Katecheza trzecia: Jałmużna, która rodzi się z miłości (audio+tekst)


Pobierz

Pobierz

 

 

Wstęp

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica (Teraz i zawsze); Drodzy Radiosłuchacze Radia Maryja – Bracia i Siostry w Chrystusie! Serdecznie Was pozdrawiam w trzecim  dniu naszych katechez rekolekcyjnych. Zgodnie z zapowiedzianym planem, dzisiejszą katechezę poświęcimy trzeciej cnocie teologalnej: miłości. Refleksję nad nią złączymy z trzecim  uczynkiem miłosierdzia jakim jest jałmużna.

Nadmienię jeszcze, że w katechezie pominę to, co o miłości mówi filozofia, psychologia, socjologia czy też inne dyscypliny zajmujące się człowiekiem, a  spojrzymy na miłość  jako duchową postawę wskazaną nam przez Pana, obejmującą myślenie, mówienie i działanie, prowadzące nas do szczęścia ziemskiego i wiecznego.

 

  1. Miłość najważniejszym przykazaniem

Jeden z uczonych w Piśmie postawił Jezusowi pytanie: „Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?” (Mk 12,28b). Pytanie to było zasadne, gdyż w Prawie  Mojżeszowym było mnóstwo różnych przepisów prawnych i moralnych.  Rabini żydowscy podzielili Prawo na 613 przykazań, na tyle ile było liter w Dekalogu. Prawo to obejmowało 248 przykazań nakazujących i 365 zakazujących. Te z kolei dzieliły się na przykazania ważne i mniej ważne. Jezus nie uchylił się od odpowiedzi. Oznajmił jasno: „Pierwsze jest: <Słuchaj, Izraelu, Pan, Bóg nasz, Pan jest jedyny. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą>. Drugie jest to: <Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego>. Nie ma innego przykazania większego od tych” (Mk 12, 29-31),

Wskazane przez Jezusa najważniejsze przykazanie miłości ma dwóch adresatów: Jedynego Boga i drugiego człowieka – naszego bliźniego. Chrystus celowo połączył dwa przykazania w jedno, gdyż nie ma miłości Boga bez miłości bliźniego i odwrotnie: nie ma miłości bliźniego bez miłości Boga. Miłość Boga bez miłości bliźniego jest fałszywą dewocją a miłość bliźniego bez miłości Boga jest  altruizmem, zabarwionym często egoizmem i chęcią przypodobania się drugiemu. A więc miłość do Boga i do bliźniego winny się przenikać. Jedna miłość weryfikuje drugą, jest jej sprawdzianem. Niestety ludzie często mają tendencję rozdzielania tych przykazań. Jeśli je oddzielają, to zawsze któraś z miłości kuleje. Trzeba pamiętać o słowach św. Jana ewangelisty, zapisanych w  jego Pierwszym Liście: „Jeśliby ktoś mówił: <Miłuję Boga>, a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” (1 J 4,20).

Mając to w pamięci, pochylmy się nad tą  rzeczywistością,  która ma na imię miłość.

 

  1. Bóg pierwszym partnerem naszej miłości

Wszelka miłość ma swoje źródło i swoje dopełnienie w Bogu. W Piśmie Świętym mamy dwa główne określenia Boga. W Starym Testamencie Bóg przedstawił się ludziom poprzez Mojżesza jako Ten, który jest: „Jestem, który Jestem” (Wj 3,14), czyli jako Bóg Stworzyciel nieba i ziemi, jako pierwszy i ostateczny dawca istnienia wszystkiemu co istnieje, jako dawca prawa natury i dawca prawa moralnego- Dekalogu. W Starym Przymierzu była też już częściowo odsłaniana prawda o miłości Boga do wybranego narodu, wyrażona chociażby w słowach: „Ukochałem cię odwieczną miłością” (Jr 31,3); „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie” (Iz 49,15); „Na krótką chwilę porzuciłem ciebie, ale z ogromną miłością cię przygarnę. W przystępie gniewu ukryłem przed tobą na krótko moje oblicze, ale w miłości wieczystej nad tobą się ulitowałem… bo góry mogą się poruszyć i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi ciebie i nie zachwieje się moje przymierze pokoju, mówi Pan, który ma litość nad tobą” (Iz 54,7-8.10). To odkrywanie miłości Boga do człowieka dopełniło się w  Nowym Testamencie. Tu  Bóg objawił się przez Chrystusa wprost jako miłość. „Bóg jest miłością” napisał św. Jan Apostoł (1 J 4,8b.16b). U tegoż Apostoła jest wskazana także motywacja obowiązku miłowania Boga: „W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga ale, że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy. Umiłowani, jeśli Bóg tak nas  umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować” (1 J 4,10-11); „My miłujemy Boga, ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował” (1 J 4,19).

