Myśląc Ojczyzna – prof. dr hab. Mirosław Piotrowski 19/05/2013 | TV Trwam

Jeszcze nie ostygły głowy rozgorączkowanych euroentuzjastów świętujących 9 maja Dzień Unii Europejskiej, gdy w tym samym dniu zmroził wszystkich unijny komisarz Janusz Lewandowski, publicznie ogłaszając – dopłacamy. Wszyscy musimy dodatkowo dopłacić do budżetu Unii Europejskiej, który się nie dopina. W bieżącym roku zabraknie ponad jedenastu miliardów euro. Największe kraje Unii Europejskiej, przede wszystkim Wielka Brytania odmówiły dodatkowej zapłaty. W odpowiedzi Parlament Europejski zagroził odrzuceniem kompromisowych uzgodnień budżetowych na lata 2014-2020.  W wyniku negocjacji, rządy krajów Unii zgodziły się już w większej części dołożyć ekstra do tego deficytu. Polska, czyli my wszyscy, dopłacimy trzysta milionów euro tj. blisko jeden miliard trzysta milionów złotych. Stanowi to około trzy procent całej sumy deficytu. Ten swoisty kubeł zimnej wody zmył uśmiech z oblicza wielu osób bezkrytycznie nastawionych do Unii. Powinien też pobudzić do refleksji. Główną oś unijnej propagandy oparto bowiem na przekazie, że cokolwiek działoby się w Unii Europejskiej, to i tak ślepo ją afirmujemy, gdyż o wiele więcej z niej wyjmujemy niż do niej wkładamy. A jak wiadomo, „darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda”. Na naszych oczach sytuacja się zmienia,  – uchyla się propagandowa kurtyna. Skoro  dodatkowo musimy dopłacić trzysta milionów euro, a także karnie zwrócić osiemdziesiąt milionów euro z funduszy rolnictwa z poprzedniej perspektywy budżetowej oraz, jak zapowiedział unijny Komisarz, dodatkowo jeszcze opóźniona ma być  płatność unijnych projektów w Polsce na około dwa miliardy euro, to może warto jednak popatrzeć na „ząbki unijnego konia”. Warto na chłodno zastanowić się, czy wszystkie środki wydawane są rozsądnie i celowo. Na przykład przewodniczący Rady Europejskiej Herman van Rompuy, niezbyt przejmując się kryzysem, buduje własną siedzibę – ogromny budynek w kształcie jaja, który kosztować ma trzysta trzydzieści milionów euro. Jest to około sto milionów euro więcej niż początkowo zakładano. Nowa siedziba ma być ukończona za rok i powierzchnię zaplanowaną na pięćdziesiąt tysięcy metrów kwadratowych. W założeniu ma symbolizować potęgę Unii. Projekt jest imponujący. Trzeba przyznać, że architektonicznie różni się nieco od Wieży Babel. Parlament Europejski nie chce pozostać w tyle, wprawdzie odpowiednie budynki już posiada, ale niedługo planowane jest rozpoczęcie instalacji dodatkowych wewnętrznych bramek kontrolnych, za które trzeba będzie zapłacić ok. 3 miliony euro. Z ciekawszych inicjatyw odnotować warto, że dwa lata temu Komisja Europejska, przeznaczyła dodatkowo trzy miliony euro na badanie i promocję jedzenia insektów – m.in. koników polnych i szarańczy. Przyświecał jej oczywiście szczytny cel, zniwelowanie głodu na świecie. Środki unijne przeznaczane są również na opracowanie i wdrażanie tak niezbędnych regulacji jak szczegółowe opisy użytkowania drabiny czy wielostronicowe instrukcje noszenia kaloszy. Znalazły się one w opasłym przewodniku, wydanym przez Komisję Europejską, dotyczącym minimalnych wymagań w zakresie bezpieczeństwa i higieny użytkowania sprzętu roboczego przez pracowników podczas pracy. Jak zaznacza we wstępie do przewodnika Dyrektor Generalny, dzięki znacznej liczbie europejskich ekspertów opisano między innymi, jak wygląda drabina, do czego służy, gdzie można ją ustawić i jak na niej pracować oraz, co najważniejsze, jak wchodzić i schodzić z drabiny. Znajdują się tam tak odkrywcze stwierdzenia, jak: „trzeba wchodzić i schodzić twarzą zwróconą w stronę drabiny, pomagając sobie obiema rękami, trzymając się szczebli i mieć cały czas kontakt z drabiną w trzech miejscach – 1 dłoń i 2 stopy, lub 2 dłonie i 1 stopa” oraz „unikać wchodzenia powyżej czwartego szczebla od góry i przez cały czas informować we właściwy sposób o swojej obecności na drabinie”.

My wszyscy w Polsce za te cenne i oczywiście niezbędne inicjatywy płacimy. Czy nas na to stać? Odpowiedź na to daje ubiegłoroczny raport Eurostatu. Wśród dwudziestu siedmiu krajów Unii Europejskiej, Polska została sklasyfikowana na czwartym miejscu od końca pod kątem produktu krajowego brutto (PKB) i uwzględniając siłę nabywczą waluty. Zwraca się tam uwagę szczególnie na niskie płace w Polsce i panującą u nas biedę. Co osobliwe, oficjalne wskaźniki polskiego rządu niezmiennie pokazują tendencję odwrotną. W praktyce oznacza to konieczność przekazywania przez Polskę coraz większej składki do budżetu Unii. Mamy też procentowo większy udział w dodatkowych dopłatach. Póki co, do tych wszystkich unijnych pomysłów dopłacamy w rytmie dobrze znanej z czasów komunistycznych piosenki: „Nic, że droga wyboista, ważne że kierunek słuszny”.

 prof. Mirosław Piotrowski

drukuj