Wielkość pontyfikatu błogosławionego Jana Pawła II
Sześć lat po śmierci Papieża Jana Pawła II (1978-2005) i w związku z Jego
beatyfikacją można się pokusić o próbę ujęcia, choćby w największym skrócie,
najbardziej charakterystycznych cech tego pontyfikatu z punktu widzenia
teologii.
Jesteśmy dziś świadkami jakiejś wielkiej alienacji świata, człowieka, kultury i
religii, także chrześcijaństwa. Jan Paweł II przeciwdziałał temu w całym swoim
przebogatym nauczaniu. Oto niektóre aspekty.
Przez świat przechodzi dzisiaj wielka eksterioryzacja, tzn. redukowanie życia i
religii tylko do strony zewnętrznej, zjawiskowej, obrazowej i przemijającej. Jan
Paweł II zatem ukazywał stale duchowy i głębinowy wymiar świata, człowieka i
całej rzeczywistości.
Świat tworzony przez dzisiejszego człowieka przesuwa się szybko od sfery
obiektywnej do subiektywnej. A więc także religię sprowadza się tylko do sfery
osobistych przeżyć, wyobrażeń, fantazji, mniemań. Coraz więcej ludzi, także
katolików z wyznania, tworzy własną religię i określa, co uznać w nauczaniu
Kościoła za prawdziwe.
Coraz częściej i teologowie odchodzą od języka realistycznego w opisywaniu
żywego Boga, człowieka, Kościoła, dziejów zbawienia, natury, żywego Słowa
Bożego, a uprawiają tylko jakieś gry językowe, konstruują fikcyjne pojęcia i
tworzą wirtualne chrześcijaństwo. Po prostu teologia, także katolicka, nie jest
dla nich nauką o bytach rzeczywistych, a tylko nauką o języku religijnym. W myśl
tych błędnych założeń w religii nie byłoby prawd ontologicznych, a jedynie
prawdy językowe. Jan Paweł II zgodnie z tradycją nauczał, że język religii,
wiary i teologii może traktować o prawdziwej rzeczywistości.
W ostatnich dziesiątkach lat powstało takie dziwne zjawisko, że za prawdziwe
życie społeczne, świeckie i religijne uważa się tylko życie jawiące się na
ekranie mediów. Można tu dopatrywać się paradoksalnej sekularyzacji
patrystycznej reguły eklezjologicznej, że "poza Kościołem nie ma zbawienia", na
socjologiczną regułę świecką "poza mediami nie ma zbawienia", czyli że poza
mediami nie ma życia, nie ma religii, nie ma Kościoła i nie ma nic prawdziwego i
dobrego. Rzeczywistość medialna jest niejako jedyną rzeczywistością. Jan Paweł
II, choć wprowadził swój urząd i Kościół na scenę medialną, to jednak regułę
bytu "czysto medialnego" uznawał za nonsens, za produkt nierealistycznych
kierunków filozoficznych.
W rezultacie jednak Papież szukał ścisłego związania świata zjawiskowego z
bytowym, choć zawsze z prymatem bytowego. Rzeczywistość technologiczna,
zjawiskowa, subiektywna, wirtualna, medialna, świadomościowa winna się ciągle
rozwijać, ale musi być zawsze podporządkowana w prawdzie światu realnemu,
obiektywnemu. W ten sposób wiara i teologia miały wpływać twórczo także na
całość życia świeckiego.
Niektórzy teologowie zachodni pogardzający Europą Wschodnią i słowiańską,
zarzucili Janowi Pawłowi II już kilka miesięcy po Jego wyborze, że jest i będzie
Papieżem złym, zacofanym, nietolerancyjnym, antysemickim i dławiącym wszelką
wolność w Kościele, bo "pochodzi z Polski, z Kościoła prymasa Stefana
Wyszyńskiego i z kraju komunistycznego i słowiańskiego" (np. Hans Küng). Jest w
tym zarzucie wiele bezsensownych wątków. W każdym razie polskie pochodzenie ks.
kard. Karola Wojtyły miałoby być fatalnym obciążeniem Papieża Jana Pawła II.
Tymczasem teologowie o orientacji liberalnej i nieznający Polski nie zrozumieli,
że właśnie to pochodzenie okazało się prorockim znakiem czasu i za takie uznał
je świadomie sam Papież. Polskość okazała się wcale bogatym wianem dla nowego
Papieża: tysiącletni, zawsze wierny związek z rzymskością, tysiącletnia
prawowierność, wielowiekowa tradycja wolnościowa, bohaterski opór przeciwko
totalitarnemu komunizmowi, czystość polityczna i pokojowość państwa, twórcza i
łagodna kultura duchowa, niepoddawanie się nieludzkim ideologiom, wolność od
skrajności i fanatyzmu, duszpasterstwo ogólnonarodowe, przyjazne otwarcie na
cały świat, przyjmowanie nieocenionej godności osoby ludzkiej i rodziny, żywa i
mądra religijność i inne. Dzięki takiemu apanażowi ks. kard. Karol Wojtyła
lepiej zrozumiał rzymskość, choć nie żył i nie pracował w Rzymie.