Pierwszym aktem naszej miłości do Pana Boga jest uwierzenie, że On nas pierwszy umiłował i że nas nieustannie miłuje, cokolwiek dzieje się z nami i naszymi bliźnimi na tym świecie. Chodzi o to, byśmy mogli za św. Janem powtarzać: „Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam” (1J 4,16a).  Nie jest tak łatwo to powtórzyć, gdy się uczestniczy w pogrzebie młodej matki, która umarła z powodu choroby nowotworowej i osierociła kilkoro dzieci. Nie jest łatwo powtórzyć, gdy się widzi dzieci kalekie od urodzenia, gdy się ogląda rozmiar cierpienia spowodowanego pandemią koronawirusa – Cowid-19. A jednak słowa: „Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam” (1J 4,16a) winny być niejako na początku naszej miłości do Pana Boga – uwierzyć, że cokolwiek się ze mną dzieje, Bóg mnie kocha. Jego miłość jest nieodwołalna. Gdyby mnie nie kochał, to by mnie nie było, tu, na świecie. Słowo „żyję”, „jestem”, trzeba tłumaczyć „jestem kochany, jestem kochana”.

Ta miłość, jaką mamy kochać  Pana Boga  nie może być byle jaka, ale największa: „całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą” (Mk 12, 30), a więc miłość najpełniejsza, na jaką nas stać. W miłości jaką mam ku Bogu powinienem oznajmiać, że Bóg jest dla mnie naprawdę najważniejszy: Był najważniejszy wczoraj, jest najważniejszy dzisiaj i będzie najważniejszy jutro. „Panie nasz Boże – wołamy dziś do Ciebie na falach Radia Maryja, że jesteś dla nas najważniejszy”. Mówimy z miłością i wdzięcznością:  „Panie Boże, jak to dobrze, że jesteś, jak to dobrze, że i my jesteśmy, jak to dobrze, że nas pokochałeś, jak to dobrze że są ludzie, których kochamy. Panie Boże, jesteśmy gotowi za św. Pawłem powtarzać: „Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz?… I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani potęgi, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rz 8, 35.37-39).

Od miłości do Pana Boga przejdźmy do miłości naszych bliźnich, których kocha Bóg jako zawsze pierwszy w miłości.

 

  1. Nasz bliźni następnym po Bogu partnerem naszej miłości

Miłość do bliźniego ukażmy na przykładzie miłości w rodzinie, która jest dla nas pierwszym środowiskiem życia. Rodzina jest naturalnym miejscem przychodzenia ludzi na świat. Przez rodzinę ludzkość ciągle odradza się i odmładza.  Tylko w normalnej, zdrowej, rodzinie dzieci znajdują odpowiednie warunki do przyjścia na świat i do rozwoju  biologicznego, moralnego i religijnego, czyli do osobowego wychowania.. Rodzina jest przeto pierwszą szkołą wychowania człowieka. Nikt nie powinien jej w tym wyręczać. Kościół, szkoła, państwo mogą tylko wspomagać jej wysiłki wychowawcze, ale nie zastępować. Najważniejsze wiano, jakie powinno wynieść się z rodziny jest dar dobrego wychowania. Podstawowym warunkiem dobrego wychowania i kształtowania się  człowieka w rodzinie jest właśnie miłość. Atmosfera miłości winna znamionować i obejmować relacje rodziców do dzieci, małżonków między sobą, dzieci i rodziców do seniorów (dziadków). Najczęściej popełnianym błędem w dzisiejszym wychowaniu dzieci jest – jak się wydaje – przesadna, czasem wprost bałwochwalcza,  miłość rodziców do dziecka. Polega ona na tym, że dziecku nie stawia się żadnych wymagań; spełnia się wszystkie jego – czasem dla rodziców bardzo kłopotliwe – zachcianki. Uczy się go brać od drugich, a nie dawać, a nie poświęcać się dla nich. Rezultatem takiej postawy rodziców jest to, że dziecko opuszcza dom rodzinny nie przygotowane do samodzielnego życia, nie przygotowane do dawania, do służby, do dawania ale do brania. Opuszcza rodzinę z przekonaniem, że wszystko mu się od innych należy. W zderzeniu z trudnym życiem często załamuje się, nie potrafi sprostać wymaganiom, jakie ono mu stawia. Ważne jest przeto, aby miłość rodziców do dzieci była złączona ze stawianiem im wymagań i uczeniem ich życia trudnego, ofiarnego. Przypominał o tym często  rodzicom św. Jan Paweł II, a  młodzieży mówił: „Musicie od siebie wiele wymagać, nawet gdyby od was nie wymagali”. Musicie mieć własne Westerplatte i bronić ważnych  wartości, które zdobią szlachetnego człowieka. Trzeba przekonywać  rodziców, że stawianie rozsądnych wymagań dzieciom jest okazywaniem im zdrowej rodzicielskiej miłości.

