady Europejskiej głos zabrał europoseł Platformy Obywatelskiej i publicznie go zapytał, w jakim stopniu proponowane rozwiązania naruszają europejskie traktaty. Tusk całkowicie pominął jego pytanie. Podobnie jak kanclerz Niemiec Merkel epatował sloganami konieczności wykazania się solidarnością. Krajom sceptycznym wobec tych pomysłów zarzucono egoizm, strasząc sankcjami, ergo sięgając do formuły szantażu. Posługujący się nią pamiętać jednak muszą, że zgodnie ze znaną zasadą szantaż jest najbardziej odrażającym przejawem egoizmu.

prof. M. Piotrowski, europoseł

drukuj