Piotr i Paweł zarazem
Jan Paweł II miał niezwykły dar ożywiania i uaktualniania Urzędu Piotrowego.
Ujawniło się to już w przybraniu imienia po wyborze, a nowe imię od tysiącleci
oznacza program działania władcy. Tuż przed objęciem Stolicy Piotrowej przez ks.
kard. Karola Wojtyłę istniały dwa typy sprawowania pontyfikatu: typ Janowy, bł.
Jana XXIII (wsparty u ks. kard. Wojtyły myślą św. Jana od Krzyża i kultem św.
Jana Apostoła) – mistyczny, stacjonarny, zatroskany o Rzym, oraz typ Pawłowy
Pawła VI sięgający do św. Pawła Apostoła – misyjny, wędrowny, zatroskany, o
wszystkie Kościoły i o cały świat. Ksiądz kardynał Wojtyła nawiązał do obu typów
i poszedł jeszcze dalej, łącząc typ Piotrowy z Pawłowym. Stał się św. Piotrem
apostołującym cały świat, niejako Piotrem nawracającym wszystkie narody na wzór
św. Pawła. A więc sięgając w głąb imienia "Jan – Paweł", trzeba powiedzieć, że
znaczy ono tyle, co "Piotr – Paweł" ("Piotro – Paweł").
Praktycznie miało to konsekwencje epokowe: prymat misyjny, wędrowny,
ekumeniczny, na scenie całego świata, dialogujący, wyprowadzenie Kościoła z
pewnego zamknięcia obronnego na powszechne forum świata, kultur, państw,
narodów, religii, żeby z nimi nawiązać publiczny kontakt, zapoznać się i
zaprzyjaźnić. Jednocześnie mieściła się w tym tendencja włączenia w jedność
Kościoła sfer wyższych, inteligenckiego, arystokratycznego, doktrynalnego, jak
np. we Francji, z Kościołem sfer niższych, ludowym, tradycyjnym, obrzędowym,
bardziej emocjonalnym, na wzór Polski.
Przy tym Jan Paweł II rzucił bardzo śmiałą ideę pewnej zmiany modelu sprawowania
prymatu tak, żeby był łatwiejszy do przyjęcia przez Kościoły i wspólnoty
niekatolickie. Istotnie, doszło do wielu spotkań i dysput teologicznych, lecz
nie doprowadziły one do zauważalnych rezultatów. Wyznania te albo nie widziały
żadnej potrzeby prymatu, albo nie dopuszczały ani na jotę do uszczuplenia swej
pełnej samowładności, albo godziły się tylko na to, żeby biskup Rzymu zajmował
jedynie pierwsze, honorowe miejsce na spotkaniach, albo wreszcie, żeby wszystkie
wyznania mogły sobie wybrać dowolnie wspólnego "przewodniczącego"
przedstawicielstw równoważnych i niezależnych wyznań. W każdym razie prymat
byłby tylko wytworem ludzkim, nie biblijnym. Idea Jana Pawła II musi jeszcze
dojrzewać pod wpływem Ducha Świętego, tym bardziej że pod koniec pontyfikatu
pewien krytycyzm wobec urzędu papieskiego znacznie się pogłębił, a nawet na
skutek osłabienia ogólnej religijności dotknął także wielu katolików. Jednak
koncepcje Jana Pawła II niewątpliwie wydadzą owoce w swoim czasie.
Kerygmat wyższych wartości
W programie pontyfikatu Jana Pawła II mieściło się również wyprowadzanie
współczesnego życia społeczeństw z obszaru wartości dionizyjskich, jak: kult
materii, chaos, samoubóstwienie, nienawiść, przemoc, gwałt, seksualizm, zemsta –
na płaszczyznę wartości apollińskich, jak: duch, prawda, dobro, miłość wyższa,
piękno, twórczość, służba dla innych, tworzenie rodzinnej i uniwersalnej
"wspólnoty osobowej" (communio personarum), prawo, harmonia. I było to
przesłanie nie tylko dla ludzi Kościoła, ale i dla całego świata, dla
współczesnych kultur.
Interpretacja i dopełnianie Vaticanum II
Dzieło Soboru Watykańskiego II (1962-1965) było krokiem milowym ku przyszłości,
ale żeby jego znaczenie kontynuować, trzeba ciągłej interpretacji
uaktualniającej i dopełniającej ze strony głównie Urzędu św. Piotra. Potrzebę tę
widać szczególnie, gdy jedni katolicy zapominają już o soborze, drudzy wybiegają
za daleko ku postmodernizmowi, a jeszcze inni uważają go wręcz za błędny w wielu
kwestiach. Jan Paweł II jako aktywny były ojciec Soboru zrozumiał jego ducha do
głębi, a następnie dopełniał go przez swój urząd w różnych ważnych i naglących
sprawach, a mianowicie: w nauce o niepojętej godności osoby ludzkiej, o prawach
człowieka i narodu, o kulcie Matki Bożej, wartości prezbiteratu, o małżeństwie,
rodzinie i ochronie życia, o godności kobiety i jej roli w Kościele, o związkach
Kościoła z życiem społecznym, politycznym, kulturą, techniką, sztuką, o
ustrojach społeczno-gospodarczych, o pokoju światowym, o waloryzacji świata
doczesnego, a wreszcie o Miłosierdziu Bożym, którego kult przed Janem Pawłem był
negowany, a teraz objął cały świat i oddaje samo serce chrześcijaństwa.