Ważną rolę wychowawczą w domu rodzinnym spełnia także miłość wzajemna małżonków – rodziców do siebie oraz miłość do ich rodziców, do osób starszych, do dziadków. Dzieci są bacznymi obserwatorami i naśladowcami postaw rodziców. Jeśli miłość w ognisku rodzinnym kuleje,  to zmniejsza się szansa dobrego wychowania dziecka. I przeciwnie, rodzice, którzy  na oczach dzieci okazują miłość i szacunek wobec swoich rodziców, dziadków wychowywanych dzieci nie tylko wypełniają przykazanie miłości bliźniego, ale zaskarbiają sobie na przyszłość miłość i szacunek ze strony swoich własnych dzieci.

W latach mojej posługi biskupiej utkwił mi w pamięci epizod z wizyty duszpasterskiej w jednej z parafii. Proboszcz zaprowadził mnie do sparaliżowanego,  ponad trzydziestoletniego mężczyzny. Od siedemnastego roku życia leży przykuty do łóżka. W czasie skoku do wody w pierwszej czerwcowej kąpieli złamał kręgosłup. Od tamtego czasu, będąc sparaliżowany nauczył się języka angielskiego i obsługi komputera. Podarowano mu specjalny komputer, który można obsługiwać brodą. Chłopak ma otwarty świat przez Internet. Koło niego siedziała miłująca matka, która od lat czuwa nad nim. Pomyślałem – wspaniała matka – wzór miłości i poświęcenia, ale  co będzie, gdy tej matki zabraknie? Czy znajdzie się ktoś, kto przedłuży miłość tej matki?.

W Piśmie Świętym znajdujemy  wiele ważnych i aktualnych wezwań dotyczących życia rodzinnego: „Kto czci ojca, zyskuje odpuszczenie grzechów, a kto szanuje matkę, jakby skarby gromadził… Kto szanuje ojca, długo żyć będzie… Synu wspomagaj swego ojca w starości… Miłosierdzie względem ojca nie pójdzie w zapomnienie” (Syr 3,4.6a..12a.14a); „Jako wybrańcy Boży – święci i umiłowani – obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem… Mężowie, miłujcie żony i nie bądźcie dla nich przykrymi. dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom we wszystkim, bo to jest miłe Panu  ( Kol 3,12 -13a.19-20).

Mówiąc o miłości bliźniego, wspomnijmy także o miłości, którą winniśmy ogarniać  naszych nieprzyjaciół. Niekoniecznie  muszą oni być gdzieś daleko od nas, bywają niekiedy i w naszej rodzinie czy w naszym sąsiedztwie. Pan Jezus zostawił nam zlecenie: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół (dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą), i módlcie się za tych, którzy was prześladują” (Mt 5,44). Dlaczego winniśmy miłować nieprzyjaciół? Głównym motywem naszej miłości ku nim jest to, iż ich także miłuje Bóg i Jezus za nich umarł i nie przestaje się za nich modlić: „Ojcze, przebacz im,  bo nie wiedzą,  co czynią” (Łk 23,34a).  Przebaczaj tym, którzy cię skrzywdzili, a może do dziś cię krzyżują. W takiej sytuacji jest potrzebne z twojej strony  przebaczenie. W powieści  „Quo vadis?” Sienkiewicz zamieścił wzruszającą scenę  śmierci lekarza Glaukosa, chrześcijanina, wydanego przez zdrajcę, Greka Chilona.  Glaukos  podzielił los chrześcijan skazanych na spalenie żywcem za czasów Nerona i stał się żywą pochodnią. Zdrajca Chilon przechodząc po ogrodach cesarskich zobaczył jeszcze żywą, chociaż już zniekształconą ogniem swoją ofiarę. Dopiero teraz, gdy uświadomił sobie męczarnię Glaukosa, przejęty i wstrząśnięty widokiem, zrozumiał ogrom swej zbrodni. W poczuciu winy stanął przed palącym się na słupie uczniu Chrystusa i zawołał: „Glauku, w imię Chrystusa, przebacz!” I usłyszał cichą, ale wyraźną odpowiedź: „Przebaczam”. Dlaczego tak się stało? Sienkiewicz odpowiada: bo religia chrześcijańska jest religią miłości i przebaczenia.

W naszej refleksji nad miłością  – dla pełniejszego obrazu – spójrzmy jeszcze krótko na  miłość do Kościoła, do Ojczyzny i do ziemi.

 

  1. Miłość do Kościoła, do Ojczyzny i do ziemi.

 

  1. a) Miłość do Kościoła

Przed kilkoma laty hasłem duszpasterskim roku 2012 były słowa: „Kościół naszym domem”. Jest to piękne, pełne głębokiej treści określenie. Kościół jest domem, który zapewnia nam poczucie bezpieczeństwa, w którym otrzymujemy prawdę o Bogu, o człowieku o naszej ostatecznej przyszłości. Jest domem, w którym głosi się słowo Boga, w którym otrzymujemy Chleb życia, abyśmy byli zdolni miłować, przebaczać, służyć. Jest domem, w którym otrzymujemy przebaczenie. Jest domem, w którym mamy wspólną Matkę, w którym mamy wielu przyjaciół, świętych bohaterów wiary, nadziei i miłości. Jest nam dziś  przykro, że ten nasz rodzinny dom  – Kościół – atakują nasi bracia i siostry, głównie z tzw. nowej lewicy, którzy promują ideologię gender, ideologię, wyrosłą z błędnej antropologii. Mówią oni, że są Polakami i w wielu przypadkach katolikami. Jakiż to syn, jakaż to córka, która kala swoje gniazdo, swój dom, do którego się weszło przez chrzest święty, dom, któremu tyleż się zawdzięcza. Niech nie mówią, że wszystko jest w porządku, że to nakazuje sprawiedliwość i przyzwoitość. Zdrowo myślącego człowieka trudno jest przekonać, że niektóre działania są dla dobra Polski i Narodu.    Drodzy słuchacze, mówmy, że nie ma zgody na opluwanie Kościoła naszej matki. Kościół jest święty świętością Chrystusa a grzeszny obecnością w nim grzesznych ludzi. Reformę Kościoła zostawmy ludziom pokornym, wierzącym i modlącym się, wielbiącym Boga i proszącym o Jego miłosierdzie, a nie ateistom i agnostykom. Brońmy naszego dziedzictwa  narodowego, którego ważną częścią jest Kościół katolicki, nasz dom.

 

  1. b) Miłość do Ojczyny

W naszym życiu społecznym, zagrożona jest także miłość do Ojczyzny.  Nie widzimy jej w postawie wielu osób z życia publicznego.  A Ojciec święty, św. Jan Paweł II mówił na polskiej ziemi, w dniu 16 czerwca 1983 r.: „Pierwszym słowem wypowiedzianym w milczeniu i na klęczkach, był pocałunek tej ziemi, ojczystej ziemi…Pocałunek złożony na ziemi polskiej ma jednak dla mnie sens szczególny. Jest to jakby  pocałunek złożony na rękach matki – albowiem Ojczyzna jest naszą matką ziemską. Polska jest matką szczególną. Niełatwe są jej dzieje, zwłaszcza na przestrzeni ostatnich stuleci. Jest matką, która wiele przecierpiała i wciąż na nowo cierpi. Dlatego też ma prawo do miłości szczególnej”. Drodzy bracia i siostry, Ojczyzna „ma prawo do miłości szczególnej”. Dziś, w roku setnej rocznicy urodzin św. Pawła II i  i zarazem w roku 15. rocznicy jego śmierci, słowa te odczytujemy jako testament dla nas wszystkich.