Dialog z wyznaniami, religiami i światem
Jan Paweł II nawiązał wielki – aż nieraz uważany za zbyt jednostronny – dialog
ze światem żydowskim. Po dwóch tysiącach lat chciał ustawić Kościół katolicki w
całości w pozycji pełnej życzliwości i miłości do narodu żydowskiego, zarówno
judaistów, jak i ateistów, bez żądania wzajemności. Na dwutysiąclecie
chrześcijaństwa skierował nawet do całego narodu żydowskiego prośbę o wybaczenie
wszelkich przewinień ludzi Kościoła względem Żydów w całej przeszłości. Była to
radykalna rewolucja. Papież stworzył atmosferę, która bardzo sprzyjała
powstawaniu pewnej formy pierwotnego judeochrześcijaństwa, głównie wśród
katolików, duchownych i świeckich pochodzenia żydowskiego, choć nie tylko. Pewne
wspólnoty neojudeochrześcijańskie powstały np. w Polsce, we Francji, w Italii.
Niestety, po śmierci Jana Pawła II ruch ten trochę słabnie.
Jan Paweł II nawiązał też szerokie kontakty z muzułmanami, największą dziś
religią po chrześcijaństwie, liczącą ponad miliard wyznawców, a niosącą w sobie
pewne elementy chrześcijaństwa. I były znaczące osiągnięcia, choć z czasem na
przeszkodzie stanęli na peryferiach islamu nietolerancyjni fanatycy muzułmańscy,
a nawet krwawi terroryści. Po odejściu Jana Pawła II sytuacja się jeszcze
pogorszyła, głównie z powodu popierania Izraela przez Zachód.
Wielkie znaczenie miała idea przyjaźni ze wszystkimi religiami świata, głównie w
dziedzinie dążenia do pokoju, co wyrażały m.in. spotkania przedstawicieli
religijnych w Asyżu. Dla mniejszych religii był to rodzaj nobilitacji. Była to
rewolucyjna idea jednoczenia ludzkości na podstawie wiary w Boga, twórczo
alternatywna w stosunku do globalizacji na bazie nihilistycznego ateizmu.
Pokuta Kościoła
Prawdziwą rewolucją ewangeliczną była idea Jana Pawła II, jedyna w ciągu dwóch
tysięcy lat, żeby Kościół katolicki na inaugurację trzeciego tysiąclecia wyznał
publicznie wszystkie winy swych ludzi, poprosił o przebaczenie i odbył swoistą
pokutę (por. Dokument Międzynarodowej Komisji Teologów pod red. ks. prof.
Brunona Fortego z Neapolu: "Stosunek Kościoła do win przeszłości", s. 35 z
8.03.2000 r.). Jan Paweł II nie zawahał się – wbrew niektórym głosom – zrobić
rachunku sumienia Kościoła, odbyć niejako spowiedź publiczną i wyrazić żal za
błędy i przewinienia wobec Żydów, pogan, Murzynów, Indian, a także wobec
Kościołów i wspólnot, które odeszły od Kościoła katolickiego. Zabrakło tylko
przeproszenia ad intra, czyli ludzi, którzy doznali krzywd ze strony władz
kościelnych.
Ale niestety i idea przepraszania innych społeczności i wybaczania im win nie
znalazła prawie żadnego oddźwięku w innych wyznaniach, Kościołach i religiach.
Natomiast zainspirowała ona niespodzianie w pewnym stopniu świeckie życie
dyplomatyczne.
Idea "uchrystusowienia"
Wielkość i niezwykłość osobowego świata Papieża Jana Pawła II oddaje wreszcie
jeszcze jedna idea, zwykle przez Jego biografów niedostrzegana i pomijana. Otóż,
gdy zapytamy o samą istotę ducha i religijności Jana Pawła II, to jest nią Jezus
Chrystus, Bóg-Człowiek jako archetyp człowieka, jako klucz do świata i jego
dziejów i jako sens człowieka i wszelkiego stworzenia. Jeszcze dokładniej: sens
człowieka to pełne zjednoczenie osoby ludzkiej z osobą Chrystusa i w
konsekwencji uchrystusowienie człowieka i całej rzeczywistości, której Jezus
Chrystus jest Głową (Ef 1, 10).
Jan Paweł II jako człowiek miał wielki charyzmat osobowościowy, niezwykły dar
kontaktu duchowego z człowiekiem i jako Papież – jakieś światło ewangeliczne w
sobie, w twarzy, w słowach i w zachowaniu. Był to rzeczywiście ktoś bardzo
niezwykły. Toteż teologicznie biorąc, myślę, że może zostać i kanonizowany na
podstawie swego życia i służby Bogu i Kościołowi bez proszenia Boga o nowe,
empirycznie sprawdzalne cuda.
Ks. prof. Czesław S. Bartnik