Przypomnijmy też słowa ks. kard. Stefana Wyszyńskiego, który  krótko przed swoją śmiercią mówił do Rodaków: „Tak często słyszy się zdanie: < Piękną i zaszczytną rzeczą jest umrzeć za Ojczyznę>. Jednakże trudniej jest niekiedy żyć dla Ojczyzny. Można w odruchu bohaterskim oddać swoje życie na polu walki, ale to trwa krótko. Większym nieraz bohaterstwem jest żyć, trwać, wytrzymać całe lata… Wytrwać dla Ojczyzny, nabrać zaufania do niej, mieć gotowość oddania jej wszystkiego z siebie… Jakże ważna jest świadomość, że jesteśmy na służbie temu Narodowi, który przez całe wieki przygotowywał nam ojczystą ziemię, na której nam wypadło dziś żyć. Jesteśmy z tym Narodem tak bardzo związani…”.  Znamy też inne powiedzenie Prymasa Tysiąclecia; „Po Bogu, kocham najbardziej moją Ojczyznę”.

Drodzy słuchacze powinniśmy się umacniać w zdrowym patriotyzmie. Czas pandemii pokazuje, że w każdej biedzie najlepiej zdają egzamin państwa narodowe, zdrowi patrioci a nie kosmopolici.

 

  1. c) Miłość do ziemi

Dotykając tej odmiany miłości, przytoczmy słowa św. Jana Pawła II, wypowiedziane 10 czerwca 1997 r. w Krośnie: „Pragnę oddać hołd pracy rolnika. Pragnę oddać hołd miłości rolnika do ziemi, bo ta miłość zawsze stanowiła filar, na którym opierała się narodowa tożsamość. W chwilach wielkich zagrożeń, w momentach najbardziej dramatycznych w dziejach narodu ta miłość i przywiązanie do ziemi okazywały się niezmiernie ważne w zmaganiu o przetrwanie. Dzisiaj, w czasach wielkich przemian, nie wolno o tym zapominać. Oddaję dziś hołd spracowanym rękom polskiego rolnika. Tym rękom, które z trudnej, ciężkiej ziemi wydobywały chleb dla kraju, a w chwilach zagrożenia były gotowe tej ziemi strzec i bronić”.

Drodzy rolnicy, którzy słuchacie tych słów, za św. Janem  Pawła II, wołamy do was: kochajcie ziemię, bo ona jest naszą karmicielką. Karmi zwierzęta i nas ludzi. W dziejach nabywano ziemię przez kupno – w czasach pokoju i przez siłowe zdobywanie – w czasie wojen. Dzisiaj potrzeba czegoś innego,  dziś ważny jest postulat, by nie pozbywać się ziemi, by ją sobie cenić jako własność, bowiem, jak mówią mądrzy ludzie:  „tyle wolności ile własności”. Zdołano wysprzedać w minionym czasie tyleż fabryk, zakładów pracy, banków, prasy. Zachowajmy w naszych rękach ziemię, podstawowy skarb narodu.   A wy drogie panie, jako osoby pełne miłości, bądźcie strażniczkami waszych rodzinnych gniazd. Nie dajcie sobie obrzydzić ze strony feministek waszych domowych zadań, waszej miłości do mężów i do dzieci. Bądźcie strażniczkami waszych gniazd rodzinnych. Bądźcie otwarte na nowe życie. Jako córki Maryi, bądźcie strażniczkami tego życia także wtedy, gdy je nosicie pod swoim sercem. Kobieta bowiem to kolebka a nie grób dla dziecka. Starsze panie, przestrzegajcie wasze młodsze siostry w powołaniu przed bolesnymi skutkami każdego grzechu.

 

  1. Miłość promieniuje w ewangelicznej jałmużnie

               Jałmużna to miłość, to czyny dobroci wobec naszych najbliższych; jałmużna to dzielenie się z drugimi, z tymi, którzy mniej mają, czy też z tymi, którzy są w potrzebie. Św. Jan Paweł II powtarzał często, że człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, ale przez to, kim jest i jak dzieli się z innymi.

Jałmużna to dzielenie ubogaca zarówno biorącego jak i dającego. Nie zawsze bywa to  dla nas oczywiste. Jeżeli np. mając 100 zł., damy komuś 50, to zostaje nam 50. Patrząc pobieżnie, stajemy się przez to ubożsi. Jednakże, patrząc głębiej, możemy przekonać się, że staliśmy się w jakimś sensie bogatsi. Mamy takie doświadczenie zwłaszcza wtedy, gdy  podarujemy komuś coś, co przedstawia dla nas wielką wartość, coś, co jest jakby  częścią nas samych. Wtedy okazuje się, że obdarowanym jest nie tylko odbiorca, ale także darczyńca. Jeżeli dajemy tylko to, co zbywa, nasze doznanie wzbogacenia się jest mniejsze. Takie jest właśnie prawo bycia człowiekiem i bycia chrześcijaninem. Stajemy się szczęśliwi jedynie wtedy, kiedy nasze życie jawi się jako przechodzenie od „ja” do „ty” , a więc do „my”. Życie ludzkie jest puste, bezsensowne wtedy, gdy „ja” jest zupełnie, wyłącznie dla siebie. Wieczne „my” – to niebo; wieczne „ja” – to piekło. Przypomnę w tym miejscu filozoficzną definicję miłości, którą znajdujemy w pismach kard. Karola Wojtyły a potem w jego nauczaniu papieskim: Miłość jest bezinteresownym darem „ja” dla „ty”.

Chrystus przeszedł jako pierwszy drogą ku „my”.  Już samo Jego zaistnienie w ludzkim ciele jest objawieniem się Boga dla nas. Chrystus jest Emmanuelem – Bogiem z nami. Jest całkowicie dla nas, dla wszystkich ludzi: „On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba” – powtarzamy  w każdą niedzielę. Swoje życie ziemskie „spędził” na służbie drugim. Pewnego razu  powiedział:  „(Syn człowieczy) nie przyszedł, aby Mu służono, ale aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”  (Mt 20,28 ). Jezus wypełniał te słowa dokładnie. Wszystkim dobrze czynił, litował się nad chorymi i źle się mającymi. Przebaczał żałującym grzesznikom. Piętnował tylko zatwardziałych, przewrotnych  faryzeuszów. Finalnym, ziemskim aktem owego poświęcenia się dla człowieka, była śmierć na krzyżu.

Na wzór Chrystusa, nasze życie winno też być  proegzystencją, czyli życiem „dla”.  Wtedy tylko możemy spełniać się jako ludzie  i możemy doświadczyć uczucia szczęścia..

Z dzieleniem się człowiek miał i ma ciągle kłopoty, gdyż jego natura została zraniona i stał się skłonna do egoizmu. Jesteśmy bardziej nastawieni na branie, gromadzenie, aniżeli na  dawanie i dzielenie się. Ta skłonność nie leczona, powoduje cierpienie. Uwolnienie od tego rodzaju  cierpienia przychodzi przez pozbywanie się żądzy  posiadania.  I to właśnie winno być naczelnym zadaniem człowieka, aby się odrywać od posiadania, przez dzielenie się z drugimi. Wtedy zmniejsza się nasze  cierpienie i pomnaża się  radość i szczęście.

W jednej z książek zawierających wspomnienia z drugiej wojny światowej znajdujemy opis następującego zdarzenia: Na jedno z miast niemieckich trwają ustawiczne naloty alianckie. Mieszkańcy muszą ciągle przebywać w schronach. Doskwiera im głód: brak jedzenia i picia. W jednym ze schronów przeciwlotniczych przebywa wycieńczony z głodu chłopiec.  W pewnej chwili zauważył go starszy mężczyzna. Wiedział, że człowiek dorosły jest bardziej odporny na głód aniżeli dziecko. Powodowany współczuciem, wyciągnął z własnego schowka jabłko, które zachowywał na czarną godzinę. Wręczył go zgłodniałemu dziecku. Na widok jabłka chłopcu rozbłysły oczy. Towarzysz niedoli podzielił się ostatnim, co posiadał. Dziecko wzięło jabłko, ugryzło i zapytało z przejęciem: „czy ty jesteś miłującym Bogiem?”. Mężczyźnie pojawiły się łzy w oczach. Był głodny, ale szczęśliwy.

 

Zakończenie

Drodzy słuchacze,  spróbujmy przekonywać się o prawdziwości ewangelicznej zasady,  że  „dzielenie się czyni nas bogatszymi i szczęśliwszymi”.  Każdy czas jest  dobry, by na nowo podjąć praktykę Ewangelii, praktykę  dawania i dzielenia się, praktykę chrześcijańskiego miłowania,  praktykę obdarowywania się wartościami, jakimi ciągle pozostają: wiara, nadzieja, miłość; modlitwa, post, jałmużna;  prawda, dobro i piękno. I zakończmy słowami Pana Jezusa, których nie zapisali ewangeliści, ale wypowiedział je św. Paweł w mowie pożegnalnej, wygłoszonej  w Milecie do wezwanych tam starszych Kościoła  z Efezu:  „Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu” (Dz 20,35b).

 

drukuj